W kwestii tych wspomnień. Myślę, że dla wielu ludzi, szczególnie tych troche przerażonych pędem otaczającego ich świata, te wspomnienia są jedynym, do czego mogą sie odnieść. I tu pojawia się problem metod i narzędzi, jakimi dysponują ( o czym wspominałem w komentarzu do p. Yayco). Więc te wspomnienia są dla nich wartością, tym bardziej gdy będziemy patrzeć na nie przez pryzmat indywidualności.
Zaś co do tej chęci bycia 17-latkiem po osiemdziesiątce. Wiele czasu w młodości (idzie mi naturalnie o wiek, a nie charakter, choĆ to też kwestia umowna) spędzałem w “Jaszczurach”. Gdy dzisiaj wchodze do tego klubu (właściwie trudno to miejsce nazwać tak prozaicznie klubem, podobnie jak “Piwnicę”) to wewnetrznie czuję się tak, jak przed czterdziestu laty. I nie zauważam tego, że ludzie ktorzy dziś tam przebywaja mogą byc spokojnie moimi wnukami. Nie czuję, aby sie czymkolwiek psychicznie od nich różnił, pomijając takie drobiazgi jak doświadczenie oczywiście:-)
I wie Pan, czego się z lekka obawiam? Chwili, kiedy to moje poczucie braku różnicy nie uczyni mnie śmiesznym. A ja tego nie zauważę.
Od pewnego czasu chadza w tv dość zabawna reklama: młoda dziewczyna i starsza wiekiem pani wspominają festiwale rockowe. Dziewczyna mówi, że zniszczyła ubranie, bo tańczyła w błocie. Pani zaś stwierdza, że w sześćdziesiątym któryms też była na festiwalu rockowym i też tańczyła w błocie, tylko ubrania nie zniszczyła. Bo tańczyła bez ubrania.
Zabawna scenka, ale już na pograniczu owej śmieszności, gdy się skonfrontuje wygląd obu kobiet.
Się wtrącę, jeśli Pan pozwoli, Sergiuszu.
W kwestii tych wspomnień. Myślę, że dla wielu ludzi, szczególnie tych troche przerażonych pędem otaczającego ich świata, te wspomnienia są jedynym, do czego mogą sie odnieść. I tu pojawia się problem metod i narzędzi, jakimi dysponują ( o czym wspominałem w komentarzu do p. Yayco). Więc te wspomnienia są dla nich wartością, tym bardziej gdy będziemy patrzeć na nie przez pryzmat indywidualności.
Zaś co do tej chęci bycia 17-latkiem po osiemdziesiątce. Wiele czasu w młodości (idzie mi naturalnie o wiek, a nie charakter, choĆ to też kwestia umowna) spędzałem w “Jaszczurach”. Gdy dzisiaj wchodze do tego klubu (właściwie trudno to miejsce nazwać tak prozaicznie klubem, podobnie jak “Piwnicę”) to wewnetrznie czuję się tak, jak przed czterdziestu laty. I nie zauważam tego, że ludzie ktorzy dziś tam przebywaja mogą byc spokojnie moimi wnukami. Nie czuję, aby sie czymkolwiek psychicznie od nich różnił, pomijając takie drobiazgi jak doświadczenie oczywiście:-)
I wie Pan, czego się z lekka obawiam? Chwili, kiedy to moje poczucie braku różnicy nie uczyni mnie śmiesznym. A ja tego nie zauważę.
Od pewnego czasu chadza w tv dość zabawna reklama: młoda dziewczyna i starsza wiekiem pani wspominają festiwale rockowe. Dziewczyna mówi, że zniszczyła ubranie, bo tańczyła w błocie. Pani zaś stwierdza, że w sześćdziesiątym któryms też była na festiwalu rockowym i też tańczyła w błocie, tylko ubrania nie zniszczyła. Bo tańczyła bez ubrania.
Zabawna scenka, ale już na pograniczu owej śmieszności, gdy się skonfrontuje wygląd obu kobiet.
Pozdrawiam serdecznie Panie Sergiuszu
Lorenzo -- 31.10.2008 - 18:00