Miałam czternaście lat.
Moje piersi całkiem dokładnie się już odznaczały od odzieży. Nosiłam biustonosz.
Zazwyczaj nosiłam, bo tego akurat dnia postanowiłam wychodząc z domu tylko na chwilę, go nie zakładać.
Wyszłam na taką małą ścieżynkę, przebiegającą obok mojego bloku i idę. Z drugiej strony idzie młody mężczyzna, nie wiem ile może mieć lat, pewnie około dwudziestu… Młody mężczyzna ma się tak do mężczyzny jak kijanka do żaby – jest nadzieja.
Więc idzie ta kijanka.
Mijając mnie pozwala sobie dokładnie i starannie dotknąć mojej lewej piersi. Ot tak normalnie sobie pozwala, mijając mnie. Przeszedł i poszedł.
Wróciłam do domu, zrzuciłam bluzkę, założyłam biustonosz. Nigdy więcej nie wyszłam z domu w tak frywolny sposób. Nigdy oznacza to, co oznacza słowo nigdy.
Mijają dni, tygodnie, lata, dziesięciolecia, stulecia, a nadal w świadomości iluś tam ograniczonych samczyków to zawsze kobieta będzie winna, bo nie założyła biustonosza. Powinna założyć, od tego jest bielizna.
Mało tego, tak naprawdę samczyk wie, że ona tego chce, przecież gdyby nie chciała założyłaby biustonosz. Jasne i oczywiste.
Ona może mieć czternaście lat, jak ja wtedy. Może mieć dwadzieścia cztery, może mieć trzydzieści cztery.
On może być kijanką bardzo młodą, albo całkiem podstarzałą.
Mogli się spotkać na tej osiedlowej ścieżce, ale mogli też w pracy, w restauracji, w parku. Wszędzie.
Różni samczykowie kijankowi ostatnio znowu lamentują, że babeczkom, dupeczkom, lalkom, w głowie się przewróciło i normalne samczykowe zachowania traktują jak coś nienaturalnego. Naturę samczyków próbują przeciwko nim obrócić.
Wniosek? To samczyki są atakowane. To one, te kijanki są ofiarami babeczek, dupeczek i lalek.
Babeczki, dupeczki i lale proste sprawy komplikują.
Czym jest to, tfu! molestowanie? No czym? Gdzież ta granica tajemnicza przebiega? I dlaczego ktoś ją wymyślił?
Dlaczego to wiadomo, żeby samczykom dokuczyć. Jaki ten świat jest niesprawiedliwy…
Nie można już jak kiedyś zainteresować się, podrywać, patrzeć czy dotknąć.
Nie można?
Można. Oczywiście, że tak pod jednym warunkiem. Tylko jednym, słownie jednym: ona ma się na to zgadzać.
Na spojrzenia, na na słowa, na dotyk, na seks.
Jeśli, w którymkolwiek momencie okaże się, że zgody nie ma, to mężczyzna szanuje tę decyzję, za to kijankowy samczyk wpija się i nie odpuszcza. Bo głupi, bo zachwycony sobą do tego stopnia, że nie słyszy nie, albo uważa że to taki żarcik i forma erotycznej gry, bo to jej nie ma gdzieś, a ma nad nią przewagę.
Urażone ego samczyka, albo rozległa ślepota rozkręca się i widzi jedynie cel. Cel ma być osiagnięty. Im bardziej ona się broni, tym bardziej kijanka się wpija. Wachlarz argumetów rozwija się z czasem, przybierając coraz bardziej widowiskowe formy.
Jemu się nie odmawia, bo to jest ON. Pomagają mu inne kijanki, pomagają mu inne babeczki, pomaga mu sytuacja i setki stereotypów społecznych.
Ona może zacząć chodzić innymi drogami, może zmienić pracę, może zrobić cokolwiek o ile jej nie , jest stanowcze.
Jest nowa droga, nowa praca, nowe miejsca.
Być może trafi na kogoś innego, kto nie będzie potrzebował sobie ulżyć w taki sposób, być może okaże się w tych nowych miejscach nieatrakcyjna.
Może na to liczyć.
A jeżeli nie?
No to znowu można wybrać nowe drogi i nową pracę...
O ile jeszcze tego wcześniej nie zrobiła, może wyjść za mąż. To z pewnością ją ochroni, obrączka na palcu jest magicznym symbolem, który inni mężczyźni odczytują jako granicę nieprzekraczalną. Wtedy z pewnością już nikt nie zechce się nią zainteresować. Ma obrączkę – sakramentalny symbol.
Jeszcze lepiej przeczekać. Wszystkie kobiety się starzeją, najpiękniej zarysowane piersi zaczną się starzeć. Koniec końców każda kobieta straci ten szlif, ten rys, to coś. Dla kijanki.
Samczyki się odchwycą. Trzeba tylko poczekać. Nic nie robić, chronić pozycje upatrzone.
Bierność i głupota kobiet mnie mierzi w stopniu niezmierzonym. Chichotliwości, świergolenia, pleplania nie lubię. Tego ach ach, i och och.
Bufonada kijanek mierzi mnie podobnie. Wykorzystywanie sytuacji, pozycji, możliwości, skutkujące zachowaniem pozbawionym szacunku, szantażem, przesuwaniem granicy. Już po usłyszeniu nie . Kijankowatość w czystej postaci.
Mężczyźnie, kobiece nie chcę , wystarcza. Mężczyzna widzi tę granicę. Mężczyzna umie zrezygnować.
Tylko, że mężczyzn coraz mniej, a samczyki się pasą wspierane przez innych.
Dzisiaj już “mężczyzna” nie stanie przeciwko “mężczyźnie” w obronie kobiety. Tak bardzo się nas boicie.
Wybieracie to, co jest wygodne, co nie narusza bezpiecznego miejsca, z którego można pokrzykiwać. Pokrzykujcie sobie, a co tam.
Tchórzliwość, płci przeciwnej do mojej, jest aż nader widoczna.
Prześwietlone obrazki.
Istoty pozbawione mocy.
Jesteście jak wielkie balony, ale w środku wyłącznie powietrze, które szybciutko schodzi.
Phu! i już.
Gadać, wymachiwać tym, co tam macie do wymachiwania, pianę toczyć, klekotać. To tak. To nawet nieźle wam idzie, czasem się ktoś na to złapie, jak na prawdziwe.
Tylko, że słabiutcy jesteście. Słabiuteńcy.
Niektórzy z was lubią sobie poryczeć o równouprawnieniu.
Nie wy żeście to kobietom dali. Ani wy, ani tamci. Ani tamci, ani wy.
Lubicie sobie pogadać, opinie powymieniać i nic, ale nic to nie zmieni w sytuacji kolejnej kobiety. Znowu jakiś samczyk sobie pozwoli, ku uciesze współbraci.
Bo baby są głupie, same sobie winne, problemu nie ma, granice nie istnieją, koniec świata bez waszego udziału.
Miałam w życiu szczęście poznać kilku Mężczyzn mądrych, inteligentnych, niezwykłych, myślących niekoniecznie w tym samym kierunku, co ja.
Poznałam wiele kijanek. Samczyków bezmyślnych i zakłamanych.
Trochę takich chłopaków, o mało co. Prawie, prawie.
Ale przecież prawie , jak wieść gminna niesie, czyni wielką różnicę.
komentarze
Gretchen
Swiat zwariowal. Zadnego wychowania. Zadnych norm. Telewizja lansuje wzorce rodem z taniego burdelu. Nastolatki mowia o seksie, w sposob od ktorego mozna sie zalamac i stracic wiare w milosc.
Borsuk -- 23.11.2008 - 09:34Prostytuowanie sie stalo sie norma, a nawet przejawem zaradnosci czlowieka.
Pozdrawiam zasmucony taka wizja swiata.
Droga Gretchen
Ważny post. Poniekąd ostatnio walczyłem też z tym na salonie i z red. Terlikowskim. Za komentarz moj post:
http://mojeanalizy.salon24.pl/103099,index.html
Pozdrawiam serdecznie
Mireks -- 23.11.2008 - 09:34Gretchen,
Poranne wybieganie Pana Lorenzo przez jego źwierzę dodało mi tak potrzebnej o poranku energii; ochoczo więc odpowiadam:
Większość z nas przeszła przez fazę bycia kijankiem. Nieliczni, wybrykiem natury urodzili się gotowymi mężczyznami. Co zresztą nie gwarantuje sukcesu – gotowy mężczyzna, będąc na przykład nieśmiałym, może mieć większe problemy niż w miarę sympatyczny kijanek.
Sympatyczny (z wdziękiem, miły, interesujący,itp.) – to warunek.
Chamstwo, nachalność, brak zrozumienia dla słowa nie!, prymitywizm, automatycznie skreślają kijanka nie za jego kijankowatość tylko za całokształt.
Nie ma rozsądnej możliwości zadekretowania zakazu umizgów w firmach i innych zbiorowiskach. Można natomiast wprowadzić klimat nieakceptowania chamstwa i to bez konieczności zapisywania się do konkretnej płci.
Granicę wyznacza atakowana (atakowany). Jak nie! to nie!.
I tu się złapałem, że pewna kobieta mówiła mi nie przez dobrych kilka lat. Tylko, że ja słyszałem nigdy nic nie wiadomo...
A, że w międzyczasie wyrosłem z kijanka, skończyło się jak się skończyło.
merlot -- 23.11.2008 - 10:01Czyli happy endem;-)
Dla mnie ...
...zabrzmiało to jak melodia z Sex Wars, ale chyba chodzi o pewne uogólnienie i to zjawiska, mam nadzieję, odchodzącego. Takich polskich maco (to od macania) to ja na szczęście nie znam…
jotesz -- 23.11.2008 - 10:11tworzysz mit by go potem potępić
Dobra jeśli odrzucić frazę Nicponia o niczyjej pannie to gdzie są te głosy mężczyzn stojące w opozycji do tego co napisałaś tu
“ona ma się na to zgadzać.”
gdzie jest przyzwolenie aby wbrew przyzwoleniu kobiety mężczyzna pchał się z łapami?
Problemem się stało, że człowiek bywa zaczepiany przez drugiego człowieka, że robi mu sie jakieś awanse z podtekstem seksualnym. I jawną niesprawiedliwością jest, że trąbi się tylko o molestowanych kobietach i gwizd zachwytu jest juz zbrodnią. To jest sprowadzaniem do absurdu, to jest przeciwskuteczna akcja wymierzoną w tych obłapujących.
sajonara -- 23.11.2008 - 10:15Borsuku
Jak ja czytam niektóre teksty to, moje leniwe zazwyczaj ciśnienie zaczyna nabierać tempa.
Wielokrotnie mówiłam, że tego świata nie rozumiem, ale są takie chwile, że zastanawiam się jak to się dzieje, że nadal trwa i czy przypadkiem nie pochodzę z jakiejś innej planety.
Biorę to pod uwagę, jak najbardziej.
Cieszę się, że mogłam Cię dzisiaj spotkać :)
Gretchen -- 23.11.2008 - 10:50Panie Merlot
Gdzie ja napisałam cokolwiek o dekretowaniu? Nigdzie.
Wychodzi na to, że ja napisałam jak ja to widzę, a Pan jak Pan to widzi i wielkich różnic nie ma.
Moja teza jest prosta tak, że już chyba prostsza być nie może: nie wyznacza granicę. Wszystko co jest poza nią jest parszywe. I nie mam na myśli, marzeń o tym, że to nie kiedyś stanie się tak .
Bo nie mówimy o romantycznej miłości, tylko o brutalnej twarzy życia.
No.
Gretchen -- 23.11.2008 - 10:56Mireksie
Dziękuję.
Wychodzi na to, że jestem za stara i za brzydka, a z tego powodu zazdrosna o te młodsze i ładniejsze.
O te, które mają więcej szczęścia ode mnie, mogą dostąpić tych niewątpliwych zaszczytów jakimi jest intensywne ślinienie się samczyków na ich widok, a w sytuacjach szczególnych zasług – może to być nawet wielokrotne przyłożenie dłoni samczyka do tyłka młodej i ładnej.
Mówię Ci, to wszystko z zazdrości.
Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi, nikt mnie nie pocałuje .
Dzięki za linkę – pouczające. Wnioski już wyciągnęłam jak widzisz.
Gretchen -- 23.11.2008 - 11:03Panie Joteszu
Co tak dla Pana zabrzmiało jak melodia ze Star Wars?
Zjawisko zdaje się nigdzie się nie wybiera, a wręcz naprzeciwko zadomawia się.
Gretchen -- 23.11.2008 - 11:04Co do NIE
zgadzamy się całkowicie.
Dekretowanie dotyczyło koncepcji zaostrzenia penalizacji i środków admistracyjnych wobec chamskich facetów, z naciskiem na facetów.
Jeśli chodzi o Twój tekst była to uwaga poboczna, dotycząca trendu w licznych publikacjach na temat.
merlot -- 23.11.2008 - 11:04Sajonara - jaaaaaki mit?
Gdzie jest przyzwolenie?
Tam gdzie mężczyźni sobie na to pozwalają. Tam gdzie inne osoby to pozwalanie sobie wspierają.
Gdzie są te głosy? W tych idiotycznych rozważaniach. Podśmiechujkach. Robieniu sobie jaj z czegoś co nijak tematem do robienia sobie jaj być nie powinno.
A dla Ciebie gwizdanie na kobietę to jest przepraszam co? Bo dla mnie to jest oburzające, wiesz.
No tak mam.
Ostatnio ktoś na mnie gwizdnął w piątek, miałam ochotę poprosić go, żeby wstał i kopnąć go w dowolnie wybrane miejsce, czyli w jaja.
I żeby była jasność, nie zrobiło mi się tak od tekstu Środy, Terlikowskiego, Nicponia i innych. Tak mam od zawsze.
A jak chcesz, to napisz tekst o molestowaniu mężczyzn. Wtedy będzie sprawiedliwie.
Tylko na litość bogów nie pisz, że poglądy Nicponia na pozycję kobiety w świecie mężczyzn oparte są na Nowym Testamencie .
Wiem, że to nie u mnie, ale normalnie zaczęło mnie boleć jak Docenta od francuskiej muzyki.
Gretchen -- 23.11.2008 - 11:24Panie Merlot
Widzi Pan, ja specjalnie nie tknęłam tej kwestii, bo dla mnie to jest mniej istotne chwilowo.
Poza tym prawnicze dywagacje mnie nużą.
Wygląda na to, że znowu nasze opinie nie są dalekie od siebie.
Liczne publikacje na temat niech się zajmą sobą.
Gretchen -- 23.11.2008 - 11:28Gretchen
Tylko że dla facetów molestowanie przez kobiety jest przyjemne
Dymitr Bagiński -- 23.11.2008 - 11:51Gre
najbardziej lubię czeskie knajpy gdzie baby piją piwsko z chłopami.
ja często używam słowa “laska”, ale nie ma to żadnego zabarwienia, a na pewno nie jest pogardliwe. moja zona też się nim posługuje, ale to pewnie jest jak ze słowem “czarnuch” inaczej jest odbierane z ust białego inaczej z czarnego człowieka :)
ludzie, jeżeli nie dali jakiegoś powodu, zasługują na szacunek, bez względu na płeć. dlatego masz w 100% rację, Gretchen…
te gwizdanie, jakieś głupie uwagi, czy propozycje kierowane do obcych ludzi są żenujące.
z drugiej strony można komuś kulturalnie zaproponować stosunek płciowy, a jak ten ktoś się nie zgodzi, przeprosić i pójść dalej :) ... piszę całkiem serio.
Docent Stopczyk -- 23.11.2008 - 11:58
Gretchen
No widzisz. Okazuje sie, ze z tym gwizdaniem to bardzo dobry przyklad. Jasno pokazuje, ze granica dla kazdej osoby, przebiega w innym miejscu.
Pino i mnie specjalnie to nie przeszkadza, Ty masz ochote kopnac delikwenta w jaja, a komus zamarzy sie zakazanie gwizdania.
Rzecz w tym, zebysmy my sami reagowali na jedno- i dwuznaczne sytuacje. I ja mysle, ze np. ten wpis Artura wlasnie w duzej mierze o tym jest. Zeby z jednej strony nie dac sie zwariowac, a z drugiej temperowac chamow nawet piescia, jezeli nie potrafia sie zachowac.
Jestem przekonany, ze lepsze efekty to daje niz jakis sad, ktory na dobra sprawe sam nie wie jak to potraktowac.
Tak ja to widze.
Pozdrawiam
rollingpol -- 23.11.2008 - 12:33Dymitrze
Jeśli wszyscy, zawsze i w każdych okolicznościach to lubicie, i nie ma znaczenia jaka to jest kobieta, i podoba się to Wam także wtedy kiedy Wam się nie podoba to powiedz Sajonarze, żeby nie marudził o niesprawiedliwości.
O.
Gretchen -- 23.11.2008 - 12:46Pani Gretchen,
dzisiaj północ będzie prawie w południe. Bo tak.
Żeby była jasność: to wyczerpuje moją dzisiejszą aktywność tekstowiskową. Łatwo zauważyć, że wyraźnie Pani przyśpieszyła mój proces odwieszania. Albo zaburzyła. Zobaczy się.
Pani ostatnio pisze tak, że człowiek nie bardzo wie, czy się zgodzić, czy nie.
Z argumentami łatwo się zgadzać. Natomiast ze stanowiskiem, które powiada: ja tak to widzę i już, a inni niech się zajmują samymi sobą, to zgodzić się trudniej. Bo niby czym się różni waga pani wypowiedzi od wagi wypowiedzi tych, z którymi Pani polemizuje?
A u Pani się jedno z drugim miesza.
Ale nie będę się czepiał zanadto, bo zasadniczo się z Panią zgadzam, jak rzadko kiedy.
Pięć rzeczy tylko napiszę, pięć kwestii wybranych poruszę. Proszę to potraktować, jako zwrócenie uwagi, a nie jako krytykę.
Pierwsza rzecz jest prywatna (w tym sensie, że osobista, subiektywna i nieuogólniona) i dotyczy Pani krytyków. Mam głębokie, choć całkowicie subiektywne wrażenie, że wątpliwości, co do granic mają głównie Ci, którzy nigdy nie usłyszeli od kobiety zdania, zaczynającego się od _ Czy mógłbyś wreszcie mnie…_. Jak się czegoś nie słyszało, to można łatwo przyjąć, że tego nie ma, prawda?
Druga rzecz jest półprywatna. Czy naprawdę, odnosząc się do dezawuujących określeń, charakterystycznych dla przedstawicieli niektórych subkręgów kulturowych i pokazujących ich sposób mówienia o kobietach i zwracania się do kobiet pod adresem kobiet, musi się Pani posługiwać taką samą metodą? Zawsze dziwią mnie ci, którzy formą swojej wypowiedzi obniżają rangę swoich argumentów. I proszę mi nie pisać, że chciała Pani trafić do określonego kręgu odbiorców. Być może się to Pani nawet udało. Ale ja miałem wątpliwości, czy warto się w tym miejscu wypowiadać. Czy aby na pewno chodziło Pani o taki efekt? Na Pani szczęście (albo nieszczęście) uważam ten temat za ważny nie od dziś.
Trzecia kwestia jest półmerytoryczna. Kiedyś, trochę dla prowokacji, a trochę, żeby z nudów nie usnąć, i trochę jeszcze z innego powodu, próbowałem z gronem młodych ludzi przyjrzeć się problemom, które stają na drodze empirycznemu poznaniu zjawiska molestowania seksualnego w pewnym środowisku. Takie tam wprawki metodologiczne i narzędziowe. Nic wielkiego.
Wiele z tego nie wyszło, ale zapamiętałem to doświadczenie metodologiczne z kilku powodów. Po pierwsze, nauczyłem się, że warto czasem uzgodnić, o czym się mówi, zanim zaczniemy wrzucać różne formy agresji seksualnej do jednego worka. Po drugie, warto dostrzegać zjawiska odwrotnie skierowane (możemy je sobie tutaj łagodnie nazwać prowokacją seksualną, choć młodzi ludzie sugerowali ostrzejsze określenia). Nie po to, żeby usprawiedliwiać molestowanie, ale aby zrozumieć jego naturę kulturową. Bo kopaniem w jaja gwizdujących nic Pani nie załatwi.
Przypomniała mi się historyjka. Prawdziwa. Znałem kiedyś pewną młodą kobietę, która czasem zakładała bardzo obcisłe body. Na nie zakładała luźny, wszystko kryjący sweter, więc niby wszystko było ok. Tyle tylko, że ona czasem ten sweter (i tylko sweter dodajmy, bo niektórzy mogliby coś sobie opacznie zrozumieć). Zależało jej, jak mi się zdaje, żeby ktoś zobaczył jak wygląda bez swetra. I już. Zakładała sweter z powrotem.
Oczywiście nie twierdzę, że prowokacja usprawiedliwia molestowanie (co by to słowo nie znaczyło). Wolę to powtórzyć, bo czytanie jest trudniejsze niż pisanie. Nie mam Pani na myśli, Pani Gretchen.
Czwarta rzecz jest merytoryczna. Otóż, twierdzenie, że nie jest granicą, jest – mówiąc najdelikatniej – nadzwyczaj łagodnym widzeniem rzeczywistości. Więcej nawet, dla wielu agresorów seksualnych będzie wytłumaczeniem. Bo nie protestował. Mogła krzyczeć, czy coś, nie?
Dwa przykłady pozwoli Pani. Pierwszy – łagodny. Agresja seksualna nie jest znaczna. Nie ma charakteru fizycznej opresji. Kobieta zakłada dobrą wolę agresora, albo niezrozumienie, albo dopuszcza myśl, że jakieś jej zachowanie nie zostało zrozumiane. Wycofuje się. Bez nie. A potem słyszy, że przecież nie protestowała, a jej dystans, wycofanie, wynikają z jej niczym nieusprawiedliwionych fochów. Być może doświadczy podobnych upokorzeń, może granica agresji się przesunie.
Drugi przykład jest poważniejszy. Kobieta znajduje się w sytuacji, w której skłonna jest dla utrzymania pracy znieść nawet bardzo poważną agresję seksualną. Bo tak widzi świat. Bo wyobraża sobie (zazwyczaj słusznie), że to ona zostanie uznana za winą. Bo brakuje jej na chleb dla dzieci. Takie te. Nie umie, albo nie chce powiedzieć nie. Czy to coś zmienia? Założenie asertywności, które Pani wypisała sobie na sztandarze, wiele mówi o Pani, ale w gruncie rzeczy świadczy o niezamierzonym wyobrażaniu sobie, że wszystkie kobiety mogą sobie pozwolić na asertywność. Otóż nie mogą i to jeszcze bardziej komplikuje sytuację. Czyni ją gorszą. Dodam, że to nie jest wina tych kobiet, że nie mogą. Ofiara nigdy nie jest winna. Dlatego nazywamy ją ofiarą.
Piąta, ostatnia już, kwestia jest stanowcza. Pisząc jedynie o molestowaniu kobiet, grzeszy Pani seksizmem i to podwójnym. Po pierwsze nie dostrzega Pani, albo świadomie pomija, to, że mężczyzna może być ofiarą. Po drugie, w istocie rzeczy, uznaje Pani, a priori, kobiety za słabsze. To, że kobiety są częściej ofiarami, nie wynika z istoty mechanizmu agresji seksualnej, a z kulturowego obrazu ról seksualnych.
W powyższym tekściku przyjąłem Pani konwencję językową, ale pozwalam sobie zaznaczyć wyraźnie, że nie ma znaczenia ani płeć agresora, ani ofiary. Co więcej, wcale nie muszą się one różnić.
Trochę więcej otwarcia na innych Pani Gretchen bym sugerował. Znaczy: jeszcze trochę więcej.
Przepraszam za poważny wtręt w tę lekką, jak widzę, dyskusję o pierdołach i pozdrawiam, zasadniczo zgadzając się z resztą wywodu Pani, co mam nadzieję jest dostrzegalne
yayco -- 23.11.2008 - 12:53No
może nie zawsze i w każdych okolicznościach, ale zauważ, że inne jest położenie mężczyzn a inne kobiet.
Dymitr Bagiński -- 23.11.2008 - 12:56Dla ciebie gwizdanie jest molestowaniem, ale jak laska po minięciu faceta powie “mniam”, to jemu to imponuje i nie jest odbierane jako molestowanie.
Stopczyku
Całkiem serio się zgadzam.
Jedna kobieta opowiadała mi taką historię, że stała sobie na przystanku. To jest kobieta która ma w sobie takie cuś eleganckiego i lat czterdzieści kilka.
Więc stoi na tym przystanku i krokiem węża podchodzi do niej całkowicie znietrzeźwiony mężczyzna. Chybocząc się z lekka, z wzrokiem wbitym w nią pyta:
czy ja miałabym u pani jakiekolwiek szanse?
Na co ona odpowiada:
absolutnie nie
no to przepraszam panią
Można jak się okazuje.
Gretchen -- 23.11.2008 - 12:57Rollingpolu
To ja przecież o tym piszę. O tym właśnie.
Granice, zwłaszcza te no… psychologiczne tak mają, że różnie je ustawiamy w zależności od sytuacji, osoby, kontekstu. W końcu na litość jakoś się w pary łączymy, w tym nawet (!) seksualne.
I znowu – gdzie ja coś piszę o prawie, sądzie itd.?
Wpis Artura (co znowu z tym Arturem wszyscy powariowali) jest być może o tym, a być może o czymś innym. Dla mnie jest obelżywy. No niestety.
Gretchen -- 23.11.2008 - 13:05Dymitrze
Dla mnie gwizdanie nie jest molestowaniem, jest zwyczajnym brakiem kultury. Budzi moją złość to fakt, ale jestem też w stanie wyobrazić sobie mężczyznę, na którego gwizdnięcie bym czekała.
Tak jak jestem sobie w stanie wyobrazić kobietę, która za gwizdnięcie kopnie.
Oczywiście, że kontekst i wiele czynników ma wpływ na to czy subiektywnie uznamy jakieś zachowanie za molestowanie seksualne, ale to że jest ich dużo tych czynników nie oznacza, że zjawisko nie istnieje.
Co do sytuacji mężczyzn, to przyszło mi do głowy coś takiego jak czułby się mężczyzna heteroseksualny, któremu nieustające zainteresowanie okazuje homoseksualny zwierzchnik?
Jak czułby się homoseksualny mężczyzna w takiej samej sytuacji?
O ile każdy z nich odpowiada nie to ich sytuacja może być bardzo podobna.
Podobna także do analogicznej sytuacji kobiety.
Gretchen -- 23.11.2008 - 13:16Może ograniczmy się do relacji damsko-męskich
Chciałem powiedzieć, że mężczyźni mają gorzej w tym sensie, że od nich oczekuje się, by twardzielami. Czyli jak szefowa mu się narzuca, to on nie może się poskarżyć, że jest molestowany, bo wyjdzie na mięczaka i mazgaja.
Dymitr Bagiński -- 23.11.2008 - 13:31Panie Yayco
Dziękuję za ten komentarz, ponieważ pozwoli mi on trochę dodać, a trochę zrozumieć.
Może odpowiem zgodnie z Pana kolejnością.
Z pierwszym punktem zgadzam się bez zastrzeżeń i uwag dodatkowych.
W kwestii drugiej zgadzam się częściowo, wykazując odrobinę pokory – proszę docenić. Nie za dużo jednak, bo ostatnio mnie wściek ogarnął i trzyma mocno.
Chciałam jakoś dać mu wyraz, a także wyraźnie zróżnicować.
Może też nie jestem tak zdyscyplinowana jak Pan, co ja mówię, z pewnością nie jestem.
Punkt trzeci mnie rozbawił. Ciekawe pomysły mają kobiety. Niektóre.
Natomiast bezwzględnie należy ustalić o czym się mówi, żeby mieć pewność co do tego czy rozmawiamy o tym samym.
Część czwarta merytoryczna w nawiązaniu do ostatniego zdania części trzeciej.
Kiedy pisałam o nie to nie miałam na myśli tylko mówienia nie. Dystans, unikanie, a szczególnie wycofanie jest także formą nie . Jeśli te formy są subtelne – mogą być źle odczytane.
Czy jednak są kobiety, które nie mogą sobie pozwolić na asertywność? Z tym się nie zgodzę.
Uważam, że jeśli same nie dadzą sobie takiego prawa, to nikt go im nie da i będą ofiarami całe życie. Wejdą w błędne koło bezsilności, wtedy można z nimi zrobić wszystko.
Ostatnio prowadziłam warsztaty asertywności dla studentów, co się sprowadziło do studentek. One pytały między innymi o to, czy asertywność sprawdza się w sytuacjach relacji niesymetrycznych. Wnioski wypłynęły z tego takie, że każdy dokonuje wyboru. Jeśli uznam, że bardziej mi się opłaca zrezygnować z czegoś, na rzecz czegoś innego to w porządku, ale to zawsze jest kwestia rozpatrzenia za jaką cenę.
To coś jak danie sobie prawa do nie bycia ofiarą. Zrozumienie własnego wpływu na sytuację. I może mi Pan wierzyć, że to się daje zrobić.
I kwestia piąta, czyli ostatnia. Skupiłam się na kobietach co nie oznacza, że uważam iż tylko kobiet problem dotyczy. To bardziej mój kobiecy ogląd sytuacji, niż próba jakiegoś całościowego opisu.
Wydaje mi się, że dodatkowe aspekty pojawiły się już w moich komentarzach pod tekstem.Zarzucanie mi seksizmu wydaje się niesprawiedliwe.
Skupienie się nad wycinkiem, nie oznacza ślepoty w sprawie całości.
Gretchen -- 23.11.2008 - 14:28Oj,joj,joj Szanowna Pani Gretchen
nabroiła Pani niesamowicie!
Nie chcę się domyślać,co stało się powodem takiej napaści i obrażania rodu męskiego.
Ku czemu zmierza ta gloryfikacja potwornie uciemiężonych,bezczelnie molestowanych aniołków płci żeńskiej?
Cieszyłoby Panią to,że każda kobieta każdego napotkanego osobnika rodzaju męskiego na początek częstuje kopniakiem w jądra a potem pyta,czy się zastanawia o co mu chodzi?
Jak takie brednie mogły wyjść spod Pani klawiatury?
Pozdrawiam serdecznie i proszę wyraźnie napisać,że to prowokacja,lub odreagowanie jakiegoś tam nieporozumienia.
Zenek -- 23.11.2008 - 14:35Dymitrze
Możemy się ograniczyć, czemu nie.
Nieźle się tu dzisiaj trzeba wyrabiać, bo Pan Yayco mi seksizm zarzuca, a Ty znowu chcesz uproszczenia.
Ok.
Nadążam.
To o czym piszesz to jest podobny aspekt. Od kobiety oczekuje się, że będzie uległa a od mężczyzny, że będzie twardzielem. Kiedy kobieta przestaje być uległa spotyka ją kara i to samo z mężczyzną, który zechce się poskarżyć.
Sporo tu zależy od tego jakich słów używamy.
Zamień skarżenie się na protest i niezgodę,umiejętność skorzystania z dostępnych środków pomocy, może inaczej to zabrzmi.
Znam wiele kobiet, które uważają, że nie wolno im się poskarżyć, bo mają być twarde i dawać sobie radę.
Choć oczywiście społeczny stereotyp jest taki jak piszesz.
Gretchen -- 23.11.2008 - 14:38To mi przypomina
trochę Kaczyńskich, którzy niechęć do powiedzmy jednej wiewiórki rozszerzają na cały wiewiórczy gatunek.
Czasem myślę, że kazachscy uczeni mają rację.
www.malamoskwa.pl
Mad Dog -- 23.11.2008 - 14:40Dymitrze
Czyli jak szefowa mu się narzuca, to on nie może się poskarżyć, że jest molestowany, bo wyjdzie na mięczaka i mazgaja.
O właśnie, a przekwitająca pani z wybebeszonym biustem smagająca po głowie siedzącego za biurkiem referenta to zupełnie przegrana sytuacja dla referenta.
sajonara -- 23.11.2008 - 14:41Panie Zenku
To nie jest tekst, o każdej relacji między kobietą a mężczyzną.
Nie uważam, żeby każda kobieta była ciemiężona, molestowana i źle traktowana. Już napewno nie uważam, że kobiety są aniołami. Oj nie.
Nie napadam na ród męski, nie na cały w każdym razie.
Niech się Pan nie denerwuje tylko jeszcze raz przeczyta.
Gretchen -- 23.11.2008 - 14:43Szanowna Pani Gretchen
mój pierwszy komentarz nie uwzględnił Pani odpowiedzi WSP Yayco.
Teraz dopiero mam okazję się z nim zapoznać.
Dzięki temu,że tę odpowiedź przeczytałem z pełnym zrozumieniem napiszę Pani komentarz,wykorzystując Pani słowa:
“Wnioski wypłynęły z tego takie, że każdy dokonuje wyboru. Jeśli uznam, że bardziej mi się opłaca zrezygnować z czegoś, na rzecz czegoś innego to w porządku, ale to zawsze jest kwestia rozpatrzenia za jaką cenę.“
Tak właśnie wygląda filozofia kobiet.Nic dodać,nic ująć!
Zenek -- 23.11.2008 - 14:44Gretchen
Gwizdanie jest dla mnie tym samym co dla ciebie czyli brakiem wychowania. Jednak tak ostro bym nie zareagował.
Dekretować nie chcesz, więc już się pogubiłem czego oczekujesz??
Od lat w szkołach prowadzi się akcje sprzątanie świata. Sprzątamy wokół szkoły i w jeszcze kilku miejscach. Na problem śmiecenia przywiązuje sie sporo uwagi także po tych jednorazowych zrywach. I jak był syf wokół szkoły tak jest syf. Już dwa dni po wielkim sprzątaniu. Co zrobić, zeby nie gwizdali, żeby nie opowiadali świńskich kawałów??
sajonara -- 23.11.2008 - 14:46Sajonara
nie przeginaj,bo gwizdanie nie jest oznaką braku wychowania.
Napiszesz mnie niekumatemu w jaki sposób mężczyzna może wyrazić zachwyt nad przechodzącą kobietą,aby nie dostać kopa w brylanty?
Zenek -- 23.11.2008 - 14:53Panie Zenku
Teraz to ja nie wiem czy zrozumiałam: co z tą filozofią kobiet?
Przecież to zdanie można odnieść nie tylko do kobiet. Wszyscy dokonujemy wyborów. Na coś się zgadzamy, na coś nie. Dobrze jest to robić świadomie, a nie z powodu przyzwyczajenia czy nieświadomości.
Gretchen -- 23.11.2008 - 14:54Oj Gretchen, Gretchen...
ty to dopiero jesteś naiwna:)
Niczym mała owieczka wchodzisz między wilki i usiłujesz im tłumaczyć, że to nieładnie robić krzywdę owieczkom, że wilkom nie przystoi takie zachowanie, że owieczki sie denerwują i nawet często przychodzi im do głowy wycelować raciczką między wilcze zadnie łapy…
Nic nie wskórasz. Nawet jeśli ten i ów wilk w odruchu miłosierdzia i chwilowego współczucia przyzna Ci rację, to i tak wilcza natura się nie zmieni.
No dobrze, może przejaskrawiłam problem, tym niemniej nie aż tak jak się to może panom wilkom (bo przecież nie paniom owieczkom) wydawać.
Pamiętam jeden z tekstowiskowych wpisów, w którym to pewien bloger (rzecz jasna płci męskiej) przyrównał kobiety do dwunożnych pojemników na spermę.
Inny bloger (skądinąd miły i sympatyczny) w pierwszym odruchu skomentował ów wpis w sposób jako zywo przypominający pamiętny lepperowski w sprawie gwałtu na prostytutce. Co prawda tłumaczył później, że ów rechotliwy komentarz był nieporozumieniem, dla mnie jednak tamto zdarzenie jest poniekąd klasycznym przykładem postrzegania problemu relacji damsko-męskich.
Oczekujesz, że jakiś facet (podobnie jak Ty uważam, że na miano mężczyzny zasługuje sobie niewielu osobników) ujmie się za kobietą w sytuacji gdy będzie ona obrażana lub lżona? Nie, on tylko radośnie zarechocze, dając swemu pobratymcowi do zrozumienia że kuma czaczę. Kobieta niech broni się sama.
A jeśli się nie obroni to jej strata, kto by się tam przejmował. widocznie głupia jest albo sama chciała.
Moja prywatna teoria na ten temat jest bardzo prosta i nieskomplikowana.
Niestety natura nas (kobiety) tak urządziła, że z reguły jestesmy niższe, szczuplejsze, drobniejsze od facetów i w konsekwencji dysponujemy mniejszą siłą fizyczną.
Gdyby tak jeden z drugim wiedział, że niektóre ich zachowania mogą w trybie natychmiastowym skutkować zdrowo obitą mordą, to zapewne problem molestowania kobiet byłby całkowicie nieznany. Niestety te wszystkie pożal się Boże “kijanki” oraz inne ropuchy czują, że nic takiego im nie grozi, że nawet jeśli “laska” (nienawidzę tego słowa) się postawi, to on i tak w trzy sekundy może ja spacyfikować. Mało tego, na koniec spotka się ze zrozumieniem ze strony innych kijanek czy ropuch, które w geście “męskiej” solidarności poklepią ziomala po ramieniu. Albo zarechoczą wyrozumiale.
Ale to własciwie tylko jedna strona medalu.
Drugą jest postępujący w zastraszającym tempie upadek norm kulturowych i obyczajowych.
Wciąż jeszcze jest dużo kobiet niegodzących się z rolą “towaru”, jednak tuż obok wyrasta konkurencja, która z faktu bycia “towarem” robi sobie sposób na zycie.
Tworzy się model neoprostytucji, tym różniący się od tradycyjnego k***twa, że nadaje mu się rangę czegoś fajnego, modnego, pożądanego wręcz.
To o czym piszę najlepiej ilustrują słowa poniższego “utworu muzycznego”
!!
Mimo żenującego tekstu proponuję wysłuchać “tego czegoś” do końca, właśnie po to aby przekonać się do czego sprowadza się rola kobiety w “utworach” adresowanych do młodzieży.
A w ogóle to spadam, bo jeszcze komuś wygarnę i znów będzie afera.
A Tobie Gretchen życzę powodzenia w zmaganiach:)
Delilah -- 23.11.2008 - 15:00OK spróbuję dobitniej
“Jeśli uznam, że bardziej mi się opłaca zrezygnować z czegoś, na rzecz czegoś innego to w porządku, ale to zawsze jest kwestia rozpatrzenia za jaką cenę.“
Słowem nie normy moralne,obyczajowe,uczucia tylko sensu stricte biznes.
Kończąc tę przepychankę napiszę,powtórzę starą prawdę,że jedni wart są drugich.
Nie dam się przekonać o krzywdzeniu tylko i wyłącznie jednej płci.
Tyle i basta.
Zenek -- 23.11.2008 - 15:05Sajonara
A widzisz. Jak się przebrnie przez walkę, to można zadać jakieś pytania sensowne.
W moim przekonaniu, żeby coś zmienić to najpierw trzeba uznać, że to , to i jeszcze to jest nie w porządku czy też jest złe.
To pierwszy być może krok do odebrania przyzwolenia na określone zachowania.
Potem to już tylko ciężka praca. Strasznie ciężka.
Jeśli jednak wyjdziemy z założenia, że to kobietom odbiło, że wszystko jest cacy i super fajnie, to z miejsca nic nie ruszy.
Tak jak z tym śmieceniem. Niby nic, a już przez kilka dni w roku jest większy porządek w okolicach iluś tam szkół i nie tylko szkół.
Gretchen -- 23.11.2008 - 15:06Panie Zenku
Otóż właśnie żaden biznes, a normy moralne, obyczajowe i uczucia.
Nie piszę o opłacaniu się w kategoriach ekonomicznych, czy biznesowych.
Piszę o kosztach psychologicznych, moralnych, emocjonalnych.
I nikt nie pisze o krzywdzeniu wyłącznie jednej płci, więc nie jest Pan do tego przekonywany.
Gretchen -- 23.11.2008 - 15:09Zenek
To nie ja chciałem kopać w brylanty, ale gwizdanie wydaje mi się nieeleganckie.
sajonara -- 23.11.2008 - 15:16Czy musisz wyrażać swój zachwyt??
Może ściągniecie kapelusza i zwykłe dzień dobry pięknej pani by wystarczyło. Na wszelki wypadek kapeluszem można by osłonić małe conieco.
Pani Gretchen,
Pani zgodliwość jest wzruszająca. I nieco krępująca.
Niestety, Pani pisanie osłabia moją samodyscyplinę, którą tak Pani podkreśla. Ostatnio dowiedziałem się, z niejakim zaskoczeniem, że mam myśli uporządkowane. Przeraziłem się tym nie mniej, niż osoba, od której to wiem. Pozdrawiam nieobecną Osobę, zapewniając, że chyba nie jest aż tak źle.
Pozwoli Pani, że nie będę się skupiał na tej samodyscyplinie, bo to nie ja mam być przedmiotem krytyki. Jeszcze by co…
Niech w tej kwestii wystarczy, że miałem nie komentować, a komentuję. Choć obiad robię w tym czasie (co niewątpliwie podważa moją pozycję męską i sugeruje rozliczne podtekst tym, co nie potrafią ugotować wody).
Proszę zauważyć jedną rzecz. Pani bardzo często porusza kwestie z pogranicza tabu. Efekt jest dość oczywisty. Pani teksty, te poważne, nie są polecane. W tych mnie poważnych, czasem polecanych, zwłaszcza wieczorową porą, dyskusja dryfuje nie ku sprawom poważnym, które się u Pani dość często pojawiają, kontekstowo, ale ku jajecznicy i spódnicy. Ach jej!
Tak jest łatwiej. Zwłaszcza tak jest łatwiej mężczyznom rozmawiać z kobietą. Zwłaszcza taką, której nie mogą łatwo zaklasyfikować. To komplement był. Jakby co.
Tabu ma to do siebie. Odejdźmy od drobiazgów i skupmy się na czymś poważnym. Przecież takie zjawiska jak molestowanie seksualne, przemoc w rodzinie, czy pedofilia są obecne w świecie społecznym od zarania. Silniejsi bezkarnie wykorzystywali słabszych. Żadna nowość. Proste jak cep dwuelementowy. Silniejsi byli silniejsi, wiec słabsi się bali. Silniejsi rządzili słabszymi, bili ich, upokarzali i gwałcili.
A teraz, z powodu dla niektórych kompletnie niezrozumiałego, nagle się o tym mówi. Dla wielu jest to zaburzenie ich prostego, jak cep dwuelementowy, świata. Jakże to tak? Nie było, a teraz jest? A skąd się to wzięło? I czy to, aby nie spisek jest, że żony już zbić.
Pamięta Pani, jak Andrzej L. się dziwił, że prostytutkę można zgwałcić?
A wzięło się stąd, że dawni silniejsi, już nie są tacy silni. Bronią dawnych przywilejów, czemu nie. Marzą o dawnych czasach. Byle wysferzony buc udaje szlachcica i rozgląda się za ius primae noctis. Kultura jest silna. Tabu działa.
Rozmawianie o molestowaniu seksualnym, przemocy w rodzinie, pedofilii etc. jest dla zasiedziałych w wyimaginowanej przeszłości drażniące. Niezrozumiane. Zwłaszcza dla tych, których silniejsza pozycja brała się jedynie z konwenansu, a nie jest ich osobistą zasługą. Dla słabeuszy. Dla tych, którzy niepewni są swojej wartości, mierzonych nie płcią, a wartością tego, co robią. Jako jednostki ludzkie.
I jeszcze jedno. Nowe zjawiska mają pewien drobny problem z normatywnością. Brak jest kulturowo zasiedziałych wyobrażeń o granicach. O granicach tolerancji.
Agresja jest naszym chlebem codziennym. Śmierdzący facet (albo i kobita) w tramwaju jest agresorem, ale nie nastajemy na to, aby wprowadzić przymusowe mycie hydronetką na placu. Choć śmierdzi wstrętnie.
Nagłe wydobycie z tabuicznego półcienia jakiegoś społecznego zła rodzi napięcia normatywne. Jedni nie widzą zła i nie widzą potrzeby normatywizacji. Inni, wierząc święcie w omnipotencję prawa (to jest dopiero choroba!) domagają się od razu surowych sankcji karnych.
Tak jakby nie było innych norm i innych sankcji.
Jak spotkam idiotę (lub idiotkę) na blogu to nie mogę żądać jego oćwiczenia batogiem, nawet, jeśli jego obecność u mnie odstrasza normalnych czytelników. Ale mogę z nim nie gadać, mogę dążyć do wywarcia presji na wiele innych sposobów. Więcej powiem – robię to.
To, co pisze nie odnosi się, co oczywiste, do drastycznych form agresji seksualnej (jak Pani zapewne zauważyła ja nie lubię pojęcia molestowanie, już samo to pojęcie wywołuje półuśmieszki, więc wolę słowa prostsze w zrozumieniu, dla tych, którzy ze zrozumieniem mają problem).
To dotyczy raczej gwizdania. Myślę, że sankcje mogą być bardziej skomplikowane, niż kop w jaja. Naprawdę. Czasem wystarczy wyśmiać. Zresztą nie będę nic sugerował, choć mam parę pomysłów.
Ale z tym nie, o którym Pani znów wspomina jest jednak kilka problemów. Semantycznych (znaczy komunikacyjnych) i społecznych.
Niezbędnym warunkiem społecznej komunikacji (proszę wybaczyć, że piszę rzeczy banalne, ale nie tylko Pani może to czytać) jest to, żeby komunikat był względnie jednoznaczny, ale przede wszystkim, żeby został zrozumiany przez odbiorcę, jak był rozumiany przez nadawcę
Więc pole zawęża się do komunikatów jednoznacznych. Dla odbiorców, którzy nie chcą rozumieć słowa nie.
.
Wybór powiada Pani. Tu mnie Pani zirytowała. Naprawdę. Ja mam bronić kobiet przed panią. OK. Skoro pani tak widzi świat…
Jakże łatwo mówić o wyborze Pani i studentkom, pomyślałem sobie. Czy aby tak samo łatwo mają te kobiety, które nie mają na chleb, a ich zapleczem intelektualnym nie jest Krakowskie Przedmieście? Mam wrażenie, że Pani się nieco wysferzyła. Widzi Pani świat przez pryzmat swojej wiedzy i wykształcenia. Być może, choć tu nie będę się upierał, stabilnej pozycji majątkowej
Ceną może być kolejny dzien. Proszę nie traktować z waszecia kobiet, które chciałyby powiedzieć nie. Które mają silny i jednoznaczny imperatyw moralny, aby powiedzieć nie. Ale nie mówią. Mam nadzieję, że uczono Panią, że komponent behawioralny postawy nie musi się manifestować w zachowaniach?
I jeszcze jedno chciałbym napisać, a to w kwestii płci. Chciałbym być tutaj dobrze zrozumiany. Zło jest porównywalne na poziomie jednostkowym. Agresja wobec mężczyzny jest tak samo zła, jak wobec kobiety. Ale nie jest tym samym agresja wobec kobiet i agresja wobec mężczyzn, widziana z perspektywy społecznej. Z banalnych powodów. Agresja wobec kobiet (nie tylko seksualna) jest częstsza i łatwiej usprawiedliwiana. Agresorzy są łatwiej usprawiedliwiani. Wystarczy poczytać komentarze na Pani blogu. To są usprawiedliwienia. Tak je należy czytać, moim zdaniem.
I dlatego agresja wobec kobiet jest większym złem społecznym. No chyba, że ktoś uważa, że mężczyźni, z racji przyrodzenia są czymś lepszym. Ale to porosiłbym o jawne deklaracje.
Pani tak tego nie ustawiła. Zarzuciłem Pani seksizm (ok., nieco prowokacyjnie), bo takie ustawianie problemu, takie skupianie się na wycinku, rodzi reakcje seksistowskie.
A problem jest zbyt poważny, aby zbywać go pyskówką lub jajecznicą.
Rozmowa z Panią jest czystą przyjemnością (być może ze względu na Pani zgodliwość) więc może skorzystam jeszcze z tej możliwości, jaką mi Pani daje zajmując się poważnie, poważnymi sprawami
Pozdrawiam w tym duchu
yayco -- 23.11.2008 - 15:21Nowy Testament
ef 5,22-23 bt (22) Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, (23) bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała.
sajonara -- 23.11.2008 - 15:23Gretchen
mógłbym,podsycając lokalną wojenkę płci starym,bezczelnym porzekadłem,że jeśli suka nie da to pies nie weźmie.
Wg mnie jest ono głupsze niz ustawa przewiduje.
Proszę więc,aby Pani była uprzejma być tym razem bardziej obiektywna niż cwana i wyraziła stanowisko na taki przykład:nastolatka proponuje mężczyźnie,który mógłby być jej dziadkiem usługę seksualną wg życzenia.
Może Pani choć przez chwilę spróbować wejść w położeniu tego mężczyzny,wyobrazić sobie jego zadziwienie i zażenowanie,a jego odczucia też są mało ważne,nieistotne?
Zenek -- 23.11.2008 - 15:26Delilah Perełeczko
Ty tu nie próbuj odgrywać pierwszej naiwnej i bezbronnej.
Proszę nie prowokuj i nie rób dymu,nie punktuj za dużo bo wdepniesz po same uszy.
To,że Roman Polański porównał kobiete do naczynia wcale nie znaczy,ze tak samo myślę ja i moi wirtualni przyjaciele z Tekstowiska.
Zenek -- 23.11.2008 - 15:39Nie mędrkuj Skarbie,nie mędrkuj!
Delilah
Co do czego się zgadzamy, to się zgadzamy Ty wiesz i ja wiem, gdzie to jest.
Nie będę bić piany.
Natomiast jest jeszcze ta strona, na którą zwracasz uwagę, którą tak poetycko wyraził poeta.
Wierz mi, że jestem ostatnią osobą, która zdejmie z kobiet odpowiedzialność. Napisałam to też w tekście. Nie znoszę z jednej strony tej bezdennej bierności, poddawania się falom życia jak mną szarpnie tam będę, a z drugiej tej formy sprzedawania się.
jestem towarem i jestem z tego dumna .
To potem inne wychodzą na owce . Taki lajf.
Zatrzęsło mną ostatnio prywatnie zupełnie. Mam taką parę znajomą, której koleje układały się dość nietypowo, a teraz miewają wstrząsy o różnym nasileniu.
Bywa tam całkiem niewesoło, o czym wiem od obu stron, żeby była jasność. No.
W tym układzie to jego znam od zawsze i jako, że tak jest i przyjacielem jest moim to otwarcie mu mówię co i jak. Mówiąc po prostu kilka razy trochę go spionizowałam, stanęłam po jej stronie i te takie tam drobiazgi.
Dwa tygodnie temu, byłam u nich z Nim, i humor miałam jakiś gorszy czy coś. Więc jak mi ileś razy przerwali zdanie to się trochę nadęłam, mamrocząc coś o tym, że wypowiedzieć się nie dadzą.
Na co ona mówi do Niego, że jak on ze mną wytrzymuje.
O żesz ty! myślę. O żesz ty!
To maleńka skala, nic nie znacząca sprawa w sumie, ale ten mechanizm działa jak złoto w wielu rozmaitych sytuacjach o wiele poważniejszych.
Na wielkie powodzenie w tych zmaganiach nie liczę Delilah…
Co nie oznacza, że się poddam.
No.
Gretchen -- 23.11.2008 - 15:34Nie kometowałem wcześniej
bo coś kołatało mi się po głowie, odnośnie granic jakie sobie wyznaczyć ma kobieta/społeczeństwo…
I tak mnie naszło, kto bedzie odważny i powie 10-12 letniej dziewczynie że to że chłopaki śmieją się z jej dużych piersi, lub tego że nosi stanik, lub że coś tam prześwituje przez spodnie/bluzke to normalna sprawa, jak wiele
a od tego sie zaczyna, później nie jest lepiej
prezes,traktor,redaktor
max -- 23.11.2008 - 15:41Sajonara
Możesz opatrzyć te słowa jakimś własnym komentarzem, żebym lepiej zrozumiała co chciałeś przez to powiedzieć?
Gretchen -- 23.11.2008 - 15:42Panie Zenku
Gdzie ja napisałam, że uczucia mężczyzny są mało ważna i nieistotne?
nastolatka proponuje mężczyźnie,który mógłby być jej dziadkiem usługę seksualną wg życzenia.
Wchodząc w położenie tego mężczyzny – odmawiam.
Koniec i kropka.
Gretchen -- 23.11.2008 - 15:50Pani Gretchen!
Jeden z wybitnych historyków (nazwisko pominę, bo go splują, lub przynajmniej wybitności zaprzeczą!) powiedział, że polska religijność ma charakter obrzędowy, a nie obyczajowy. Jak najbardziej. Kwestie tzw. molestowania podnoszone ostatnio, kontestowane były przez prawicowych publicystów, związanych z Kościołem, w sposób agresywny i urągający przyzwoitości. Odpowiedzi były raczej skąpe, i poza protestami Mireksa (uklony!) nie było widać jakiś zdecydowanych polemik.
Nasi fundamentaliści zbliżeni są do dogmatyków islamskich i ich wywodów, iż kobieta jest rzeczą, i jako taka nie posiada duszy.
A dawno napisana fraszka wciąż znajduje poklask u znacznej częsci pogłowia męskiego:
“On wyszedł z honorem, a ona z bachorem!”
Kryptoseksizm wyłazi nawet u osób, u których nie spodziewałbym się tego wcale. Cóż, niektórym wydaje się, że gdy idą do przodu, to zawsze to jest postęp. Czasami kręcą się w kółko po szerokim rodzie. Bo zapomnieli popatrzeć na boki.
Serdeczne pozdrowienia!
tarantula
tarantula -- 23.11.2008 - 16:10Panie Yayco
Przedłużę tę przyjemność, jeśli Pan pozwoli, bo znowu się zgadzam. I podzielam Pańską myśl. Co to się porobiło, doprawdy.
Pozwolę sobie jadnakże wyrazić swój sprzeciw w jednej kwestii. Idzie o ten fragment:
“Jakże łatwo mówić o wyborze Pani i studentkom, pomyślałem sobie. Czy aby tak samo łatwo mają te kobiety, które nie mają na chleb, a ich zapleczem intelektualnym nie jest Krakowskie Przedmieście? Mam wrażenie, że Pani się nieco wysferzyła. Widzi Pani świat przez pryzmat swojej wiedzy i wykształcenia. Być może, choć tu nie będę się upierał, stabilnej pozycji majątkowej
Ceną może być kolejny dzien. Proszę nie traktować z waszecia kobiet, które chciałyby powiedzieć nie. Które mają silny i jednoznaczny imperatyw moralny, aby powiedzieć nie. Ale nie mówią. “
Nie wysferzyłam się Panie Yayco, nie widzę świata przez pryzmat swojej wiedzy, wykształcenia i sytuacji ekonomicznej, w każdym razie nie w tym kontekście.
Swojej wiedzy i wykształcenia używam do tego właśnie, żeby takie kobiety o jakich Pan wspomina umiały zobaczyć wybór.
One są różne te kobiety, w różnym wieku, z różnymi szkołami pokończonymi, albo i bez nich. I różne są ich życiowe sytuacje.
Trzy lata pracowałam w ośrodku pomocy dla kobiet doświadczających przemocy (pisałam już o tym wiem), od początku swojej drogi zawodowej pracuję z kobietami uwikłanymi w trudne związki.
Tych kobiet były setki, a wciąż poznaję nowe. I jeśli mówię, że wybór jest to nie dlatego, że siedzę na wygodnej kanapie, w ładnej kamienicy i świat tych kobiet znam z amerykańskich filmów.
Widziałam i widzę co się dzieje jak dadzą sobie prawo do zobaczenia wyboru, do szukania rozwiązań, do niezgody – czasem pierwszej od kilku dziesięcioleci.
Nie chodzi o wybór przeciwko komuś, tylko o wybór za sobą.
Zdarza się, że mówię jesteś ofiarą, bo sama siebie w tej roli ustawiłaś. Oburzające?
Niekoniecznie. Zależy, kiedy jak i do kogo się to powie.
Wiele z nich otwiera oczy ze zdumienia.
Najpierw jak coś usłyszą, a potem jak spróbują coś zrobić w swoim życiu i to zaczyna działać.
Jeszcze kilka słów w sprawie tabu .
Mam w tej dzisiejszej rozmowie chwilami takie wrażenie, że wystarczy użyć pewnych słów – wytrychów i już jest wszystko jasne. Bo jak kobieta pisze o molestowaniu seksualnym to od początku wiadomo, że:
potępia wszystkich mężczyzn
bezkrytycznie stoi po stronie kobiet
wszystkie kobiety są wykorzystywane
A mnie się zdawało, że tak wyraźnie zróżnicowałam. Być może to była ukryta funkcja językowa tych kijanek i mężczyzn.
Poddałam krytyce niektóre zachowania kobiet, i to też wydawało mi się dość wyraźne.
Tu jest kłopot jak się zdaje. Pojawia się słowo-wytrych i już płynie szeroka rzeka wielokrotnie powtarzanych sloganów, oskarżeń, etykiet.
Może również dlatego, tak trudno się porozumiewać.
Gretchen -- 23.11.2008 - 16:17>Zenuś Koteczku
Chwali Ci się że tak dzielnie stajesz w obronie swych tekstowiskowych “przyjaciół”, zwłaszcza całkowicie “w ciemno”, nie mając pojęcia do czego odnosił mój komentarz. Mam nadzieję ( bardzo niewielką), że “przyjaciele” zachowają Twe słowa we wdzięcznej pamięci i w odpowiednim momencie będą umieli się zrewanżować.
W ogóle to jestem zwolenniczką teorii “umiesz liczyć – licz na siebie” i mówię Ci Zenuś Gołąbeczku, że jeszcze się na niej ani razu nie zawiodłam. Dlatego więc z pełnym przekonaniem zgadzam się z Tobą co do tego, że ani ze mnie pierwsza naiwna, ani bezbronna. Cieszę się, że chociaż co do tego świetnie się zgadzamy:)
Delilah -- 23.11.2008 - 16:26Max
Dobry przykład z tą dziewczynką i chłopcami.
Ponieważ już wchodziłam dzisiaj w położenie dojrzałego mężczyzny, to teraz po treningu, wejdę w położenie kogoś, kto taką dziewczynkę może znać.
Ja bym jej powiedziała, że u chłopaków to się zdarza, że zwracają uwagę i się śmieją, ale jednocześnie powiedziałabym jej żeby protestowała głośno. Żeby się poskarżyła, jeśli uzna to za potrzebne, i że oni mogą się śmiać, ale ona ma może się na to nie zgadzać. Interweniowałabym w szkole, u rodziców tych chłopców itd.
Aż przestałoby to być dla nich normalne.
Gretchen -- 23.11.2008 - 16:29Panie Tarantulo
Nawet czytałam. Smutek, ogromny smutek.
Zwłaszcza jeśli popatrzeć na napisy wyhaftowane na sztandarach. I czemuż im się własne sztandary nie łączą z realnym światopoglądem? To jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe.
W całym oceanie bezdusznych urzeczowionych istot żeńskiej płci, tylko jedna (nie dla wszystkich wspólna) jest pełnowartościowa – żona.
Własna .
Dziękuję Panu bardzo za obecność i serdecznie pozdrawiam.
Gretchen -- 23.11.2008 - 16:38Pani Gretchen,
ja się zgadzam, że trzeba uczyć asertywności. Ja po obiedzie jestem, więc na wszystko się zgadzam. No, może jednak nie. Ale na wiele.
Podobnie jak zrozumienia.
Ale nie można nie zauważać, że nie wszyscy są w zasięgu instytucji i ludzi, którzy tego uczą. I nie należy przestawać myśleć o pomocy, dla tych, którzy są poza kręgiem asertywności.
A co do słów. Są takie różne głupie przysłowia.
O złodzieju i czapce, o nożycach i stole. Takie no.
I są schematy. Proste schematy reagowania na bodźce. Lampka świeci… Wiadomo.
I jeszcze jest błąd zamiany opisu na normatywność. Że jak coś jest to być powinno. Wyjątkowy nonsens. Jestem przeciw zbrodni, choć ona jest. I będzie. A ja i tak jestem przeciw. To tylko przykład.
Są oczywiście źródła bardziej mylące. Takie te… zewnętrzne autorytety tetyczne, źródła mocy.
Takie na przykład, że obraz świata kulturowego, zawarty w Przypowieściach. Więcej nawet – wykorzystywany w Przypowieściach, dla osiągnięcia ich zrozumienia i skuteczności, jest traktowany, jako normatywny.
To, że On mówił językiem zrozumiałym i odwoływał się do zrozumiałych kulturowo alegorii wydawać by się mogło oczywiste. Ale nie jest.
Ciekaw jestem nota bene czy z opisu hierarchii społecznej, zawartego w Piśmie wynika uprawnienie do molestowania kobiet, czy zaledwie do gwizdania na nie. Muszę przyznać, że płonę z chęci poznania tej prawdy. Może to z okazji niedzieli, nie wiem.
Ale jakoś jeszcze sobie przypomniałem, że jest przykazanie jest takie, o pożądaniu żony bliźniego swego. Czy to znaczy, że nie dotyczy one pożądania mężów, a zatem nie dotyczy kobiet, które mogą sobie pożądać do woli, czy tylko, że zostało sformułowane w języku innej epoki?
Opis nie jest normą. Takie to proste, a takie skomplikowane w niektórych przypadkach. Zabawne.
No ciekaw jestem.
Ale nie bardzo, jak się zastanowię.
Pozdrawiam Panią standardowo
yayco -- 23.11.2008 - 16:42Panie Yayco
Pan się dzisiaj zawziął na tę tam asertywność, która już mi bokiem wychodzi, a jutro znowu…
Zasięg instytucji i innych źródeł pomocy jest ogromny. Nigdy nie jest tak, że wszyscy ale u nas ten zasięg jest porażający. Mniejsza z tym.
Co do reszty, to znowu się zgadzam. Nuda jakaś.
Przy czym też czekam na wyjaśnienie wrzuconego cytatu.
Może nie płonę, ale jednak czekam.
Gretchen -- 23.11.2008 - 17:03Sajonaro,
z tymi cytatami to trzeba ostrożnie, bo można wyjść jak Zabłocki na mydle.
To, że nawrócony Paweł z Tarsu napisał do zboru w Efezie o jego zdaniem właściwych relacjach w rodzinie, której mąż ma przewodzić, a żona siedzieć cicho, to jednak tylko jedno z wielu jego twórczych rozwinięć tego, co wg Ewangelii mówił osobiście Nauczyciel.
Zobaczmy zatem, co na temat molestowania, gwizdania oraz poklepywania powiedział Jezus z Nazaretu, a taki jeden skrupulatny Mateusz zapisał:
“Każdy, kto pożądliwie spojrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,28)
I co teraz? Pismo samo mówi, że jest jak miecz obosieczny. Łatwo się skaleczyć!
s e r g i u s z -- 23.11.2008 - 17:29O,
Pan Yayco jak widzę teraz, nawiązał był do znanego ze Starego Testamentu przykazania.
To jest ciekawe, jak dalece to przykazanie zradykalizował Jezus z Nazaretu, w cytowanych słowach z Ew. w/g Mateusza.
Ostrożnie Eugeniuszu z tym mieczem!
s e r g i u s z -- 23.11.2008 - 17:34Panie Sergiuszu,
a proszę pomyśleć, że przecież mógłbym to zacytować w wersji:
Nie pożądaj żony bliźniego swego, ani trzody jego, ani żadnej innej rzeczy, która jego jest
To by dopiero było, w zestawieniu z Pana cytatem i jeszcze kilkoma.
Ja zawszę hołubię w pamięci ten fragment, kiedy przyszli do Niego różni tacy i coś chcieli. Nawet wiadomo co.
A On nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. (J 8,1-11)
Pozdrawiam, korzystając z jednodniowej przepustki
yayco -- 23.11.2008 - 18:32>sajonara
ten cytat to jeden z wielu dzięki którym to nie jest mój testament
Docent Stopczyk -- 23.11.2008 - 18:41
Skojarzyła mi się taka opowieść buddyjska...
“Dwóch mnichów zen sposobiło się do przejścia rzeki w bród, kiedy nadeszła młoda, piękna dziewczyna. Ona również pragnęła przeprawić się na drugą stronę, lecz przerażała ją gwałtowność nurtu rzeki. Jeden z mnichów wziął ją zatem z uśmiechem na swoje ramiona i przeniósł na drugi brzeg.
Jego towarzysz zawrzał gniewem: mnichowi nie wolno dotknąć ciała kobiety! I przez całą dalszą drogę nie rozluźnił zaciśniętych z gniewu zębów. Dwie godziny później, kiedy dochodzili już do klasztoru, oznajmił nawet tonem wymówki, że powiadomi ich mistrza o tym, co zaszło: – To, co zrobiłeś, jest zawstydzające i zabronione przez regułę naszego klasztoru!
Wielce to zadziwiło jego towarzysza: – Co jest zawstydzające? Co jest zabronione? – Jak to? Zapomniałeś, co zrobiłeś? Już tego nie pamiętasz? Przecież niosłeś piękną dziewczynę na swoich ramionach! – A, o to ci chodzi, przypomniał sobie ze śmiechem pierwszy z mnichów. To prawda, że ją niosłem. Ale upłynęły już dwie godziny, odkąd zostawiłem ją na drugim brzegu, a tymczasem ty ją nadal niesiesz na swoich plecach!”
Michel Piquemal
Gretchen -- 23.11.2008 - 18:49Przełożyła: Helena Sobieraj
Zilustrowała: Agnieszka Malmon
Edycja polska © Muchomor 2004
Pani Gretchen,
bardzo cytatliwy cytat.
Pozdrowienia
yayco -- 23.11.2008 - 18:55Panie Yayco
Też tak uważam.
Gretchen -- 23.11.2008 - 18:59>Gre
tylko, że buddyzm jest “kazuistyczny”. jeden mistrz powie Ci to drugi co innego. nie ma jakichś odgórnych reguł, dekalogów, przykazań, świętych tekstów. sam Budda mawiał żeby nie podążać ślepo za wskazówkami ale używać rozumu i własnego doświadczenia… i doświadczania.
Docent Stopczyk -- 23.11.2008 - 19:00
Ja wiem Stopczyku
Jeśli spotkasz Buddę, zabij go
Chodzi mi nie o różnice jakiekolwiek, ale o to, że takie opowieści pokazują pewne ścieżki jakimi podąża nasz sposób myślenia, i jak pełne ono jest paradoksów.
Poza tym zagrało mi coś we człowieku, że ta historia pasuje do tematu.
Gretchen -- 23.11.2008 - 19:12>Gretchen
ale w tradycji chrześcijańskiej też można znaleźć wiele, wolnych od mizoginizmu, przekazów, a w buddyjskiej wiele niczym nie uzasadnionych uprzedzeń
to tak na marginesie :)
pozdrawiam
Docent Stopczyk -- 23.11.2008 - 19:19
Stopczyku
Jasne, że tak.
To się porozumieliśmy.
Kwestia jest w tym czy tradycja wspiera szacunek dla granic kobiety, czy też przeciwnie pozwala na łamanie tych granic przy dźwiękach męskiego rechotu i kobiecego chichotania.
Gretchen -- 23.11.2008 - 19:28Przez m.in. taki tekst album "Use Your Illusion"
Guns n Roses został wycofany ze sprzedaży m.in. w RPA;
“Back OFF Bitch”
Oh baby, pretty baby
Oh honey, you let me down honey
I ain’t playin’ childhood games
no more
I said it’s time for me
to even the score
So stake your claim,
your claim to fame
But baby call another neme
When you feel the fire,
and taste the flame
Back off, back off bitch
Down in the gutter dyin’ in the ditch
You better back off, back off bitch
Face of an angel with the love of a witch
Back off, back off bitch
Back off, back off bitch
Makin’ love
Cheap heartbreaker, broken backed,
Nasty ballbreaker, stay out of my bed, outta my head
If it’s lovin’ you,
I’m better off dead
Back off, back off bitch
Down in the gutter dyin’ in the ditch
You better back off, back off bitch
Face of an angel with the love of a witch
Back off, back off bitch
Back off, back off bitch
Emotions ripped, gone on a binge
Life lipped, I said you’re off the hinge
Tellin’ lies of such fame and glory
I don’t even wanna hear your story
Back off, back off bitch
Down in the gutter dyin’ in the ditch
You better back off, back off bitch
Face of an angel with the love of a witch
Back off, back off bitch
It’s such a pity that you’re such a bitch
Back off, back off bitch
It’s time to burn-burn the witch
Back off, back off bitch
Back off, back off bitch
Back off, back off bitch
Bitch
Bitch
Bitch
Bitch
Hey wha’d‘ya think he’s tryin’ to say there, anyway?
I think it’s something each person’s s’posed to take in their own special
way
Fucking bitch”
Utwór skądinąd bardzo melodyjny.
www.malamoskwa.pl
Mad Dog -- 23.11.2008 - 19:31Gretchen
Dzisiaj już “mężczyzna” nie stanie przeciwko “mężczyźnie” w obronie kobiety.
Uważam, że to niesprawiedliwa, generalizująca ocena.
Dymitr Bagiński -- 23.11.2008 - 19:39Panie Dymitrze,
a to mi umknęło. Curiosum jakieś.
Ja powiem nawet, że to nieprawda jest.
Pani Gretchen zaprzeczy mi Pani?
Pozdrowienia wesolutkie
yayco -- 23.11.2008 - 19:43Gretchen
cytat z NT był tak na marginesie do wtrętu o Arturze N. i podziału na myśliwego i piastunkę ogniska domowego.
sajonara -- 23.11.2008 - 20:00Dymitrze i Panie Yayco
Cudzysłów, ten cudzysłów jest kluczowy.
Bo to jest “mężczyzna”, a nie mężczyzna.
Jak się ugrzeczniłam językowo pod koniec tekstu, to takie są tego skutki o!
Subtelności mi się zachciało. O!
Gretchen -- 23.11.2008 - 20:06Mad
No i?
Tekst jak tekst, emanacja marzeń erotycznych Axla.
Zapewne nie jego jednego.
Gretchen -- 23.11.2008 - 20:07DB & Y
Panowie nie zechcieli zauważyć cudzysłowów.
A mężczyźni w cudzysłowie właśnie tak potrafią się dziś zachować, niestety.
Z drugiej strony, wczoraj też pewnie potrafili…
edit: Jak pisałem, odpowiedzi G. nie widziałem;-)
merlot -- 23.11.2008 - 20:12Sajonara
Aha.
Połączyło mi się w mózgu teraz.
Gretchen -- 23.11.2008 - 20:11Panie Merlot
I przedwczoraj…
Jutro i pojutrze też tacy będą.
Zapewne.
Gretchen -- 23.11.2008 - 20:11sergiusz
ależ mój cytat z twoim sie nie wyklucza. Nawet zbytniego związku nie widzę.
Napisałem do Gretchen o Nowotestamentowej nauce podległości męzczyźnie przez kobietę, tyle, ze specjalnie ominąłem kwestię podległości przy calym szacunku do kobiety. Co pewnie wiesz gdy zaglądnałes do listu Pawła.
Jesli dalej poczytałeś to apostoł nakazuje niewolnikom posłuszeństwo wobec pana, więc niejako pracownik ma wykonywac wszelkie zachcianki. I jeśli ktos sobie wyrwie kawałeczek i cos ubdrzy to mu wyjdzie, że molestowanie w pracy jest przyzwolone w Nowym Testamencie. Tak samo jak uczniom sie ubrdało, że nie mam prawa im zabrac telefonu komórkowego na lekcji, bo znależli artykuł w Konstytucji
yayco jeszcze podsunął kwestię pożądania z zapytaniem co by było? No by było mniej niż z jednego z najważniejszych przykazań Miłuj bliźniego swego
sajonara -- 23.11.2008 - 20:12Docent
tylko, że buddyzm jest “kazuistyczny”. jeden mistrz powie Ci to drugi co innego.
sajonara -- 23.11.2008 - 20:15To jak w chrześcijaństwie. po mszy w KK przejdź sie na zebranie u Świadków Jehowy i niby ta sama Biblia a co innego wyczytali.
Subtelności nigdy dosyć,
na przykład warto poczekać.
Jakby Pani troszkę poczekała, to pan Merlot by robił za rycerza na białym koniu. Oraz za uważnego czytelnika.
A tak: spóźnił się i zabawnie od tego wygląda.
Nie pierwszy raz dzisiaj mnie Pan, Panie Merlocie dziś zabawił. I w obu przypadkach z tego samego powodu: za dobry Pan jest. Że niby prawdziwych książek nie było? No daj Pan spokój…
Pozdrawiam Państwa jednakże, zastanawiając się, czy ten biały koń to ogier, wnęter, czy wałach
PS Niech Pani będzie, że cudzysłów. Hi, hi
yayco -- 23.11.2008 - 20:16Jeśli znamy historię Axla wiemy, że nie do końca marzeń.
A informacja w komentarzu, a raczej w jego nagłówku?
No właśnie, aby broń Zeusie nie urazić “gwizdaniem”.
Dlatego prewencja. Zakaz sprzedaży.
www.malamoskwa.pl
Mad Dog -- 23.11.2008 - 20:19Panie Yayco,
ten drugi przypadek, to była sprawa honorowa.
Obiecałem kiedyś, w przypływie euforii udostępnić możliwości software’u i musiałem się w końcu wywiązać...
Co do konia, był to kucyk (bez bliższej specyfikacji). Ale Referent twierdzi, że ten też wielki łeb ma.
merlot -- 23.11.2008 - 20:25Sajonaro,
mi nie chodziło o związek czy o wykluczanie się.
Ostrożnie Eugeniuszu z tym mieczem. – O to mi idzie, bo wiesz, Artur macha tym swoim katolicyzmem nawet nie jak mieczem, niestety, ale ja nie o tym tutaj.
Za to wydaje mi się, że mój cytat ma większy związek z tematem głównym tutaj.
A św. Paweł działa mi zawsze na nerwy. Rozumiem Apostoła Piotra.
s e r g i u s z -- 23.11.2008 - 20:27Pani Gretchen,
ta przypowieść o mnichach bardzo trafna, i też ją lubię.
W podobnym klimacie jest chyba cóś u de Mello, że jak do Guru przychodzi prostytutka, to rozmawia o Bogu, a jak przychodzi ksiądz, to o seksie. Ale tam chodziło o to, że wiążemy się z tym, czego się wyrzekamy. Zatem już off topic jakby.
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 23.11.2008 - 20:34Panie Sergiuszu,
ja co prawda wysoko cenię św. Pawła za jego intelektualne podejście, ale w tej kwestii chętnie zarzucę mu natrętny dydaktyzm i zgodzę się z Panem.
A co do Eugeniusza, to o ile mnie pamięć nie myli, posługiwał się siekierą.
Ale nawet siekiera może się czasem wydać narzędziem precyzyjnym, jak się ją porówna z narzędziami polemicznymi, znajdującymi się w co poniektórych rękach.
Ja w każdym razie wciąż nie widzę związku między cytowanym cytatem a łowiectwem. Musiałem nie uważać.
Pozdrowienia
yayco -- 23.11.2008 - 20:35Panie Yayco,
mnie ten fragment zawsze intrygował i kiedyś trafiłem na taką teorię, że On tam pisał w milczeniu imiona i daty spotkań tych, co już trzymali kamienie… może?
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 23.11.2008 - 20:37Pani Gretchen
Cudzysłów, ten cudzysłów jest kluczowy.
Bo to jest “mężczyzna”, a nie mężczyzna.
Jak się ugrzeczniłam językowo pod koniec tekstu, to takie są tego skutki o!
Subtelności mi się zachciało. O!
A więc jednak!
Dymitr Bagiński -- 23.11.2008 - 20:37Bo “mężczyzna” z Pani tekstu NIGDY nie stawał w obronie kobiety. Słusznie odebrałem, że mowa miała być o mężczyznach bez cudzysłowu. Szczególnie, że tytuł notki pośrednio o tym świadczy.
Panie Yayco,
oczywiście, że w oryginale Eugeniusz jest od siekiery, ale tu, na potrzeby kontekstu miecza obosiecznego dałem wariację na temat.
A co do łowiectwa wewtym kontekście to ja też chyba nie nadanżam.
św. Paweł to była wielka osobowość, w swoim czasie bez konkurencji, ale we współżyciu to on był nie do zniesienia. Wybitni tak mają, poniekąd.
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 23.11.2008 - 20:45Panie Yayco
Wie Pan, że kobiecie to nawet jest miło jak mężczyzna za nią stanie.
No.
Rozmowy między panami (Yayco i Merlot) to jest sama przyjemność dla kobiety. Intelektualna.
Gretchen -- 23.11.2008 - 20:46Historii Axla nie znamy i nas to nie boli nadmiernie
ale taką prewencję to sobie można…
Taka prewencja to cenzura. Artyści mają swoje prawa w zakresie wykonywanych obowiązków.
A jeśli kobiecie, z którą on tak rozmawia to pasuje to co komu do tego.
Gretchen -- 23.11.2008 - 20:50Dymitrze
W moim tekście nie ma jednego mężczyzny.
Są mężczyźni, chłopcy i kijanki samczykowe.
“Mężczyzna” jest grzecznym odpowiednikiem kijanki samczykowej. I on zapewne nigdy nie stanie w obronie kobiety, bo nie jest do tego zdolny.
Mam przeczucie, że jednak źle Pan zrozumiał...
Już nie jeden raz pisałam, ale powtórzę: naprawdę cenię, szanuję i doceniam mężczyzn. Przyjaźnię się z nimi. Nie mam powodu, żeby atakować mężczyzn.
Najmniejszego.
Gretchen -- 23.11.2008 - 20:55Gretchen
No cóż, ja tego typu sytuacji miałam naście, od dziecka. Rację ma Deilah, umiesz liczyć licz na siebie, bo rycerzy, którzy ujmą się za honorem i czcią coraz mniej na tym świecie.
AnnaP -- 23.11.2008 - 21:11Nie cierpię gwizdów, “laski” itd., ale wiem, że tych zachowań nie zmieni się mówieniem nie, mówić nie musi większość i conajmniej jedno pokolenie.
Zmysłowy strój zostawiam sobie na okazje, gdy jestem pod opieką, by nie dawać szansy kijankon na uleganie “prowokacji”.
Ech, temat rzeka, tak tylko coś skrobnęłam dając znak, że przeczytałam.
Nie znamy historii Axla, ale
mamy na ten temat zdanie.
No proszę cię...
Prewencja dotyczyła sprzedaży płyt, a dokładnie albumu “Use Your Illusion I”.
www.malamoskwa.pl
Mad Dog -- 23.11.2008 - 21:19Aniu
Na siebie liczyć umiem i całkiem nieźle mi idzie, jak się zdaje.
Smutne jest to, że chyba nie znajdziesz kobiety, która podobnych doświadczeń nigdy nie miała. Przebiegam w myślach historie znajomych kobiet i nie przypominam sobie, żeby któraś nie miała przynajmniej jednego takiego wspomnienia.
Z tym zmysłowym strojem to też jest kłopotliwa sprawa. Dla jednego zmysłowe jest to, a dla drugiego coś zupełnie innego, choć rozumiem co masz na myśli.
I powiem uczciwie, że chrzanię kijanki z ich uleganiem prowokacjom .
Nie będzie kijanka miała najmniejszego na mnie wpływu.
Cieszę się, że przeczytałaś.
Choć jakoś kobiety zmykają z tego wątku bardzo szybko…
Gretchen -- 23.11.2008 - 21:24Same kucyki
zostają;-)
merlot -- 23.11.2008 - 21:25Gretchen
OK, rozumiem. Zasugerowałem się tytułem notki.
Dymitr Bagiński -- 23.11.2008 - 21:32Gretchen
Ja nie zmykam, po prostu nie wierzę w to, że słowo pisane coś zmieni w tego typu problemach. Ba! Nawet słowo mówione, latami, do większości nie dociera.
AnnaP -- 23.11.2008 - 21:34Też jak Ty mam wrażenie, że pochodze z innej planety, więc staram się otaczać podobnymi kosmitami :)
A osobiście tylko raz byłam w mini w nocnym pociągu, pozostałe sytuacje nie miały śladu prowokacji z mojej strony. Dokładnie tak jest, owce i wilki.
Pozostaje nam nauka sztuk walki do obrony, zakup środków paraliżujących etc i cięty język.
Musiałybyśmy kochana opanować media by mieć szansę na zmianę kulturową, totalnie opanować.
sergiusz
Nicpoń to klasyczny przypadek chrześcijanina, który sobie wybiera co mu wygodne, a pomija co nie.
A czemuz to Paweł był nieznośny we współżyciu? Współczująco nawet wina zalecał sie napić;)
sajonara -- 23.11.2008 - 21:38Don't use your illusion Mad
Bo to, widzisz o tym właśnie jest ten tekst.
O tym, że facet sobie pozwala na coś
kobieta mówi: nie zgadzam się na takie zachowanie
na co on mówi: odpierdoliło ci laska, to jakieś fochy, pierdolca można dostać
ona jako naiwna owca mówi: wystarczy, że powiesz przepraszam i po sprawie
on za to: gówno rozumiesz laska. Naucz się czytać.
i ten facet uznaje, że sprawa jest załatwiona.
ona natomiast uznaje, że nie jest załatwiona. Bo nie jest.
Dwa prezenciki. Od owcy .
Wszystko od słów zależy. Jakie słowa, takie rzeczy, zdarzenia, myśli, wyobrażenia,sny i wszystko, nawet co na samym dnie człowieka. Byle jakie słowa, to byle jaki człowiek, byle jaki świat, byle jaki nawet Bóg.
Gretchen -- 23.11.2008 - 22:14(Wiesław Myśliwski)
Dymitrze
Cieszę się, zupełnie szczerze i bezgranicznie.
Tytuł jest przewrotny. Taki miał być.
Gretchen -- 23.11.2008 - 22:19Anka!
A teraz to gdzie jesteś?
W ciemnej piwnicy?
To są media właśnie.
Gretchen -- 23.11.2008 - 22:21Pani Gretchen,
zadziwia mnie Pani znajomość języków obcych.
W pozytywnym sensie.
Pozdrawiam
yayco -- 23.11.2008 - 22:23Panie Merlot
No sam Pan widzi, że nie same.
Jeszcze ja tu jestem proszę Szanownego.
Gretchen -- 23.11.2008 - 22:24Gretchen
Miło mi, że sprawiłem Pani radość.
Dymitr Bagiński -- 23.11.2008 - 22:25A więc jednak ten świat nie jest taki zły!
Panie Yayco
Okazja niezbyt radosna, ale zapewne zadziwię Pana jeszcze kilka razy. Co najmniej proszę Pana.
Gretchen -- 23.11.2008 - 22:28Pani Gretchen,
obawiam się, że faktycznie. Ale to już nie będzie zaskoczenie, tylko powtórka.
Mimo to – brawo. Jeden znajomy mój, bliski, napisał kiedyś podręcznik Wiedzy o prawie dla szkół zawodowych. Mówił, że było trudno, bo książki dla nieumiejących czytać trudno się piszą. Myślę, że nawet on by uznał Pani przewagę.
Pozdrawiam
PS Najbardziej mnie zaś cieszy, że to idealnie pasuje do Pani tekstu
yayco -- 23.11.2008 - 22:35Panie Yayco
Książkę w ogólności trudno jest napisać.
Wiedza o prawie dla szkół zawodowych, brzmi mniej więcej jak Podręcznik fizyki kwantowej dla Gretchen.
Tego kolegę to już lubię.
Gretchen -- 23.11.2008 - 22:39To ja jemu przekaże,
choć od razu powiem, że żonaty i na koszt żony żyje, więc do schematu mężczyźnianego kiepsko jest pasujący.
Ale powtórzę, niech się chłopina w swej niedoli czymś nacieszy.
Pozdrawiam
yayco -- 23.11.2008 - 22:43Mimo wszystko
proszę przekazać.
Niech się nacieszy.
Co tam w końcu.
Gretchen -- 23.11.2008 - 23:19Przekażę
Dobranoc
yayco -- 23.11.2008 - 23:21I wzajemnie
Panie Yayco.
Gretchen -- 23.11.2008 - 23:33Niestety, dyskusja przeogromna, nie dam rady
Ciekawi mnie jednak poniżej przytoczona teza, więc spytam nie przeczytawszy udzielonych już, być może, odpowiedzi.
Tylko, że mężczyzn coraz mniej, a samczyki się pasą wspierane przez innych.
Nie, nie mam zamiaru polemizować. Zaprzeczać. Dopominać się. Nie nie.
Nawet nie zapytam, czy kobiet za to jest tyle samo, przybywa, czy także jest coraz mniej. Pomińmy.
Pytam tylko — dlaczego? Z jakiej przyczyny?
I skąd samczyk ma wziąć wzorzec mężczyzny?
Czy i kto mu go odebrał?
I po co ma chcieć do tego wzorca dążyć?
To popłaca?
Jeśli nie — czemu?
odys -- 23.11.2008 - 23:48o rany
mężczyźni, kobiety … wzorce …
ja tam jestem sobą, a czy ktoś widzi we mnie mężczyznę, dziecko, samczyka itd. to mnie mało obchodzi …
-ubierz łach
-zapnij łach
-szanuj łach
Docent Stopczyk -- 23.11.2008 - 23:55
Odysie
Pytasz czy warto być mężczyzną...
Nie wiem jak to może wyglądać z perspektywy człowieka płci męskiej. Nie wiem, nigdy nie byłam chłopcem.
Dla kobiety to jest sprawa dość istotna. Dla mnie jest.
Wierz mi, że kobieta wyczuje mężczyznę na odległość, choć czasem da się zwieść pozorom i chłopca za mężczyznę weźmie, w skrajnych sytuacjach kijankę samiczkowego.
Skąd samczyk ma brać wzorzec? Od innych mężczyzn. Ojca, męskiej linii rodziny. Może sam poszukiwać. O ile chce.
W niektórych rodzinach jest tak, że ten wzorzec chłopcu się odbiera. Wtedy jest zdany na siebie, o ile ma w sobie tyle siły i determinacji.
Po co?
Po co mężczyzna ma być mężczyzną? Czy raczej jest to pytanie o to, kto to jest mężczyzna?
Odpowiedź na pierwsze pytanie jest dość prosta, na drugie już niekoniecznie.
Jak nadal to jest trudne to zapytaj siebie, co dla Ciebie jest ważne. Dla Ciebie jako mężczyzny.
I czy to dla Ciebie, konkretnego człowieka, jest tak zupełnie obojętne jak się w swojej płci odnajdujesz. Może być, że jest.
Tak sobie myślę o tym popłacaniu…
Bo ja wiem?
Co to znaczy, że to popłaca Odysie? Co miałoby to oznaczać?
Zupełnie subiektywnie, absolutnie niepoprawnie politycznie, odpowiem Ci, że ja wiem czy mam do czynienia z mężczyzną, czy z chłopcem, czy z kijanką.
Obcowanie z mężczyznami jest wspaniałe dla mnie. Bywa trudno, ale to jest prawdziwie wartościowe. Dla mnie.
Od zapachu po myśl.
On nie jest metromęski, a ja nie jestem przerażona swoją kobiecością.
Nie ma zagrożeń dla mojej kobiecości. Mogę sobie do woli rozkwitać. Bezpiecznie.
Intelektualnie, ot tak na przykład.
Reszta odpowiedzi jest w tekście.
Tak myślę, że jest.
Gretchen -- 24.11.2008 - 00:55Stopczyku
Nie chodzi o to, żeby innych zadowolić.
Mężczyzną się jest, albo nie.
Od pewnego etapu życia to wiadomo.
Ona to wie, i on niekiedy też.
Gretchen -- 24.11.2008 - 00:57Gre
No dobra.
Niech ci będzie.
Widzę, że potrafisz wszystko i wszystkich nagiąć “pod siebie”.
Niech będzie na zdrowie.
Trochę tam się z panem Yayco zgadzam, co pewnie mu nie w smak, ale tak bywa.
No, baw się dobrze.
www.malamoskwa.pl
Mad Dog -- 24.11.2008 - 06:21>Mad
ale ona tak pięknie opowiada :)
Docent Stopczyk -- 24.11.2008 - 08:31
Gretchen
Nie bardzo mi odpowiedziałaś.
Pszesz, że wzorce należy brać od innych mężczyzn, ojca etc.
Zgodzę się w pełni.
Ale sama piszesz, w notce, że coraz mniej tych mężczyzn.
Więc nie tylko mało wzorców, ale – nie działają.
Kijanki nie chcą lub nie umieją ich naśladować.
Piszesz, że Ty odróżniasz bez problemów mężczyzn od kijanek.
OK, super.
Piszesz, że wolisz mężczyzn.
Przyjmuję.
I odbijasz piłeczkę w moją stronę. Ale nie nie, na razie nic z tego. To nie ja napisałem tekst o męskości. Ja tu tylko zadaję pytanie od czytelnika. Jestem ciekaw Twojego punktu widzenia. Swój znam. Z grubsza.
Nie mogę zapytać samego siebie, jak Ty definujesz męskość.
Dziwisz się nad pytaniem o opłacalność.
Ano właśnie — to moim zdaniem klucz do sukcesu. Jeśli można przeżyć życie łatwo i przyjemnie będąc nie-mężczyzną, to czemużby miało kijankom na męskości zależeć?
Na razie podałaś jeden motyw. Jeśli komu zależy na Tobie — kijankowatość mu się nie opłaca. Ale być może kijankom nie zależy. A z tym co sobą reprezentują dostają to czego chcą, czego potrzebują, lub przynajmniej tak im się wydaje.
Zanim następnym razem się tu odezwę, obiecuję nadrobić tę setkę komentarzy, może mi się samo rozjaśni. Na razie pozostaję zaintrygowany.
Kłaniam się.
odys -- 24.11.2008 - 08:40Gretchen
txt to są media, ale nie powszechne, dlatego tu bywam, popełnij taki tekst na forach, gdzie większość to kijanki, nie dasz rady prowadzić dyskusji, większość nawet nie zrozumie, nie dlatego, że są aż tak głupi, ale dlatego, że zwyczajnie nie chcą, zresztą masz przykład salonu, tam niby ynteligencja, i co?
AnnaP -- 24.11.2008 - 10:17nawet jak część przyzna Ci rację, to po cichu swoje myśli i robi…
dzisiaj na wp
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Kobietom-stawia-sie-wyzsze-wymaga...
poczytaj komentarze…i sorry, ale od jakiegoś czasu nie mam życiowego optymizmu i poweru do walki o swoje przekonania, skutecznie latami mi go odbierano, zresztą jak przeczytałam odysa pytania to już w ogóle witki mi opadły,
ja prawdziwego mężczyzny jeszcze nie poznałam, może jestem za młoda i nadal wokół mnie kijanki jeszcze, ale jakoś nie dociera do mnie tłumaczenie, że mężczyzną staje się dopiero po 40, sama więc widzisz że jestem równie popieporzoną idealistką, ale ja już bez złudzeń
Gretchen...
tekst ciekawy, polemiczny, pomyślałem czytając….
Potem dotarłem do tych meżczyzn w “”. Wystopowiało mnie to uogólnienie. No ale to podobno tak miało być, aby odróżnić prawdziwych od cudzysłowiowych, jak przeczytałem w dyskusji podtekstowej. Choć logicznie podchodząc (co ktoś już zauważył w komentarzu) – skoro “dzisiaj już nie…”, to znaczy jak na mój samczy rozum, że “niegdyś tak”. Nie bedę się zastanawiał, czym wówczas różnili się się faceci i “faceci” od siebie. Chęci zastanawiania się pozbawiły mnie kolejne zdania:
“Tchórzliwość, płci przeciwnej do mojej, jest aż nader widoczna.
Prześwietlone obrazki.
Istoty pozbawione mocy.
Jesteście jak wielkie balony, ale w środku wyłącznie powietrze, które szybciutko schodzi.
Phu! i już.
Gadać, wymachiwać tym, co tam macie do wymachiwania, pianę toczyć, klekotać. To tak. To nawet nieźle wam idzie, czasem się ktoś na to złapie, jak na prawdziwe.
Tylko, że słabiutcy jesteście. Słabiuteńcy.
Niektórzy z was lubią sobie poryczeć o równouprawnieniu.
Nie wy żeście to kobietom dali. Ani wy, ani tamci. Ani tamci, ani wy.
Lubicie sobie pogadać, opinie powymieniać i nic, ale nic to nie zmieni w sytuacji kolejnej kobiety. Znowu jakiś samczyk sobie pozwoli, ku uciesze współbraci. ...”
O ile te cudzysłowia u mężczyzm – zakładamy – potłumaczone, to rozpoczęcie zdania od “płci przeciwnej do Gretchen” wrzuca do wora już wszystkich facetów. Tych prawdziwych, oszukańczych i jakich tam jeszcze. Bo chyba wszyscy, bez względu na cudzysłowia czy nie, sa płci przeciwnej do Ciebie, Gretchen?
Dowiedziałem się więc, że jako płci przeciwnej do Ciebie, jestem tchórzem, nadymanym balonem, słabeuszem, lubiącym poryczeć pozbawionym mocy prześwietlonym obrazkiem… Wystarczy mi. Dawno nie dowiedziałem się o sobie tylu rzeczy na raz. Nic to. Pozostaje wzruszyć ramionami. Przecież się nie wyrzekne współbraterstwa z tą cała baloniastą męską bracią...
Nic to, poczekam na jakiś mniej generalizujący tekst, w którym nie ustawisz od razu całości w świetle pasującym pod tezę.
Griszeq -- 24.11.2008 - 15:32Odysie
W moim przekonaniu nie napisałam tekstu o męskości, a raczej o nadużyciach wobec kobiet, o tym gdzie przebiega mniej więcej granica (znowu) moim zdaniem.
O tym co jedni nazywają molestowaniem seksualnym, a inni agresją seksualną.
Pytania, które zadałeś to jest temat na książkę, może nawet na kilka tomów.
Dlaczego akurat ja miałabym znać te odpowiedzi?
Nie znam ich choć bywa, że poszukuję razem z mężczyznami szukającymi siebie.
Pytasz jak ja definiuję męskość...
Słowa jakie mi się kojarzą to: samodzielność, niezależność, odwaga, siła, śmiech, zdecydowanie.
Takie mam pierwsze skojarzenia.
Ten wątek o opłacalności mi się podoba bardzo, i w zasadzie dotyczy wszystkich – bez względu na płeć. Skoro można łatwo, to po co się trudzić?
Skoro można coś mieć ot tak, na wyciągnięcie ręki to po co sprawy komplikować?
Chyba każdy musi sam sobie odpowiedzieć na te pytania, Ty za siebie, ja za siebie.
Gretchen -- 24.11.2008 - 15:55Aniu
I masz rację, i jej nie masz…
Bo z jednej strony po co pisać skoro to i tak, jak grochem o ścianę?
A z drugiej strony, to jak wszyscy przestaną pisać, to kto napisze?
Ja myślę, że warto. Jeszcze tak uważam.
Gretchen -- 24.11.2008 - 16:00Gretchen
pisz, nie zamierzałam odwlec Cię od pisania, ale podać powód, dla którego ja się nie udzielam w dyskusjach
pozdrowienia
AnnaP -- 24.11.2008 - 16:29Stopczyk
Jeśli spojrzeć na to z tego punktu, to tak:)
Bywa nawet zabawne.
www.malamoskwa.pl
Mad Dog -- 24.11.2008 - 17:20Gretchen
wracam do tego tekstu, bo zapadł mi w pamięć. Jako przedstawiciel rodu męskiego poczułem się zawiedziony opinią Pani o moim stanie.
Dymitr Bagiński -- 24.11.2008 - 22:36To oczywiście usprawiedliwienia, ale kultura wyznaczyła mężczyznom rolę zdobywcy. To on ma zdobyć, poderwać, wyrwać, czy zaledwie znależć sobie kobietę. Wspomniani przez Panią “mężczyźni” robią to tak, jak potrafią.
Odczułem w Pani głosie cień rezygnacji. Niech Pani nie ustaje w poszukiwaniach – nie warto iść przez życie samotnie. Życzę Pani, by znalazła Pani tego jednego, któremu – wedle Pani słów – będzie można na Panią gwizdać.
Dymitr Bagiński
Maszynę lekko przytkało, więc najpierw zapyta: to miał być cierpki żart?
Maszyna która myśli że myśli
Maszyna TXT -- 24.11.2008 - 23:39Griszeq
“Nic to, poczekam na jakiś mniej generalizujący tekst, w którym nie ustawisz od razu całości w świetle pasującym pod tezę.”
Twoim zdaniem to jest generalizujący tekst, w którym wszystko jest ustawione pod tezę...
Mam całkowicie odrębne zdanie w tej sprawie. Wybrałeś fragment najbardziej emocjonalny, taki jest bo taki miał być. Dużo w tym tekście emocji, nie zamierzam im zaprzeczać, bo to nie jest socjologiczna rozprawa tylko tekst kobiety o tym, jak mężczyźni potrafią brutalnie nas traktować.
Taka jest teza i wiele zdań w tekście świadczy za nią, co nie jest chyba specjalnie zaskakujące.
Wiele słów też wskazuje, że nie wrzucam wszystkich do jednego worka.
Dla na przykładu, to zdanie:
“Miałam w życiu szczęście poznać kilku Mężczyzn mądrych, inteligentnych, niezwykłych, myślących niekoniecznie w tym samym kierunku, co ja.”
To zdanie formalnie odcina prześwietlone obrazki, kijanki i słabiuteńkie istoty, od mężczyzn takich, jakich szanuję.
Wstęp do tego akapitu jest równie ważny.
Tam jest przecięcie w tym tekście. Dla mnie wyraźne.
Być może trzeba go widzieć całościowo, a nie fragmentarycznie?
Gdyby chcieć tak jak Ty, do kobiety powinny uznać, że co prawda staję przeciwko kijankom, ale je same też mam w głębokim poważaniu.
O czym mogłoby świadczyć to zdanie:
“Bierność i głupota kobiet mnie mierzi w stopniu niezmierzonym. Chichotliwości, świergolenia, pleplania nie lubię. Tego ach ach, i och och.”
Sądzisz, że to jest o wszystkich kobietach?
Jeśli odpowiedziałbyś tak , to by znaczyło że jest to tekst z następującą tezą:
Jedyną sensowną, mądrą oraz piękną kobietą na tym świecie jest Gretchen, ale niestety jest otoczona samymi męskimi wydmuszkami więc dupa i nici.
Zwłaszcza pierwsza część tej tezy mi się podoba.
Lecz mimo to, to nie jest ta teza…
Gretchen -- 24.11.2008 - 23:51Pani Gretchen,
Przeczytałem sobie raz jeszcze całą tę dyskusję i najpierw się obśmiałem. Przypomniałem sobie, że kiedyś zwracałem uwagę panu Merlotowi, że nie powinien Pani nazywać panną. I na moje wyszło, bo panu Dymitrowi coś się zwidziało. Ciekawe, kto jego zdaniem zrobił Pani zdjęcie na paryskim cmentarzu. Zapewne duch Chopina…
Niedawno ktoś tutaj imputował niżej podpisanemu samotność. A teraz Pani. Może jakiś klub założymy dla samotnych?
I tak się śmiałem trochę, ale potem przyszło mi coś do głowy.
A ściślej – dwa cosie.
Coś pierwszy wynikł mi (jak to kiedyś zgrabnie ujął pewien mi osobiście nieznajomy polityk), z tego, że przeglądałem sobie notatki z Mertona. Na jutro. Proszę sobie szybciutko przypomnieć tego Mertona. Tak, tego. A którego, kurde? No przecież, że nie trapistę. Ja nie jestem od mistyki, proszę Pani.
Już? No.
Gdybyśmy odrzucili emfazę, której faktycznie trochę Pani nadużyła, to w gruncie rzeczy zarysowała Pani pewien rodzaj anomicznego zaburzenia ładu społecznego. Bo coraz trudniej dawnymi sposobami, osiągać mężczyznom ich cele seksualne. Typowy kryzys anomiczny: dobrze wdrożone kulturowo i zinstytucjonalizowane środki, nie prowadzą już tak łatwo do osiągania pożądanych i zamierzonych celów.
No i co?
No i nic. Jednak model mertonowski trudny jest do analizowania na poziomie bloga. Głos blogowy, to jednak nie dające się zbadać empirycznie zachowanie społeczne. A szkoda.
Bo tak, to się orientujemy tylko na deklaracje. Oraz na przeinaczenia i dowcip różnej wagi.
I jak tu, w takich warunkach, odróżnić konformistów (w sensie mertonowskim – dodam, bo zaraz mi jakiś googloman wyjedzie z mimetyczną definicją konformizmu), którzy uważają, że kryzysu nie ma i dumni są z tego, że ich działania są bezsensowne (bo tej bezsensowności nijak nie umieją zobaczyć), od rytualistów, którzy wiedzą, że jest, ale zagłuszają w sobie tę świadomość, uporczywie zatykają uszy i powtarzają – Mężczyzna jest panem wszelkiego stworzenia. Mężczyzna jest panem wszelkiego stworzenia. Mężczyzna …. Jak prawdziwi marksiści, myślą, że im ilość (słów) przejdzie w jakość (życia).
Potrafi Pani odróżnić? Ja nie umiem. A jakoś tak dziwnie czuję, że obie te kategorie stanowią większość stanowczą. Przynajmniej wśród komentatorów. I stawiałbym na przewagę konformistów... Tych poputczyków starego ładu (wyjaśniam, że nie idzie mi tutaj o PRL, gdyby ktoś chciał się obrazić politycznie, ale o aksjonormatywny ład społeczny, poniekąd zaburzony). _Rytualiści _ mają zazwyczaj, przy powtarzaniu swoich mantr, zamknięte oczy. Ale jak ja to sprawdzę na blogu?
Innowatorzy się ukrywają. To jakby jasne. Może inne tabu, a może zwykła wstydliwość. Zresztą, może w tym konserwatywnym zakątku sieci nie ma innowatorów? Nie wiem. Coś tam czasem podejrzewam, ale nie stanowczo.
Zabawne, że manifestacyjnie wycofały się kobiety. To pokazuje, że dwie pierwsze kategorie mają jeszcze trochę czasu. Niech śpią spokojnie. Nadal mogą sobie wieszać na samej górze nic nie znaczące artykuliki o niczym, których jedyną zaletą jest to, ze pasują do ich światopoglądu. Nadal mogą pisać takie artykuliki. Mogą je nawet przepisywać.
Oczywiście, wśród dotkniętych wycofaniem mogli być też mężczyźni. Ale jak ktoś jest wycofany, to go zwykle nie widać. Taki los.
Buntowników widzę niewielu. Choć widzę. Ale palcem pokazywał nie będę. Zapewne by się zdziwili. Nie oni. Inni, którzy się za buntowników mają. Nasi zabawni kontraformiści.
Że nudzę? Ależ tak. Nudzę. Nie umiem inaczej, jak się zdaje. Po prostu i po raz kolejny, chcę nieumiejętnie, jak to ja, pokazać, co myślę o tym, że poleca się na TXT bzdety polityczne, a nie zwraca uwagi na poważne problemy społeczne. Że rozważa się co by było gdyby, a przymyka oczy na to co jest. Że każe mi się oglądać mapę, tak jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Ryscy sę śmieją. Ruscy są górą. Mapą się tego nie przykryje.
Jak to ładnie ujął poeta Andrzej Poniedzielski:
Koń, szabelka i butelka
To Polaka miłość wielka.
Niech nam Bozia jeszcze zdrówko da
I dzieweczkę, co do laseczka szła i szła…
Bałwaństwa o bałwaństwach. Metabałwaństwa, znaczy. No.
Drugi coś mi się nasunął przy okazji. Jakie to jednak jest zabawne, jak mieszają się języki różnych frakcji życia społecznego, prawda? Jakie to optymistyczne, że każdy może mieć o sobie dobre mniemanie, nawet, jeśli jego opinii nikt nie wspiera. Wystarczy, że tak sobie cudze słowa zinterpretuje, żeby na jego wyszło. To szalenie optymistyczne. Wystarczy nie chcieć zrozumieć, aby być z siebie zadowolonym.
Mało jest uśmiechu w naszym życiu. Czasem musi nam wystarczyć grymas. Albo rechot półgłówka.
Pozdrawiam Panią przykładnie i z należytą starannością, pobrzękując przy tym i przepraszając za ten żargon i ogólny bałagan, a także i za to, że załatwię jeszcze kilka spraw. Na odchodnym…
PS Panie Maxie, dziś kupiłem w Lotosie płyn do spryskiwacza. Za 19,50. Ale nie wiem czy to pomoże. Mówiąc szczerze, to nawet nie mieli wydać z dwudziestu. Po przeczytaniu Pana tekstu uznałem to za symptomatyczne.
PS2 Panie Lorenzo, utwierdził mnie Pan w przekonaniu, że zieloni to niedojrzali czerwoni. Może to i lepiej, swoją drogą. Że niedojrzali, znaczy…
PS3 Dobroczynność to sprawa prawdziwych ludzi, żyjących w prawdziwym świecie. Awatary nie mają pieniędzy. Awatary nie powinny udawać, że są ludźmi. Ludzie niech pamiętają, że oprócz domów dziecka, są też hospicja dla dzieci. Tam też są Święta. Czasem ostatnie, może najważniejsze. A oprócz akcji świątecznych, zasługujących na propagowanie – codzienne potrzeby. Dobroczynność i miłosierdzie to nie wyścigi, ale zobowiązania. A to, że niektórzy ludzie każdą okazję wykorzystają do tego, aby dokuczyć innym? Cóż, odwrotność miłosierdzia tez się zdarza…
yayco -- 25.11.2008 - 00:00Panie Dymitrze
Tak całkiem do końca to nie rozumiem co Pan miał na myśli…
Pragnę jednak zauważyć, że ja nie idę przez życie samotnie. Nijak się tego tak okreslić nie da. I proszę mi wierzyć, że On na mnie nie gwiżdże.
Właśnie zapytałam Go zaciekawiona dlaczego na mnie nie gwiżdżesz?
Najpierw usłyszałam chichot.
A potem powiedział:
Bo wiesz, jakoś nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby gwizdać na kobietę.
Uznaję to za niekulturalne.
Wolę inaczej realizować swoje szowinistyczne zapędy.
Jaki śprytny, widzi Pan?
Nie mógł Pan raczej znaleźć w tym tekście mojej opinii o Pana stanie, ponieważ ja Pana nie znam. Żałuję, że nie ale tak jest.
Trochę jeszcze jest w odpowiedzi do Griszqa na ten temat.
Gretchen -- 25.11.2008 - 00:03Ms. Gretchen, Panie Yayco
Panna pojawiła się w momencie , gdy w przypływie rycerskości postanowiłem stanąć w obronie Gretchen przed atakiem myślących inaczej. Czy ktokolwiek słyszał, żeby rycerze romantyczni wybierali sobie za obiekt afektu osobę zamężną?
Ale nie sądzę, żeby pan Dymitr sugerował się akurat moimi inwokacjami. Wydaje mi się, że po prostu wyciągnął niewłaściwe wnioski z goryczy i pasji, którymi niniejsza notka Panny Gretchen jest przepojona.
No.
merlot -- 25.11.2008 - 00:19Panie Yayco
Pisze Pan wiele razy, że jest zabawne. To i tamto.
E…
To jakiś taki czarny humor.
A przecież trzeba zawsze patrzeć na jasną stronę życia.
PS3 Ma Pan rację, oprócz akcji świątecznych.
odys -- 25.11.2008 - 00:25Panie Yayco
Bardzo pięknie się Pan tu wypisał.
I mądrze. Ja tak nie umim, co w sumie dobrze, że nie każdy zaraz umi.
Poważnie jednak mówiąc to bardzo jestem uradowana, że ktoś jeszcze dostrzega problem i nazywa go poważnym.
Bo jaja (bez obrazy) o dowcipach z pieprzem to łatwo sobie robić, zupełnie jakby one stanowiły jądro (ojj) problemu.
Ci co uważają, że problemu nie ma są tak samo ślepi jak ci, którzy próbują przerysować go skupiając się na ekstremach.
Proszę zobaczyć, że kilka osób się uraziło tym tekstem. Tak łatwo z niego wyczytać coś, czego w nim nie ma, a tak trudno zobaczyć w nim to co jest. Zapewne dlatego, że trzeba by jakoś odnieść się do problemu.
Łatwiej się użalić nad losem mężczyzny w dzisiejszym świecie, pełnym pieprzniętych kobiet, które domagają się szacunku dla siebie na najbardziej podstawowym poziomie.
Dziękuję za ten komentarz.
Gretchen -- 25.11.2008 - 00:34Panie Merlot
Dementuję kolejną plotkę – płotkę jakobym była osobą zamężną. To tak na marginesie tylko, bo to niezbyt ważne jest a i raczej skomplikowane.
Niewłaściwe wnioski wyciągnął i Pan Dymitr, i Griszeq. Takie ryzyko pisania.
Trzeba to wliczyć Szanowny Merlocie.
Ja tę Pannę Gretchen ulubiłam sobie.
No.
Gretchen -- 25.11.2008 - 00:38Gretchen, merlot & maszyna
W takim razie wycofuję się z dyskusji. Nie rozumiem i nie jestem rozumiany.
Dymitr Bagiński -- 25.11.2008 - 08:13Tylko wyjaśniam:
“mój stan” – chodziło o stan męski, było chyba kiedyś takie określenie, coś jak “stan kapłański”, “stan szlachecki”...
“gwizdanie na Gretchen” – nawiązanie do wypowiedzi szanownej Gretchen, że wyobraża sobie mężczyznę, na którego gwizdnięcie czekałaby.
Za nieporozumienia przepraszam i znikam.
Gretchen
Problem w tym, ze dyskusja wymaga spokoju. Emocje są dobre, czyszczą duszę, ale w poważnym dyskursie przeszkadzają. Albo go wręcz uniemożliwiają.
Zauważ, Droga Gretchen, że to nie ogień dyskusji słownej – piszemy, możemy się zastanowić, przemyśleć, zważyć słowa. Zwłaszcza, jeśli nie pojawiają sie w komentarzu (jako efekt wzburzenia), a we właściwym tekście.
Masz trację, tekst jest przecięty. Pierwsza część wskazuje problem, z którym każdy się styka, choć każdy różnie go tłumaczy. Trudny, bo stawia nas po dwóch stronach stołu. Nie barykady, tylko stołu. Bo wprawdzie agresja seksualna dotyczy obydwu stron, ale nierównowaga występowania i nasilenia jest ogromna. Więc mamy – generalizując – strone bardziej pokrzywdzoną. W skali. Waszą.
I ja akurat nie zgadzam sie z Dymitrem, że faceci lubią, gdy kobiety ich molestuja. Moim zdaniem, faceci – nawet Ci żonaci, lubią gdy kobiety z nimi flirtują, nawet przejawiając czy przejmujac inicjatywę. W ramach zasad flirtu. Molestowanie – agresja, jest dla nich tak samo uciążliwe jak dla kobiet. Zderzają się (niektórzy z nich) dodatkowo z inną formą wstydu – strachu przed opinią innych facetów. Mozna by tak dalej…
Tylko Gretchen – potem trafiam na drugą cześć tekstu. Napisaną przecież przez Ciebie świadomie. Przypierasz mnie do ściany i świecisz lampą po oczach. Już nie piszesz o grupie “kijanek”, co do ktorych między nami pełna zgoda. Otwierasz wór. Antagonizujesz. W porządku – Twoje prawo, Twoje pisanie. Może ktoś tak lubi, ja nie. Nie mam ochoty czytać i komentować połowy tekstu i zasłaniać sobie na monitorze drugiej, udając że jej nie ma. Chętnie podyskutuję. Tylko przy stole. Bez wora. I bez tej lampy.
Moja droga Gretchen – nie chce psuć wątku gadaniem o sposobach pisania. Nie tu, to kiedy indziej. Co się odwlecze, to nie uciecze.
Pozdrawiam.
Griszeq -- 25.11.2008 - 09:52Pani Gretchen
Znowu spóźniony komentarz. Ja się kiedyś na swój własny pogrzeb spóźnię, mówię Pani. :)
Ale do rzeczy.
Tekst Pani jest emocjonalny, przynajmniej ja go tak odbieram. Ale to chyba dobrze. W końcu gdyby nie nasze emocje i uczucia względem czegoś lub kogoś nie różnilibyśmy się niczym od robotów.
Oryginalny nie będę, bo jak zaznaczył to już Pan Yayco, problem jest tak stary jak świat. Zawsze istniał. Teraz (tzn. ileś tam lat temu) został wyciągnięty na scenę i zaczął być dyskutowany. I te rozmowy o tabu zaburzają porządek, rytm, u wielu. Nie tylko mężczyzn zresztą.
Być może to, co zaraz napiszę, nie spotka się ze zrozumieniem ale trudno.
Owszem dostrzegam nierównowagę w agresji seksualnej, tzn. dalej jest jej więcej w stosunku do kobiet. Z drugiej strony, zdarzyło mi się oglądać podobne zjawisko, w miejscu pracy, z wektorem skierowanym w przeciwną stronę.
Spotkałem się z kobietami, które nie grzesząc wiedzą zawodową (nazywając rzecz eufemistycznie), awansowały dzięki hmm… atrybutom fizycznym. I robiły to z pełną premedytacją, kosząc rywali do awansu zawodowego z uśmiechem na ustach, dużym dekoltem i długimi, pięknymi nogami.
Kiedy któryś z kolegów (mnie też się zdarzyło) mówił takiej pani wprost: głupia jesteś kobieto, nic nie umiesz poza eksponowaniem swoich wdzięków, natychmiast zostawał ochrzczony chamem, gburem, męską szowinistyczną świnią a pani biegła się poskarżyć.
I to też jest problem, przynajmniej dla mnie. Czy rycerskość, szarmanckość wobec kobiet ma być zupełnie bezwarunkowa? Czy w dyskusji merytorycznej, zawodowej mężczyzna zawsze powinien ustępować pola kobiecie tylko dlatego, że jest kobietą? Czy potem przez kobietę, której ustąpił i pozwolił zgarnąć całą pulę nie zostanie nazwany “kijanką”? Czym w końcu jest to “równouprawnienie”? A może – czym powinno być?
Tak się zastanawiam, jak to “mężczyzna – kijanka”.
I pozdrawiam, jakżeby inaczej. :)
Kazik -- 25.11.2008 - 11:22Szanowna Pani Gretchen
Przeczytałem Pani tekst razy kilka (jak widac zajęło mi to trochę czasu), podobnie jak i komentarze. I pojawiło się kilka konstatacji. Oczywiście wszystkie one wynikają z faktu, że jestem w wieku podchodzącym, choć – moim zdaniem – jeszcze nie całekim podeszłym.
Opisujecie Państwo stan faktyczny, czyli aktualny, aczkolwiek powołując się niekiedy na tradycję czy zdarzenia z lat minionych (nawet bardzo w niektórych przypadkach). I poza diagnozą tego stanu nie znalazłem próby wyjścia z sytuacji, może poza mało efektywna metodą karania przez sądy, co jak wiadomo nie jest ani łatwe, ani realne do wykonania. Zresztą prawo nie jest w stanie sprecyzować wszystkie przypadkiem jego łamania; zresztą ludzi nie takie rzeczy potrafią pokonywać, a bariery czy granice prawa w szczególności.
Jestem w tej szczęsliwej ( i zdaje sobie sprawe z tego, że to niemal niewiarygodne) sytuacji, że chyba nigdy nie zetknąłem się osobiście z przypadkiem molestowania przedstawicieli jednej czy drugiej płci. Co gorsza w moim otoczeniu (zróżnocowanym wiekowo, a jakże) takie zdarzenia nie wystepowały.
Wychodzi mi na to, że wszyscy, z którymi mam i miałem do czynienia (zarówna w domu jak i w miejscu pracy), byli i są dobrze wychowani oraz kierują się w swych działania w tej sferze (kontaktów międzypłciowych) dobrym obyczajem. Co oczywiście nie oznacza, że czasami nie dochodzi do sprzeczek czy nawet kłótni.
Chciałbym zwrócić uwagę na określenie dobrze wychowani, bo skoro problem istnieje, to by go zneutralizować lub usunąc potrzebne są jakieś działania. Byle sensowne.
Sądzę więc, że taki powinien być kierunek. Czuję się niezręcznie pisząc to, bo zdaję sobie sprawę, że ten komentarz może być uznany za wyraz naiwności, co jednak nadal nie zmienia faktu: by jedni ludzie zachowywali się tak, aby innym nie czynić wbrew, to powinno się ich od zarania odpowiednio wychowywać. I uświadamiać im, że pewnych rzeczy po prostu robić nie wypada.
Pozdrawiam Panią serdecznie
Lorenzo -- 25.11.2008 - 11:53Griszq
Trochę inaczej myślę o tych emocjach: im poważniejsza rozmowa, im bardziej delikatny temat (czy może raczej drażliwy) porusza tym trudniej o brak emocji. One są naturalne kiedy ludzie rozmawiają. Dobrze, że są choć warto nad nimi panować.
Co do meritum Twojego komentarza. To, że w tekście jest przecięcie nie jest próbą antagonizowania, przypierania do ściany i świecenia lampą w oczy.
Jest niewątpliwie wyrazem dostrzegania przeze mnie różnic. Tak jakbym chciała powiedzieć, że mężczyźni są różni.
A nie są?
Można dyskutować z myślą, że ja dostrzegam tych przez “M” znacznie mniej niż kijanek. Że ci przez “M” są mniejszością, z mojego subiektywnego punktu widzenia.
To znaczy, że świecę Ci lampą w oczy?
Gretchen -- 25.11.2008 - 12:12Panie Kazimierzu
Kluczowa w tym co Pan napisał, jest waga ilościowa. Nadal o przypadkach agresji o wektorze kobieta – mężczyzna mówimy: zdarzyło mi sie, spotkałem, kilka… Natomiast zachowań w druga stronę jest znacząco więcej. Problem istnieje – choć podobnie jak Pan Lorenzo, sam osobiście nigdy się z tym nie spotkałem, ani nie byłem świadkiem. Znam zjawisko w sporej skali z uwagi na znajomych, niejako zawodowo zajmujących się problemem.
Co do Pańskiego przykładu – podobny typ kariery robią też ulizani gogusie. Mają mniejsze możliwości, bo szefów – kobiet nadal jest znacząco mniej. Natomiast kwestia rycerskości, rozumianej jako każdorazowe ustepowanie kobietom przez mężczyzn, nie ma raczej zastosowania w profesjonalnych stosunkach zawodowych. Jednak wypowiedzi “głupia jesteś kobieto, umiesz tylko machać cyckami”, czy jak tam to bylo, raczej też nie należy do merytorycznych wypowiedzi na polu zawodowym. Głupota w końcu nie ma płci, prawda?
W dodatku, wydaje mi się ze częściej występuje scenariusz, gdy szmaciarze bez kompetencji, awans zdolniejszej i lepszej koleżanki kwituja prostym – “dała dupy, awansowała”.
Pozdrawiam Pana, nie dostrzegając znamion kijanki u Pana, ale w sumie – cholera Pana wie?
Griszeq -- 25.11.2008 - 12:16Panie Kaziku
“Czy rycerskość, szarmanckość wobec kobiet ma być zupełnie bezwarunkowa? Czy w dyskusji merytorycznej, zawodowej mężczyzna zawsze powinien ustępować pola kobiecie tylko dlatego, że jest kobietą?”
Moja odpowiedź na te pytania brzmi nie .
Dla mnie równouprawnienie jest w tym aspekcie oczywiste – na gruncie zawodowym kobieta ma być traktowana tak samo jak mężczyzna, a żeby uściślić (bo zaraz ktoś mi tu poda argument urlopu macierzyńskiego) to chodzi mi o to, że jej uroda (czy też jej brak) nie może mieć wpływu na awans, przywileje, itd.
Powiem Panu, że całkowicie się z Panem zgadzam w tej kwestii, że to jest niezmiernie irytujące kiedy najpierw kobieta używa swoich atrybutów fizycznych, uwodzi, powłóczyście się uśmiecha, zakłada bluzki z głębokim dekoltem, pokazuje swoje długie, piękne nogi w celu ułatwienia sobie ścieżki zawodowej, by zasłonić dla odmiany brak kompetencji a potem jak jej to pokazać, to się rzuca ze łzami bezradnej dziewczynki i idzie na skargę.
Pewnie jednak coś w tym jest, że najbardziej nie lubimy jak ktoś nam coś, niekoniecznie pozytywnego dla nas, palcem pokaże i powie o, tu jest .
Dla mnie grunt zawodowy, jest czym innym niż prywatny.
Proszę wybaczyć tę banalną myśl Panie Kaziku, ale nie mogłam się powstrzymać.
Gretchen -- 25.11.2008 - 12:27Moja droga Gretchen
Nie, to że oceniasz tak a nie inaczej otaczający Cię świat, to Twoje prawo. Niedyskutowalne. Tak czujesz i tyle. Ja to przyjmuję. Jako że jestem tym “o przeciwnej płci”, jest mi nawet z tego powodu trochę smutno i mnie to niepokoi – nie jesteś bowiem ani pierwszą, ani jedyną kobieta, która zgłasza ten problem. Nie oceniam tego w kwestiach ekstremalizmu, tylko faktycznie istniejącego problemu.
Jednak jest różnica, pomiędzy mówieniem o odczuciach dotyczących nawet “większości”, a generalnym skalsyfikowaniem (nawet pod wpływem emocji) hurtem wszystkich – zwłaszcza gdy prowadzisz właśnie z nimi dyskusję (to chyba był cel postu?).
Wiec jesli pytasz, to tak – mówiąc, że wszyscy o przeciwnej płci to tchórze, świecisz mi w oczy. Pisząc, że dostrzegasz wokoło siebie większość kijanek, lampę gasisz.
Pozdrawiam.
Griszeq -- 25.11.2008 - 12:30Podam przykałd ze swojego podwórka
żona idzie na spacer z dziećmi powtórzę z dziećmi, jasne jest gorąco toż wiadomo że nie idzie w koszuli długorękawnej
mija facetów układających kostkę brukową, i jak myślicie- jakich komentarzy uświadczyła?
Druga sytacja:
też spacer z dziećmi, jakiś stary facet przez kilka dni (bo spracry były stałą częścią programu wychowywania) usilnie nagabywał ją i wyrażał się nieparlamentarnie o jej przymiotach
Czy naprawdę ąz trzeba mówić komus że mąż tego kogoś zna i następny raz skończy się wpierdolem ? (pardą)
Warto zdać sobie sprawę że czym innym jest uśmiech a czym innym gwizdanie,
Kieszonkowiec zaczyna od małych kwot, wszak musi się szkolić prawda?
Kwestia karania.
Oczywiście trudne, niemożliwe itp. ale tu chodzi bardziej o edukację, tak po prostu. Jak inaczej uświadomić komuś że robi źle?
Skoro gwizdanie nie podziało, bo kobieta się nie odwróciła (mądra czy głupia?)
to next time może coś o cyckach lub dupci rzucą?
a później?
p.s a przekornie zapytam , jakby jakiś facet, powiedzmy 40 lat gwizdał na Wasze 5-6 letnie córeczki, bądź synka to też wporzo koleś?
Chce się ktoś założyć jaka reakcję by to spowodowało?
czy aby na pewno to bez związku?
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 25.11.2008 - 12:40Panie Lorenzo
Jakże ja się cieszę, że Pan jest. I, że Pan to napisał.
Była w tej dyskusji taka jedna krótka chwila kiedy już prawie udało się rozmawiać o tym co można zrobić, żeby zdefiniowaną sytuację zacząć zmieniać.
Krótkie chwile są jak komety – szybko znikają.
Mam takie wrażenie, że najpierw trzeba się przebijać przez argumenty, czy coś co jest, to może nie istnieje. Potem, że jednak ewentualnie istnieje, ale…
Trochę czasu zajmuje wyjaśnienie, że autorka nie jest ochrypłym od walki przeciwnikiem mężczyzn.
Jeszcze trochę wyjaśnianie, że nikogo personalnie nie atakuję.
A problem leży i puchnie.
Ja też jestem dość naiwna Panie Lorenzo… Ale podobnie jak Pan nie wierzę, że by można było cokolwiek zmienić inaczej, niż tylko przez jednostkowe działania, które zsumowane, dadzą całkiem pokaźną liczbę ludzi dobrze wychowanych , czy jak to nazwiemy.
Do tego jednak potrzeba, żeby uznać, że problem, zjawisko istnieje, bo dopiero jak to uznamy to może ktoś zacznie pierwszy, a potem ktoś jeszcze.
Nie twierdzę, że nie ma takich, którzy już zaczęli. Chciałabym jedynie, żeby było ich więcej.
Jeszcze raz Panu dziękuję...
Gretchen -- 25.11.2008 - 12:42Griszq
Odczytałeś i zinterpretowałeś fragment tekstu, niezgodnie z intencją autorki…
Co się zdarza, jest naturalne. Dlatego właśnie staram się wyjaśnić.
Może w końcu lampa zgasła…
Gretchen -- 25.11.2008 - 13:00Panie Griszqu
A co ja innego napisałem o “wadze ilościowej”? No co?
Nie bardzo rozumiem, co Pan chciał mi powiedzieć. Że “baba” jestem, bo się użalam, że “kobieta mnie bije”? A gdzie to Pan wyczytał? Czy ja gdzieś napisałem, że zawodowej przyrodzie nie występują “gogusie”, które robią tak samo, jak niektóre panie?
I wie Pan, ja nie pokuszę się o wyrażenie opinii, że wydaje mi się ze częściej występuje scenariusz, gdy szmaciarze bez kompetencji, awans zdolniejszej i lepszej koleżanki kwituja prostym – “dała dupy, awansowała”.
Ja się w swoim życiu zawodowym z czymś takim nie spotkałem. Badań nie prowadziłem ani takowych nie czytałem. Nawet nie wiem czy takie badania istnieją.
Ale za to powiem Panu, że miałem kiedyś za szefa kobietę. Znakomitą, niezwykle inteligentną. Wręcz błyskotliwą. Istny wulkan energii i pomysłów. Wiele się od niej nauczyłem. Ale nie oznacza to, że mam się zgadzać na “płciowy parytet” obsady stanowisk kierowniczych, jak gdzieś tam… W Norwegii?
Nie powiedział Pan nigdy koledze z pracy: Nie, no stary, bzdury pleciesz?, jak kolejny raz upierał się przy jakimś nieefektywnym rozwiązaniu.
A ja się zastanawiam dlaczego tego samego nie mogę powiedzieć kobiecie, która na spotkaniu stricte zawodowym, na którym omawiamy jakiś projekt, na poparcie wygłaszanych przez siebie idiotyzmów ma tylko gest Sharon Stone i kieruje ten gest świadomie w stronę szefa. Bo co? Za “stereotyp gentelmana” mam robić? Czy też może tors obnażyć w nadziei, że szef jest co najmniej biseksem?
No, k… Nie dajmy się zwariować!
Jedno, na co chciałem wskazać, to tylko to, że jednowymiarowe światy czy zjawiska nie istnieją.
Pani Gretchen to “wyłapała”. A ja się mogę tylko podpisać pod jej zdaniem, że “grunt zawodowy, jest czym innym niż prywatny”. W każdym wymiarze.
Pozdrawiam.
Kazik -- 25.11.2008 - 13:22Max
“Kwestia karania.
Oczywiście trudne, niemożliwe itp. ale tu chodzi bardziej o edukację, tak po prostu. Jak inaczej uświadomić komuś że robi źle?”
Coś mi tu zaświtało…
Zobacz Max, kobiety próbują się przebić do męskiej świadomości z takim komunikatem, że takie zachowania są złe. Z ich punktu widzenia.
Próbują znaleźć też wsparcie w uznaniu przez mężczyzn, że to jest złe.
Albo przynajmniej w szanowaniu takiego widzenia sprawy przez kobiety.
Jest pewna grupa mężczyzn, która to rozumie i pewna inna, która to wyśmiewa, sprowadza do absurdu.
To przykładzik z mojego podwórka.
Kiedyś jedna moja znajoma, w pracy została siarczyście klepnięta w tyłek przez kolegę.
Gretchen -- 25.11.2008 - 13:24Spokojnie się odwróciła i stanowczo położyła dłoń na jego rozporku.
Jego oburzenie nie miało granic. natychmiast została przez niego nazwana agresywną feministką.
Pani Gretchen
Pani znajoma zrobiła to, co się należało. A reakcja tej “kijanki” świadczy tylko o tym, że całkowicie zdębiał i nie mogąc wymyślić nic lepszego uciekł... w stereotyp.
Pozdrawiam serdecznie.
Kazik -- 25.11.2008 - 13:41Panie Kazimierzu
W sprawie wagi ilościowej (bo może być też np waga jakościowa) – to napisał właśnie Pan to, co podreśliłem. Nie ma między nami sporu.
Nic Pan nie napisał o gogusiach. To nie znaczy dla mnie, że w Pana opinii oni nie istnieją – jedynie to, ze Pan o nich nie napisał. Ja o nich napisałem.
Nie zauważyłem, aby w swoim tekście użalał się Pan nad tym, że “kobieta Pana bije”, nie zauwazyłem też w swoim, bym sugerowal, że jast Pan “baba”. Przeczytam obydwa jeszcze raz, moze mi coś umknęło?
Co do stwierdzeń, na ktore Pan by się nie pokusił – no widzi Pan, ja się pokusiłem, nie wskazując że są poparte jakimiś badaniami (nie prowadziłem badań, nie spotkalem sie z nimi, nie wiem czy były robione kiedykolwiek), tylko stwierdzając, “że tak mi się wydaje”. Co oznacza, że być może – “tylko mi się tak wydaje, a rzeczywistość jest inna”. Natomiast spotkałem się z takimi stwierdzeniami w swoim życiu zawodowym. W dodatku – niejednokrotnie. Może to kwestia korporacji w których pracowałem? A może branży? Nie wiem.
Co do parytetu płciowego przy obsadzie stanowisk kierowniczych – nie wypowiadałem sie w ogóle. Ale jestem przeciwny. Natomiast wskazałem, bez okreslania przyczyn, że generalnie szczebel zarządczy jest mocno przechylony na męską stronę. Także nie mam badań. To moje prywatne zdanie.
Czy powiedziałem kumplowi z roboty, że plecie bzdury? Jasne. Znacznie mocniej nawet. Ale nie zdarzyło mi sie stwierdzić, że “plecie bzdury, a ma możliwość bo u szefa (kobiety) narobił sobie punktów rozmiarami tego co w gaciach czy też innymi formami fizycznej prezentacji”.
Stwierdzenie (subiektywne) braku kompetencji u kogoś jest dla mnie bezpłciowe. Jak zauważyłem w komentarzu skierowanym do Pana – głupota nie ma płci. A już zawodowa w szczególności – mam w tym zakresie identyczne zdanie jak Pan oraz Gretchen. Swiat prywatny i zawodowy to zupełnie inne światy. No dobrze- nie zupełnie, ale jednak inne.
Pozdrawiam Pana.
Griszeq -- 25.11.2008 - 13:58Max
Przykład z dziećmi – zabójczy. Można by wprawdzie dyskutować, czy pedofilia z ktorą kojarzy się gwizdanie (z erotycznym zacięciem) na dzieci jest bliskia gwizdaniu na dorosłe kobiety… Ale nie o to chodzi…
Tak na moją głowę, to jesteśmy w okresie przejściowym. Z jednej strony – mówimy głośno o rzeczach, które były jeszcze całkiem niedawno przemilczane (choć w sumie molestowanie przez pacodawców pod groźbą utraty pracy to nowość naszych czasów), z drugiej – że tak to powiem – “nie od razu Rzym zbudowano”. Pewne procesy są długotrwałe. Jasne – takie zachowania wywołują uzasadnioną złość, ale należy się z ich występowaniem zwyczajnie liczyć. Walczyć z nimi, ale nie gniewać na sam fakt ich występowania. Powiedzmy tak – towarzystwo Pana Lorenzo, zakładam, nie gwiżdze na kobiety. Ekipa szambonurków może to zrobić ze znacznie większym prawdopodobieństwem.
Czasem – zwyczajnie trzeba strzelić w pysk. A czasem – machnąć ręką. Jak to w życiu.
Griszeq -- 25.11.2008 - 14:10Panie Griszqu
Tośmy sobie pogadali… jak ślepy z głuchym. Bo w zasadzie się zgadzamy.
Przypnę się tylko do tego o “rozmiarze w gaciach”. Być może Pan tak koledze nie powiedział, bo Pan się z czymś takim nie spotkał. Ja się spotkałem, w geście a’la Sharon Stone na rzeczonym spotkaniu.
A moja oraz kolegów reakcja była dość umiarkowana. Koleżanki powiedziały jej bardziej dosadnie: “Głupia kurwa jesteś”. W starożytnym tego słowa znaczeniu.
W tym wypadku stwierdzenie braku kompetencji nie mogło być tylko bezpłciowe, bo zachowanie rzeczonej kobiety bezpłciowe nie było. Jej późniejsza reakcja też taką nie była, o czym już nadmieniałem.
Ja nie uogólniam. Próbuję tylko wskazać, że takie przypadki też istnieją.
Pozdrawiam.
Kazik -- 25.11.2008 - 14:15Griszeq
zgadzam się,
chyba nawet co do słowa,
:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 25.11.2008 - 14:17Griszeq
przypomniało mi się jeszcze jedno
kiedys w jednym z odcinków CSI:Miami Horatio ścigał pedofila, który gwizdał i częstował
czyli zaczepiał a później dawał słodkości
może dlatego mam taki odruch na gwizdanie?
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 25.11.2008 - 14:23Panie Kazimierzu
No też mam wrażenie, że się zgadzamy. Temat trudny, więc i pomyłki i niezrozumienia możliwe, powiem nawet – wysoce prawdopodobne – ważne by je sobie wyjaśniać.
Kiedy pracowałem w instytucji mocno zfeminizowanej i dowodzonej przez kobietę – to awans dzieczyny był kwitowany stwierdzeniami, że donosi. Awans faceta – że szefowa lubi facetów, dlatego awansował.
Pamietam też, że na spotkanie kierownika, zwłaszcza gdy szykował sie opierdziel, wkładały mocno dekoltowane bluzki. Kierownik nie był żadnym tam seksistą, ale jak to dziewczyny wyjaśniały – to go rozprasza i albo zapomina albo łagodzi opierdziel. Można by to podciągać pod utrwalanie złych praktyk, ale nie o to mi chodzi.
Znam też (z innej instytucji) przypadek dziewczyny przypisanej do szefa. Niejko – przechodniej, bo szefowie się zmieniali, a ona nie. Nawet z tym się nie kryła nigdy za bardzo. Pewnie jakoś zasłużyła na okreslenie jej “głupia kurwą”. no ale – to jej życie i jej wybór.
Panie Kazimierzu – każdy z nas inne doświadczenia miał. Ale pomimo różnic – wpisują sie one w dość ponury obraz. Korporacyjny. I ja Pana nie posądzam o uogólnianie. Kogo jak kogo – ale nie Pana.
Pozdrawiam.
Griszeq -- 25.11.2008 - 14:50Maxie
Jest w tym wszystkim jakieś szaleństwo.
Ja się zgadzam z tym, że można sobie nie życzyć gwizdania, cmokania i głupich komentarzy. Tak być powinno.
Ale jeśli jest prawdą (ktoś o tym napisał, ja nie wiem jak jest), że w USA możesz trafić do sądu za to, że patrzysz na kobiety biust dłużej niż 10s, to znaczy że doszliśmy za daleko.
Tego CSI to ja nie oglądałem. Ale gdy idę ulica z kumpelą i z rusztowania na którym 6 gości ociepla budynek leci komentarz, to nie wyzywam na pojedynek na szpadle tych 6 debili. Bo skończy się tak, że ja bedę miał szpadel w głowie, a koleżance obiją twarz. Jeśli stawia mnie to w szeregu kijanek – trudno. Bohatera świetnie się z siebie robi na fotelu przed ekranem.
Griszeq -- 25.11.2008 - 14:59Panie Griszqu
Bo obraz jest dość ponury. Pewnie jedną z przyczyn jest “korporacyjny model”.
“Korporacja” wpieprza się we wszystko, w tym próbuje kreować “nowy model życia”.
Szybki, pozbawiony więzi rodzinnych (mimo, że klepią coś przeciwnego), nastawiony na szybki awans, za wszelką cenę. Bez skrupułów i zahamowań.
Wyścig szczurów.
A szczury są wszędzie. Bez przydziału, bez parytetu. W tym płciowego.
Ja się tylko sprzeciwiam temu, że jedne szczury wolno nazywać po imieniu a inne – już niekoniecznie. Również z tego powodu, że kiedyś przyjęło się, że nie wypada.
To powiedział ktoś, kto do szczurzego wyścigu się nie nadaje. Ktoś, kto uważa, że są przyjemniejsze rzeczy na świecie, niż taki “wyścig” ale uznając tego wyścigu istnienie i zdając sobie sprawę z jego reguł (a właściwie ich braku), stara się nazywać ludzi i ich zachowania po imieniu. Bez względu na płeć szczura.
Kazik -- 25.11.2008 - 15:11Ktoś, czyli –
max
i co zrobiłeś?
Co zrobiła zona?
Co się nauczyły wasze dzieci?
czego oczekujesz od nas?
Na razie poza przepychanka czy to buractwo czy molestowanie nie widać konkluzji co dalej z tym fantem robić. Co proponujesz?
sajonara -- 25.11.2008 - 15:19sajonara
Ja?
na szczęście nie musiałem nic robić, bo stanowczość mojej zony wystarczyła
zreszta moja wiocha jest mała jak wiesz,
a dzieci?
Ciężko powiedzieć bo ledwo mówiły
Czego oczekuję? Chyba tylko otwartości i odhermetyzowania poglądów
Co do konkluzji, nie mam recept na już, ba nawet nie aspiruję do tego bo ani nie jestem karnistą, ani pedagogiem ani nikim innym mogacym precyzyjnie znalexć rozwiązania,
po to rozmawiamy
Nie oczekujesz chyba że będę pisał : ..a w Stanach za takie coś...
Bo nie, jesteśmy tu w Polsce i na naszym gruncie szukamy rozwiązań
Lepszych lub gorszych, ale na pewno nie chodzi o to aby nadal mielibyśmy “oczy szeroko zamknięte”
prezes,traktor,redaktor
max -- 25.11.2008 - 15:39Panie Kazimierzu
Akurat problem o którym piszemy, znalazł sie moim zdaniem w korporacjach na zasadzie eksportu z rzeczywistości przedkorporacyjnej. Korporacja to jedynie kolejna arena występowania, choć pojawiają sie pewne aspekty właściwe tylko korporacjom – tu pełna zgoda.
Zgadzam sie z Panem również co do tego, że sporo korporacji pozbawia pracowników zycia rodzinnego, wciągając niejako na orbite czy tez przenikając swoimi działaniami całą rodzinę...
Mogę jednak zaryzykować tezę, że pewnych kluczy kulturowych pozbyć się nie da. No dobrze – ja na przykład nie potrafię. Nie ma problemu, by wykazać błąd współpracownikowi. Znacznie łatwiej jednak jest powiedzieć kumplowi w robocie, w skrajnej sytuacji oczywiście, że “pierdoli” i jest “debilem”, niż kumpeli. Taki wdruk w mózg ;-).
Griszeq -- 25.11.2008 - 15:40Panie Griszqu
“Taki wdruk w mózg.”
Udało się to Panu, bardzo.
Pozdrawiam.
Kazik -- 25.11.2008 - 15:47Gretchen
Trzeba było z półobrotu na odlew ręką z piruetu po wiedżmińsku chlasnąć...
ernestto -- 25.11.2008 - 15:57Poczytałam sobie,
i tak sobie myślę, że niektóre kobiety celowo i świadomie wykorzystują te damsko-męskie wibracje, które pojawiają się i zaprzeczyć się temu nie da. Ale też nie da się powiedzieć, żeby takie kobiety były molestowane seksualnie. W moim przekonaniu nie są, a może nawet to one molestują, kto wie?
Co one robią sobie, to ja już nie wnikam – są dorosłe, ale zapewne ich niekrytykowalna obecność, źle będzie wpływać na te, które na to nigdy się nie zgodzą. Nie jestem więc za tym, żeby milczeć wobec nich, bo tak wypada .
Podpisuję się pod szczurzą teorią Pana Kazika tym samym.
Ja ciągle myślę o tych kobietach, które się nie zgadzają. Starannie odróżniają i grunt, na którym są pod kątem zachowań własnych i innych osób.
Mają jasno wyznaczone granice. I ktoś te granice przekracza.
Jak ktoś chce sobie popatrzeć w mój dekolt, to niech zrobi to tak, żebym ja tego nie widziała. Jeśli zauważę, a mi to nie odpowiada – mogę o tym powiedzieć (nie muszę od razu histeryzować, prawda?).
Ale ten nadal się gapi, coraz bardziej ostentacyjnie.
Im bardziej zwracam uwagę, tym bardziej się gapi, bo go to rajcuje, że mi to przeszkadza.
Jeśli zobaczy moją bezradność, może zechce cmoknąć za mną na korytarzu.
Jeśli nadal będzie ją widział, to być może otrze się o mnie przypadkiem , na przykład przechodząc w drzwiach, albo co?
To jest to, o czym pisze Max. To często działa jak spirala.
Co mogę zrobić: zacząć o tym mówić, mogę pójść do szefa, mogę zmienić pracę.
Mogę poprosić opiekuna , żeby przyszedł do mnie do biura i strzelił tamtego w pysk, mogę to zrobić sama. Jeśli nie mam opiekuna to trudno, mogę zacząć trenować sztuki walki.
W którym momencie reagować? Od razu. Z pewnością od razu. Tylko wtedy łatwo narazić się na ludzi śmiech – raz spojrzał jej w dekolt, a ta od razu aferę robi.
Jeśli zrobię to po kilku miesiącach – to spotka mnie ludzka podejrzliwość: tyle miesięcy jej to nie przeszkadzało. To co? pewnie jej nie chciał, to się mści.
Wracamy do spirali…
Gretchen -- 25.11.2008 - 15:59Poczytałem tu sobie wreszcie
i widzę u siebie tylko bezradność. I niezrozumienie.
No nie wiem, jak się gwiżdże na człowieka.
Nie wiem, jak się na człowieka poluje.
Radiowa reklama jakiejś garkuchni, gdzie facet głosem baryłajta mówi, że ta mała czarna jest niezła, a kobieta dorzuca że niezłe ciacha tu mają — drażni mnie po prostu.
Ale wiem, że tak się myśli. Tak się mówi.
Moje koleżanki z pracy, moi koledzy — ludzie wykształceni, rozumni, zarabiający, nowocześni — tak mawiają.
Mnie wystarczy, gdy widzę, jak kolega flirtuje z zamężną koleżanką, wykorzystując jej kryzys. To już mnie totalnie rozwala. Więc molestowanie mnie przerasta. Po prostu.
Może to dlatego tak irytują mnie różne teksty o szowinistycznych świniach itd. Czy wyjściem jest siła kobiet? Zabezpieczona społecznie?
A czy siła mężczyzn uczyniła z kobiet anioły? Czy pozwoliła im dojrzeć? Leiej ich zrozumieć? A co uczyniła z mężczyzn?
Równouprawnienie jest niebezpieczną utopią.
Nie, nie poprę walki płci. Tak jak walki klas.
Choć wiele krzywd koiecych jest prawdą, podobnie jak krzywdy wyzyskiwanej “siły roboczej”.
Od czego zacząć?
Wzorce.
Edukacja.
Wiem od ludzi rozumnych, nowoczesnych, wykształconych — że uświadamiali się sami. Przez kolegów z podwórka, Bravo czy pornole.
Jaką wrażliwość w sferze seksualnej może mieć człowiek, który budował ją na pornosach?
Mogę się tylko domyślać.
Skąd ma brać przestrzeń na szacunek, godność w tej sferze?
Może odkryje ją sam. Może.
Nie chcę, by moje dzieci w tak delikatnej, intymnej materii były edukowane przez placówkę oświatową. Nie chcę, bo ja byłem przez rodziców delikatnie i ostrożnie wprowadzany. W misterium. We właściwym czasie, miejscu i sposobie dla mojej wrażliwości i dojrzałości. Tego się nie da zrobić w 45 minut między wuefem a geografią, z trzydzieską dzieci różnej płci i w różnej fazie dorastania.
Z drugiej strony moi wykształceni, nowocześni znajomi — mówią wprost, że nie potrafią nawet wyobrazić sobie takiej rozmowy z dziećmi. Więc ich dzieci dowiedzą się na podwórku lub z gazet i filmów.
A potem będą podrywać moje dzieci.
odys -- 26.11.2008 - 01:36Gwiżdżąc.
Gretchen,
przepraszam Cię, ale napiszę szczerze, licząc, że zrozumiesz. Paru idiotów się po tej okolicy kręci wprawdzie, ale to nie jest, dzięki Bogu, zaraźliwe.
Pierwszy raz nie byłam w stanie przeczytać Twojego tekstu uważnie. Prześlizgnęłam się po prostu. Dyskusja mnie już w ogóle zabiła – wprawdzie często używam tego określenia, by powiedzieć, że się uśmiałam, ale to nie jest ten przypadek. Zdecydowanie nie jest.
Ludzie, jeden z drugim, może nie piszcie niczego, jeśli macie ujawnić swój dogłębny kretynizm? Nie dotyczy to tych, których dotyczyć nie ma.
Jak się zgłoszą chętni, to z dziką radością wymienię po nazwiskach. Więc ostrożnie.
Gretchen, a raczej Druga, jeśli cokolwiek z tego rozumiem.
Agresją nie naprawisz świata. Zwłaszcza słowną. Oni zawsze będą w tej dziedzinie lepsi, nie o pół stopnia, nie o dziesięć, ale w ogóle gdzieś poza granicami skali.
Każdą z nas kiedyś prawdopodobnie spotkało coś takiego, jak Ciebie w wieku lat czternastu. Mnie przynajmniej tak, kilka razy. Choć raczej było to na podłożu słabości, a nie płciowości, ale mechanizm pozostaje ten sam.
Przy czym to jest ta najmniej istotna słabość. Najmniej.
Naprawdę, może teraz rozmijamy się zupełnie – jeśli pieprzę bez sensu, wytykaj mi to śmiało, szczególnie, że przyznałam się do prześlizgnięcia po temacie – ale ja mam tylko jedną uwagę: nie ma sensu się wkurwiać. Naprawdę.
Popatrz w lustro.
Czy widzisz tam coś takiego, żebyś Ty akurat miała być wkurwiona? Ty?
Na drani w realu są inne metody, wyrównujące słabość oraz szanse. Na przykład gaz pieprzowy.
A w wirtualu, cóż, nieźle zazwyczaj sprawdza się szydera. Choć oczywiście obiekty i tak niczego nie pojmą, jak zawsze.
My jesteśmy śmiech, wszechmogący śmiech…
pozdrawiam i przepraszam
Pino
A za co Ty mnie przepraszasz?
Przeczytałam, co napisałaś i naprawdę nie widzę powodu do przeprosin.
Zgadzam się z Tobą, co do agresji i bezsensowności jej stosowania. W tym słownej.
Czasem jednak tak mnie weźmie, że nie potrafię się opanować i wtedy staram się o tym napisać, napisać tak żeby wyłączyć coś takiego we mnie, co włączone skłamałoby myśl, stan, uczucie.
Robię to jakby przeciwko sobie, ale jednocześnie właśnie dla siebie.
Wewnętrznie sprzecznie.
Są takie chwile, że masz dość. To była taka chwila.
Nie wiem nawet czy minęła…
Staram się jednak.
Gretchen -- 26.11.2008 - 18:00Gretchen,
zawsze warto przeprosić na wsjakij słuczaj :)
Ludzie Cię wtedy mniej poważnie odbierają i to jest bezcenne. Poważnie.
A teraz Achtung, bo będę
się mądrzyćpieprzyć bez sensu, jako że koło psychologii nigdy nawet nie stałam, a tą nauką brzydzę się starannie.Uważam, że Ty odziedziczyłaś karabin po przodkach, nauczyłaś się z niego strzelać, po czym zakopałaś go w drewutni i wyruszyłaś głosić światu Dobrą Nowinę. A jak Cię jacyś, co nieuniknione, zaczynają obrzucać choćby kamieniami, to najpierw im długo i cierpliwie wyjaśniasz, a kiedy nie pomaga, w końcu zrezygnowana pędzisz do tej drewutni, żeby odszukać narzędzie mordu i zrobić z niego właściwy użytek. Trochę to jest strata czasu i energii (nie strzelaj, przecież mówię, że przepraszam).
A gdyby tak inaczej, znaczy, Dobra Nowina jak najbardziej tak, ale z tym karabinem na ramieniu?
I strzelać od razu, ale bez agresji i bez złości. W duchu czystego chrześcijańskiego/buddyjskiego miłosierdzia.
Pilot nie ma dyskutować, pilot ma rzucać bomby, w tym na ludność cywilną
Nie ma litości dla skurwysynów
I tak dalej :)
Jako robocze założenie ma to wszystko Twoim zdaniem jakiś sens, czy nie bardzo? :)
pozdrawiam
Pino
Jako, że po dzisiejszym strzelaniu i głoszeniu Dobrej Nowiny zmęczona jestem nieprzytomnie, to uczciwie mówię, że Twój komentarz naprawdę poprawił mi nastrój. A nawet spowodował, że się uśmiechnęłam więc na strzały tym razem liczyć nie możesz. :)
Robocza hipoteza numer 1 na temat Gretchen nawet jakoś trzyma się kupy.
Tylko wiesz, ja się zastanawiam nad tym czy w ogóle latać do drewutni… I co zrobić żeby z niej nie korzystać, a potem rzeczywistość przyciska mnie kamieniem i już się nie da, tylko trza lecieć. No.
Albo jak strzelać bez złości i agresji, skoro samo już sięganie po broń...? itd.itd.
Dawniej strzelałam bez ostrzeżenia, później zaczęłam przynajmniej ostrzegać. Teraz strzelam rzadko, ale za to już seriami. Jakiś rodzaj postępu to jest.
Krok po kroku, stęp postęp.
Zawsze jednak można zwalić na przodków, nieprawdaż.
Gretchen -- 26.11.2008 - 21:27Gretchen,
to dobrze, że Ci poprawił, bo już myślałam, że wręcz przeciwnie.
To strzelanie bez złości i agresji to jest pewna forma zen, na mój gust. Powinnaś to zatem rozkminić sobie bez trudności. Może nie teraz, ale z biegiem.
Nie da się bez karabinu, sorry, wiem, że w tym momencie śmierdzę jakąś teologią wyzwolenia, ale operujemy na tym, a nie na tamtym świecie.
Tyle dobrego, że masa głupków nie ma pozwolenia na broń, choć bardzo by chcieli.
Zostają im kamienie.
Pino
To ja apeluję — po nazwiskach.
Ale z uzasadnieniem.
Bo takie tam pomruki, puszczanie oka
ale to debile (wiemy którzy, na szczęście oni są za głupi by się domyśleć, że to o nich, albo też wiedzą że są debilami ale się wstydzą i zmilczą, i dobrze)
— to niefajne jest.
Pewnie daje troszkę satysfakcji, bo wygłaszając takie kwestie, puszczając to oko do tych, co rozumieją, stawia przecież wśród tych lepszych. Nie-debili.
Ale z pozycji kogoś niepewnego zarówno tego, czy nie jest o kretynizm pomawiany, jak i tego czy naprawdę kretynem nie jest — to już takie fajne nie jest.
I (jeśli jest w ogole jakiś obiektywizm) — czy jest fajne obiektywnie?
odys -- 26.11.2008 - 22:01Odysie,
wierz mi albo nie, ale napisałam w tej aluzyjnej formie li i jedynie po to, by mi administracja postu od razu nie wycięła. Bo dosyć mi zależało na jego dalszej części.
Proszę bardzo: sajonara i Zenek na początku krótkiej listy. Dymitr też się głupio wyrwał.
Co więcej, na razie nie wiem, bo mnie naprawdę zemdliło przy lekturze całości, ale jeśli chcesz, mogę się poświęcić.
I uzasadnienia dopisać, skoro jest to niezbędne zapewne.
Chyba nie sądzisz, że to stanowi jakiś problem ;) Poza subiektywnym poczuciem straty czasu.
A Twoje komentarze, jeśli widzę dobrze, mogą co najwyżej złagodzić moje ogólne wrażenie niesmaku.
pozdrawiam
Pino
Da się bez karabinu, tylko to jest wyższy stopień wtajemniczenia.
To ja jestem za cienka, bo mi się wojownik (ten po przodkach wszystkiemu winnych) odzywa. I drze się jak opętany, mówię Ci co za wyjec.
Natomiast jest on użyteczny często i nie ma go co pozbawiać znaczenia.
No.
Gretchen -- 26.11.2008 - 22:16Pino
Dzięki za komplement, choć nie o to mi chodziło.
Po prostu niepierwszy to raz, gdy taki tekst wpada mi w oko. Nie służy to ani dyskusji, ani porozumieniu, ani – jakby to określić? – prawdzie.
Myślę, że jeśli kogoś nazywam publicznie głupcem, wymaga to uzasadnienia. Choćby jednozdaniowego. I nie godzi się ograniczyć wyłącznie do insynuacji. Inaczej — staczamy się w jakąś onetyzację.
O to i tylko o to mi szło.
Kłaniam się.
PS. Moje komentarze zaistniały nie tyle w nadziei na smak czy też niesmak, a na dyskusję.
odys -- 26.11.2008 - 22:23o rany Gretchen...
o rany Gretchen coś mi się przypomniało historia z życia, prawdziwa w sumie jak wszystkie jakie znam. Pracowałem w rożnych miejscach, raz trafiłem do kuchni. Pracował tam R. Dobry kucharz, wesoły kompan. Otóż w jednej z knajp spodobał się kelnerowi gejowi. Kelner Gej rozpoczął awanse, z początku stawał obok opierając się o R. i pytał cienkim głosikiem co robisz? Sama przyznasz niewyszukane te amory. R. mówił mu żeby się trzymał z daleka. Gdy sytuacja się powtórzyła powiedział po prostu żeby się odpierdolił, ale Gej był natrętny i nic sobie nie zrobił z ostrzeżenia. W końcu złapał za tyłek kucharza . Dostał w pysk i runął jak długi na podłogę. Był eterycznym kelnerem Gejem, a kucharz cóż, jest dość postawny i waży z sto kilo, parę w łapie ma. R. stracił pracę a Gej zęba. Koniec opowieści. To na twój wpis co by było gdyby facet stał się obiektem molestowania…
ernestto -- 26.11.2008 - 23:00Ernestto
Chyba, żeby molestowany był mojej postury, a molestujący (-a) postury Twojego znajomego.
Wtedy utrata pracy i zęba byłyby w pakiecie.
odys -- 26.11.2008 - 22:33Odysie,
rozumiem.
Nie przepraszam (a to nowość istotna), bo uważam, że miałam swoją rację w tym.
W każdym razie, jak widzisz, nie zamierzam się uchylać. Chociaż tyle.
Kłaniam się również i czasu nie zabieram.
P.S. To nie miał być komplement, bynajmniej.
Ernestto
Dzięki za opowieść.
Dzisiaj kiedy jechałam tramwajem przypomniała mi się taka, którą ja słyszałam.
Znam ją od rodziców Dziewczynki.
Otóż Dziewczynka w szkole była napastowana przez Kolegę, nie ona jedna…
I ten Kolega mówił i robił różne dla Dziewczynki nieprzyjemne rzeczy.
Któregoś dnia, dziewczynka się naprawdę zdenerwowała i walnęła Kolegę. Nie wytrzymała już tego.
Uderzony Kolega upadł tak nieszczęśliwie, że stracił przytomność. Ostatecznie nic mu się nie stało.
Zaczęła się jazda.
Dziewczynka tak się przeraziła, że wybiegła ze szkoły i chciała rzucić się pod samochód.
Ktoś ją powstrzymał.
Niestety, potem cała uwaga skupiła się na Dziewczynce. Dzieci zaczęły nazywać ją morderczynią. Stała się obiektem nienawiści.
To z nią (wyłącznie z nią) rozmawiał pedagog szkolny.
Trochę podobne te historie…
Gretchen -- 26.11.2008 - 22:52...
Gdy facet ma wiele przygód jest jurnym kogutem, gdy kobieta jest atrakcyjna i ma wiele przygód w jest latwa, jest dziwką, jest puszczalska, to tez jest niesprawiedliwe ale gdzieś *czasem w podtekscie( pokutuje…
Jako odtrutkę proponuję film Zakochany Paryż zbór nowelek niektóre swietne i pozwalaja uwierzyć... po prostu pozwalają uwierzyć, tyle…
ernestto -- 26.11.2008 - 23:12Ernestto
Bardzo Ci dziękuję, za pomysł na odtrutkę.
Cholerny Paryż! Znowu on!
Gretchen -- 26.11.2008 - 23:29Bo Paryż, Panno Gretchen
jest obrażalski i mściwy.
Będzie teraz Panią nawiedzał o różnych porach dnia i nocy, jęczał, pohukiwał i czynił wyrzuty…
Można go nie polubić, ale żeby o tym bezwstydnie pisać, Paryż nie może pozwolić;-)
Salutations cordiales,
Votre [Cabernet]
merlot -- 26.11.2008 - 23:49Panie Merlot
Widzę, że się mści.
Próżny, arogancki Paryż.
I jak kombinuje, jak się skrada.
Gretchen -- 26.11.2008 - 23:57Zdiagnozowany kretyn do Pino
Ludzie, jeden z drugim, może nie piszcie niczego, jeśli macie ujawnić swój dogłębny kretynizm? Nie dotyczy to tych, których dotyczyć nie ma.
Proszę bardzo: sajonara i Zenek na początku krótkiej listy. Dymitr też się głupio wyrwał.
Co więcej, na razie nie wiem, bo mnie naprawdę zemdliło przy lekturze całości, ale jeśli chcesz, mogę się poświęcić.
I uzasadnienia dopisać, skoro jest to niezbędne zapewne.
jeśli pieprzę bez sensu, wytykaj mi to śmiało, szczególnie, że przyznałam się do prześlizgnięcia po temacie – ale ja mam tylko jedną uwagę: nie ma sensu się wkurwiać. Naprawdę.
Zgodnie z zaleceniem się nie zdenerwowałem. W końcu “pieprzysz bez sensu” tak jak w swoim wpisie o zacnym tytule Dupa gdzie też argumentów z lupa szukać, a wszystko oparte na egzaltowanych przeżyciach. Nie odbieram ci prawa do takich wzruszeń, ale jak się już czepia kogoś to wartałoby napisać konkretnie za co. inaczej się podpada pod przypadek trolla, a jeden na txt wyczerpuje przydział abonamentowy.
sajonara -- 27.11.2008 - 08:51Wołałam, a przyszliście do mnie,
dzień dobry, panie sajonaro.
Rozumiem, że wstydzi się pan, iż uległ pokusie wpisywania się namiętnego w moim wpisie o takim tytule. Proszę się nie martwić – ludzka rzecz, zwłaszcza męska.
Proszę wybaczyć, że nie odniosłam się bezpośrednio tam, ale komentarzy na egzaltowanej dupie mej zrobiło się za dużo jakby. Zresztą prawie pięć dni nie było mnie w ogóle w internecie. Ale przeczytałam sumiennie całą waszą dyskusję, zapewniam pana.
Że nic pan nie zrozumiał z mego tekstu, tym proszę się nie martwić. Bardziej mnie powinno smucić, że (w skutek tytułu i Nicponia zapewne) w porywach ze trzy osoby skumały w ogóle, o co biega.
Rozczuliło mnie, że najpierw zarzucił mi pan, o ile pamiętam, wysmarowanie pustego tekściku pełnego frazesów, potem uznał, że Nicpoń ma rację (tak jakby mój wpis miał być polemiką z nim, jednak problem z rozumieniem słowa pisanego jest w narodzie), a na koniec, uwaga uwaga – zażądał ode mnie jakiejś recepty na skomplikowane bolączki świata tego.
Gdzie sens, gdzie logika?
Co na to pańscy uczniowie?
Jak pan widzi, jestem metodyczna i najpierw załatwiam sprawy zaległe.
Do egzegezy pańskich wyczynów w tym wątku przystąpię, gdy raczy pan wyrazić taką chęć. Dziękuję, że tak odważnie pan się zgłosił.
Na koniec dedykuję panu myśl matki mojego eksia, twardej kobiety rodem z Pogórza Grybowskiego:
jak kto głupi, to je głupi i rozumu se nie kupi
miłego dnia życzę
P.S. Nie pana upoważniłam do wytykania mi pieprzenia bez sensu, tylko Gretchen.
Choćbym pieprzyła jak potłuczona zupełnie, jeszcze będę się wyrażać sensowniej od pana w jego najlepszej formie, obawiam się.
Pino
Rozumiem, że wstydzi się pan, iż uległ pokusie wpisywania się namiętnego w moim wpisie o takim tytule. Proszę się nie martwić – ludzka rzecz, zwłaszcza męska.
Nie pierwszy raz nic nie rozumiesz.
Nie pierwszy raz miast argumentów uciekasz w inwektywy.
Nie pierwszy raz można cię oskarżyć o wysmarowanie pustego tekściku pełnego frazesów
Jeśli nadal masz ochotę trzymać się tej maniery to już twój wybór. Możesz sobie zacytować jakąś mądrość ludową np ta z Pogórza Grybowskiego, ale na takie pustosłowie zamiast odpowiedzi możesz doczekać się jedynie jakiejś smakowitej fraszki tarantuli
sajonara -- 27.11.2008 - 10:31Panie sajonaro,
nie przypominam sobie, bym przechodziła z panem na ty.
Ja w nic nie uciekam, choć faktycznie, za godzinę mam socjologię. Ale proszę nie liczyć, że się zgubię i już nie powrócę.
Oskarżyć mnie można o wszystko, a ja się tylko radośnie uśmiechnę.
Oskarż mnie o morderstwa – popieranie harcerstwa
Każdy miewa słabostki i wady
Ale rzeczy istotę kryć pod fałszu pozłotę
Nie, wśród zbrodni mych nie masz tej zdrady!
Panie sajonaro, co do pańskich gróźb, to niestety.
Po pierwsze, jestem Krakowianką (także) i mam swoje układy ze Smokiem.
Po drugie, Pogórze Grybowskie też gotowe wywołać jakieś korzystne dla mnie oddźwięki.
Po trzecie, pan tarantula jest człowiekiem inteligentnym.
Po czwarte, ja też mam Fraszkę, czarną, 20 kg żywej wagi, szczeka na obcych.
Po piąte, Pino MC, z natury nie jestem subtelna, więc się na mnie wypięła muza nieśmiertelna…
Dziękuję za dostarczenie mi powodu do zabawy, panie sajonaro.
proszę o jeszcze
pozdrawiam
Pani Pino Szanowna
dla informacji i uzupelnienia (a także połączenia) pewnych faktów zapodaję, że Pan Tarantula straszy taże na Pogórzu Grybowskim. Podobnie jak ja w Pieninach.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 27.11.2008 - 13:07Panie Lorenzo,
ja oglądam pocztówki, więc wiem o tym :) Co nie zmienia faktu, że nie konfabuluję, owa niedoszła teściowa moja rzeczywiście z tychże regionów się wywodzi.
Widzi Pan, jak się te fakty pięknie łączą.
pozdrawiam równie serdecznie
Niedługo
To już strach będzie wyjść z domu, bo wszyscy będą wszędzie.
:)
Gretchen -- 27.11.2008 - 13:44Gretchen,
jak Ci się podobał skromny pokaz strzelania bez złości i agresji? :D
pozdrawiam, nagan chowając do kieszeni
Pani Pino
Jak to był pokaz strzelania bez, to ja sobie nawet wyobrazić nie spróbuję jak Pani strzela z.
Pozdrawiam łypiąc zza rogu.
Kazik -- 27.11.2008 - 13:58Panie Kaziku,
nie strzelam z.
Kiedyś mi się zdarzało, ale to była moja porażka zawsze i nieumiejętność obchodzenia się z bronią.
Teraz się wyrobiłam, a wzrok mam lepszy niż Fanny Kaplan.
Pan wyjrzy zza tego rogu, teren czysty :)
pozdrawiam
Pino
Co do braku złości to się w pełni zgadzam – ładnie, zgodnie z tym… kanonem, czy jak to się nazywa.
Ale agresję widzę, jak malowaną, do tego obustronnie, co należy dodać by sprawiedliwości stało się zadość.
Nie ma lekko i łatwo Pino, nie ma. To miałam na myśli pisząc do Ciebie wczoraj, że już samo wyjęcie broni najczęściej jest agresywne, a strzelanie to całkiem z pewnością.
Znalazłam dzisiaj takie zdanie w jednym tekście salonowym.
Czekaj pójdę go poszukać (zdania znaczy).
Przerwa: gra spokojna muzyka, można oddać się chilloutowi, wizualizować coś sympatycznego.
...
Jest:
“Prawdę mówiąc, poza buddystami, którzy na ogół o wszystkich mówią dobrze, nie spotkałem nikogo, kto darzyłby katolików sympatią.”
(Jan Hartman, Mój dziwny kraj i jego dziwna religia)
Skojarzyło mi się tak.
:)
Gretchen -- 27.11.2008 - 14:08Taa, tylko tak Pani mówi.
Wyjrzę i oberwę. ;)
I nawet nie zauważę, bo wzrok też już nie ten, co dawniej.
Pozdrawiam nerwowo.
Kazik -- 27.11.2008 - 14:08Pino
Strasznie spieszysz się z tymi ocenami. Wyluzuj trochę, Człowieku. Bo faktycznie ludzie bedą na Ciebie zerkać tylko zza rogu… ;-))))
Pozdrówka.
Griszeq -- 27.11.2008 - 14:09A zerkajcie sobie :)
Się nie rozpłaczę z tego względu.
pozdrawiam tych, co się nie boją być pozdrowionymi
Pino "szczelecka"
A kto tu mowi o strachu? ;-)
Griszeq -- 27.11.2008 - 14:49WSP Pino
No, teraz, to rzeczywiście się boję. Trochę.
Jeśli to tak wyglada nowoczesność.
A w cytacie rozpoznałem arcydzieło, tylko nie wiem w czyim przekładzie?
Ja znam i polecam Roberta Stillera.
Znam też jego krytykę pewnego tłumaczenia konkurencyjnego. Z przykładami. Miażdżąco wyglądała.
odys -- 27.11.2008 - 17:14Pino
nie przypominam sobie, bym przechodziła z panem na ty.
Nie przypominam sobie, żebym do awatara mówił per pani. Możesz zachować tą manierę, nie wymagaj ode mnie.
Ja w nic nie uciekam, choć faktycznie, za godzinę mam socjologię. Ale proszę nie liczyć, że się zgubię i już nie powrócę.
No miałem nadzieję, że się nie zgubisz. A jednak… Łatwiej latać z naganem po krakowskich pagórkach wierząc, ze to nie zamokły kapiszon niż szczelić naprawdę.
Dziękuję za dostarczenie mi powodu do zabawy, panie sajonaro.
proszę o jeszcze
pozdrawiam
Zabawę sobie sama fundujesz. Wyobrażasz sobie, ze biegasz z naganem i szczelasz, a tymczasem trup się nie ściele tylko ludzie zatykają nos. Miała być palba, a wyszedł bąk smrodliwy.
sajonara -- 29.11.2008 - 08:08