Pan odniósł się do budynków uniwersyteckich jako, jak podejrzewałem, głównego nośnika “inteligencji”. Jeśli źle zinterpretowałem ten fragment Pańskiej wypowiedzi (jeśli miał to być przykładowo prosty przytyk mający na celu wyśmianie mnie) to bartdzo przepraszam. Potraktowałem ten fragment jako element konstruktywny. Każdemu zdarzy się pomylić.
Czy mówi Pan o “inteligencji” w rozumieniu wyższej, bardziej twórczej warstwy społecznej, składającej się jednak z ludzi i nie funkcjonującej w oderwaniu od tychże konkretnych istot ludzkich, czy też ma Pan na myśli jakąś kosmiczną inteligencję, która przyfrunie i będzie nas wybijać laserami jak na filmach?
Bo nie wierzę, ze pisze Pan o inteligencji jako obstrakcie, funkcjonującym w oderwaniu od ludzi, by uciec w sferę niedookreślenia i uniknąć czychających w praktyce pułapek.
Ja po prostu twierdzę, że intelekt wychodzi od umiejętności a realizacja idei przy braku najdrobniejszych umiejętności praktycznych nadaje się jedynie do potłuczenia w punkcie, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Mam to szczęście, że za człowieka inteligentnego się nie podaję i aspirować do niczego intelektualizmowi pokrewnego nie planuję.
Co do kreatywności – nie wmówi mi Pan, że jest ona jedynie cechą inteligencką. Niektórzy potrafią być kreatywnymi bez dyferencjowania w osobną klasę społeczną.
Szanowny Panie yayco
Pan odniósł się do budynków uniwersyteckich jako, jak podejrzewałem, głównego nośnika “inteligencji”. Jeśli źle zinterpretowałem ten fragment Pańskiej wypowiedzi (jeśli miał to być przykładowo prosty przytyk mający na celu wyśmianie mnie) to bartdzo przepraszam. Potraktowałem ten fragment jako element konstruktywny. Każdemu zdarzy się pomylić.
Czy mówi Pan o “inteligencji” w rozumieniu wyższej, bardziej twórczej warstwy społecznej, składającej się jednak z ludzi i nie funkcjonującej w oderwaniu od tychże konkretnych istot ludzkich, czy też ma Pan na myśli jakąś kosmiczną inteligencję, która przyfrunie i będzie nas wybijać laserami jak na filmach?
Bo nie wierzę, ze pisze Pan o inteligencji jako obstrakcie, funkcjonującym w oderwaniu od ludzi, by uciec w sferę niedookreślenia i uniknąć czychających w praktyce pułapek.
Ja po prostu twierdzę, że intelekt wychodzi od umiejętności a realizacja idei przy braku najdrobniejszych umiejętności praktycznych nadaje się jedynie do potłuczenia w punkcie, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Mam to szczęście, że za człowieka inteligentnego się nie podaję i aspirować do niczego intelektualizmowi pokrewnego nie planuję.
Co do kreatywności – nie wmówi mi Pan, że jest ona jedynie cechą inteligencką. Niektórzy potrafią być kreatywnymi bez dyferencjowania w osobną klasę społeczną.
mindrunner -- 11.02.2008 - 18:47