z uporem godnym lepszej sprawy, do tematu mojego marudzenia. Dręczy mnie zatem problem narzędzi i metod.
Spotykając się z nową jakościowo sytuacją (choćby z powodu tych gadżetów) człowiek siłą rzeczy usiłuje zbadać ją lub się z nią skonfrontować przy użyciu znanych mu metod i narzędzi. Co na starcie stawia go na pozycji z lekka przegranej.
Gdy już metodą prób i błędów wypracuje nowe, odpowiednie narzędzia i metody, może się okazać, że stały się one już tradycyjne. Czyli do gry znowu wchodzi matryca (zresztą, choć może się mylę, to pojęcie matrycy ma w sobie coś z rzeczy już znanej i wypróbowanej).
A całe zagadnienie przypomina mi zaskoczenie faceta, który w pewnym i nieoczkiwanym momencie odkrywa, że gdy idzie, to mu zawsze jedna noga z tyłu zostaje. I wtedy traci równowagę.
Wracając jednak, Panie Yayco,
z uporem godnym lepszej sprawy, do tematu mojego marudzenia. Dręczy mnie zatem problem narzędzi i metod.
Spotykając się z nową jakościowo sytuacją (choćby z powodu tych gadżetów) człowiek siłą rzeczy usiłuje zbadać ją lub się z nią skonfrontować przy użyciu znanych mu metod i narzędzi. Co na starcie stawia go na pozycji z lekka przegranej.
Gdy już metodą prób i błędów wypracuje nowe, odpowiednie narzędzia i metody, może się okazać, że stały się one już tradycyjne. Czyli do gry znowu wchodzi matryca (zresztą, choć może się mylę, to pojęcie matrycy ma w sobie coś z rzeczy już znanej i wypróbowanej).
A całe zagadnienie przypomina mi zaskoczenie faceta, który w pewnym i nieoczkiwanym momencie odkrywa, że gdy idzie, to mu zawsze jedna noga z tyłu zostaje. I wtedy traci równowagę.
Pozdrawiam
Lorenzo -- 31.10.2008 - 17:30