coś Panu szepnę na ucho: to że ktoś gada głupoty, nie znaczy jeszcze, że jest idiotą. Był Pan kiedyś w kinie? No.
Ale wracając. Chciałem napisać, że obawiam się o rozmiar Pana części tylnej w tej sytuacji, ale mniemam, że yassa zrobiłby to lepiej, mi brak takiej biegłości.
Więc wracając naprawdę: chcą to jest fakt faktyczny czy prasowy? Bo wie Pan, nie w takie cuda tam grają. Chiny mogą zrobić USA kuku bardzo łatwo, to jasne. Ale po co? Już nie potrzebują żarłocznego rynku konsumentów o rozmiarze szafy trzydrzwiowej średnio? Ja tam w chińskim rządzie podsłuchu nie mam, ale tyle pamiętam, że Chińczycy mają dłuższy staż niż USA, a i na biznesie się jakoś wyznają oraz raczej podejmują decyzje pragmatyczne niż polityczne – choć u nich na jedno wychodzi. Słowem: zrobią to co się im opłaci. Nie sądzę, by zbankrutowanie USA im się opłacało. Dociśnięcie do ściany jak najbardziej, ale nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka.
Wie Pan, myślę, że trzymanie kciuków za ludziów w Ameryce i manie w dupie korporacji stoi w sprzeczności. Mimo wszystko. Te ludzie nie dadzą rady bez korporacji. To, że korporacje ich golą do żywej skóry (no, prawie) nic nie zmienia, bo Amerykanie to już nie Indianie i są jak dzieci we mgle bez Mamy Korporacji.
To zresztą temat na dłuższą gadkę, ja tu ostro ścinam zakręty, jednak to jeszcze nie znaczy, że ich nie widzę.
Panie Kaziku,
coś Panu szepnę na ucho: to że ktoś gada głupoty, nie znaczy jeszcze, że jest idiotą. Był Pan kiedyś w kinie? No.
Ale wracając. Chciałem napisać, że obawiam się o rozmiar Pana części tylnej w tej sytuacji, ale mniemam, że yassa zrobiłby to lepiej, mi brak takiej biegłości.
Więc wracając naprawdę: chcą to jest fakt faktyczny czy prasowy? Bo wie Pan, nie w takie cuda tam grają. Chiny mogą zrobić USA kuku bardzo łatwo, to jasne. Ale po co? Już nie potrzebują żarłocznego rynku konsumentów o rozmiarze szafy trzydrzwiowej średnio? Ja tam w chińskim rządzie podsłuchu nie mam, ale tyle pamiętam, że Chińczycy mają dłuższy staż niż USA, a i na biznesie się jakoś wyznają oraz raczej podejmują decyzje pragmatyczne niż polityczne – choć u nich na jedno wychodzi. Słowem: zrobią to co się im opłaci. Nie sądzę, by zbankrutowanie USA im się opłacało. Dociśnięcie do ściany jak najbardziej, ale nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka.
Wie Pan, myślę, że trzymanie kciuków za ludziów w Ameryce i manie w dupie korporacji stoi w sprzeczności. Mimo wszystko. Te ludzie nie dadzą rady bez korporacji. To, że korporacje ich golą do żywej skóry (no, prawie) nic nie zmienia, bo Amerykanie to już nie Indianie i są jak dzieci we mgle bez Mamy Korporacji.
To zresztą temat na dłuższą gadkę, ja tu ostro ścinam zakręty, jednak to jeszcze nie znaczy, że ich nie widzę.
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 22.11.2008 - 22:31