Ja to nawet Pana rozumiem.
Wybrałam same koncertowe utwory z przyczyn dwóch:
pierwsza: w nagraniach koncertowych wyłażą na światło reflektorów wszystkie wokalne niedoróbki
druga: to co jest w tubie dostępne jako obrazki, to już jest zgroza zupełna (jak sam by Pan powiedział obejrzawszy).
I tak oszczędziłam czytelnikowi fragmentów z rytualnym dopinaniem różnych części garderoby w trakcie .
Mnie zachwyca głos. I nie wiem jak może nie zachwycać, że tak się prowokacyjnie wyrażę.
Zasmuca mnie historia. Nie taka znowu odosobniona w tamtych czasach, a i dzisiaj podobne da się znaleźć bez większego trudu.
Poprzez rodzinne konotacje, czy jak to nazwać, sam w sobie jest jakoś ten Elvis zaprzyjaźniony.
Cieszę się, że się Panu tekst podobał. W końcu to jest fragment, za który ja jestem odpowiedzialna.
Bo jedno jest pewne, w oceanie niepewności świata: jeśli Elvis żyje, to nie jestem nim ja.
Pozdrawiam Pana załączając jego utwór w odmiennym wykonaniu.
Panie Yayco
Ja to nawet Pana rozumiem.
Wybrałam same koncertowe utwory z przyczyn dwóch:
pierwsza: w nagraniach koncertowych wyłażą na światło reflektorów wszystkie wokalne niedoróbki
druga: to co jest w tubie dostępne jako obrazki, to już jest zgroza zupełna (jak sam by Pan powiedział obejrzawszy).
I tak oszczędziłam czytelnikowi fragmentów z rytualnym dopinaniem różnych części garderoby w trakcie .
Mnie zachwyca głos. I nie wiem jak może nie zachwycać, że tak się prowokacyjnie wyrażę.
Zasmuca mnie historia. Nie taka znowu odosobniona w tamtych czasach, a i dzisiaj podobne da się znaleźć bez większego trudu.
Poprzez rodzinne konotacje, czy jak to nazwać, sam w sobie jest jakoś ten Elvis zaprzyjaźniony.
Cieszę się, że się Panu tekst podobał. W końcu to jest fragment, za który ja jestem odpowiedzialna.
Bo jedno jest pewne, w oceanie niepewności świata: jeśli Elvis żyje, to nie jestem nim ja.
Pozdrawiam Pana załączając jego utwór w odmiennym wykonaniu.
Gretchen -- 12.10.2008 - 11:15