CO JEST PRZEMOCĄ
Definicja to jest podstawa. Jak definiujemy przemoc.
Nie znam się na tym, więc powołam się na autorytet:
Gretchen
Przemoc to intencjonalne krzywdzenie człowieka, wykorzystujące ewidentną przewagę jaką nad tą osobą mamy. To działanie naruszające prawa i dobra osobiste powodujące cierpienie i ból. Tak brzmi przyjęta definicja, w skrócie. Dotyczy wszystkich, nie tylko dzieci.
Definicja mi pasuje.
CO NIEJEST PRZEMOCĄ
Gretchen
Ubieranie niemowlaka wbrew jego woli nie jest przemocą, mycie głowy dwulatkowi mimo okrzyków niezgody też nią nie jest.
A to ciekawe. Bo w świetle powyższej definicji, ja sądzę, że jest.
Czesząc moją córkę naruszam jej prawa i dobra osobiste. Ona sama głośno woła: to moje włosy! Nie mozesz mi rozkazywać! Nikt jej nie wykładał zapisów o nietykalności osobistej, ona tak sama z siebie. Jakbym tak Ciebie, Gretchen, chciał uczesać wbrew Twej woli, to byś zdaje się to uznała za naruszenie praw i dóbr. W skrócie.
Powoduje to też cierpienie i ból. Ona rzeczywiście ma, po mojej żonie, wrażliwe włosy i wiem, że to ją boli. Choć czeszę najdelikatniej. Nie ma rady.
Boli ją i uważa że jest krzywdzona, czego nie waha się głośno i wyraźnie komunikować. Okraszając skargę zwrotami w stylu “dlaczego mnie nie kochacie” na przykład.
Trzeba też przyznać, że do czasania bywa w takich razach zmuszana przy użyciu ewidentnej przewagi, jaką nad nią posiadamy ja lub moja żona. Choćby przez wstrętny szantaż, że alternatywą dla czesania jest skrócenie fryzury tak, by nie sprawiała kłopotów.
Jedyną wątpliwość można wyrazić co do intencjonalności.
Ale zdaję sobie sprawę, że ten okop jest stracony: gdy przy poprzednim naszym sporze argumentowałem, iż karcenie fizyczne może być przejawem odpowiedzialnej miłości, nie zaś krzywdzeniem, spotkałem się z jedynie słusznym potępieniem. Tu intencje rodzica nie są żadną okolicznością łagodzącą. Dlaczegóż miałoby być inaczej z czesaniem?
Zapytajcie moich dzieci, co jest straszniejszą torturą: klaps, czy mycie głowy, czesanie, czy – oto prawdziwa zgroza – wejście z odkurzaczem do nieposprzątanego pokoju (grożące połknięciem rozsypanych skarbów).
PRAWADZIECI A PRAWA DOROSŁYCH
Dlaczego dzieci nie miałyby mieć takich samych praw w tym względzie jak dorośli?
Dlaczego naruszanie ich nietykalności cielesnej, tak oczywistej wobec dorosłych, jest aż tak kontrowersyjne?
Gretchen. Chyba żartujesz.
Dorosłego nie wolno przypiąć pasami do fotela wbrew jego woli.
Dziecko przypinamy w samochodzie, do krzesełka przy karmieniu itd.
Dorosłego nie łapiemy za rękę na ulicy, by nie mógł iść gdzie zechce. Dziecko tak.
Dorosłemu nie zamykamy drzwi jego mieszkania na klucz, by sam nie wyszedł.
W takim kontekście trzeba powiedzieć, że dzieci są permanentnie więzione przez dorosłych. To jest nagminne łamanie swobód obywatelskich, tak oczywistych u dorosłych.
Różnica między dorosłym a dzieckiem zawiera się w samej definicji tych słów: w dojrzałości, samodzielności.
Ograniczenie praw wynika z niemożności udźwignięcia odpowiedzialności.
CZY MOŻEMY ŻYĆ BEZ PRZEMOCY
Jeśli przemoc pojmować szeroko, odpowiedź jest prosta: NIE.
By żyć, musimy zabijać. Choćby rośliny.
By mieć przestrzeń życiową, musimy ją ograniczyć innym żywym istotom (także ludziom).
Konflikt jest nie do uniknięcia.
A konfliktu interesów człowieka i dajmy na to komara nie da się rozwiązać polubownie. Często będzie albo wilk syty, albo owca cała.
Także w relacjach człowiek – człowiek.
Taka nasza natura.
Kulturą możemy przemoc jedynie (aż) ograniczać.
Ale też nie w nieskończoność.
Gretchen - o przemocy, jej definicji, i czy może jej nie być
CO JEST PRZEMOCĄ
Definicja to jest podstawa. Jak definiujemy przemoc.
Nie znam się na tym, więc powołam się na autorytet:
Przemoc to intencjonalne krzywdzenie człowieka, wykorzystujące ewidentną przewagę jaką nad tą osobą mamy. To działanie naruszające prawa i dobra osobiste powodujące cierpienie i ból. Tak brzmi przyjęta definicja, w skrócie. Dotyczy wszystkich, nie tylko dzieci.
Definicja mi pasuje.
CO NIE JEST PRZEMOCĄ
Ubieranie niemowlaka wbrew jego woli nie jest przemocą, mycie głowy dwulatkowi mimo okrzyków niezgody też nią nie jest.
A to ciekawe. Bo w świetle powyższej definicji, ja sądzę, że jest.
Czesząc moją córkę naruszam jej prawa i dobra osobiste. Ona sama głośno woła: to moje włosy! Nie mozesz mi rozkazywać! Nikt jej nie wykładał zapisów o nietykalności osobistej, ona tak sama z siebie. Jakbym tak Ciebie, Gretchen, chciał uczesać wbrew Twej woli, to byś zdaje się to uznała za naruszenie praw i dóbr. W skrócie.
Powoduje to też cierpienie i ból. Ona rzeczywiście ma, po mojej żonie, wrażliwe włosy i wiem, że to ją boli. Choć czeszę najdelikatniej. Nie ma rady.
Boli ją i uważa że jest krzywdzona, czego nie waha się głośno i wyraźnie komunikować. Okraszając skargę zwrotami w stylu “dlaczego mnie nie kochacie” na przykład.
Trzeba też przyznać, że do czasania bywa w takich razach zmuszana przy użyciu ewidentnej przewagi, jaką nad nią posiadamy ja lub moja żona. Choćby przez wstrętny szantaż, że alternatywą dla czesania jest skrócenie fryzury tak, by nie sprawiała kłopotów.
Jedyną wątpliwość można wyrazić co do intencjonalności.
Ale zdaję sobie sprawę, że ten okop jest stracony: gdy przy poprzednim naszym sporze argumentowałem, iż karcenie fizyczne może być przejawem odpowiedzialnej miłości, nie zaś krzywdzeniem, spotkałem się z jedynie słusznym potępieniem. Tu intencje rodzica nie są żadną okolicznością łagodzącą. Dlaczegóż miałoby być inaczej z czesaniem?
Zapytajcie moich dzieci, co jest straszniejszą torturą: klaps, czy mycie głowy, czesanie, czy – oto prawdziwa zgroza – wejście z odkurzaczem do nieposprzątanego pokoju (grożące połknięciem rozsypanych skarbów).
PRAWA DZIECI A PRAWA DOROSŁYCH
Dlaczego dzieci nie miałyby mieć takich samych praw w tym względzie jak dorośli?
Dlaczego naruszanie ich nietykalności cielesnej, tak oczywistej wobec dorosłych, jest aż tak kontrowersyjne?
Gretchen. Chyba żartujesz.
Dorosłego nie wolno przypiąć pasami do fotela wbrew jego woli.
Dziecko przypinamy w samochodzie, do krzesełka przy karmieniu itd.
Dorosłego nie łapiemy za rękę na ulicy, by nie mógł iść gdzie zechce. Dziecko tak.
Dorosłemu nie zamykamy drzwi jego mieszkania na klucz, by sam nie wyszedł.
W takim kontekście trzeba powiedzieć, że dzieci są permanentnie więzione przez dorosłych. To jest nagminne łamanie swobód obywatelskich, tak oczywistych u dorosłych.
Różnica między dorosłym a dzieckiem zawiera się w samej definicji tych słów: w dojrzałości, samodzielności.
Ograniczenie praw wynika z niemożności udźwignięcia odpowiedzialności.
CZY MOŻEMY ŻYĆ BEZ PRZEMOCY
Jeśli przemoc pojmować szeroko, odpowiedź jest prosta: NIE.
By żyć, musimy zabijać. Choćby rośliny.
By mieć przestrzeń życiową, musimy ją ograniczyć innym żywym istotom (także ludziom).
Konflikt jest nie do uniknięcia.
A konfliktu interesów człowieka i dajmy na to komara nie da się rozwiązać polubownie. Często będzie albo wilk syty, albo owca cała.
Także w relacjach człowiek – człowiek.
Taka nasza natura.
Kulturą możemy przemoc jedynie (aż) ograniczać.
Ale też nie w nieskończoność.
(o ustawie w osobnym komentarzu)
odys -- 23.02.2009 - 22:30