Jeśli posługujesz się takimi samymi środkami to jaka jest różnica między agresywnym ateistą, a agresywnym katolikiem Arturem?
dokładnie taka sama jak miedzy agresywnym napastnikiem a odpowiadającym agresja napadniętym
Ok, rozumiem. To samo, za to samo tak?
niekoniecznie. Może nawet bardziej. Bo sytuacja jest z tej samej kategorii co włamanie rozbójnicze. Jeśli ktoś mi wpada z futryną do domu noca, to ja się nie mam nawet zamiaru zastanawiac nad tym, czy on ma przy sobie giwere, czy nóż, czy bejsbola- strzelam mu w łeb i już. Napastnik dokonując akcji, napadając, bierze na siebie wszystkie konsekwencje tej akcji. Wszystkie związane z nia reakcje. To proste.
Argument rodzinny jest jakimś argumentem, ale cokolwiek pozamerytorycznym :)
z mojej perspektywy to juz tak lekko nie wyglada ;))
Nikt nie obiecywał, że będzie lekko :))
i nie jest, cholera ;)))
no nie wiem. Ja wychodze z zalożenia, że Boga można nie uslyszeć i przez całe życie i ma sie to nijak do szukania/pragnienia usłyszenia Go.
Można Boga nie usłyszeć przez całe życie, ale ma się to bardzo mocno do szukania i pragnienia usłyszenia Go. Jeśli ktoś bardzo chce i szuka, nasłuchuje, uważnie patrzy, uważnie żyje to Go usłyszy. Nie ma opcji. Niektórzy mają farta i On ich sam znajduje poklepując po ramieniu, albo kopiąc w tyłek niekiedy. Jeśli można Jego istnienie wymóżdżyć to tym bardziej można Go usłyszeć. Tylko trzeba umić słuchać
A może zwyczajnie jest tak, że każdy ma swoją ścieżkę znajdowania Go? Może właśnie po to ileś tych dróg jest i wcale nie są rozłączne tylko stanowią wybór?
nie wydaje mi się. Jeśli istnieje jakiś Absolut (a ja tak uwazam) to nie jest on jakąś prawdą leżącą po środku, ale prawdą obiektywną, która lezy tam gdzie leży. To ewentualny wybór ogranicza do szukania tej jedynej, właściwej ścieżki. Inne, co logiczne, prowadzić musza na manowce
nie mówię, że nie. Ale co to jest za ścieżka, którą idą (idą w ogóle jakąś ścieżką?) ci o których pisze?
Idą Artur, każdy idzie. To, że nam się niektóre z tych ścieżek nie podobają, albo budzą odrazę, albo kompletnie się z nimi nie zgadzamy, nie odbiera tym ścieżkom ich ścieżkowatości. Jaka ona jest w przypadku tych, o których piszesz to ja nie wiem. Mnie się wydaje kolczasta cokolwiek i straszliwie hałaśliwa, ponieważ jednak sama jestem daleka od porządku, ciszy i spokoju to już się może przymknę.
z tym mam wlaśnie problem, by to co oni robia uznac za ściezkę. Jak dla mnie to oni sa z rodzaju tych, którzy stoja na poboczu i biegnacym w maratonie ublizają, podstawiaja nogi i rzucają w nich jajkami. Sami udziału w wyścigu nie biorac i zawistnie utrudniają te robote innym. Tym, którzy biec chcą
Kolesie bredzący o potworze spaghetti, krasnoludkach i nabijający się z Jezuska to są właśnie ludzie, którzy walczą sprowadzając sprawy skomplikowane do absurdu. Widać muszą walczyć, po coś to im jest. Ciebie denerwują?
poniekąd. Mniej chodzi o mnie samego, bo moich pogladów tacy krzykacze zmienić nie sa w stanie, ale jesli jest jakas prawda w tych rozprzestrzeniających sie memach, to oni robia krzywde ludziom. Zwyczajnie
wiesz dlaczego (min.) lubię z toba gadac? Bo wszystko mi wskazuje na to, że z ciebie jest bardzo porządna babeczka, do tego pokładająca w ludziach sporo ufności. Moim zdaniem nieuzasadnionej. Ale bije z tego jakieś ciepło i jest w tym sporo kobiecości, co mnie ujmuje zwyczajnie. Zupełnie poważnie to napisałem.
To miłe :) Z tą ufnością nieuzasadnioną masz całkowitą rację, bezwzględnie. Przestałam z tym walczyć co nie zmienia faktu, że to trochę tak, jakby żyć będąc wystawionym do okładania kijem.
to bez kokieterii było, powaznie
Tutaj to ja się nie zgadzam. Prymitywizm to brak środków, choćby intelektualnych, czasem poznawczych, czasem emocjonalnych do poznania czegoś, zgłębienia, zajęcia się.
jak zwał tak zwał- jest to prymitywizm tak czy siak
Tak.
done!
Intelektualny leń może te środki mieć, ale nie chce mu się. Wyłącza jakiś obszar ze swojego życia, bo albo go to coś nie interesi, albo tyłka z fotela ruszyć mu się nie chce. Najczęściej potem dorobi do tego stosowną filozofię, a naprawdę uczciwy powie, że mu się nie chciało.
jasne, Kościół taka postawę uznaje za grzeszną. Wiesz, marnowanie daru bożego i te sprawy. Ja takimi ludźmi w pewien sposób pogardzam tak samo, jak pogardzam tymi, którzy otrzymali od rodziców majątek i go rozpieprzyli fundując swoim dzieciom dziadowskie życie.
Mnie jest bardziej żal tych zmarnowanych darów i talentów, ale znowu sama kilka zmarnotrawiłam w pocie czoła więc nie będę się czepiać. Dziwne rzeczy robimy czasem ze swoim życiem, cholera, ale to już inny temat raczej.
jasne, kazdy coś tam w życiu spieprzyl. To normalne. Gorzej, jeśli ze swojego spieprzenia robi sobie sztandar, wymachuje nim ludziom nad głowami i próbuje zmusić do popełniania tych samych błedów
Myślisz, że każdy ateista jest jednocześnie racjonalistą? Teraz mi to przyszło do głowy. Nie wiem, muszę się zastanowić, bo w pierwszym odruchu wydało mi się, że niekoniecznie.
oczywiście, że nie jest. Ten “racjonalizm” to specyficzna quasireligia skorelowana z ateizmem. Natomiast ten ateizm najpopularniejszy to zwykła ignorancja.
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale myślę że często ludzie ustawiają sobie rozmaite sprawy w swoim życiu na zasadzie negatywnegopunktu odniesienia. To coś jak: określam siebie przez negację tego, czemu się przeciwstawiam. Tak może być z agresywnymi ateistami. Nie wierzą w Boga, nie pasuje im w związku z tym żadna religia. I można by powiedzieć coś,co już padało w tej naszej rozmowie, że luz. Niech sobie żyją. Oni jednak nie chcą uznać, że luz ponieważ ich działanie jest działaniem anty, jest najczęściej skoncentrowane na tym, że ja taki NIEjestem. Nie wiem jaki jestem, ale z pewnością NIETAKI. Wtedy to jest właśnie ta quasireligia.
ja myślę, że w tym jest coś więcej, ale to chyba temat na osobny wpis o zwiazkach tego “racjonalizmu” ze satanizmem i totalitaryzmem
Co do tej agresji to już arundati. roy pisała wcześniej, że ją to spotkało więc widać się zdarza.
oczywiście, rózne nieprzyjemne rzeczy się zdarzają na świecie. Bywa, że komus na łeb spadnie meteoryt albo walnie w kogos piorun. Ale to sa przypadki tak nieliczne, że pomijalne. Nie rozumiem więc dlaczego akurat z takich przypadków jak ten wskazany przez arundati próbuje sie robic normę do zwalczania
Bo dla agresywnego ateisty to jest właśnie to czym się karmi jego anty .
to brzmi jak usprawiedliwienie antysemityzmu tym, że niektórzy Żydzi to kutasy
To gadanie o zabieraniu religii i co z tego miałoby wyniknąć jest faktycznie jakieś słabowate… Zupełnie jakby wierzący nic w życiu nie robili tylko zajmowali się wierzeniem.
wpadnij kiedys na salonik na blog Wyrusa to zobaczysz cuda wianki. Niejaki nameste zupełnie na powaznie twierdził cos podobnego wyliczając ile to godzin ludziska spędzają w kościołach bezproduktywnie mamrocząc pod nosami modlitwy a mogliby sie np. angielskiego w tym czasie nauczyć. I to jest ponoć jeden z tych najmędrszych na lewicy. W sumie to dobra nasza, skoro to jest ICH Olimp
Czytam wyrusa bardzo często, ale komentarze bardziej wybiórczo chyba. Niesłusznie. To może być ciekawe doświadczenie. Ostatnio i tak wyrus najbardziej walczy z justowaniem tekstu, co w jego wydaniu dostarcza mi rozrywki niezwykłej :))
no bo ten salonik nowy to jakiś potworek, czemu dalem wyraz zresztą
No dobrze walczą. Walczą głównie słowem, umówmy się choć nie chcę w ten sposób tej walki bagatelizować. Walczą i co? Tak było jest i będzie.
czy będzie to niekoniecznie. W historii juz parę razy tak to wygladało, że najpierw były słowne ataki, później te ataki sie przekształcały w agresje jak najbardziej fizyczną a po jakimś czasie przychodziła Św. Inkwizycja i brała cale to bractwo za mordę. OK, ostatnim razem (w. XX) nie było chrześcijańskiej kontry- czyli wszystko przed nami
Ludzie najbardziej waleczni są w słowie i anonimowo. Wiem coś o tym. O ile już mają się ujawnić to pokornieją, cichną, nie to mieli na myśli. Blogosfera jest karykaturą życia w pewien sposób. I tego się trzymajmy. W realu tego nie ma przecież. Nie w takim stopniu.
i tak i nie. W realu jest to wszystko jeszcze ukryte- jak para w garnku pod pokrywką. Na zewnątrz jeszcze niby cacy ale pod pokrywka już buzuje. Zresztą, XXIwiek to będzie wiek walk religijnych min. O czym sie niedlugo przekonamy. Bo skoro wszystkie wartosci cywilizacyjne zostały juz oplute i znieważone, to tym ostatnim, co stanowi w jakiś sposób o tożsamości czlowieka jest religia, której sie tak łatwo wyrugowac nie da. I co ciekawe- jedną ze stron konfliktu będzie też religia ateistyczna. ;)))
Każda ze stron uważa, że ta druga jej się w coś wpieprza. Jedni drugim trochę jednak włażą ze swoją jedyna prawdziwą wizją świata, nie?
jasne, bo świat jest jeden i za mały dla wszystkich.
Jest całkowicie dla wszystkich wystarczający. Trochę więcej optymizmu jak słowo daję.
tu sie zgodzić nie mogę. Ten świat jest za mały. Za maly np. dla mnie i dla Fołtyna. Krótko- ludzie potrafia prezentować tak odmienne widzenia świata, ktore uniemozliwiają wspólną egzystencję. To skutkuje zaś tym, że albo my onych albo oni nas biora pod but. Ale żyć wspólnie sie nie da
Oczywiście każda uważa, że ta jej wizja to jest właśnie TA.
jasne to zupełnie naturalne i w sumie zdrowe. Ja nie mam nic przeciwko ścieraniu się wartości. Ale WARTOŚCI, na Boga a nie jakichś podsrywajek. Podsrywaczami pogardzam.
Pod tym zdaniem podpisuję się bez zastrzeżeń.
done!!!!
Z tego nie ma wyjścia. Podsrywki są podsrywkami, plugastwa plugastwami i ja nie twierdzę, że najlepszą reakcją jest brak reakcji.
Twierdzę, że najgorszą reakcją jest walka.
a jaka jest lepsza? Pytam, bo zawsze mi sie wydawalo, że jak ktoś kogos atakuje, to najwięcej sensu ma dowalenie atakującemu tak, żeby wpełzł na powrót pod kamień spod którego wylazł
Jaka jest lepsza? Pilnowanie swojej drogi. Równowaga, spokój. To nie jest oczywiście tak, że ja jestem niespotykanie spokojną osobą. Ooooooj nie jestem. Takie jednak mam spostrzeżnie, że jak pilnuję tego co ja mam do pilnowania i uda mi się opanować waleczny zapał to większość cudzej agresji gaśnie szybciej niż mogłaby się naprawdę rozpalić. Atakujący wraca pod swój kamień.
podam przykład extremalny. Pilnujesz swojej drogi, nie wpieprzasz się nikomu etc. i oczekujesz od świata tego samego- ale świat ma to gdzies i wysyła ci na twoja ścieżkę gwałciciela mordercę, który umiłował sobie pilnowanie dróg cudzych. Jak inaczej niż przez walke chcesz tego kogos wcisnąc pod kamień spod którego wylazł?
Gretchen
Jeśli posługujesz się takimi samymi środkami to jaka jest różnica między agresywnym ateistą, a agresywnym katolikiem Arturem?
dokładnie taka sama jak miedzy agresywnym napastnikiem a odpowiadającym agresja napadniętym
Ok, rozumiem. To samo, za to samo tak?
niekoniecznie. Może nawet bardziej. Bo sytuacja jest z tej samej kategorii co włamanie rozbójnicze. Jeśli ktoś mi wpada z futryną do domu noca, to ja się nie mam nawet zamiaru zastanawiac nad tym, czy on ma przy sobie giwere, czy nóż, czy bejsbola- strzelam mu w łeb i już. Napastnik dokonując akcji, napadając, bierze na siebie wszystkie konsekwencje tej akcji. Wszystkie związane z nia reakcje. To proste.
Argument rodzinny jest jakimś argumentem, ale cokolwiek pozamerytorycznym :)
z mojej perspektywy to juz tak lekko nie wyglada ;))
Nikt nie obiecywał, że będzie lekko :))
i nie jest, cholera ;)))
no nie wiem. Ja wychodze z zalożenia, że Boga można nie uslyszeć i przez całe życie i ma sie to nijak do szukania/pragnienia usłyszenia Go.
Można Boga nie usłyszeć przez całe życie, ale ma się to bardzo mocno do szukania i pragnienia usłyszenia Go. Jeśli ktoś bardzo chce i szuka, nasłuchuje, uważnie patrzy, uważnie żyje to Go usłyszy. Nie ma opcji.
Niektórzy mają farta i On ich sam znajduje poklepując po ramieniu, albo kopiąc w tyłek niekiedy.
Jeśli można Jego istnienie wymóżdżyć to tym bardziej można Go usłyszeć. Tylko trzeba umić słuchać
A może zwyczajnie jest tak, że każdy ma swoją ścieżkę znajdowania Go? Może właśnie po to ileś tych dróg jest i wcale nie są rozłączne tylko stanowią wybór?
nie wydaje mi się. Jeśli istnieje jakiś Absolut (a ja tak uwazam) to nie jest on jakąś prawdą leżącą po środku, ale prawdą obiektywną, która lezy tam gdzie leży. To ewentualny wybór ogranicza do szukania tej jedynej, właściwej ścieżki. Inne, co logiczne, prowadzić musza na manowce
nie mówię, że nie. Ale co to jest za ścieżka, którą idą (idą w ogóle jakąś ścieżką?) ci o których pisze?
Idą Artur, każdy idzie. To, że nam się niektóre z tych ścieżek nie podobają, albo budzą odrazę, albo kompletnie się z nimi nie zgadzamy, nie odbiera tym ścieżkom ich ścieżkowatości.
Jaka ona jest w przypadku tych, o których piszesz to ja nie wiem. Mnie się wydaje kolczasta cokolwiek i straszliwie hałaśliwa, ponieważ jednak sama jestem daleka od porządku, ciszy i spokoju to już się może przymknę.
z tym mam wlaśnie problem, by to co oni robia uznac za ściezkę. Jak dla mnie to oni sa z rodzaju tych, którzy stoja na poboczu i biegnacym w maratonie ublizają, podstawiaja nogi i rzucają w nich jajkami. Sami udziału w wyścigu nie biorac i zawistnie utrudniają te robote innym. Tym, którzy biec chcą
Kolesie bredzący o potworze spaghetti, krasnoludkach i nabijający się z Jezuska to są właśnie ludzie, którzy walczą sprowadzając sprawy skomplikowane do absurdu. Widać muszą walczyć, po coś to im jest. Ciebie denerwują?
poniekąd. Mniej chodzi o mnie samego, bo moich pogladów tacy krzykacze zmienić nie sa w stanie, ale jesli jest jakas prawda w tych rozprzestrzeniających sie memach, to oni robia krzywde ludziom. Zwyczajnie
wiesz dlaczego (min.) lubię z toba gadac? Bo wszystko mi wskazuje na to, że z ciebie jest bardzo porządna babeczka, do tego pokładająca w ludziach sporo ufności. Moim zdaniem nieuzasadnionej. Ale bije z tego jakieś ciepło i jest w tym sporo kobiecości, co mnie ujmuje zwyczajnie. Zupełnie poważnie to napisałem.
To miłe :)
Z tą ufnością nieuzasadnioną masz całkowitą rację, bezwzględnie. Przestałam z tym walczyć co nie zmienia faktu, że to trochę tak, jakby żyć będąc wystawionym do okładania kijem.
to bez kokieterii było, powaznie
Tutaj to ja się nie zgadzam. Prymitywizm to brak środków, choćby intelektualnych, czasem poznawczych, czasem emocjonalnych do poznania czegoś, zgłębienia, zajęcia się.
jak zwał tak zwał- jest to prymitywizm tak czy siak
Tak.
done!
Intelektualny leń może te środki mieć, ale nie chce mu się. Wyłącza jakiś obszar ze swojego życia, bo albo go to coś nie interesi, albo tyłka z fotela ruszyć mu się nie chce. Najczęściej potem dorobi do tego stosowną filozofię, a naprawdę uczciwy powie, że mu się nie chciało.
jasne, Kościół taka postawę uznaje za grzeszną. Wiesz, marnowanie daru bożego i te sprawy. Ja takimi ludźmi w pewien sposób pogardzam tak samo, jak pogardzam tymi, którzy otrzymali od rodziców majątek i go rozpieprzyli fundując swoim dzieciom dziadowskie życie.
Mnie jest bardziej żal tych zmarnowanych darów i talentów, ale znowu sama kilka zmarnotrawiłam w pocie czoła więc nie będę się czepiać.
Dziwne rzeczy robimy czasem ze swoim życiem, cholera, ale to już inny temat raczej.
jasne, kazdy coś tam w życiu spieprzyl. To normalne. Gorzej, jeśli ze swojego spieprzenia robi sobie sztandar, wymachuje nim ludziom nad głowami i próbuje zmusić do popełniania tych samych błedów
Myślisz, że każdy ateista jest jednocześnie racjonalistą? Teraz mi to przyszło do głowy. Nie wiem, muszę się zastanowić, bo w pierwszym odruchu wydało mi się, że niekoniecznie.
oczywiście, że nie jest. Ten “racjonalizm” to specyficzna quasireligia skorelowana z ateizmem. Natomiast ten ateizm najpopularniejszy to zwykła ignorancja.
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale myślę że często ludzie ustawiają sobie rozmaite sprawy w swoim życiu na zasadzie negatywnego punktu odniesienia. To coś jak: określam siebie przez negację tego, czemu się przeciwstawiam.
Tak może być z agresywnymi ateistami. Nie wierzą w Boga, nie pasuje im w związku z tym żadna religia. I można by powiedzieć coś, co już padało w tej naszej rozmowie, że luz. Niech sobie żyją.
Oni jednak nie chcą uznać, że luz ponieważ ich działanie jest działaniem anty, jest najczęściej skoncentrowane na tym, że ja taki NIE jestem. Nie wiem jaki jestem, ale z pewnością NIE TAKI.
Wtedy to jest właśnie ta quasireligia.
ja myślę, że w tym jest coś więcej, ale to chyba temat na osobny wpis o zwiazkach tego “racjonalizmu” ze satanizmem i totalitaryzmem
Co do tej agresji to już arundati. roy pisała wcześniej, że ją to spotkało więc widać się zdarza.
oczywiście, rózne nieprzyjemne rzeczy się zdarzają na świecie. Bywa, że komus na łeb spadnie meteoryt albo walnie w kogos piorun. Ale to sa przypadki tak nieliczne, że pomijalne. Nie rozumiem więc dlaczego akurat z takich przypadków jak ten wskazany przez arundati próbuje sie robic normę do zwalczania
Bo dla agresywnego ateisty to jest właśnie to czym się karmi jego anty .
to brzmi jak usprawiedliwienie antysemityzmu tym, że niektórzy Żydzi to kutasy
To gadanie o zabieraniu religii i co z tego miałoby wyniknąć jest faktycznie jakieś słabowate… Zupełnie jakby wierzący nic w życiu nie robili tylko zajmowali się wierzeniem.
wpadnij kiedys na salonik na blog Wyrusa to zobaczysz cuda wianki. Niejaki nameste zupełnie na powaznie twierdził cos podobnego wyliczając ile to godzin ludziska spędzają w kościołach bezproduktywnie mamrocząc pod nosami modlitwy a mogliby sie np. angielskiego w tym czasie nauczyć. I to jest ponoć jeden z tych najmędrszych na lewicy. W sumie to dobra nasza, skoro to jest ICH Olimp
Czytam wyrusa bardzo często, ale komentarze bardziej wybiórczo chyba. Niesłusznie. To może być ciekawe doświadczenie.
Ostatnio i tak wyrus najbardziej walczy z justowaniem tekstu, co w jego wydaniu dostarcza mi rozrywki niezwykłej :))
no bo ten salonik nowy to jakiś potworek, czemu dalem wyraz zresztą
No dobrze walczą. Walczą głównie słowem, umówmy się choć nie chcę w ten sposób tej walki bagatelizować. Walczą i co? Tak było jest i będzie.
czy będzie to niekoniecznie. W historii juz parę razy tak to wygladało, że najpierw były słowne ataki, później te ataki sie przekształcały w agresje jak najbardziej fizyczną a po jakimś czasie przychodziła Św. Inkwizycja i brała cale to bractwo za mordę. OK, ostatnim razem (w. XX) nie było chrześcijańskiej kontry- czyli wszystko przed nami
Ludzie najbardziej waleczni są w słowie i anonimowo. Wiem coś o tym. O ile już mają się ujawnić to pokornieją, cichną, nie to mieli na myśli. Blogosfera jest karykaturą życia w pewien sposób. I tego się trzymajmy. W realu tego nie ma przecież. Nie w takim stopniu.
i tak i nie. W realu jest to wszystko jeszcze ukryte- jak para w garnku pod pokrywką. Na zewnątrz jeszcze niby cacy ale pod pokrywka już buzuje. Zresztą, XXIwiek to będzie wiek walk religijnych min. O czym sie niedlugo przekonamy. Bo skoro wszystkie wartosci cywilizacyjne zostały juz oplute i znieważone, to tym ostatnim, co stanowi w jakiś sposób o tożsamości czlowieka jest religia, której sie tak łatwo wyrugowac nie da. I co ciekawe- jedną ze stron konfliktu będzie też religia ateistyczna. ;)))
Każda ze stron uważa, że ta druga jej się w coś wpieprza. Jedni drugim trochę jednak włażą ze swoją jedyna prawdziwą wizją świata, nie?
jasne, bo świat jest jeden i za mały dla wszystkich.
Jest całkowicie dla wszystkich wystarczający. Trochę więcej optymizmu jak słowo daję.
tu sie zgodzić nie mogę. Ten świat jest za mały. Za maly np. dla mnie i dla Fołtyna. Krótko- ludzie potrafia prezentować tak odmienne widzenia świata, ktore uniemozliwiają wspólną egzystencję. To skutkuje zaś tym, że albo my onych albo oni nas biora pod but. Ale żyć wspólnie sie nie da
Oczywiście każda uważa, że ta jej wizja to jest właśnie TA.
jasne to zupełnie naturalne i w sumie zdrowe. Ja nie mam nic przeciwko ścieraniu się wartości. Ale WARTOŚCI, na Boga a nie jakichś podsrywajek. Podsrywaczami pogardzam.
Pod tym zdaniem podpisuję się bez zastrzeżeń.
done!!!!
Z tego nie ma wyjścia. Podsrywki są podsrywkami, plugastwa plugastwami i ja nie twierdzę, że najlepszą reakcją jest brak reakcji.
Twierdzę, że najgorszą reakcją jest walka.
a jaka jest lepsza? Pytam, bo zawsze mi sie wydawalo, że jak ktoś kogos atakuje, to najwięcej sensu ma dowalenie atakującemu tak, żeby wpełzł na powrót pod kamień spod którego wylazł
Jaka jest lepsza? Pilnowanie swojej drogi. Równowaga, spokój.
To nie jest oczywiście tak, że ja jestem niespotykanie spokojną osobą. Ooooooj nie jestem. Takie jednak mam spostrzeżnie, że jak pilnuję tego co ja mam do pilnowania i uda mi się opanować waleczny zapał to większość cudzej agresji gaśnie szybciej niż mogłaby się naprawdę rozpalić. Atakujący wraca pod swój kamień.
podam przykład extremalny. Pilnujesz swojej drogi, nie wpieprzasz się nikomu etc. i oczekujesz od świata tego samego- ale świat ma to gdzies i wysyła ci na twoja ścieżkę gwałciciela mordercę, który umiłował sobie pilnowanie dróg cudzych. Jak inaczej niż przez walke chcesz tego kogos wcisnąc pod kamień spod którego wylazł?
Ponowne pozdrowionka.
ukłony
Artur M. Nicpoń -- 31.01.2009 - 15:00