Przeczytałem Pani tekst razy kilka (jak widac zajęło mi to trochę czasu), podobnie jak i komentarze. I pojawiło się kilka konstatacji. Oczywiście wszystkie one wynikają z faktu, że jestem w wieku podchodzącym, choć – moim zdaniem – jeszcze nie całekim podeszłym.
Opisujecie Państwo stan faktyczny, czyli aktualny, aczkolwiek powołując się niekiedy na tradycję czy zdarzenia z lat minionych (nawet bardzo w niektórych przypadkach). I poza diagnozą tego stanu nie znalazłem próby wyjścia z sytuacji, może poza mało efektywna metodą karania przez sądy, co jak wiadomo nie jest ani łatwe, ani realne do wykonania. Zresztą prawo nie jest w stanie sprecyzować wszystkie przypadkiem jego łamania; zresztą ludzi nie takie rzeczy potrafią pokonywać, a bariery czy granice prawa w szczególności.
Jestem w tej szczęsliwej ( i zdaje sobie sprawe z tego, że to niemal niewiarygodne) sytuacji, że chyba nigdy nie zetknąłem się osobiście z przypadkiem molestowania przedstawicieli jednej czy drugiej płci. Co gorsza w moim otoczeniu (zróżnocowanym wiekowo, a jakże) takie zdarzenia nie wystepowały.
Wychodzi mi na to, że wszyscy, z którymi mam i miałem do czynienia (zarówna w domu jak i w miejscu pracy), byli i są dobrze wychowani oraz kierują się w swych działania w tej sferze (kontaktów międzypłciowych) dobrym obyczajem. Co oczywiście nie oznacza, że czasami nie dochodzi do sprzeczek czy nawet kłótni.
Chciałbym zwrócić uwagę na określenie dobrze wychowani, bo skoro problem istnieje, to by go zneutralizować lub usunąc potrzebne są jakieś działania. Byle sensowne.
Sądzę więc, że taki powinien być kierunek. Czuję się niezręcznie pisząc to, bo zdaję sobie sprawę, że ten komentarz może być uznany za wyraz naiwności, co jednak nadal nie zmienia faktu: by jedni ludzie zachowywali się tak, aby innym nie czynić wbrew, to powinno się ich od zarania odpowiednio wychowywać. I uświadamiać im, że pewnych rzeczy po prostu robić nie wypada.
Szanowna Pani Gretchen
Przeczytałem Pani tekst razy kilka (jak widac zajęło mi to trochę czasu), podobnie jak i komentarze. I pojawiło się kilka konstatacji. Oczywiście wszystkie one wynikają z faktu, że jestem w wieku podchodzącym, choć – moim zdaniem – jeszcze nie całekim podeszłym.
Opisujecie Państwo stan faktyczny, czyli aktualny, aczkolwiek powołując się niekiedy na tradycję czy zdarzenia z lat minionych (nawet bardzo w niektórych przypadkach). I poza diagnozą tego stanu nie znalazłem próby wyjścia z sytuacji, może poza mało efektywna metodą karania przez sądy, co jak wiadomo nie jest ani łatwe, ani realne do wykonania. Zresztą prawo nie jest w stanie sprecyzować wszystkie przypadkiem jego łamania; zresztą ludzi nie takie rzeczy potrafią pokonywać, a bariery czy granice prawa w szczególności.
Jestem w tej szczęsliwej ( i zdaje sobie sprawe z tego, że to niemal niewiarygodne) sytuacji, że chyba nigdy nie zetknąłem się osobiście z przypadkiem molestowania przedstawicieli jednej czy drugiej płci. Co gorsza w moim otoczeniu (zróżnocowanym wiekowo, a jakże) takie zdarzenia nie wystepowały.
Wychodzi mi na to, że wszyscy, z którymi mam i miałem do czynienia (zarówna w domu jak i w miejscu pracy), byli i są dobrze wychowani oraz kierują się w swych działania w tej sferze (kontaktów międzypłciowych) dobrym obyczajem. Co oczywiście nie oznacza, że czasami nie dochodzi do sprzeczek czy nawet kłótni.
Chciałbym zwrócić uwagę na określenie dobrze wychowani, bo skoro problem istnieje, to by go zneutralizować lub usunąc potrzebne są jakieś działania. Byle sensowne.
Sądzę więc, że taki powinien być kierunek. Czuję się niezręcznie pisząc to, bo zdaję sobie sprawę, że ten komentarz może być uznany za wyraz naiwności, co jednak nadal nie zmienia faktu: by jedni ludzie zachowywali się tak, aby innym nie czynić wbrew, to powinno się ich od zarania odpowiednio wychowywać. I uświadamiać im, że pewnych rzeczy po prostu robić nie wypada.
Pozdrawiam Panią serdecznie
Lorenzo -- 25.11.2008 - 11:53