nadal nie rozumiem

nadal nie rozumiem

...a przy okazji nie chciałbym dalej brnąć w rozważania na temat ew. ciasnoty umysłowej i samouwięzienia któregoś z dyskutantów. Mógłby się pan tak nie nadymać... ;)

Być może nie do końca zrozumiał pan moją wypowiedź. Otóż ja nie chciałbym przypisywać Wojnarowskim cynicznych i paskudnych motywacji… Innymi słowy byłoby mi miło, gdyby zaprezentowany przez pana system myślenia miał sens.

Tak czy siak nie ma on dal mnie sensu i moje zdziwienie nadal pozostaje w mocy.

Rozumiem, że ktoś mógłby inaczej postrzegać status ontologiczny płodu (dziwnie tolerancyjnie to zabrzmi, ale celowo nie używam tutaj słowa błędny – proszę na przyszłość wziąć to pod uwagę) natomiast nie klei mi się to, co następuje później.

Jeżeli ktoś za szkodę – to nie ja ten termin wymysliłem – postrzega narodzenie dziecka (już dziecka), a równocześnie argumentuje, że bardziej je będzie kochał niż ktoś, kto tego dziecka od początku chciał (nawet wtedy, gdy jeszcze – przyjmijmy – nie było dzieckiem tylko płodem), a nawet bardziej niż ktoś, kto nie postrzega tego dziecka jako wadliwe (w sensie wyłącznie takim, że nei spełniające uprzednich założonych oczekiwań), to mnie to zupełnie konfunduje.

Nie mam tu na celu uzasadniania jakichkolwiek ontologii czy szerokich pojęć typu człowiek. Dziwi mnie i jednocześnie niepokoi fakt współutrzymywania psychologicznie niespójnych przekonań. Gdybyż w Wojnarowskich zaszła jakaś gwałtowna zmiana, w rodzaju tak, teraz odczuwamy z tym dzieckiem bliski związek emocjonalny... ale tak nie jest! Oni nadal uparcie stoją na stanowisku, że wtedy tez dokonali by aborcji…

Już wiem, co mi tu szwankuje… związek przyczynowo skutkowy! Nie mogę zrozumieć tego, że dziecko (niezależnie od którego momentu), które aktualnie istnieje może być akceptowane jako dobro, a jednocześnie proces, który uniemożliwiłby jego pojawienie się również jest postrzegany jako dobro. Tzn. jak można cieszyć się dzieckiem, którego się nie chciało (pomijam dla pańskiej wygody rozważania o zabijaniu/niezabijaniu)! Najwyraźniej nie ma tu miejsca proces dostosowywania się do nowej niewygodnej sytuacji – Wojnarowscy odrzucili (jak się wydaję bezkosztową) drogę pozbycia sie problemu zanim on powstał.

Rozumiałbym, gdyby w trakcie ciąży doszło do zmiany nastawienia. Mój sposób myślenia postrzegam jako spójny – tzn. jeśli od początku postrzegam dziecko jako szkodę, to na końcu tego procesu nie zmieniam zdania. Staram się psychologicznie oddzielić dziecko jako wynik ciąży, od całego tego procesu… i mi nie wychodzi! Zaakceptowałbym nawet i takie rozumowanie, w którym to konkretne dziecko okazało się być na tyle wartością, że rodzice go chcą, ale nadal uważają, że ogólnie to niedobrze mieć dziecko z wadą genetyczną... tutaj tego nie ma.

Znam ludzi, którzy po narodzinach dziecka dochodzili do wniosku, że jednak warto było, bo to, co jest teraz usprawiedliwia szkody i obciążenia całego procesu ciąży. Ale tutaj tak nie jest! Tutaj jest wyrażana silnie negacja całej sytuacji, przy jednoczesnym psychologicznym przywiązaniu do efektu tej sytuacji.

Dlatego zupełnie świadomie na określenie takiej postawy używałem i używam słowa schizofrenia. Tak to wygląda z mojego punktu widzenia.

P.S.: Czy mógłby pan używać wyrażeń typu nie zgadzam się z panem zamiast wyrażeń typu pański fundamentalnie błędny sposób myślenia… ? Podobno von Neumann zwykł był zaczynać wykłady matematyczne od słów Pewien goj udowodnił kiedyś takie twierdzenie… Ale nie za to go kochamy, prawda? ;) Autorytatywne stwierdzanie, że jestem ciemniakiem niczego nie tłumaczy, a zmusza do takich polemicznych wystąpień, które potem zaciemniają dyskusję.

+ A. M. D. G. +


Blablabla By: Delilah (68 komentarzy) 29 grudzień, 2007 - 22:52
  • Dellilah By: igla (30.12.2007 - 11:29)
  • >19zenek By: Delilah (30.12.2007 - 11:03)
  • >Nameste By: Delilah (30.12.2007 - 10:50)
  • >Panie Igła By: Delilah (30.12.2007 - 10:43)
  • —> Delilah By: nameste (30.12.2007 - 10:40)
  • >Lorenzo By: Delilah (30.12.2007 - 10:39)
  • >Nameste By: Delilah (30.12.2007 - 10:33)
  • >Stefanie By: Delilah (30.12.2007 - 10:26)
  • Zostawiwszy na boku... By: igla (30.12.2007 - 09:44)
  • —> hexenhammer By: nameste (30.12.2007 - 09:16)
  • Szanowni By: germania (30.12.2007 - 08:51)
  • re: odszkodowanie By: nameste (30.12.2007 - 08:47)
  • Niezła dyskusja By: 19zenek (30.12.2007 - 05:32)
  • Pierwszy raz By: StefanDzwon (30.12.2007 - 02:38)
  • >Hexenhammer By: Delilah (30.12.2007 - 01:16)
  • co to znaczy pomoc w podejmowaniu decyzji? By: hexenhammer (30.12.2007 - 00:59)
  • >Hexenhammer By: Delilah (30.12.2007 - 00:55)
  • >Sergiusz By: Delilah (30.12.2007 - 00:49)
  • >Hexenhammer By: Delilah (30.12.2007 - 00:46)
  • i dodatek do komentarza... By: hexenhammer (30.12.2007 - 00:32)
  • Delilah By: sergiusz (30.12.2007 - 00:31)
  • Moim skromnym zdaniem... By: hexenhammer (30.12.2007 - 00:37)
  • >Panie Yayco By: Delilah (30.12.2007 - 00:24)
  • Nie "duchowe", By: yayco (30.12.2007 - 00:18)
  • >Panie Yayco By: Delilah (30.12.2007 - 00:15)
  • Jak rozumiem, By: yayco (30.12.2007 - 00:10)
  • >Panie Yayco By: Delilah (30.12.2007 - 00:06)
  • >Szanowny Lorenzo By: Delilah (29.12.2007 - 23:59)
  • Pani Delilah, By: yayco (29.12.2007 - 23:57)
  • >Panie Yayco By: Delilah (29.12.2007 - 23:55)
  • >Szanowny Lorenzo By: Delilah (29.12.2007 - 23:51)
  • Pani Dalilo, By: yayco (29.12.2007 - 23:47)
  • Szanowna Delilah By: germania (29.12.2007 - 23:35)
  • >Szanowny Lorenzo By: Delilah (29.12.2007 - 23:27)
  • Szanowna Delilah By: germania (29.12.2007 - 23:15)