Zanim uciekłem się do przypowieści, powiedziałem Ci bezpośrednio, na Twoje pytanie. A Twoje pytanie brzmiało:
Czy mam przez to (że zdjął ekskomunikę) rozumieć, że Benedykt XVI się z tym (że holokaustu i komór gazowych nie było) zgadza?
Odpowiedziałem Ci, że nie, nie masz rozumieć. I dodałem, dlaczego nie. Dlaczego takie rozumienie jest błędne.
Wyłożyłem to ja, potem jeszcze Magia i inni.
Ale Ty chcesz rozumieć jak rozumiesz, i sam podkreślasz przy tym, że nie obchodzi cię, czym jest ekskomunika, katechizm itd.
Po prostu uważasz, że papież (to słowo piszemy małą literą) powinien zrobić coś innego.
Bo Ty tak sądzisz.
Przykłady moje, co podkreśliłem, nie są analogiczne do całej sytuacji. One odnoszą się konkretnie do danego aspektu sprawy.
Pierwszy — do Twojej tezy, że kasacja kary to nagroda. To nonsens jest i basta.
Innymi słowy: twój pogląd w tej sprawie jest dopuszczalny na zasadzie wolności słowa, ale jest absurdalny. Nie widzisz tego — to już nic nie poradzę.
Protokół rozbieżności podpisujemy i rozchodzimy się w pokoju.
Drugi — do Twojej tezy, że nie jeśli gość ukarany za sprawę A jednocześnie zachował się paskudnie w sprawie X, to nie wolno w sprawie A go zwolnić z kary.
Nawet, jeśli dana kara nie może być nałożona za przewinienie X.
To także nonsens.
Wykaż, że przykłady są w swoich kontekstach mylne. Bo takie ogólne blablanie, że każda sytuacja jest inna itd. do niczego nie prowadzi. Jeśli wszystko jest różne i nie da się żadnych analogii budować — jakże dokonywać ocen? W tym także oceny papieskiej decyzji.
Tu na marginesie tylko chciałem wspomnieć, że owszem zgadzam się, iż bicie realnej teściowej to zupełnie co innego niż publiczne kwestionowanie jakichkolwiek prawd, choćby najdonośniejszych i najlepiej udokumentowanych.
Onośnie mojej szydery z antysemickim papieżem.
Jacku, ja tutaj polemizuję nie z Tobą, ale z tym, co napisałeś. I z tym, co można z tego przeczytać.
Przeczytaj powoli i bez fiksacji na własnych poglądach to, co tu napisałeś. W artykule i w komentarzach. I pomyśl, czy rzeczywiście tak sprzeczne jest to z przerysowaną przeze mnie a przecież nierzadką oceną Kościoła.
Bo ja nie napisałem, że to Twoje zdanie. Napisałem, że wzbraniasz się od jasnego postawienia sprawy, i że kryjesz się za dość paskudnym niedomówieniem. Pod które można łatwo podłożyć i to, co ja podłożyłem.
Powtarzam: przeczytaj pierwszy akapit z Twojej notki z dystansem, bez zakładania iż autor prezentuje poglądy, które znasz i wyznajesz. Potrafisz?
Porównanie Twoich pytań do retoryki Leppera nie miało być obraźliwe. Gdybym chciał obrazić, można to zrobić znacznie łatwiej. Zważ, że nie uciekam się do argumentów ad personam; odniosłem się do Twojej metody argumentacji.
Chowasz bowiem bardzo poważny zarzut pod pozorem pytania.
Na tym polegał sławetny występ sejmowy Leppera, gdy “pytał” czy prawdą jest, że polityk X w dniu takim a takim przyjął taką a taką łapówkę.
Jacku
Zanim uciekłem się do przypowieści, powiedziałem Ci bezpośrednio, na Twoje pytanie. A Twoje pytanie brzmiało:
Czy mam przez to (że zdjął ekskomunikę) rozumieć, że Benedykt XVI się z tym (że holokaustu i komór gazowych nie było) zgadza?
Odpowiedziałem Ci, że nie, nie masz rozumieć. I dodałem, dlaczego nie. Dlaczego takie rozumienie jest błędne.
Wyłożyłem to ja, potem jeszcze Magia i inni.
Ale Ty chcesz rozumieć jak rozumiesz, i sam podkreślasz przy tym, że nie obchodzi cię, czym jest ekskomunika, katechizm itd.
Po prostu uważasz, że papież (to słowo piszemy małą literą) powinien zrobić coś innego.
Bo Ty tak sądzisz.
Przykłady moje, co podkreśliłem, nie są analogiczne do całej sytuacji. One odnoszą się konkretnie do danego aspektu sprawy.
Pierwszy — do Twojej tezy, że kasacja kary to nagroda. To nonsens jest i basta.
Innymi słowy: twój pogląd w tej sprawie jest dopuszczalny na zasadzie wolności słowa, ale jest absurdalny. Nie widzisz tego — to już nic nie poradzę.
Protokół rozbieżności podpisujemy i rozchodzimy się w pokoju.
Drugi — do Twojej tezy, że nie jeśli gość ukarany za sprawę A jednocześnie zachował się paskudnie w sprawie X, to nie wolno w sprawie A go zwolnić z kary.
Nawet, jeśli dana kara nie może być nałożona za przewinienie X.
To także nonsens.
Wykaż, że przykłady są w swoich kontekstach mylne. Bo takie ogólne blablanie, że każda sytuacja jest inna itd. do niczego nie prowadzi. Jeśli wszystko jest różne i nie da się żadnych analogii budować — jakże dokonywać ocen? W tym także oceny papieskiej decyzji.
Tu na marginesie tylko chciałem wspomnieć, że owszem zgadzam się, iż bicie realnej teściowej to zupełnie co innego niż publiczne kwestionowanie jakichkolwiek prawd, choćby najdonośniejszych i najlepiej udokumentowanych.
Onośnie mojej szydery z antysemickim papieżem.
Jacku, ja tutaj polemizuję nie z Tobą, ale z tym, co napisałeś. I z tym, co można z tego przeczytać.
Przeczytaj powoli i bez fiksacji na własnych poglądach to, co tu napisałeś. W artykule i w komentarzach. I pomyśl, czy rzeczywiście tak sprzeczne jest to z przerysowaną przeze mnie a przecież nierzadką oceną Kościoła.
Bo ja nie napisałem, że to Twoje zdanie. Napisałem, że wzbraniasz się od jasnego postawienia sprawy, i że kryjesz się za dość paskudnym niedomówieniem. Pod które można łatwo podłożyć i to, co ja podłożyłem.
Powtarzam: przeczytaj pierwszy akapit z Twojej notki z dystansem, bez zakładania iż autor prezentuje poglądy, które znasz i wyznajesz. Potrafisz?
Porównanie Twoich pytań do retoryki Leppera nie miało być obraźliwe. Gdybym chciał obrazić, można to zrobić znacznie łatwiej. Zważ, że nie uciekam się do argumentów ad personam; odniosłem się do Twojej metody argumentacji.
Chowasz bowiem bardzo poważny zarzut pod pozorem pytania.
Na tym polegał sławetny występ sejmowy Leppera, gdy “pytał” czy prawdą jest, że polityk X w dniu takim a takim przyjął taką a taką łapówkę.
Wykaż, że ta analogia jest nieuprawniona.
odys -- 01.02.2009 - 01:49