Piszesz, że się nie da wyeliminować przemocy. Nie wiem czy się nie da, więc stoję na stanowisku, że trzeba próbować. Znam rodziców, którym się udało tę przemoc wyeliminować, albo wcale po nią nie sięgać. Dzieci tych rodziców nie są dzisiaj w żaden sposób zdziczałe.
To jeszcze raz: co masz na myśli, pisząc, że im się udało tę przemoc wyeliminować?
Niemowlęta (być może nie wszystkie, ale te, z którymi miałem kontakt – tak) stawiają nieraz fizyczny opór podczas ubierania. Próbują temu zapobiec ze wszystkich swoich sił. I – zapewniam – jedyną metodą w większości przypadków, jest ten ich sprzeciw pogwałcić. Ubierając je siłą.
Gretchen.
Ja wiem, o czym Ty piszesz, wiem czemu Ty próbujesz zapobiec. Niejako z zewnątrz, co też nie bez znaczenia.
Ale nie jest prawdą, że można całkiem wyeliminować przemoc rodziców wobec dzieci. Jak kto mi mówi, że tego dokonał — to mu nie mogę uwierzyć. Bo albo to uproszczenie (2), skrót myślowy — albo hipokryzja(1).
1. Przykład zanurzenia w takiej hipokryzji – to moja babcia. Z dumą podkreślała, że wogec swoich dziewczynek nigdy nie użyła przemocy. Nie tylko nie dostały klapsa, ale nawet nie krzyczano na nie.
Tyle, że jedna z tych dziewczynek to moja mama.
I ja mogłem widzieć jak toksyczną relację miała z matką, i jak ta relacja przełożyła się w konsekwencji na nas. A była to realcja matki skrajnie apodyktycznej, z córkami całkowicie podporządkowanymi. Widziałem, jak się to objawiało i objawia momentami ślepej furii, w której nie panuje ani nad słowami, ani nad czynami. Choćby w takich sytuacjach, jaką wspomniałaś u koleżanki.
Więc — sorry, nie dowierzam każdemu, kto głosi, że mu się udało.
2. Skrótu myślowego, jak rozumiem, używasz Ty. Bo mówiąc o wyeliminowaniu przemocy masz na myśli pewien poziom przemocy. Fizycznej i psychicznej. Poniżej tego poziomu, powiesz że to oczywiste, nie popadajmy w absurd itd.
Bo dwulatkowi myje się głowę, nawet jeśli ten się nie zgadza na to. I to nie zasługuje na miano przemocy.
Czyż nie?
Otóż ja widzę to tak: spór między nami idzie o to, gdzie należy nakreślić ustawową poprzeczkę.
Ty patrzysz na to oczyma kogoś, kto dotyka patologii, morza krzywdy ludzkiej.
Ja patrzę od strony praktyka żyjącego w ramach polskiej normy (jeśli normę rozumieć jako zachowania najczęsściej występujące).
Ty chcesz wyznaczać nowe standardy, opierając się na doświadczeniu patologii.
Ja patrzę na moją rzeczywistość i próbuję wyobrazić sobie konsekwencje tych nowych standardów.
Gretchen
Piszesz, że się nie da wyeliminować przemocy. Nie wiem czy się nie da, więc stoję na stanowisku, że trzeba próbować. Znam rodziców, którym się udało tę przemoc wyeliminować, albo wcale po nią nie sięgać. Dzieci tych rodziców nie są dzisiaj w żaden sposób zdziczałe.
To jeszcze raz: co masz na myśli, pisząc, że im się udało tę przemoc wyeliminować?
Niemowlęta (być może nie wszystkie, ale te, z którymi miałem kontakt – tak) stawiają nieraz fizyczny opór podczas ubierania. Próbują temu zapobiec ze wszystkich swoich sił. I – zapewniam – jedyną metodą w większości przypadków, jest ten ich sprzeciw pogwałcić. Ubierając je siłą.
Gretchen.
Ja wiem, o czym Ty piszesz, wiem czemu Ty próbujesz zapobiec. Niejako z zewnątrz, co też nie bez znaczenia.
Ale nie jest prawdą, że można całkiem wyeliminować przemoc rodziców wobec dzieci. Jak kto mi mówi, że tego dokonał — to mu nie mogę uwierzyć. Bo albo to uproszczenie (2), skrót myślowy — albo hipokryzja(1).
1. Przykład zanurzenia w takiej hipokryzji – to moja babcia. Z dumą podkreślała, że wogec swoich dziewczynek nigdy nie użyła przemocy. Nie tylko nie dostały klapsa, ale nawet nie krzyczano na nie.
Tyle, że jedna z tych dziewczynek to moja mama.
I ja mogłem widzieć jak toksyczną relację miała z matką, i jak ta relacja przełożyła się w konsekwencji na nas. A była to realcja matki skrajnie apodyktycznej, z córkami całkowicie podporządkowanymi. Widziałem, jak się to objawiało i objawia momentami ślepej furii, w której nie panuje ani nad słowami, ani nad czynami. Choćby w takich sytuacjach, jaką wspomniałaś u koleżanki.
Więc — sorry, nie dowierzam każdemu, kto głosi, że mu się udało.
2. Skrótu myślowego, jak rozumiem, używasz Ty. Bo mówiąc o wyeliminowaniu przemocy masz na myśli pewien poziom przemocy. Fizycznej i psychicznej. Poniżej tego poziomu, powiesz że to oczywiste, nie popadajmy w absurd itd.
Bo dwulatkowi myje się głowę, nawet jeśli ten się nie zgadza na to. I to nie zasługuje na miano przemocy.
Czyż nie?
Otóż ja widzę to tak: spór między nami idzie o to, gdzie należy nakreślić ustawową poprzeczkę.
Ty patrzysz na to oczyma kogoś, kto dotyka patologii, morza krzywdy ludzkiej.
Ja patrzę od strony praktyka żyjącego w ramach polskiej normy (jeśli normę rozumieć jako zachowania najczęsściej występujące).
Ty chcesz wyznaczać nowe standardy, opierając się na doświadczeniu patologii.
odys -- 22.02.2009 - 22:43Ja patrzę na moją rzeczywistość i próbuję wyobrazić sobie konsekwencje tych nowych standardów.