Cieszę się, że możemy kontynuować :) Mam więc dwie uwagi. Po pierwsze piszesz, dlaczego byś nie wziął udziału w Marszu, wspominając o nacjonalistach z różnych krajów oraz “dopuszczając”, że byli tam nawet naziole. No i “kwestia kibolska”. Sam jestem kibolem, więc trudno, żebym rozumiał, dlaczego nie mam uczestniczyć w Marszu, zwłaszcza, że podobnie jak koledzy, wziąłem w nim udział dopiero, gdy z jednej strony Blumsztajn zorganizował blokadę, a z drugiej zaprosił Antifę. Powtarzam – nie byłoby lewackich bojówkarzy, nie byłoby kiboli (tak, jak to miało miejsce bodaj pięciokrotnie przed rokiem 2010). Uważam również, że oględnie rzecz ujmując, znalazłoby się kilka innych środowisk, których udział w otwartym świętowaniu Dnia Niepodległości byłby bardziej dyskusyjny, niż nasz. Dlaczego? Jedna z odpowiedzi w poniższym filmiku. Część materiałów z Niezależnej, powstrzymaj jednak proszę odruchy i obejrzyj. Nie jest to długie:
Działania Blumsztajna doprowadziły do tego, że komitet poparcia Marszu prezentował się następująco:
W tym miejscu powstaje pytanie, czy w morzu dziesiątek tysięcy zwykłych ludzi, wśród których były osoby wymienione na powyższej liście ton nadawały kilkuosobowe delegacje zagranicznych nacjonalistów – nie nazistów jak sugerujesz, wzmianka o możliwym zaproszeniu NPD była umiarkowanie trafna. Swoją drogą wystarczy przeczytać listę organizacji w komitecie poparcia, by się zorientować, jak się rozkładały akcenty.
Tak się jakoś porobiło, że rozmawiając z ludźmi o dzisiejszej Polsce, łatwiej znaleźć punkty wspólne między kibolem, nacjonalistą, piłsudczykiem, czy po prostu konserwatystą, niż z osobami podzielającymi narrację mainstreamu. Blumsztajn w swoich totalniackich zapędach nas zjednoczył zgodnie z zasadą, że jeżeli nie zareagujemy na łamanie praw jednej – zwykle najbardziej radykalnej – grupy, system będzie zabierał się za kolejne o mniejszym stopniu radykalizmu.
Druga rzecz, to krytyczne słowa na Frondzie, itp. Cóż, są ludzie piszący ogniste odezwy i są tacy, którzy wychodzą na ulice. Żadna nowość w historii ludzkości. Terlikowski & Co. w pierwszych godzinach po Marszu przerazili się, że dorobiona temu wydarzeniu “gęba” przez mainstreamowe manipulacje zaszkodzi tej inicjatywie, być może całkowicie ją dezawuując. Nawet pierwsze wypowiedzi organizatorów w rodzaju szefa MW Winnickiego, czy Zawiszy były podobne. Dopiero, gdy po weekendzie w internecie znalazło się wiele materiałów przedstawiających faktyczny przebieg wydarzeń, towarzystwo powycofywało się rakiem. Świadczy to raczej z jednej strony o sile mainstreamu, a z drugiej – lekkiej płochliwości co poniektórych “prawackich” duszyczek, niż o tym, że mainstream miał rację w swoich relacjach.
Grzesiu
Cieszę się, że możemy kontynuować :) Mam więc dwie uwagi. Po pierwsze piszesz, dlaczego byś nie wziął udziału w Marszu, wspominając o nacjonalistach z różnych krajów oraz “dopuszczając”, że byli tam nawet naziole. No i “kwestia kibolska”. Sam jestem kibolem, więc trudno, żebym rozumiał, dlaczego nie mam uczestniczyć w Marszu, zwłaszcza, że podobnie jak koledzy, wziąłem w nim udział dopiero, gdy z jednej strony Blumsztajn zorganizował blokadę, a z drugiej zaprosił Antifę. Powtarzam – nie byłoby lewackich bojówkarzy, nie byłoby kiboli (tak, jak to miało miejsce bodaj pięciokrotnie przed rokiem 2010). Uważam również, że oględnie rzecz ujmując, znalazłoby się kilka innych środowisk, których udział w otwartym świętowaniu Dnia Niepodległości byłby bardziej dyskusyjny, niż nasz. Dlaczego? Jedna z odpowiedzi w poniższym filmiku. Część materiałów z Niezależnej, powstrzymaj jednak proszę odruchy i obejrzyj. Nie jest to długie:
Działania Blumsztajna doprowadziły do tego, że komitet poparcia Marszu prezentował się następująco:
http://marszniepodleglosci.pl/komitet-poparcia/
W tym miejscu powstaje pytanie, czy w morzu dziesiątek tysięcy zwykłych ludzi, wśród których były osoby wymienione na powyższej liście ton nadawały kilkuosobowe delegacje zagranicznych nacjonalistów – nie nazistów jak sugerujesz, wzmianka o możliwym zaproszeniu NPD była umiarkowanie trafna. Swoją drogą wystarczy przeczytać listę organizacji w komitecie poparcia, by się zorientować, jak się rozkładały akcenty.
Tak się jakoś porobiło, że rozmawiając z ludźmi o dzisiejszej Polsce, łatwiej znaleźć punkty wspólne między kibolem, nacjonalistą, piłsudczykiem, czy po prostu konserwatystą, niż z osobami podzielającymi narrację mainstreamu. Blumsztajn w swoich totalniackich zapędach nas zjednoczył zgodnie z zasadą, że jeżeli nie zareagujemy na łamanie praw jednej – zwykle najbardziej radykalnej – grupy, system będzie zabierał się za kolejne o mniejszym stopniu radykalizmu.
Druga rzecz, to krytyczne słowa na Frondzie, itp. Cóż, są ludzie piszący ogniste odezwy i są tacy, którzy wychodzą na ulice. Żadna nowość w historii ludzkości. Terlikowski & Co. w pierwszych godzinach po Marszu przerazili się, że dorobiona temu wydarzeniu “gęba” przez mainstreamowe manipulacje zaszkodzi tej inicjatywie, być może całkowicie ją dezawuując. Nawet pierwsze wypowiedzi organizatorów w rodzaju szefa MW Winnickiego, czy Zawiszy były podobne. Dopiero, gdy po weekendzie w internecie znalazło się wiele materiałów przedstawiających faktyczny przebieg wydarzeń, towarzystwo powycofywało się rakiem. Świadczy to raczej z jednej strony o sile mainstreamu, a z drugiej – lekkiej płochliwości co poniektórych “prawackich” duszyczek, niż o tym, że mainstream miał rację w swoich relacjach.
Foxx -- 25.01.2012 - 09:13