następnym razem proszę sobie kupić w dziecinnym sklepie gryzaczek.
Jak Pani tak zadaje pytania, to proszę się nie dziwić odpowiedziom.
Przecież nie chodzi tu o to, że są zespoły dla dzieci (nie tylko Arka Noego, ale choćby Małe WuWu). Nie chodzi o to mam nadzieję, żeby wskazać sto tysięcy optymistycznych piosenek (bo jeśli o to chodzi, to pani Pino w sposób prosty i elegancki wykazała, że albo źle zadaje Pani pytania, albo tak już jest pogrążona w negatywizmie, że nie chce nic zobaczyć).
Przecież w warstwie słownej i muzycznej wiele piosenek Elvisa jest, w swoim prymitywizmie, tak wesolutkich, że strach. Blady, zimny strach…
A postawa afirmatywna jest czymś innym. Nie jest niedostrzeganiem oczywistego zła i wykonywaniem rozkosznych hopsasów pod muzykę. Przeciwnie, dostrzegane (bo przecież dostrzegalne) zło jest jej istotnym (choć niekoniecznie ujawnianym) elementem.
Nie jest pustym optymizmem, bo na szczęście tekściarzem nie jest żaden François-Marie Arouet.
Idzie o to, aby złu przeciwstawiać dobro. Wierzyć w dobre zakończenia. Choćby były one tylko transcendentnie gwarantowane. I zakładać, że to, co robimy, zbliża nas do szczęśliwych zakończeń.
W tym sensie afirmatywna będzie piosenka Tomka Lipińskiego o miejscowości Moskwa, którą Pani nie tak dawno wklejała.
Ja kiedyś wklejałem piosenkę Gianny Nannini Grazie! Afirmatywny jest Brassens, którego wklejam, choć nie znam francuskiego. Afirmatywny jest i Cash, i Nohavica.
Albo ten cudowny kawałek Waglewskiego, który pomieszczam niżej w innym wykonaniu:
Można by tak długo. Można by wskazywać na konkretne piosenki, albo na konkretne projekty muzyczne, jak choćby The Traveling Wilburys, albo Raz, dwa, trzy.
Ale przecież nie o to idzie. Choć to dziwne, że Pani nic poza Arką Noego nie zauważyła. Zresztą nawet Arkę… u nas zakłamano i większość ludzi ją kojarzy wyłącznie z kampanią wyborczą Krzaklewskiego. Mniejsza…
Bo naprawdę, nie o to idzie. Pisząc o taplaniu się kultury w negatywizmie, nie twierdziłem, że nie ma kontrprzykładów. Są. Sam się staram nimi otaczać. Jak można ich nie widzieć – nie wiem. Mogę współczuć.
Kultura tapla się w negatywizmie w tym sensie, że łatwiej w massmediach o czernuchę (proszę wybaczyć rosyjskie słowo), niż o coś odmiennego. Paradoksalnie, niektóre media udają, że ten negatywizm potępiają, tylko po to, żeby go lansować. Takie mam wrażenie.
Czemu tak jest – nie wiem. Nie znam się na kulturze masowej. Prywatnie, jako nieznający się myślę, że kreowanie pozytywnych wzorów jest trudniejsze, bo pozytywne wzory są trudne. Nakładają na nas ograniczenia, każą odmawiać sobie tego, co baaaardzo niekiedy pożądane i przyjemne.
Co więcej, nie powinniśmy wówczas iść się powiesić, bo nie wszystko jest w zasięgu ręki, ale powiedzieć sobie, że może coś się da zrobić. Albo, że sami z tego zrezygnowaliśmy, jeśli to prawda.
Pewnie mnie Pani obśmieje, bo mam też wrażenie, że negatywizm jest terapeutyczny. Bo koncentrując się na cudzym nieszczęściu, trochę przestajemy zwracać uwagę na to, co sami sobie złego robimy.
I na koniec raz jeszcze: nie chodzi o to, żeby piosenkarz gibał się radośnie pod muzykę. Mam to w nosie. Nie jestem grupą docelową, obawiam się. Większość telefonicznych ankieterów rezygnuje po usłyszeniu odpowiedzi w kwestii wieku.
Ja bym chciał, żeby czasem ktoś mnie odciążył z obowiązku tłumaczenia mojemu Dziecku, że kreatywny inteligentny człowiek może przetrwać i czasem osiągać swoje cele. A jak się zdaje, od współczesnej kultury popularnej nie powinienem tego oczekiwać.
Pozdrawiam
[Edit: zmienilem klip, na pełną wersję piosenki, choć obrazki inne]
Szanowna Pani Gretchen,
następnym razem proszę sobie kupić w dziecinnym sklepie gryzaczek.
Jak Pani tak zadaje pytania, to proszę się nie dziwić odpowiedziom.
Przecież nie chodzi tu o to, że są zespoły dla dzieci (nie tylko Arka Noego, ale choćby Małe WuWu). Nie chodzi o to mam nadzieję, żeby wskazać sto tysięcy optymistycznych piosenek (bo jeśli o to chodzi, to pani Pino w sposób prosty i elegancki wykazała, że albo źle zadaje Pani pytania, albo tak już jest pogrążona w negatywizmie, że nie chce nic zobaczyć).
Przecież w warstwie słownej i muzycznej wiele piosenek Elvisa jest, w swoim prymitywizmie, tak wesolutkich, że strach. Blady, zimny strach…
A postawa afirmatywna jest czymś innym. Nie jest niedostrzeganiem oczywistego zła i wykonywaniem rozkosznych hopsasów pod muzykę. Przeciwnie, dostrzegane (bo przecież dostrzegalne) zło jest jej istotnym (choć niekoniecznie ujawnianym) elementem.
Nie jest pustym optymizmem, bo na szczęście tekściarzem nie jest żaden François-Marie Arouet.
Idzie o to, aby złu przeciwstawiać dobro. Wierzyć w dobre zakończenia. Choćby były one tylko transcendentnie gwarantowane. I zakładać, że to, co robimy, zbliża nas do szczęśliwych zakończeń.
W tym sensie afirmatywna będzie piosenka Tomka Lipińskiego o miejscowości Moskwa, którą Pani nie tak dawno wklejała.
Ja kiedyś wklejałem piosenkę Gianny Nannini Grazie! Afirmatywny jest Brassens, którego wklejam, choć nie znam francuskiego. Afirmatywny jest i Cash, i Nohavica.
Albo ten cudowny kawałek Waglewskiego, który pomieszczam niżej w innym wykonaniu:
Można by tak długo. Można by wskazywać na konkretne piosenki, albo na konkretne projekty muzyczne, jak choćby The Traveling Wilburys, albo Raz, dwa, trzy.
Ale przecież nie o to idzie. Choć to dziwne, że Pani nic poza Arką Noego nie zauważyła. Zresztą nawet Arkę… u nas zakłamano i większość ludzi ją kojarzy wyłącznie z kampanią wyborczą Krzaklewskiego. Mniejsza…
Bo naprawdę, nie o to idzie. Pisząc o taplaniu się kultury w negatywizmie, nie twierdziłem, że nie ma kontrprzykładów. Są. Sam się staram nimi otaczać. Jak można ich nie widzieć – nie wiem. Mogę współczuć.
Kultura tapla się w negatywizmie w tym sensie, że łatwiej w massmediach o czernuchę (proszę wybaczyć rosyjskie słowo), niż o coś odmiennego. Paradoksalnie, niektóre media udają, że ten negatywizm potępiają, tylko po to, żeby go lansować. Takie mam wrażenie.
Czemu tak jest – nie wiem. Nie znam się na kulturze masowej. Prywatnie, jako nieznający się myślę, że kreowanie pozytywnych wzorów jest trudniejsze, bo pozytywne wzory są trudne. Nakładają na nas ograniczenia, każą odmawiać sobie tego, co baaaardzo niekiedy pożądane i przyjemne.
Co więcej, nie powinniśmy wówczas iść się powiesić, bo nie wszystko jest w zasięgu ręki, ale powiedzieć sobie, że może coś się da zrobić. Albo, że sami z tego zrezygnowaliśmy, jeśli to prawda.
Pewnie mnie Pani obśmieje, bo mam też wrażenie, że negatywizm jest terapeutyczny. Bo koncentrując się na cudzym nieszczęściu, trochę przestajemy zwracać uwagę na to, co sami sobie złego robimy.
I na koniec raz jeszcze: nie chodzi o to, żeby piosenkarz gibał się radośnie pod muzykę. Mam to w nosie. Nie jestem grupą docelową, obawiam się. Większość telefonicznych ankieterów rezygnuje po usłyszeniu odpowiedzi w kwestii wieku.
Ja bym chciał, żeby czasem ktoś mnie odciążył z obowiązku tłumaczenia mojemu Dziecku, że kreatywny inteligentny człowiek może przetrwać i czasem osiągać swoje cele. A jak się zdaje, od współczesnej kultury popularnej nie powinienem tego oczekiwać.
Pozdrawiam
[Edit: zmienilem klip, na pełną wersję piosenki, choć obrazki inne]
yayco -- 15.10.2008 - 10:56