Przeczytałam właśnie wszystko, co pojawiło się od wczoraj.
Generalnie zgadzam się z Grzesiem – użył wielu argumentów i słów, których ja bym użyła.
Możesz nie wierzyć, że ktoś umie się skutecznie zabunkrować z dowolnym problemem, ale ja wiem , że może i to od tych, którym zabunkrować się udało. Znam dokładne opisy sposobów jakich używali.
Czytam, jak uparcie trwasz przy sakramencie i mam wrażenie, że zupełnie znika w tym człowiek. Że znika krzywda.
Widać tylko nierozerwalność, bo to jest zasada, widać obopólną winę, jakoś tam pojmowaną odpowiedzialność, która każe poświęcić wiele wartości na rzecz jednej: nierozerwalności małżeństwa.
Jeśli jedna strona niszczy systematycznie, latami drugą, to ta pierwsza ma co prawda prawo do odseparowania się, ale do końca swoich dni ma żyć samotnie, kochać i liczyć, że nastąpi cud i wszystko się odmieni.
Wolno jej się odseparować, ale nie ma prawa się uwolnić.
Ma właściwie zawiesić swoje życie na kołku i jakoś w takiej hibernacji doczekać śmierci.
Bo nie wolno jej otworzyć się na innego człowieka, na jego miłość, na ciepło i dobro. Ma wierzyć, że ten koszmar kiedyś się odwróci, i sakramentalny współmałżonek dozna psychicznego liftingu.
A co z szacunkiem dla swojego życia, dla jego wartości?
To o czym piszesz to nie jest miłość, to jest niewolnictwo. Przykład na to, jak piękna zasada przeistacza się w jakiś koszmar, który jak bagno wciąga coraz głębiej.
Wydaje się, że żyjesz w jakiejś różowej bańce, przez którą nie przebijają się ludzkie dramaty. Masz jedną, bardzo zasadniczą i sztywną odpowiedź.
Piszesz o rekolekcjach… No fajnie, to teraz spróbuj sobie wyobrazić taką rodzinę na tych rekolekcjach (jak mieliby się tam znaleźć, to już kwestia odrębna):
ON – uzależniony od alkoholu, stosujący bardzo ostrą przemoc. Właśnie kończy się trzeci miesiąc jego alkoholowego ciągu (widziałeś kiedyś takiego człowieka? Masz jakieś wyobrażenie co się z nim dzieje w sensie psychicznym i fizycznym?).
Wczoraj, dzień przed rekolekcjami, wkroczył w drzwi, by następnie rozpętać awanturę, w czasie której bił swoją żonę tak, że złamał jej obie ręce, zmasakrował twarz, a krew lała się to tu to tam.
ONA – jego żona od kilunastu lat, przerażona, w głębokiej depresji, pozbawiona siły, przygnieciona wstydem, poczuciem winy i bezsilności. Pobita, z bardzo widocznymi śladami działalności męża.
CÓRKA – nastolatka, która ma wszystkiego dość, wściekła na ojca, ale bardziej na matkę. Jedyne czego chce, to odrobinę spokoju i żeby matka wreszcie zdecydowała się odejść od ojca. Jej poczucie własnej wartości pełza przy podłodze, nie ma nadziei na nic, nie wierzy w przyszłość, ma problemy w relacjach z ludźmi, a już nade wszystko boi się zakochać. Wczoraj oberwała też od ojca i z trudem ukrywa siniaki. Radzi sobie ze swoimi emocjami przy pomocy żyletki, którą codziennie kilka razy nacina przedramiona i wewnętrzną stronę ud.
Na to wszystko wchodzisz Ty i zapraszasz ich na rekolekcje dla trudnych małżeństw…
Bo małżeństwo jest święte, nierozerwalne i nie zawiera się go dla ładnie nakręconego w kościele filmu.
Poldku
Przeczytałam właśnie wszystko, co pojawiło się od wczoraj.
Generalnie zgadzam się z Grzesiem – użył wielu argumentów i słów, których ja bym użyła.
Możesz nie wierzyć, że ktoś umie się skutecznie zabunkrować z dowolnym problemem, ale ja wiem , że może i to od tych, którym zabunkrować się udało. Znam dokładne opisy sposobów jakich używali.
Czytam, jak uparcie trwasz przy sakramencie i mam wrażenie, że zupełnie znika w tym człowiek. Że znika krzywda.
Widać tylko nierozerwalność, bo to jest zasada, widać obopólną winę, jakoś tam pojmowaną odpowiedzialność, która każe poświęcić wiele wartości na rzecz jednej: nierozerwalności małżeństwa.
Jeśli jedna strona niszczy systematycznie, latami drugą, to ta pierwsza ma co prawda prawo do odseparowania się, ale do końca swoich dni ma żyć samotnie, kochać i liczyć, że nastąpi cud i wszystko się odmieni.
Wolno jej się odseparować, ale nie ma prawa się uwolnić.
Ma właściwie zawiesić swoje życie na kołku i jakoś w takiej hibernacji doczekać śmierci.
Bo nie wolno jej otworzyć się na innego człowieka, na jego miłość, na ciepło i dobro. Ma wierzyć, że ten koszmar kiedyś się odwróci, i sakramentalny współmałżonek dozna psychicznego liftingu.
A co z szacunkiem dla swojego życia, dla jego wartości?
To o czym piszesz to nie jest miłość, to jest niewolnictwo. Przykład na to, jak piękna zasada przeistacza się w jakiś koszmar, który jak bagno wciąga coraz głębiej.
Wydaje się, że żyjesz w jakiejś różowej bańce, przez którą nie przebijają się ludzkie dramaty. Masz jedną, bardzo zasadniczą i sztywną odpowiedź.
Piszesz o rekolekcjach… No fajnie, to teraz spróbuj sobie wyobrazić taką rodzinę na tych rekolekcjach (jak mieliby się tam znaleźć, to już kwestia odrębna):
ON – uzależniony od alkoholu, stosujący bardzo ostrą przemoc. Właśnie kończy się trzeci miesiąc jego alkoholowego ciągu (widziałeś kiedyś takiego człowieka? Masz jakieś wyobrażenie co się z nim dzieje w sensie psychicznym i fizycznym?).
Wczoraj, dzień przed rekolekcjami, wkroczył w drzwi, by następnie rozpętać awanturę, w czasie której bił swoją żonę tak, że złamał jej obie ręce, zmasakrował twarz, a krew lała się to tu to tam.
ONA – jego żona od kilunastu lat, przerażona, w głębokiej depresji, pozbawiona siły, przygnieciona wstydem, poczuciem winy i bezsilności. Pobita, z bardzo widocznymi śladami działalności męża.
CÓRKA – nastolatka, która ma wszystkiego dość, wściekła na ojca, ale bardziej na matkę. Jedyne czego chce, to odrobinę spokoju i żeby matka wreszcie zdecydowała się odejść od ojca. Jej poczucie własnej wartości pełza przy podłodze, nie ma nadziei na nic, nie wierzy w przyszłość, ma problemy w relacjach z ludźmi, a już nade wszystko boi się zakochać. Wczoraj oberwała też od ojca i z trudem ukrywa siniaki. Radzi sobie ze swoimi emocjami przy pomocy żyletki, którą codziennie kilka razy nacina przedramiona i wewnętrzną stronę ud.
Na to wszystko wchodzisz Ty i zapraszasz ich na rekolekcje dla trudnych małżeństw…
Bo małżeństwo jest święte, nierozerwalne i nie zawiera się go dla ładnie nakręconego w kościele filmu.
Ech…
Gretchen -- 15.12.2009 - 22:32