Pani Gretchen, serdecznie dziękuję za zaproszenie. Obiecuję, że zaglądać będę. Tym bardziej, że inne Pani teksty sobie poczytałem. Z przyjemnością, muszę nadmienić.
W tym miejscu muszę podziękować pani Pino za to, że linkując tekst, który zainspirował poniekąd panią Gretchen, nakazała zapiąć pasy.
Na szczęście zastosowałem się do tej sugestii, bo też bym spadł z krzesła. Nie ze śmiechu bynajmniej.
Tekst i komentarze tam, były dla mnie bardzo… hm… pouczające. Oraz poszerzyły moje horyzonty w rzeczonym temacie. Bo ja, proszę Pań, strasznie zacofany byłem, jak się okazuje. Ostatni “pornos” oglądałem ponad ćwierć wieku temu. “Ostatnie tango w Paryżu” się nazywał ten “pornos”. A tu proszę bardzo, lektura raz i jestem na bieżąco.
I to bez “biegania po stronkach”, jak ta pani od “laski”.
Przy okazji dowiedziałem się, że z dzieckiem jednym próbowałem rozmawiać w innym miejscu, biorąc to dziecko za dorosłego człowieka. Gdybym wiedział wcześniej… ale nie wiedziałem.
Panie Gretchen i Pino
Pani Gretchen, serdecznie dziękuję za zaproszenie. Obiecuję, że zaglądać będę. Tym bardziej, że inne Pani teksty sobie poczytałem. Z przyjemnością, muszę nadmienić.
W tym miejscu muszę podziękować pani Pino za to, że linkując tekst, który zainspirował poniekąd panią Gretchen, nakazała zapiąć pasy.
Na szczęście zastosowałem się do tej sugestii, bo też bym spadł z krzesła. Nie ze śmiechu bynajmniej.
Tekst i komentarze tam, były dla mnie bardzo… hm… pouczające. Oraz poszerzyły moje horyzonty w rzeczonym temacie. Bo ja, proszę Pań, strasznie zacofany byłem, jak się okazuje. Ostatni “pornos” oglądałem ponad ćwierć wieku temu. “Ostatnie tango w Paryżu” się nazywał ten “pornos”. A tu proszę bardzo, lektura raz i jestem na bieżąco.
I to bez “biegania po stronkach”, jak ta pani od “laski”.
Przy okazji dowiedziałem się, że z dzieckiem jednym próbowałem rozmawiać w innym miejscu, biorąc to dziecko za dorosłego człowieka. Gdybym wiedział wcześniej… ale nie wiedziałem.
Dziękuję obu Paniom pozdrawiając serdecznie. :)
Kazik -- 06.11.2008 - 10:05