Jasne, że jestem agresywny- taka mam naturę wyrywną i raczej z nia walczyc nie będę. Zwłaszcza, że mojej żonie podobają sie faceci raczej drapiezni a mniej tacy grzeczni. Więc sama rozumiesz, że tego sie musze trzymac czy tego chce czy nie ;)). Natomiast moja prywatna agresywność w żaden sposób nie sprawia, że to co piszę o agresywnych ateistach staje sie mniej prawdziwe, czyz nie?
Jeśli posługujesz się takimi samymi środkami to jaka jest różnica między agresywnym ateistą, a agresywnym katolikiem Arturem?
Argument rodzinny jest jakimś argumentem, ale cokolwiek pozamerytorycznym :)
tu zgody nie ma. Ja obstawiam prymitywizm intelektualny. To troche moje prywatne skrzywienie, ale ja w swoim dochodzeniu do Boga stawiam raczej na św. Tomasza niż na św. Augustyna (choc na Augustyna też) a Akwinanta to był twardy gość, ktory twierdził, ze żadne tam objawienia, światełka z niebios i głosy znikąd, tylko do Boga dochodzi sie ciężkim móżdżeniem. Ostrą INTELEKTUALNĄ robotą. Kwestia wartości wyznawanych w tej akurat sprawie jest drugorzędna. Zobacz- dałem gdzies tu na txt link do tej debaty, ktora miał Russel z tym jezuitą. I zobacz jak ten klecha swoje wywodzi- to jest poważna robota, to jest (by do tego dojść) intelektualny wysiłek. Jakim intelektualnym wysilkiem wykazują się kolesie bredzący cos o potworze spaghetti, krasnoludkach i nabijający sie z Jezuska? Klasyczne prymitywy.
Moim zdaniem Boga najłatwiej usłyszeć w ciszy choć naprawdę nie wiem czy każdy może Go usłyszeć, czy każdy wytrwa w ciszy wystarczająco długo. Nie mówiąc już o tym, że jak się tego Boga usłyszy to nie jest koniec, a dopiero początek schodów, które lubią być coraz bardziej strome.
A może zwyczajnie jest tak, że każdy ma swoją ścieżkę znajdowania Go? Może właśnie po to ileś tych dróg jest i wcale nie są rozłączne tylko stanowią wybór?
Kolesie bredzący o potworze spaghetti, krasnoludkach i nabijający się z Jezuska to są właśnie ludzie, którzy walczą sprowadzając sprawy skomplikowane do absurdu. Widać muszą walczyć, po coś to im jest. Ciebie denerwują?
oczywiście, Gretchen, ja znam sporo ateistów i naprawdę niewielu z nich (tych ktorych znam) to ludzie w jakikolwiek sposób religii wrodzy. Ale i tu konstatacja- ich ateizm (w lwiej części) mam za efekt intelektualnego lenistwa. Ergo- prymitywizmu.
Tutaj to ja się nie zgadzam. Prymitywizm to brak środków, choćby intelektualnych, czasem poznawczych, czasem emocjonalnych do poznania czegoś, zgłębienia, zajęcia się.
Intelektualny leń może te środki mieć, ale nie chce mu się. Wyłącza jakiś obszar ze swojego życia, bo albo go to coś nie interesi, albo tyłka z fotela ruszyć mu się nie chce. Najczęściej potem dorobi do tego stosowną filozofię, a naprawdę uczciwy powie, że mu się nie chciało.
jasne, tak własnie jest. Niemniej jednak nawet taka babka moherowa reprezentująca tzw. “powierzchowny katolicyzm” potrafi mieć w sobie więcej głebi niż tzw. “racjonaliści”. Natomiast co do agresji wierzacych- rozumiem, że w stosunku do ateistów- to powaznie, ja się z czyms takim nie spotkalem. Nie na zasadzie, że ktoś sie przyznaje do bycia ateistą i za to spotyka się z agresją. Na marginesie- podoba mi sie to stwierdzenie, że “wysiłku część ludzi nie lubi” i w związku z tym strasznie wydaja mi sie zabawne gadki róznych “racjonalistów”, że jakby tym wszystkim ludziom zabrac religię, to oni by się zaraz rzucili do studiowania fizyki, biologii i róznych takich.
Myślisz, że każdy ateista jest jednocześnie racjonalistą? Teraz mi to przyszło do głowy. Nie wiem, muszę się zastanowić, bo w pierwszym odruchu wydało mi się, że niekoniecznie.
Co do tej agresji to już arundati. roy pisała wcześniej, że ją to spotkało więc widać się zdarza.
To gadanie o zabieraniu religii i co z tego miałoby wyniknąć jest faktycznie jakieś słabowate… Zupełnie jakby wierzący nic w życiu nie robili tylko zajmowali się wierzeniem.
dlatego, że z religia walczą. Czyli wpieprzają się MI miedzy wódke a zakąskę. W życiu by mi do glowy nie przyszło ateistami sie przejmować, gdyby sie nie pchali do mnie ze swymi “mądrosciami”, plugastwem i podsrywaniem. Najzwyczajniej w świecie bym ich ateizmu nie zauwazał.
No dobrze walczą. Walczą głównie słowem, umówmy się choć nie chcę w ten sposób tej walki bagatelizować. Walczą i co? Tak było jest i będzie.
Każda ze stron uważa, że ta druga jej się w coś wpieprza. Jedni drugim trochę jednak włażą ze swoją jedyna prawdziwą wizją świata, nie?
Oczywiście każda uważa, że ta jej wizja to jest właśnie TA.
Z tego nie ma wyjścia. Podsrywki są podsrywkami, plugastwa plugastwami i ja nie twierdzę, że najlepszą reakcją jest brak reakcji.
Twierdzę, że najgorszą reakcją jest walka.
Artur
Jasne, że jestem agresywny- taka mam naturę wyrywną i raczej z nia walczyc nie będę. Zwłaszcza, że mojej żonie podobają sie faceci raczej drapiezni a mniej tacy grzeczni. Więc sama rozumiesz, że tego sie musze trzymac czy tego chce czy nie ;)). Natomiast moja prywatna agresywność w żaden sposób nie sprawia, że to co piszę o agresywnych ateistach staje sie mniej prawdziwe, czyz nie?
Jeśli posługujesz się takimi samymi środkami to jaka jest różnica między agresywnym ateistą, a agresywnym katolikiem Arturem?
Argument rodzinny jest jakimś argumentem, ale cokolwiek pozamerytorycznym :)
tu zgody nie ma. Ja obstawiam prymitywizm intelektualny. To troche moje prywatne skrzywienie, ale ja w swoim dochodzeniu do Boga stawiam raczej na św. Tomasza niż na św. Augustyna (choc na Augustyna też) a Akwinanta to był twardy gość, ktory twierdził, ze żadne tam objawienia, światełka z niebios i głosy znikąd, tylko do Boga dochodzi sie ciężkim móżdżeniem. Ostrą INTELEKTUALNĄ robotą. Kwestia wartości wyznawanych w tej akurat sprawie jest drugorzędna. Zobacz- dałem gdzies tu na txt link do tej debaty, ktora miał Russel z tym jezuitą. I zobacz jak ten klecha swoje wywodzi- to jest poważna robota, to jest (by do tego dojść) intelektualny wysiłek. Jakim intelektualnym wysilkiem wykazują się kolesie bredzący cos o potworze spaghetti, krasnoludkach i nabijający sie z Jezuska? Klasyczne prymitywy.
Moim zdaniem Boga najłatwiej usłyszeć w ciszy choć naprawdę nie wiem czy każdy może Go usłyszeć, czy każdy wytrwa w ciszy wystarczająco długo. Nie mówiąc już o tym, że jak się tego Boga usłyszy to nie jest koniec, a dopiero początek schodów, które lubią być coraz bardziej strome.
A może zwyczajnie jest tak, że każdy ma swoją ścieżkę znajdowania Go? Może właśnie po to ileś tych dróg jest i wcale nie są rozłączne tylko stanowią wybór?
Kolesie bredzący o potworze spaghetti, krasnoludkach i nabijający się z Jezuska to są właśnie ludzie, którzy walczą sprowadzając sprawy skomplikowane do absurdu. Widać muszą walczyć, po coś to im jest. Ciebie denerwują?
oczywiście, Gretchen, ja znam sporo ateistów i naprawdę niewielu z nich (tych ktorych znam) to ludzie w jakikolwiek sposób religii wrodzy. Ale i tu konstatacja- ich ateizm (w lwiej części) mam za efekt intelektualnego lenistwa. Ergo- prymitywizmu.
Tutaj to ja się nie zgadzam. Prymitywizm to brak środków, choćby intelektualnych, czasem poznawczych, czasem emocjonalnych do poznania czegoś, zgłębienia, zajęcia się.
Intelektualny leń może te środki mieć, ale nie chce mu się. Wyłącza jakiś obszar ze swojego życia, bo albo go to coś nie interesi, albo tyłka z fotela ruszyć mu się nie chce. Najczęściej potem dorobi do tego stosowną filozofię, a naprawdę uczciwy powie, że mu się nie chciało.
jasne, tak własnie jest. Niemniej jednak nawet taka babka moherowa reprezentująca tzw. “powierzchowny katolicyzm” potrafi mieć w sobie więcej głebi niż tzw. “racjonaliści”. Natomiast co do agresji wierzacych- rozumiem, że w stosunku do ateistów- to powaznie, ja się z czyms takim nie spotkalem. Nie na zasadzie, że ktoś sie przyznaje do bycia ateistą i za to spotyka się z agresją. Na marginesie- podoba mi sie to stwierdzenie, że “wysiłku część ludzi nie lubi” i w związku z tym strasznie wydaja mi sie zabawne gadki róznych “racjonalistów”, że jakby tym wszystkim ludziom zabrac religię, to oni by się zaraz rzucili do studiowania fizyki, biologii i róznych takich.
Myślisz, że każdy ateista jest jednocześnie racjonalistą? Teraz mi to przyszło do głowy. Nie wiem, muszę się zastanowić, bo w pierwszym odruchu wydało mi się, że niekoniecznie.
Co do tej agresji to już arundati. roy pisała wcześniej, że ją to spotkało więc widać się zdarza.
To gadanie o zabieraniu religii i co z tego miałoby wyniknąć jest faktycznie jakieś słabowate… Zupełnie jakby wierzący nic w życiu nie robili tylko zajmowali się wierzeniem.
dlatego, że z religia walczą. Czyli wpieprzają się MI miedzy wódke a zakąskę. W życiu by mi do glowy nie przyszło ateistami sie przejmować, gdyby sie nie pchali do mnie ze swymi “mądrosciami”, plugastwem i podsrywaniem. Najzwyczajniej w świecie bym ich ateizmu nie zauwazał.
No dobrze walczą. Walczą głównie słowem, umówmy się choć nie chcę w ten sposób tej walki bagatelizować. Walczą i co? Tak było jest i będzie.
Każda ze stron uważa, że ta druga jej się w coś wpieprza. Jedni drugim trochę jednak włażą ze swoją jedyna prawdziwą wizją świata, nie?
Oczywiście każda uważa, że ta jej wizja to jest właśnie TA.
Z tego nie ma wyjścia. Podsrywki są podsrywkami, plugastwa plugastwami i ja nie twierdzę, że najlepszą reakcją jest brak reakcji.
Twierdzę, że najgorszą reakcją jest walka.
Pozdrowionka.
Gretchen -- 14.01.2009 - 21:52