Zafiksowałeś się na uznaniu ateizmu za formę Wiary i dokonujesz porównań. To takie dość częste nierozgraniczanie dwóch znaczeń słowa “wierzyć”. Nie bedę dociekał, czy zastosowane przez Ciebie celowo. Zasadniczo, to nie będę się wypowiadał z pozycji ateisty, tylko agnostyka – za takiego się uważam, choć Twojego punktu widzenia może to oznaczać to samo.
Agnostyk w zasadzie szanuje każda Wiarę, jako racjonalnie prawdziwą w 50%, jak to zauważyłeś. Dla agnostyka, niemożliwe jest znalezienie dowodu na nieistnienie Boga w rozumieniu Wiary katolika, tak samo jak dowodu na brak Allaha czy brak Manitou. Tym samym identycznie z szacunkem będę podchodził do Twojej Wiary jak i do Wiary Nawaho. Tak długo, jak nie będziesz mi jej narzucał – wówczas pewnie sprawdzę, czy nasz taki nakaz Wiary – i wówczas będę walczył z taką religią, albo czy to takie Twoje widzi mi się – wówczas bedę walczył z Tobą.
Wracając do tematu – jakie znaczenie ma bycie wierzącym czy niewierzącym w kontekście bycia “trybem w maszynie świata”? Jedno nie determinuje drugiego. Albo sobie tak uważasz, albo nie. Agnostycyzm nie sprowadza człowieka do poziomu trybiku – wręcz przeciwnie, czyni z niego w zasadzie centrum i sprawcę wszystkiego. Dla agnostyka nie nic ponad człowieka. To właśnie dla agnostyka wolność i godność człowieka jest priorytetem. Ta wolność i godność zawiera się właśnie choćby w tym, ze wiara/niewiara jest kwestią prywatną i indywidualną.
Arturze – piszac o wojujących wierzacych nie mam na myśli wierzacych broniących
się przed kopaniem w twarz. Mam na myśli tych, którzy w twarz kopią.
Gdzie są Ci wojujący? jeśli chodzi Ci o tych z bronią w ręku, to choćby w Libanie, w Sudanie albo w Ameryce Lacińskiej (tam z bronią w ręku występują nawet księża). Jest mi obojętne, czy ktoś wysadza przedszkole w Bejrucie z imieniem Jezusa czy Allaha na ustach.
Jest jeszcze inna kwestia – niejako poboczna, ale występująca w kontekście. Mówimy o szacunku, ale jest jeszcze kwestia umiejętności człowieka smiania się ze wszystkiego co ludzkie. To nas – mam wrażenie – odróżnia od zwierząt i pozwala nie oszaleć czy wpaść w krańcową depresję. Smiejemy sie z Holocaustu, z masakr w Ruandzie, ze wszystkiego co najgorsze w ludziach. To taki zawór bezpieczeństwa. Zycia nie mozna traktować zbyt poważnie. I na tym polu następuje konflikt – wolności w kpinie w zderzeniu z uczuciami religijnymi czy jakimikolwiek innymi. I tak po prawdzie – to wolę przesadę w żartach i śmiechu, niż w budowaniu obostrzeń. Bez oczywiście zbytniego generalizowania i zachowań ekstremistycznych.
No i jeszcze jedno – nie mylmy nauki, takiej jak biologia, geografia czy matematyka z nauczaniem religi. Nie religioznastwa (bo to juz jest nauka), tylko religii. 2+2=4. Bez względu na to, w co wierzysz. Religia to już tylko i wyłącznie kwestia wiary, a nie wiedzy.
Arturze
Zafiksowałeś się na uznaniu ateizmu za formę Wiary i dokonujesz porównań. To takie dość częste nierozgraniczanie dwóch znaczeń słowa “wierzyć”. Nie bedę dociekał, czy zastosowane przez Ciebie celowo. Zasadniczo, to nie będę się wypowiadał z pozycji ateisty, tylko agnostyka – za takiego się uważam, choć Twojego punktu widzenia może to oznaczać to samo.
Agnostyk w zasadzie szanuje każda Wiarę, jako racjonalnie prawdziwą w 50%, jak to zauważyłeś. Dla agnostyka, niemożliwe jest znalezienie dowodu na nieistnienie Boga w rozumieniu Wiary katolika, tak samo jak dowodu na brak Allaha czy brak Manitou. Tym samym identycznie z szacunkem będę podchodził do Twojej Wiary jak i do Wiary Nawaho. Tak długo, jak nie będziesz mi jej narzucał – wówczas pewnie sprawdzę, czy nasz taki nakaz Wiary – i wówczas będę walczył z taką religią, albo czy to takie Twoje widzi mi się – wówczas bedę walczył z Tobą.
Wracając do tematu – jakie znaczenie ma bycie wierzącym czy niewierzącym w kontekście bycia “trybem w maszynie świata”? Jedno nie determinuje drugiego. Albo sobie tak uważasz, albo nie. Agnostycyzm nie sprowadza człowieka do poziomu trybiku – wręcz przeciwnie, czyni z niego w zasadzie centrum i sprawcę wszystkiego. Dla agnostyka nie nic ponad człowieka. To właśnie dla agnostyka wolność i godność człowieka jest priorytetem. Ta wolność i godność zawiera się właśnie choćby w tym, ze wiara/niewiara jest kwestią prywatną i indywidualną.
Arturze – piszac o wojujących wierzacych nie mam na myśli wierzacych broniących
się przed kopaniem w twarz. Mam na myśli tych, którzy w twarz kopią.
Gdzie są Ci wojujący? jeśli chodzi Ci o tych z bronią w ręku, to choćby w Libanie, w Sudanie albo w Ameryce Lacińskiej (tam z bronią w ręku występują nawet księża). Jest mi obojętne, czy ktoś wysadza przedszkole w Bejrucie z imieniem Jezusa czy Allaha na ustach.
Jest jeszcze inna kwestia – niejako poboczna, ale występująca w kontekście. Mówimy o szacunku, ale jest jeszcze kwestia umiejętności człowieka smiania się ze wszystkiego co ludzkie. To nas – mam wrażenie – odróżnia od zwierząt i pozwala nie oszaleć czy wpaść w krańcową depresję. Smiejemy sie z Holocaustu, z masakr w Ruandzie, ze wszystkiego co najgorsze w ludziach. To taki zawór bezpieczeństwa. Zycia nie mozna traktować zbyt poważnie. I na tym polu następuje konflikt – wolności w kpinie w zderzeniu z uczuciami religijnymi czy jakimikolwiek innymi. I tak po prawdzie – to wolę przesadę w żartach i śmiechu, niż w budowaniu obostrzeń. Bez oczywiście zbytniego generalizowania i zachowań ekstremistycznych.
No i jeszcze jedno – nie mylmy nauki, takiej jak biologia, geografia czy matematyka z nauczaniem religi. Nie religioznastwa (bo to juz jest nauka), tylko religii. 2+2=4. Bez względu na to, w co wierzysz. Religia to już tylko i wyłącznie kwestia wiary, a nie wiedzy.
Pozdrówka.
Griszeq -- 29.12.2008 - 17:01