Chyba taki, co konie dusi po nocy.
Z tym wychodzeniem (z uzależnienia, nie do zoo) to zapewne ma Pani rację.
Ale zdaje się, że Cash chciał wyjść. Robił to, bo chciał, żeby ktoś go chciał.
I wyszedł.
W przypadku Elvisa, można chyba powiedzieć, że nie chciał wystarczająco. Albo nie miał wystarczjącego zewnętrznego powodu, by chcieć.
Dla mnie to wygląda tak, że Elvisowi wystarczało to, ze był Królem. Osiągnął sukces i się nim pieścił.
Cash chciał być człowiekiem.
I chyba dobrze wybrał, choćby dlatego, że mógł w pełni zasadnie zaśpiewać to:
Pozdrawiam
Jaki, kurde, motylek?
Chyba taki, co konie dusi po nocy.
Z tym wychodzeniem (z uzależnienia, nie do zoo) to zapewne ma Pani rację.
Ale zdaje się, że Cash chciał wyjść. Robił to, bo chciał, żeby ktoś go chciał.
I wyszedł.
W przypadku Elvisa, można chyba powiedzieć, że nie chciał wystarczająco. Albo nie miał wystarczjącego zewnętrznego powodu, by chcieć.
Dla mnie to wygląda tak, że Elvisowi wystarczało to, ze był Królem. Osiągnął sukces i się nim pieścił.
Cash chciał być człowiekiem.
I chyba dobrze wybrał, choćby dlatego, że mógł w pełni zasadnie zaśpiewać to:
Pozdrawiam
yayco -- 12.10.2008 - 20:31