Problem w tym, ze dyskusja wymaga spokoju. Emocje są dobre, czyszczą duszę, ale w poważnym dyskursie przeszkadzają. Albo go wręcz uniemożliwiają.
Zauważ, Droga Gretchen, że to nie ogień dyskusji słownej – piszemy, możemy się zastanowić, przemyśleć, zważyć słowa. Zwłaszcza, jeśli nie pojawiają sie w komentarzu (jako efekt wzburzenia), a we właściwym tekście.
Masz trację, tekst jest przecięty. Pierwsza część wskazuje problem, z którym każdy się styka, choć każdy różnie go tłumaczy. Trudny, bo stawia nas po dwóch stronach stołu. Nie barykady, tylko stołu. Bo wprawdzie agresja seksualna dotyczy obydwu stron, ale nierównowaga występowania i nasilenia jest ogromna. Więc mamy – generalizując – strone bardziej pokrzywdzoną. W skali. Waszą.
I ja akurat nie zgadzam sie z Dymitrem, że faceci lubią, gdy kobiety ich molestuja. Moim zdaniem, faceci – nawet Ci żonaci, lubią gdy kobiety z nimi flirtują, nawet przejawiając czy przejmujac inicjatywę. W ramach zasad flirtu. Molestowanie – agresja, jest dla nich tak samo uciążliwe jak dla kobiet. Zderzają się (niektórzy z nich) dodatkowo z inną formą wstydu – strachu przed opinią innych facetów. Mozna by tak dalej…
Tylko Gretchen – potem trafiam na drugą cześć tekstu. Napisaną przecież przez Ciebie świadomie. Przypierasz mnie do ściany i świecisz lampą po oczach. Już nie piszesz o grupie “kijanek”, co do ktorych między nami pełna zgoda. Otwierasz wór. Antagonizujesz. W porządku – Twoje prawo, Twoje pisanie. Może ktoś tak lubi, ja nie. Nie mam ochoty czytać i komentować połowy tekstu i zasłaniać sobie na monitorze drugiej, udając że jej nie ma. Chętnie podyskutuję. Tylko przy stole. Bez wora. I bez tej lampy.
Moja droga Gretchen – nie chce psuć wątku gadaniem o sposobach pisania. Nie tu, to kiedy indziej. Co się odwlecze, to nie uciecze.
Gretchen
Problem w tym, ze dyskusja wymaga spokoju. Emocje są dobre, czyszczą duszę, ale w poważnym dyskursie przeszkadzają. Albo go wręcz uniemożliwiają.
Zauważ, Droga Gretchen, że to nie ogień dyskusji słownej – piszemy, możemy się zastanowić, przemyśleć, zważyć słowa. Zwłaszcza, jeśli nie pojawiają sie w komentarzu (jako efekt wzburzenia), a we właściwym tekście.
Masz trację, tekst jest przecięty. Pierwsza część wskazuje problem, z którym każdy się styka, choć każdy różnie go tłumaczy. Trudny, bo stawia nas po dwóch stronach stołu. Nie barykady, tylko stołu. Bo wprawdzie agresja seksualna dotyczy obydwu stron, ale nierównowaga występowania i nasilenia jest ogromna. Więc mamy – generalizując – strone bardziej pokrzywdzoną. W skali. Waszą.
I ja akurat nie zgadzam sie z Dymitrem, że faceci lubią, gdy kobiety ich molestuja. Moim zdaniem, faceci – nawet Ci żonaci, lubią gdy kobiety z nimi flirtują, nawet przejawiając czy przejmujac inicjatywę. W ramach zasad flirtu. Molestowanie – agresja, jest dla nich tak samo uciążliwe jak dla kobiet. Zderzają się (niektórzy z nich) dodatkowo z inną formą wstydu – strachu przed opinią innych facetów. Mozna by tak dalej…
Tylko Gretchen – potem trafiam na drugą cześć tekstu. Napisaną przecież przez Ciebie świadomie. Przypierasz mnie do ściany i świecisz lampą po oczach. Już nie piszesz o grupie “kijanek”, co do ktorych między nami pełna zgoda. Otwierasz wór. Antagonizujesz. W porządku – Twoje prawo, Twoje pisanie. Może ktoś tak lubi, ja nie. Nie mam ochoty czytać i komentować połowy tekstu i zasłaniać sobie na monitorze drugiej, udając że jej nie ma. Chętnie podyskutuję. Tylko przy stole. Bez wora. I bez tej lampy.
Moja droga Gretchen – nie chce psuć wątku gadaniem o sposobach pisania. Nie tu, to kiedy indziej. Co się odwlecze, to nie uciecze.
Pozdrawiam.
Griszeq -- 25.11.2008 - 09:52