Wśród licznych anegdotek wspomnieniowych z dzieciństwa mojej mamy jest też i taka rodem iście z Awantury o Basię.
Mała dziewczynka, która wiele lat później miała stać się moją mamą, jechała pociągiem z miasta do miasta, pod opieką bodaj krotochwilnego wujaszka, czy jakoś tak. Nie pomnę. Mała dziewczynka się nudziła.
Tu trzeba wspomnieć, że dziewczynka wyrastała w rodzinie niespotykanie spokojnych i kluturalnych ludzi, którzy bodaj nigdy nie podnieśli głosu na dziecko, a już na pewno nie rękę. Co nie przeszkodziło małej dziewczynce wyrosnąć na kobietę niemal sterroryzowaną nieznoszącą sprzeciwu apodyktycznością kulturalnej matki. Ale to osobna historia.
Wracamy więc do znudzonej, machającej nogami w kolejowym przedziale dziewczynki z dużą kokardą we włosach.
Dziewczynka została zagadnięta przez panią — współtowarzyszkę podróży. Na pewno została zagadnięta, bo nauczono ją, by niepytana nie mówiła. A dziewczynka lubić mówiła i gdy raz zaczęła, mogła pleść bez końca.
Jeśli jej wnuczka ma tę skłonność po niej, to wiem co mówię.
Rozmowa więc rowijała się dynamicznie, aż pojawiły się w niej pytania
— a tatuś cię bije?
Odpowiedź była twierdząca, w tonie oczywistej oczywistości. Szybko uzupełniona została informacją, że mamusię też, że pije i w ogóle. Co konkretnie, dziewczynka po latach nie była w stanie sobie przypomnieć, ale pamięta, że gdy na peronie stacji docelowej witali ją rodzice, współpasażerowie z przedziału mięli niewyraźne miny.
Myślę, że gdyby ta historia miała miejsce dziś, niewyraźne miny mięli by rodzice oraz sama pociecha. Przez co najmniej 48 godzin.
Nie?
Anegdota rodzinna
Wśród licznych anegdotek wspomnieniowych z dzieciństwa mojej mamy jest też i taka rodem iście z Awantury o Basię.
Mała dziewczynka, która wiele lat później miała stać się moją mamą, jechała pociągiem z miasta do miasta, pod opieką bodaj krotochwilnego wujaszka, czy jakoś tak. Nie pomnę. Mała dziewczynka się nudziła.
Tu trzeba wspomnieć, że dziewczynka wyrastała w rodzinie niespotykanie spokojnych i kluturalnych ludzi, którzy bodaj nigdy nie podnieśli głosu na dziecko, a już na pewno nie rękę. Co nie przeszkodziło małej dziewczynce wyrosnąć na kobietę niemal sterroryzowaną nieznoszącą sprzeciwu apodyktycznością kulturalnej matki. Ale to osobna historia.
Wracamy więc do znudzonej, machającej nogami w kolejowym przedziale dziewczynki z dużą kokardą we włosach.
Dziewczynka została zagadnięta przez panią — współtowarzyszkę podróży. Na pewno została zagadnięta, bo nauczono ją, by niepytana nie mówiła. A dziewczynka lubić mówiła i gdy raz zaczęła, mogła pleść bez końca.
Jeśli jej wnuczka ma tę skłonność po niej, to wiem co mówię.
Rozmowa więc rowijała się dynamicznie, aż pojawiły się w niej pytania
— a tatuś cię bije?
Odpowiedź była twierdząca, w tonie oczywistej oczywistości. Szybko uzupełniona została informacją, że mamusię też, że pije i w ogóle. Co konkretnie, dziewczynka po latach nie była w stanie sobie przypomnieć, ale pamięta, że gdy na peronie stacji docelowej witali ją rodzice, współpasażerowie z przedziału mięli niewyraźne miny.
Myślę, że gdyby ta historia miała miejsce dziś, niewyraźne miny mięli by rodzice oraz sama pociecha. Przez co najmniej 48 godzin.
odys -- 07.02.2009 - 21:57Nie?