jak dla mnie wymaganie od kogoś, by trwał w małżeństwie za wszelką cenę w sytuacji ekstremalnej, jeśli to trwanie przynosi szkodę kilku osobom (także sprawcy, bo wie, że cokolwiek zrobi, ta i tak będzie przy nim naiwna i usługiwać mu będzie a on na kim odreagowywać będzie miał i trenować boks) jest po prostu złe.
Rozkład małżeństwa przynosi szkodę innym osobom a nie sakrament małżeństwa. A więc doprowadzenie do ekstremum jest tragedią. Lecz nawet to, nie autuje przysięgi małżeńskiej. Zło popełnione nie zwalnia z przysięgi. Gdyż przysięga jest “na dobre i na złe”... – nie jest warunkowa. *I, że Cię nie opuszczę aż do śmierci… – tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący.. *
Jak będziesz brał ślub pomyśl co to oznacza.. .
Lecz ten akapit przysięgi nie mowi, że trzeba trwać i nadstawać policzek ale pomagać błądzącej stronie: kierując na przymusowe leczenia, chronić rodzinę wzywając policję, domagając się alimentów, itd. NIe opuszczenie jest odpowiedzialnością za drugiego zarowno wtedy gdy jest dobrze jak i źle. To ślubujemy.
W takich własnie sytuacjach razem mieszkać się nie da, ale nie z innym kobietą i mężczyzną w takim sensie jak z żoną.
I nie zmienia tego żadna gadka o sakramentach i małżeństwie, nie dogadamy się, bo dla mnie zasady sa dla ludzi, a nie ludzie dla zasad.
I w imię jakieś zasady nie dopuszczam, by poświecać zycie/zdrowie/przyszłość przynajmniej jednej osoby.
Kwestia nierozwerwalności małżeństwa to nie kwestia widzimisię ale kwestia Ewangeliczna. Akurat jedna z nielicznych które nie jest uznaniowa jak celibat duchownych.
Miłość jest wierna – jeśli jest Miłością, nie opuszcza w biedzie – jeśli jest milością, nawet jak się ktoś stoczy – nie opuszcza ale walczy o tego człowieka – chyba, że nie jest Miłością.
Pozdrawiam.
************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Grześ
jak dla mnie wymaganie od kogoś, by trwał w małżeństwie za wszelką cenę w sytuacji ekstremalnej, jeśli to trwanie przynosi szkodę kilku osobom (także sprawcy, bo wie, że cokolwiek zrobi, ta i tak będzie przy nim naiwna i usługiwać mu będzie a on na kim odreagowywać będzie miał i trenować boks) jest po prostu złe.
Rozkład małżeństwa przynosi szkodę innym osobom a nie sakrament małżeństwa. A więc doprowadzenie do ekstremum jest tragedią. Lecz nawet to, nie autuje przysięgi małżeńskiej. Zło popełnione nie zwalnia z przysięgi. Gdyż przysięga jest “na dobre i na złe”... – nie jest warunkowa. *I, że Cię nie opuszczę aż do śmierci… – tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący.. *
Jak będziesz brał ślub pomyśl co to oznacza.. .
Lecz ten akapit przysięgi nie mowi, że trzeba trwać i nadstawać policzek ale pomagać błądzącej stronie: kierując na przymusowe leczenia, chronić rodzinę wzywając policję, domagając się alimentów, itd. NIe opuszczenie jest odpowiedzialnością za drugiego zarowno wtedy gdy jest dobrze jak i źle. To ślubujemy.
W takich własnie sytuacjach razem mieszkać się nie da, ale nie z innym kobietą i mężczyzną w takim sensie jak z żoną.
I nie zmienia tego żadna gadka o sakramentach i małżeństwie, nie dogadamy się, bo dla mnie zasady sa dla ludzi, a nie ludzie dla zasad.
I w imię jakieś zasady nie dopuszczam, by poświecać zycie/zdrowie/przyszłość przynajmniej jednej osoby.
Kwestia nierozwerwalności małżeństwa to nie kwestia widzimisię ale kwestia Ewangeliczna. Akurat jedna z nielicznych które nie jest uznaniowa jak celibat duchownych.
Miłość jest wierna – jeśli jest Miłością, nie opuszcza w biedzie – jeśli jest milością, nawet jak się ktoś stoczy – nie opuszcza ale walczy o tego człowieka – chyba, że nie jest Miłością.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 15.12.2009 - 22:09W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .