Dodam jeszcze jedno, dla wyjaśnienia. Chodzi o to, że Pan nie prezentuje uniwersalnej postawy krytycznej, która broni się sama, jest intersubiektywnie sprawdzalna i przez to narzuca się swoja oczywistością. Nie jest tak, że "Każdy, kto Pana wysłucha musi przyznać, że mohery to sekta Rydzyka, wietrząca spisek żydowski", a jak nie przyzna, to wypada z gry (staje po drugiej stronie).
Pana pogląd o wartości postawy życiowej moherów, jest tak mocny, jak wartości, które stoją za Panem. Głosi Pan sądy absolutnie polemiczne, mimo, że robi Pan to z pozycji ludzi "normalnych", poglądów "trafnych" i "zdroworozsądkowych" (czy jakkolwiek to nazwać). W zasadzie markuje Pan te pozycje.
Z całą pewnością w ten sposób proponuje Pan inną aksjologię. Jaką? Nie wiem! Odrzucając zastrzeżenia co do formy (epatowanie pobożnością własną i ograniczenie wiary w ojca Dyrektora), zgłasza Pan zastrzeżenia co do teorii spiskowej i braku tolerancji wśród moherów. Moim zdaniem to nie wyczerpuje sprawy. Być może to są nawet rzeczy relatywnie drugoplanowe. Martwią Pana przejawy, gesty. Tolerancja jest pojęciem stopniowalnym. Wyobrażam sobie sensowny protest przeciwko kilku sprawom. Zresztą nieważne. To wątek poboczny.
referent Bulzacki -- 01.01.1970 - 01:00
-->Igła