Łazi mi o to po głowie pewna myśl i byłbym zobowiązany za ewentualne uwagi. Oto zajmujecie sie Panowie problemem wpływu (uprawnionego czy nie, z różnych powodów) państwa na obywatela. W zależności od wyznania (nie mam na mysli bron Boże religii, a koncepcje polityczne) istnienie tegoż raczej nie jest krytykowane lub negowane. Negowany w całości lub po części jest jego wpływ na żecie jednostki czy grupy.
Tymczasem państwo realizuje swoje pomysły wobec obywatela poprzez biurokrację, forme w zasadzie apolityczną i istniejąca samoistnie, bez względu na system panujacy w państwie.
Czy nie należy zatem założyć, że właśnie większość, o ile nie wszystkie koncepcje państwa, mające na celu podporządkowanie sobie obywatela, jest wytworem biurokracji (jako bytu samodzielnego), a nie państwa?
Bo czyż większość zastrzeżeń Waszych nie jest tak naprawdę skierowana przeciw dyktatowi biurokracji, a boicie się (lub nie bierzecie tego pod uwagę) stwierdzić, że ten apolityczny w sumie wytwór ludzkiej inteligencji przejął już kontrolę nad wszystkim: nad państwem, nad jednostką? I to wszędzie, bez względu na charakter systemowy państw? Przypomina to futurystyczna wizję, kiedy to komputery, zintegrowane przez człowieka w jeden system, przejmują nad nim kontrolę.
Czyli mamy gdzieś w podświadomości lek przed ewentualnym atakiem materii nieożywionej w formie komputerów/mózgów sztucznych, a nie bierzemy pod uwagę faktu, że system już przejął nad nami władzę. I to o tyle perfidny, że z jednej strony jest on jakby nieożywiony (procedury, prawo), a z drugiej strony jego składnikami sa żywi ludzie.
Szanowny Panie Wyrusie
Łazi mi o to po głowie pewna myśl i byłbym zobowiązany za ewentualne uwagi. Oto zajmujecie sie Panowie problemem wpływu (uprawnionego czy nie, z różnych powodów) państwa na obywatela. W zależności od wyznania (nie mam na mysli bron Boże religii, a koncepcje polityczne) istnienie tegoż raczej nie jest krytykowane lub negowane. Negowany w całości lub po części jest jego wpływ na żecie jednostki czy grupy.
Tymczasem państwo realizuje swoje pomysły wobec obywatela poprzez biurokrację, forme w zasadzie apolityczną i istniejąca samoistnie, bez względu na system panujacy w państwie.
Czy nie należy zatem założyć, że właśnie większość, o ile nie wszystkie koncepcje państwa, mające na celu podporządkowanie sobie obywatela, jest wytworem biurokracji (jako bytu samodzielnego), a nie państwa?
Bo czyż większość zastrzeżeń Waszych nie jest tak naprawdę skierowana przeciw dyktatowi biurokracji, a boicie się (lub nie bierzecie tego pod uwagę) stwierdzić, że ten apolityczny w sumie wytwór ludzkiej inteligencji przejął już kontrolę nad wszystkim: nad państwem, nad jednostką? I to wszędzie, bez względu na charakter systemowy państw? Przypomina to futurystyczna wizję, kiedy to komputery, zintegrowane przez człowieka w jeden system, przejmują nad nim kontrolę.
Czyli mamy gdzieś w podświadomości lek przed ewentualnym atakiem materii nieożywionej w formie komputerów/mózgów sztucznych, a nie bierzemy pod uwagę faktu, że system już przejął nad nami władzę. I to o tyle perfidny, że z jednej strony jest on jakby nieożywiony (procedury, prawo), a z drugiej strony jego składnikami sa żywi ludzie.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 19.02.2008 - 13:52