Kwestia wyżywienia dzieci nie jest w gestii rodziców. Za zagłodzenie dziecka tracisz prawa rodzicielskie, to raz.
Wystarczy doczytać do końca :)
Koniec nic nie zmienia. Bo o ile jeżeli nie poślesz dzieciaka do szkoły to pójdziesz siedzieć, podobnie jak pójdziesz siedzieć kiedy dzieciaka zagłodzisz, to państwo pilnuje na codzień tego, żeby Twój dzieciak do szkoły chodził, natomiast w dupie ma to, czy i jak dzieciaka żywisz (państwo zaczyna się interesować tematem dopiero wtedy, kiedy gazety napiszą, że ktoś tam zagłodził swoje dziecko). Najlepszym przykładem na istotną różnicę między podejściem państwa do tych dwóch dziedzin jest fakt, iż państwo nie ustanowiło (na razie!) ministerstwa żywienia i państwowych jadłodajni.
>Futrzak
Kwestia wyżywienia dzieci nie jest w gestii rodziców. Za zagłodzenie dziecka tracisz prawa rodzicielskie, to raz.
Wystarczy doczytać do końca :)
Koniec nic nie zmienia. Bo o ile jeżeli nie poślesz dzieciaka do szkoły to pójdziesz siedzieć, podobnie jak pójdziesz siedzieć kiedy dzieciaka zagłodzisz, to państwo pilnuje na codzień tego, żeby Twój dzieciak do szkoły chodził, natomiast w dupie ma to, czy i jak dzieciaka żywisz (państwo zaczyna się interesować tematem dopiero wtedy, kiedy gazety napiszą, że ktoś tam zagłodził swoje dziecko). Najlepszym przykładem na istotną różnicę między podejściem państwa do tych dwóch dziedzin jest fakt, iż państwo nie ustanowiło (na razie!) ministerstwa żywienia i państwowych jadłodajni.
Pozdro.
wyrus -- 19.02.2008 - 17:24