Być może rzecz w nieporozumieniu, stąd moja prosba o przeczytanie innych moich komentarzy pod tym tekstem. Ja stawialem pytanie, a nie kategorycznie prowadzilem granice. Byc może niezręcznie, więc winę biorę na siebie, bo przekaz powinien być wyraźny.
Możemy teoretyzować, ale skoro Pan Igla oparl swoja tezę, a wlasciwie pytanie dotyczące istnienia dobra wspólnego, na przykladzie rzeczywistym, stąd – moim zdaniem – przy dyskusji powinniśmy sie tez odnosić (przynajmniej w miarę) do istniejącego stanu prawnego. I zdaje się, że o to biegalo. Stąd w bodaj pierwszym moim komencie odwolanie do Wyrusa i Yayco.
Rzeki oraz ich brzegi w naszym kraju sa wlasnościa panstwa. Sa tez tereny prywatne leżące na terenach wysokiego ryzyka powodziowego, ograniczone różnego rodzaju przepisami, jesli idzie o inwestowanie na nich przez wlaścicieli. I stąd mój przyklad i pytanie (być może niezbyt zręcznie postawione). Obowiązkiem państwa jest stawianie walów przeciwpowodziowych w ramach dbania o zdrowie i bezpieczeństwo obywateli.
Powtarzam więc – ja stawialem pytania. A w zasadzie to Panskie zdanie zawarte w ostatnich slowach Panskiego ostatniego komentarza jest w jakims stopniu odpowiedzią na pytanie postawione przez Iglę, choc wcale nie musi być on z niej zadowolony (aczkolwiek nie mam pojęcia, czy zależy mu na istnieniu Dobra Wspólnego czy też nie). Chociaż Pan Igla znanym prowokatorem jest, więc diabel go wie, co naprawde myśli w tej kwestii.
Poprzednio dyskusja (mam na mysli tę dotyczącą wolności) toczyla sie trochę na zbyt abstrakcyjnym poziomie – teraz po zadaniu pytanie przez Iglę i podaniu kilku tylko przykladów, może toczyć się dalej, ale jakby już bardziej w świecie realnym. I jesli się potoczy, to bedzie szukala odpowiedzi na stare pytanie, co ważniejsze: jednostka czy spoleczność. I tu okazać się może, że rzeczywistośc nie jest ani biala, ani czarna, tylko jak zwykle pelna przedziwnych czasem odcieni.
Szanowny Panie Hrabio
Być może rzecz w nieporozumieniu, stąd moja prosba o przeczytanie innych moich komentarzy pod tym tekstem. Ja stawialem pytanie, a nie kategorycznie prowadzilem granice. Byc może niezręcznie, więc winę biorę na siebie, bo przekaz powinien być wyraźny.
Możemy teoretyzować, ale skoro Pan Igla oparl swoja tezę, a wlasciwie pytanie dotyczące istnienia dobra wspólnego, na przykladzie rzeczywistym, stąd – moim zdaniem – przy dyskusji powinniśmy sie tez odnosić (przynajmniej w miarę) do istniejącego stanu prawnego. I zdaje się, że o to biegalo. Stąd w bodaj pierwszym moim komencie odwolanie do Wyrusa i Yayco.
Rzeki oraz ich brzegi w naszym kraju sa wlasnościa panstwa. Sa tez tereny prywatne leżące na terenach wysokiego ryzyka powodziowego, ograniczone różnego rodzaju przepisami, jesli idzie o inwestowanie na nich przez wlaścicieli. I stąd mój przyklad i pytanie (być może niezbyt zręcznie postawione). Obowiązkiem państwa jest stawianie walów przeciwpowodziowych w ramach dbania o zdrowie i bezpieczeństwo obywateli.
Powtarzam więc – ja stawialem pytania. A w zasadzie to Panskie zdanie zawarte w ostatnich slowach Panskiego ostatniego komentarza jest w jakims stopniu odpowiedzią na pytanie postawione przez Iglę, choc wcale nie musi być on z niej zadowolony (aczkolwiek nie mam pojęcia, czy zależy mu na istnieniu Dobra Wspólnego czy też nie). Chociaż Pan Igla znanym prowokatorem jest, więc diabel go wie, co naprawde myśli w tej kwestii.
Poprzednio dyskusja (mam na mysli tę dotyczącą wolności) toczyla sie trochę na zbyt abstrakcyjnym poziomie – teraz po zadaniu pytanie przez Iglę i podaniu kilku tylko przykladów, może toczyć się dalej, ale jakby już bardziej w świecie realnym. I jesli się potoczy, to bedzie szukala odpowiedzi na stare pytanie, co ważniejsze: jednostka czy spoleczność. I tu okazać się może, że rzeczywistośc nie jest ani biala, ani czarna, tylko jak zwykle pelna przedziwnych czasem odcieni.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 27.02.2008 - 23:16