Czy nie sądzisz, ze w wyszukiwanie takich sponsorów powinna przede wszystkim zaangażowac się lokalna społeczność katolicka z biskupem na czele? Tymczasem aż do tej pory rodzina Wojnarowskich była wobec nieszczęścia pozostawiona samym sobie. Kośció miał do zaoferowania co najwyżej pomoc w adopcji. To jak dla mnie żenująco mało.
Mało? To jest dokładnie tyle ile trzeba!
Jeszcze raz, bo może coś umknęło… wedle info, które da się znaleźć na sieci: już w początkowej fazie całego zamieszania przedstawiciele jakiejś kościelnej instytucji (brak danych jakiej) zaproponowali pomoc w zorganizowaniu adopcji. Adopcja została odrzucona pod argumentem, że my będziemy kochać to dziecko bardziej. Równolegle rodzice jasno deklarują i deklarowali, że aborcja była ich celem.
To jest ten punkt którego za cholere nei jestem w stanie zrozumieć. Otóż rodzice woleli zabić dziecko, którego oddać na wychowanie komu innemu nie chcieli. Innymi słowy ich szczególna miłość do dziecka objawiła się tym, że gotowi byli dziecko raczej zabić niż pozwolić mu żyć, mimo, że mieli taką możliwość.
Mogę zrozumieć jedno… mogę zrozumieć drugie… ale jednego i drugiego razem nijak pojąć nei jestem w stanie.
Nie widzę spójnej argumentacji, która jednocześnie wyklucza oddanie do adopcji dziecka, które chce sie zabić aborcją.
ad nameste:
Prosiłbym o używanie słowa demagogia w sposób nieco ostrożniejszy. Pan też jakoś prześlizgnął się nad sednem problemu.
‘nameste’
Demagogia. Gdyby jakiś orwellowski sąd nakazał Panu zająć się wychowaniem narzuconego przez państwo niemowlaka z sierocińca i ponosić przez parędziesiąt lat skutki życiowe (i finansowe) takiego nakazu, niewątpliwie czułby się Pan poszkodowany (co wnoszę z dostrzeżonego kiedyś kątem oka wyznania, iż nie uważa się Pan za świętego ;). Taka forma istnienia tego (niewątpliwie) człowieka byłaby Pańską szkodą.
Zapomina Pan, że alternatywą jest śmierć dziecka. Przy takiej alternatywie oczywiście ciężar moralny szantażu ma dla mnei mniejsze znaczenie. Jeśli wiedziałbym, że odmowa oznacza śmierć dziecka to pewnie bym nie odmówił. Szkoda polega na zmuszeniu mnie do czegoś. Gotów jestem ponosić szkodę własną jeśli na szali leży życie dziecka.
I to jest właśnie to, czego nie rozumiem. Przecież w sprawie Wojnarowskich nie istniała konieczność aborcji. Rodzice zdecydowali się na wychowywanie dziecka mimo, że proponowano im adopcję. Dlaczego teraz żądają odszkodowania obejmującego koszta leczenia dziecka? Rozumiem odszkodowanie, które miałoby pokrywać straty wynikłe z ciąży… koszta leczenia matki, urlopu, ew. utrudnień pracy, etc… Natomiast decyzję o przyjęciu dziecka podjęli świadomie. To jakaś kompletna schizofrenia jest!
Co do postawy heroicznej – no więc cała demagogia polega na tym, że oni wcale nie musieli podejmować heroicznych wysiłków bowiem mieli możliwość odstąpienia od wychowywania dziecka, którego przecież nie chcieli (bo wadliwe)... Okazuje się, że winny jest ponoć Kościół Katolicki… za cholerę nie widzę czemu! Przecież decyzja należała do Wojnarowskich!
I jeszcze jedno – ja oczywiście widzę pewną możliwość, która tłumaczy zachowanie tego małżeństwa… W świetle tej możliwości ich zachowanie jest całkowicie logiczne i fundamentalnie spójne. Otóż rozwiązanie z aborcją jest wygodne. Adopcja oznacza brak jakichkolwiek korzyści… natomiast obecna sytuacja jest dla Wojnarowskich całkiem zyskowna. Do adopcji dziecko oddać będą pewnie mogli tak, czy siak. Natomiast odszkodowanie piechota nei chodzi. Ryzykują niewiele, a mają okazję nieźle na tym zarobić...
W pełni i całkowicie zdaję sobie sprawę z tego jak cyniczny i paskudny jest to sposób myślenia. Natomiast to jedyny spójny system myślenia, który konsekwentnie tłumaczy zachowanie Wojnarowskich. Każde inne podawane tutaj wyjaśnienie nei trzyma się kupy w świetle już znanych faktów…
Utrzymywanie, że Wojnarowscy zostali zmuszeni do przyjęcia tego dziecka jest kłamstwem. Obarczanie odpowiedzialnością biskupa za brak pomocy jest też nieprawdą. Zamiast wyżalac sie na to jak to Kościół komuś nei odpowiada, zajmijmy się może kwestią faktów i tego, co się w zasadzie tam stało! Nikt nie ma obowiązku zgadzać sie z etyką proponowaną przez Kościół... ale już mówienie nieprawdy to zupełnie inna para kaloszy.
krótkie odpowiedzi
Czy nie sądzisz, ze w wyszukiwanie takich sponsorów powinna przede wszystkim zaangażowac się lokalna społeczność katolicka z biskupem na czele? Tymczasem aż do tej pory rodzina Wojnarowskich była wobec nieszczęścia pozostawiona samym sobie. Kośció miał do zaoferowania co najwyżej pomoc w adopcji. To jak dla mnie żenująco mało.
Mało? To jest dokładnie tyle ile trzeba!
Jeszcze raz, bo może coś umknęło… wedle info, które da się znaleźć na sieci: już w początkowej fazie całego zamieszania przedstawiciele jakiejś kościelnej instytucji (brak danych jakiej) zaproponowali pomoc w zorganizowaniu adopcji. Adopcja została odrzucona pod argumentem, że my będziemy kochać to dziecko bardziej. Równolegle rodzice jasno deklarują i deklarowali, że aborcja była ich celem.
To jest ten punkt którego za cholere nei jestem w stanie zrozumieć. Otóż rodzice woleli zabić dziecko, którego oddać na wychowanie komu innemu nie chcieli. Innymi słowy ich szczególna miłość do dziecka objawiła się tym, że gotowi byli dziecko raczej zabić niż pozwolić mu żyć, mimo, że mieli taką możliwość.
Mogę zrozumieć jedno… mogę zrozumieć drugie… ale jednego i drugiego razem nijak pojąć nei jestem w stanie.
Nie widzę spójnej argumentacji, która jednocześnie wyklucza oddanie do adopcji dziecka, które chce sie zabić aborcją.
ad nameste:
Prosiłbym o używanie słowa demagogia w sposób nieco ostrożniejszy. Pan też jakoś prześlizgnął się nad sednem problemu.
Demagogia. Gdyby jakiś orwellowski sąd nakazał Panu zająć się wychowaniem narzuconego przez państwo niemowlaka z sierocińca i ponosić przez parędziesiąt lat skutki życiowe (i finansowe) takiego nakazu, niewątpliwie czułby się Pan poszkodowany (co wnoszę z dostrzeżonego kiedyś kątem oka wyznania, iż nie uważa się Pan za świętego ;). Taka forma istnienia tego (niewątpliwie) człowieka byłaby Pańską szkodą.
Zapomina Pan, że alternatywą jest śmierć dziecka. Przy takiej alternatywie oczywiście ciężar moralny szantażu ma dla mnei mniejsze znaczenie. Jeśli wiedziałbym, że odmowa oznacza śmierć dziecka to pewnie bym nie odmówił. Szkoda polega na zmuszeniu mnie do czegoś. Gotów jestem ponosić szkodę własną jeśli na szali leży życie dziecka.
I to jest właśnie to, czego nie rozumiem. Przecież w sprawie Wojnarowskich nie istniała konieczność aborcji. Rodzice zdecydowali się na wychowywanie dziecka mimo, że proponowano im adopcję. Dlaczego teraz żądają odszkodowania obejmującego koszta leczenia dziecka? Rozumiem odszkodowanie, które miałoby pokrywać straty wynikłe z ciąży… koszta leczenia matki, urlopu, ew. utrudnień pracy, etc… Natomiast decyzję o przyjęciu dziecka podjęli świadomie. To jakaś kompletna schizofrenia jest!
Co do postawy heroicznej – no więc cała demagogia polega na tym, że oni wcale nie musieli podejmować heroicznych wysiłków bowiem mieli możliwość odstąpienia od wychowywania dziecka, którego przecież nie chcieli (bo wadliwe)... Okazuje się, że winny jest ponoć Kościół Katolicki… za cholerę nie widzę czemu! Przecież decyzja należała do Wojnarowskich!
I jeszcze jedno – ja oczywiście widzę pewną możliwość, która tłumaczy zachowanie tego małżeństwa… W świetle tej możliwości ich zachowanie jest całkowicie logiczne i fundamentalnie spójne. Otóż rozwiązanie z aborcją jest wygodne. Adopcja oznacza brak jakichkolwiek korzyści… natomiast obecna sytuacja jest dla Wojnarowskich całkiem zyskowna. Do adopcji dziecko oddać będą pewnie mogli tak, czy siak. Natomiast odszkodowanie piechota nei chodzi. Ryzykują niewiele, a mają okazję nieźle na tym zarobić...
W pełni i całkowicie zdaję sobie sprawę z tego jak cyniczny i paskudny jest to sposób myślenia. Natomiast to jedyny spójny system myślenia, który konsekwentnie tłumaczy zachowanie Wojnarowskich. Każde inne podawane tutaj wyjaśnienie nei trzyma się kupy w świetle już znanych faktów…
Utrzymywanie, że Wojnarowscy zostali zmuszeni do przyjęcia tego dziecka jest kłamstwem. Obarczanie odpowiedzialnością biskupa za brak pomocy jest też nieprawdą. Zamiast wyżalac sie na to jak to Kościół komuś nei odpowiada, zajmijmy się może kwestią faktów i tego, co się w zasadzie tam stało! Nikt nie ma obowiązku zgadzać sie z etyką proponowaną przez Kościół... ale już mówienie nieprawdy to zupełnie inna para kaloszy.
+ A. M. D. G. +
hexenhammer -- 31.12.2007 - 02:17