ale na uniwersytetach to różne są formy dydaktyczne. Bo o różne rzeczy chodzi.
Jest wykład, czyli, poniekąd, teatr jednego aktora, a jest też konwersatorium, gdzie wszyscy powinni się na poglądy powymieniać.
Ja się nienadzwyczajnie czuję w roli wykładowcy, muszę przyznać. Czasem wolę posłuchać, poczytać. Bardzo to otrzeźwiające jest. Zresztą wykład to nie jest forma na Internet.
Uśmiechnąłem się z tej wizji spotkania we Wrocławiu. Wrocław to mój sen utracony. Miasto rodzinne, w którym nigdy nie mieszkałem, ale, w którym czuję się jak u siebie. Mało to dla mnie neutralny grunt.
Zresztą, przy spotkaniach towarzyskich, często jest jak na tekstowisku. Kilka osób gada poważnie, kilka słucha, ktoś czasem coś wtrąci. Czasem wtrąci tak, że cała rozmowę na nice wywróci, bo pokazuje, że ona jest o niczym, choć poważna.
Poważna rozmowa dwóch osób to marnowanie jest energii.
Kiedyś, co biorę ze skarbnicy anegdot żydowskich, w pociągu do Rzeszowa spotkał się Cadyk z Leżajska z Cadykiem z Lubartowa. Usiedli sobie w przedziale pierwszej klasy i milczą.
A chasydzi od rozumu na korytarzu odchodzą, czekając na Słowa. W końcu jeden, odważniejszy, drzwi otworzył i łamiącymi sie ze świadomości własnej bezczelności pyta: – Uczeni mężowie, dlaczego wy ze sobą nie rozmawiacie?
A cadyk z Lubartowa spojrzał na niego jak na żabę i mówi: – Młodzieńcze. On wie wszystko. Ja wiem wszystko. O czym my mamy ze sobą rozmawiać?
I tak sobie myślę, zgadzając sie z Panem, że warto czasami Cadykowi uświadomić, że wszystkiego nie wie. Choćby zadając mu jakieś trudne pytanie…
I jeszcze powiem, że nie warto w rolę studenta się ubierać. Warto i samemu coś powiedzieć, a z Pana komentarzy wynika, że ma Pan coś do powiedzenia. Jak raz pisałem o Bolku, kiedy Pan w komentarzu umieścił historię o grubym zaopatrzeniowcu. Aż mi głupio było, bo mam wrażenie, że nie tylko w tej samej kwestii, ale i celniej, Pan pewne rzeczy jedną anegdotą wykazał.
TXT to miejsce, gdzie wszyscy się od siebie powinniśmy uczyć. Przez rozmowę.
Panie Griszequ,
ale na uniwersytetach to różne są formy dydaktyczne. Bo o różne rzeczy chodzi.
Jest wykład, czyli, poniekąd, teatr jednego aktora, a jest też konwersatorium, gdzie wszyscy powinni się na poglądy powymieniać.
Ja się nienadzwyczajnie czuję w roli wykładowcy, muszę przyznać. Czasem wolę posłuchać, poczytać. Bardzo to otrzeźwiające jest. Zresztą wykład to nie jest forma na Internet.
Uśmiechnąłem się z tej wizji spotkania we Wrocławiu. Wrocław to mój sen utracony. Miasto rodzinne, w którym nigdy nie mieszkałem, ale, w którym czuję się jak u siebie. Mało to dla mnie neutralny grunt.
Zresztą, przy spotkaniach towarzyskich, często jest jak na tekstowisku. Kilka osób gada poważnie, kilka słucha, ktoś czasem coś wtrąci. Czasem wtrąci tak, że cała rozmowę na nice wywróci, bo pokazuje, że ona jest o niczym, choć poważna.
Poważna rozmowa dwóch osób to marnowanie jest energii.
Kiedyś, co biorę ze skarbnicy anegdot żydowskich, w pociągu do Rzeszowa spotkał się Cadyk z Leżajska z Cadykiem z Lubartowa. Usiedli sobie w przedziale pierwszej klasy i milczą.
A chasydzi od rozumu na korytarzu odchodzą, czekając na Słowa. W końcu jeden, odważniejszy, drzwi otworzył i łamiącymi sie ze świadomości własnej bezczelności pyta: – Uczeni mężowie, dlaczego wy ze sobą nie rozmawiacie?
A cadyk z Lubartowa spojrzał na niego jak na żabę i mówi: – Młodzieńcze. On wie wszystko. Ja wiem wszystko. O czym my mamy ze sobą rozmawiać?
I tak sobie myślę, zgadzając sie z Panem, że warto czasami Cadykowi uświadomić, że wszystkiego nie wie. Choćby zadając mu jakieś trudne pytanie…
I jeszcze powiem, że nie warto w rolę studenta się ubierać. Warto i samemu coś powiedzieć, a z Pana komentarzy wynika, że ma Pan coś do powiedzenia. Jak raz pisałem o Bolku, kiedy Pan w komentarzu umieścił historię o grubym zaopatrzeniowcu. Aż mi głupio było, bo mam wrażenie, że nie tylko w tej samej kwestii, ale i celniej, Pan pewne rzeczy jedną anegdotą wykazał.
TXT to miejsce, gdzie wszyscy się od siebie powinniśmy uczyć. Przez rozmowę.
Już to gdzieś pisałem, cholera. Powtarzam się…
yayco -- 11.02.2008 - 12:39