odnoszę wrażenie, że pani nie czyta tego, co ja, przyznam, że nieudolnie, napisałem, ale to, co Pani chce przeczytać. Dla podniesienia temperatury dyskusji, nazwę taką postawę typowo inteligencką.
Ja nie pisałem, że się postszlachecka inteligencja zatraciła sama. Zatracono i wytracono ją. To, o czym Pani pisze, ten cały sztafaż, to pusta forma. Tu się zgadzam, choć nie wiem, czy Panią moja zgoda ucieszy.
Ciekaw jestem, gdzie Pani wyczytała, że mi pieniądze śmierdzą. Przeciwnie. Tyle tylko, że osiągnąwszy przyjemny stan zaspokojenia potrzeb, widzę nie tylko pieniądze.
Chodziło mi o to, że niektóre, powtórzę niektóreNGO, nie mają nic wspólnego z samoorganizacją społeczną, a są jedynie dla pieniędzy. Zaprzeczy Pani?
I nie chwalę tych, którzy się zatracają w samobiczowaniu, albo w biczowaniu (to wedle inteligenckiego upodobania), tylko tych, którzy tworzą coś, bez patrzenia na dofinansowanie, albo traktując dofinansowanie, jako przyjemny dodatek do tego, co jest ważne. Proszę łaskawie przeczytać, co wyżej napisałem o problemach z „merkantylnym” aspektem TXT.
Szczególnie ubawił mnie fragment o biciu pokłonów dawnym bałwanom. To o mnie? A co do wspólnych projektów, to niech Pani powie to publicznie: czy uważa Pani, że przyzwoitym i uczciwym jest podręcznik, w którym jest mowa o niemieckim ruchu oporu, natomiast nie wspomina się o Państwie Podziemnym? Przypomnę, że idzie o podręcznik do historii. Czekam na prostą odpowiedź: tak, czy nie?
Dalej. Nie napisałem, że biurokracja zdechnie z głodu, tylko, że w ramach deficytu zajmie się sama sobą i zacznie uprawiać rozród wsobny.
Czy zacznie nami rządzić? Nie sądzę, żeby bardziej niż w PRL. Ale ja może za dużo pamiętam.
I na koniec: czy Pani rozumie słowo patrymonialny?
Pani Magio,
odnoszę wrażenie, że pani nie czyta tego, co ja, przyznam, że nieudolnie, napisałem, ale to, co Pani chce przeczytać. Dla podniesienia temperatury dyskusji, nazwę taką postawę typowo inteligencką.
Ja nie pisałem, że się postszlachecka inteligencja zatraciła sama. Zatracono i wytracono ją. To, o czym Pani pisze, ten cały sztafaż, to pusta forma. Tu się zgadzam, choć nie wiem, czy Panią moja zgoda ucieszy.
Ciekaw jestem, gdzie Pani wyczytała, że mi pieniądze śmierdzą. Przeciwnie. Tyle tylko, że osiągnąwszy przyjemny stan zaspokojenia potrzeb, widzę nie tylko pieniądze.
Chodziło mi o to, że niektóre, powtórzę niektóre NGO, nie mają nic wspólnego z samoorganizacją społeczną, a są jedynie dla pieniędzy. Zaprzeczy Pani?
I nie chwalę tych, którzy się zatracają w samobiczowaniu, albo w biczowaniu (to wedle inteligenckiego upodobania), tylko tych, którzy tworzą coś, bez patrzenia na dofinansowanie, albo traktując dofinansowanie, jako przyjemny dodatek do tego, co jest ważne. Proszę łaskawie przeczytać, co wyżej napisałem o problemach z „merkantylnym” aspektem TXT.
Szczególnie ubawił mnie fragment o biciu pokłonów dawnym bałwanom. To o mnie? A co do wspólnych projektów, to niech Pani powie to publicznie: czy uważa Pani, że przyzwoitym i uczciwym jest podręcznik, w którym jest mowa o niemieckim ruchu oporu, natomiast nie wspomina się o Państwie Podziemnym? Przypomnę, że idzie o podręcznik do historii. Czekam na prostą odpowiedź: tak, czy nie?
Dalej. Nie napisałem, że biurokracja zdechnie z głodu, tylko, że w ramach deficytu zajmie się sama sobą i zacznie uprawiać rozród wsobny.
Czy zacznie nami rządzić? Nie sądzę, żeby bardziej niż w PRL. Ale ja może za dużo pamiętam.
I na koniec: czy Pani rozumie słowo patrymonialny?
Pozdrawiam z rozbrajającym uśmiechem
yayco -- 11.02.2008 - 18:24