O ateizm trzeba pytac od razu. Nie ma co czekac. Jeszcze sie człowiek wda w gadkę z takim i kłopot gotowy. Nie, że się czymś można zarazić jakoś od ateisty szczególnie. Choc jestem bardzo ciekaw, czy sa jakies badania pokazujące np. ilośc zachorowan na HIV wśród ateistów i wśród ludzi wierzacych. To by mogło byc dopiero ciekawe.
Obstawiam, że najniższy współczynnik będzie u tych, którzy deklarują mocne przywiązanie do religii i powaznie traktują wiare w Boga a największy odsetek wśród tych kompletnie wyzwolonych od wszystkiego.
Jak myślisz, można w ciemno takie cos zaryzykowac, czy trzeba czekac, aż “naukowcy” to stwierdzą?
To by rzucało dodatkowo pewne światło na takie kwestie jak rozumność cżłowieka itp. sprawy. Dziwność, bowiem, ale moherowe babki nie miewają problemów “cywilizacyjnych”. W odróznieniu od “młodych zdolnych z wielkich miast”. Siurpryza, nie?
P.S. jak juz zalegnę w szpitalu dam cynk obowiazkowo. Co prawda kibel jest parszywy- maly i całkiem sie nie nadaje na palarnię, ale zawsze. Nie to co w Oleśnicy w szpitalu, gdzie mnie kiedyś składali po połamaniu i gwoździe mi w gnaty wbijali, żeby sie prosto pozrastały. Stary, tam na oddział... a zreszta, opowiem od początku.
Wieczorem mnie przywieźli dobrzy ludzie do szpitala ze stopą obróconą o 180 stopni i kilkoma dodatkami specjalnymi tu i ówdzie. Jakiś łachudra z nocnej zmiany zrobił mi rtg i osadzil na jakims ojomie czy coś. W każdym razie tz za kotarą jakiś starszy pan wydawał takie odgłosy, jakby miał zaraz umrzeć i około 4 rano autentycznie miałem nadzieję, że mu sie zejdze. Trochę mi teraz tego wstyd, ale … no straszne to było.
W kazdym razie ten łachudra mnie nie pogipsował bo stwierdził, ze to trzeba operacyjnie własnie i na śruby czy cos, bo tak to sie krzywo zrosnę. No a rano przyszedł jakiś konował i najpierw mnie chciał wypisac po zagipsowaniu byle jak a dopiero po uruchomieniu książi kontaktów z komórki uznał, że operacja jak najbardziej. No i ze na drugi dzień, bo póki co to obrzęk zbyt duzy i w ogóle krwotok. I dostalem taki wybór, że albo poszczę do operacji albo lewatywa. Czyli wybór jakby żaden.
Obudziłem sie po tej operacji głodny jak wilk, a jako stary narkotykowy podróznik takie rzeczy jak narkoza znoszę z radościa i mam z tego kupę frajdy w odróznieniu od tych, którzy rzygaja i jakieś ślozy ich dusza. Zupełnie tego nie rozumiem. Mniejsza.
Najpierw sie obudziłem pod maszynką, która robi ping i z marszu zakochałem sie w pielęgniarce. Ech, płeć pielęgniarska, no nie mów, ze czegos w tym nie ma. Te fartuszki niedopięte, te minióweczki. Ech!
Babeczka nie jakaś szczególnie urodziwa, żeby się jej zaraz oświadczac, ale wtedy wydało mi się to jak najbardziej na miejscu.
Zadzwoniłem natychmiast do jednego takiego kumpla, który w Olesnicy mieszka, żeby mi przywióżł cos do żarcia bo piguly odmówily karmienia mnie w ten sam dzień co operacja, że niby mi zaszkodzi i takie tam bzdury. Że niby wymiotować mogę. Słodki Jezu i po czym niby?
Kumpel przywióżl mi chyba największa pizze jaka byla do dostania w tej mieścinie ale sie musiał utlenić do domu. Zona czy coś. Za to przyjechał do mnie taki inny kumpel, Bartuś, z którym balowalismy na Cubie później. Co opisywałem zresztą chyba. No i Bartuś sie specjalnie nie opieprzał, tylko nawiózł zioła i cały plecak piwa.
A w Olesnicy w szpitalu na chirurgii byl na korytarzu taki jebitny męski kibel a w nim popielniczka itd. Wiec jeździliśmy tam z Bartusiem (ja na wózku) co chwila na poczatku na papierosa. A później, jak juz przeszliśmy na wódkę, to już w ogóle tam zostalismy w tym kiblu bo bez sensu się ruszać gdziekolwiek, jak sie odpala szluga od szluga. No i skończyło sie tak, że Bartuś opuścił szpital około drugiej w nocy a wcześniej ścigaliśmy sie po korytarzu na wózkach inwalidzkich. I wystaw sobie, że nikomu to nie przeszkadzało. Personel nas mijal bez warknięcia, ludzie się nie skarzyli. No pięknie. Tym gorzej znosiłem te Warszawkę i antynikotynowy faszyzm tam panujący.
Więc troche sie tej Warszawy obawiam i tego, że ten faszyzm mógł sie rozwinąc jeszcze i dopiero będa jaja, jak zapalic nie będzie można gdziekolwiek indziej niż na zewnątrz.
Ale wódke sie pija, bo ostatnim razem taki mój kumpel (który sie min. do tej akcji mikołajkowej przyłaczył) wpadł do mnie bedac akurat w Wawie na gościnnych występach i przyniósł mi zawodowo wódke juz zmieszaną z tonikiem w odpowiednich proporcjach w butelce jak najbardziej cywilnej. I rewelacja, przyłaczyła sie nawet taka młoda, ładna praktykantka. Łza sie woku kreci. Tyle wspomnień milych…
Referencie
O ateizm trzeba pytac od razu. Nie ma co czekac. Jeszcze sie człowiek wda w gadkę z takim i kłopot gotowy. Nie, że się czymś można zarazić jakoś od ateisty szczególnie. Choc jestem bardzo ciekaw, czy sa jakies badania pokazujące np. ilośc zachorowan na HIV wśród ateistów i wśród ludzi wierzacych. To by mogło byc dopiero ciekawe.
Obstawiam, że najniższy współczynnik będzie u tych, którzy deklarują mocne przywiązanie do religii i powaznie traktują wiare w Boga a największy odsetek wśród tych kompletnie wyzwolonych od wszystkiego.
Jak myślisz, można w ciemno takie cos zaryzykowac, czy trzeba czekac, aż “naukowcy” to stwierdzą?
To by rzucało dodatkowo pewne światło na takie kwestie jak rozumność cżłowieka itp. sprawy. Dziwność, bowiem, ale moherowe babki nie miewają problemów “cywilizacyjnych”. W odróznieniu od “młodych zdolnych z wielkich miast”. Siurpryza, nie?
P.S. jak juz zalegnę w szpitalu dam cynk obowiazkowo. Co prawda kibel jest parszywy- maly i całkiem sie nie nadaje na palarnię, ale zawsze. Nie to co w Oleśnicy w szpitalu, gdzie mnie kiedyś składali po połamaniu i gwoździe mi w gnaty wbijali, żeby sie prosto pozrastały. Stary, tam na oddział... a zreszta, opowiem od początku.
Wieczorem mnie przywieźli dobrzy ludzie do szpitala ze stopą obróconą o 180 stopni i kilkoma dodatkami specjalnymi tu i ówdzie. Jakiś łachudra z nocnej zmiany zrobił mi rtg i osadzil na jakims ojomie czy coś. W każdym razie tz za kotarą jakiś starszy pan wydawał takie odgłosy, jakby miał zaraz umrzeć i około 4 rano autentycznie miałem nadzieję, że mu sie zejdze. Trochę mi teraz tego wstyd, ale … no straszne to było.
W kazdym razie ten łachudra mnie nie pogipsował bo stwierdził, ze to trzeba operacyjnie własnie i na śruby czy cos, bo tak to sie krzywo zrosnę. No a rano przyszedł jakiś konował i najpierw mnie chciał wypisac po zagipsowaniu byle jak a dopiero po uruchomieniu książi kontaktów z komórki uznał, że operacja jak najbardziej. No i ze na drugi dzień, bo póki co to obrzęk zbyt duzy i w ogóle krwotok. I dostalem taki wybór, że albo poszczę do operacji albo lewatywa. Czyli wybór jakby żaden.
Obudziłem sie po tej operacji głodny jak wilk, a jako stary narkotykowy podróznik takie rzeczy jak narkoza znoszę z radościa i mam z tego kupę frajdy w odróznieniu od tych, którzy rzygaja i jakieś ślozy ich dusza. Zupełnie tego nie rozumiem. Mniejsza.
Najpierw sie obudziłem pod maszynką, która robi ping i z marszu zakochałem sie w pielęgniarce. Ech, płeć pielęgniarska, no nie mów, ze czegos w tym nie ma. Te fartuszki niedopięte, te minióweczki. Ech!
Babeczka nie jakaś szczególnie urodziwa, żeby się jej zaraz oświadczac, ale wtedy wydało mi się to jak najbardziej na miejscu.
Zadzwoniłem natychmiast do jednego takiego kumpla, który w Olesnicy mieszka, żeby mi przywióżł cos do żarcia bo piguly odmówily karmienia mnie w ten sam dzień co operacja, że niby mi zaszkodzi i takie tam bzdury. Że niby wymiotować mogę. Słodki Jezu i po czym niby?
Kumpel przywióżl mi chyba największa pizze jaka byla do dostania w tej mieścinie ale sie musiał utlenić do domu. Zona czy coś. Za to przyjechał do mnie taki inny kumpel, Bartuś, z którym balowalismy na Cubie później. Co opisywałem zresztą chyba. No i Bartuś sie specjalnie nie opieprzał, tylko nawiózł zioła i cały plecak piwa.
A w Olesnicy w szpitalu na chirurgii byl na korytarzu taki jebitny męski kibel a w nim popielniczka itd. Wiec jeździliśmy tam z Bartusiem (ja na wózku) co chwila na poczatku na papierosa. A później, jak juz przeszliśmy na wódkę, to już w ogóle tam zostalismy w tym kiblu bo bez sensu się ruszać gdziekolwiek, jak sie odpala szluga od szluga. No i skończyło sie tak, że Bartuś opuścił szpital około drugiej w nocy a wcześniej ścigaliśmy sie po korytarzu na wózkach inwalidzkich. I wystaw sobie, że nikomu to nie przeszkadzało. Personel nas mijal bez warknięcia, ludzie się nie skarzyli. No pięknie. Tym gorzej znosiłem te Warszawkę i antynikotynowy faszyzm tam panujący.
Więc troche sie tej Warszawy obawiam i tego, że ten faszyzm mógł sie rozwinąc jeszcze i dopiero będa jaja, jak zapalic nie będzie można gdziekolwiek indziej niż na zewnątrz.
Artur M. Nicpoń -- 28.12.2008 - 23:09Ale wódke sie pija, bo ostatnim razem taki mój kumpel (który sie min. do tej akcji mikołajkowej przyłaczył) wpadł do mnie bedac akurat w Wawie na gościnnych występach i przyniósł mi zawodowo wódke juz zmieszaną z tonikiem w odpowiednich proporcjach w butelce jak najbardziej cywilnej. I rewelacja, przyłaczyła sie nawet taka młoda, ładna praktykantka. Łza sie woku kreci. Tyle wspomnień milych…