niż rozwód, trzeba wiedzieć kiedy coś skończyć.
tkwienia w toksycznych relacjach, w nienawiści, z osobą, która stosuje przemoc i agresję wobec tej drugiej (a często i dzieci) jest złem.
Poza tym może bezpośrednim narażaniem zycia i zdrowia dzieciaków, demoralizowaniem ich i zapewnianiem im traumy za darmo na całe życie.
Brzmi tak jakby ktoś kogoś wepchnął w jakieś toksyczne relacje i zmusił do zawarcia małżeństwa. Toksyczna relacja nie bierze się znikąd.
Rozwód w tej sytuacji jest dobry. I tyle, nie ma tu powodu więcej gadać. Zasady, które powodują lub pozwalają trwać złu, to se można wsadzić.
Czy sądzisz, że rozwód ma działanie uśmierzające, leczące toksyczne relacje, itp? Wg mnie chyba masz na myśli separację – życie obok nie razem.
A gadanie że wspólna wina?
No pewnie często tak, tylko wspólna wina nie usprawiedliwia przemocy, agresji, chamstwa, bicia, wspólna wina i przyznanie się do niej nie spowoduje, że ktoś uzależniony, wyniszczony alkoholem się zmieni, bo się nie zmieni, jak pije od lat 30 czy 40.
A czy ma usprawiedliwiać wina? W kontekście że “wina” mozna tylko powiedzieć, że odpowiedzialność za małżeństwo wspólne bo małżeństwo wspólne, życie wspólne, dzieci wspólne, itd. Odpowiedzialność też wspólna.
Uznanie wspólnej winy a więc odpowiedzialności za ten stan który jest, jest punktem wyjścia w podjęciu wysiłku by cokolwiek zmienić na lepsze. Nie ma takiej możliwości gdy jedna ze stron wini drugą i odwrotnie. Nie ma punktu wyjścia aby zacząć jakiekolwiek działanie zmieniające cokolwiek na lepsze.
Pozdrawiam.
************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Grześ
niż rozwód, trzeba wiedzieć kiedy coś skończyć.
tkwienia w toksycznych relacjach, w nienawiści, z osobą, która stosuje przemoc i agresję wobec tej drugiej (a często i dzieci) jest złem.
Poza tym może bezpośrednim narażaniem zycia i zdrowia dzieciaków, demoralizowaniem ich i zapewnianiem im traumy za darmo na całe życie.
Brzmi tak jakby ktoś kogoś wepchnął w jakieś toksyczne relacje i zmusił do zawarcia małżeństwa. Toksyczna relacja nie bierze się znikąd.
Rozwód w tej sytuacji jest dobry. I tyle, nie ma tu powodu więcej gadać. Zasady, które powodują lub pozwalają trwać złu, to se można wsadzić.
Czy sądzisz, że rozwód ma działanie uśmierzające, leczące toksyczne relacje, itp? Wg mnie chyba masz na myśli separację – życie obok nie razem.
A gadanie że wspólna wina?
No pewnie często tak, tylko wspólna wina nie usprawiedliwia przemocy, agresji, chamstwa, bicia, wspólna wina i przyznanie się do niej nie spowoduje, że ktoś uzależniony, wyniszczony alkoholem się zmieni, bo się nie zmieni, jak pije od lat 30 czy 40.
A czy ma usprawiedliwiać wina? W kontekście że “wina” mozna tylko powiedzieć, że odpowiedzialność za małżeństwo wspólne bo małżeństwo wspólne, życie wspólne, dzieci wspólne, itd. Odpowiedzialność też wspólna.
Uznanie wspólnej winy a więc odpowiedzialności za ten stan który jest, jest punktem wyjścia w podjęciu wysiłku by cokolwiek zmienić na lepsze. Nie ma takiej możliwości gdy jedna ze stron wini drugą i odwrotnie. Nie ma punktu wyjścia aby zacząć jakiekolwiek działanie zmieniające cokolwiek na lepsze.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 15.12.2009 - 09:37W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .