“Proszę mi powiedzieć, po której stronie Pani zdaniem jest dobro a po której zło w wojnie Izraelsko-Palestyńskiej?”
“Jak jednym słowem “dobro” lub “zło” nazwać pacyfikację powstań, które miałyby obalić władzę.”
Nie o to mi chodzi Panie Zbigniewie, nie chodzi mi o wybór strony – o pokazanie kto ma rację a kto nie ma.
Dla mnie wojna zła jest zawsze, dla każdej strony.
Bo ja uważam, że nie ma wartości wyższej niż życie człowieka i nie znajduję żadnego usprawiedliwienia dla wojny jako zjawiska ze swojej istoty zbrodniczego.
Pan uznaje, że pojedyńczy człowiek nie ma wpływu i to prawda. W pewnym sensie, bo świat w gruncie rzeczy składa się z pojedyńczych ludzi.
Uznając jednak swój brak wpływu zajmuje Pan pozycję komentatora procesów politycznych. A dla mnie procesy polityczne same w sobie to jakieś abstrakcyjne byty. Niestety ich konsekwencje są już mniej abstrakcyjne.
Widząc, że te procesy nie mają wiele wspólnego z aspektem etyczno-moralnym odrzuca go Pan uznając za nieużyteczny dla analizy.
No właśnie, a ja myślę, że choćby nie wiem jak to wydawało się naiwne, nie powinniśmy się zgadzać na zagubienie perspektywy moralnej.
Nie powinniśmy się zgadzać na tę formę rozwiązywania konfliktów.
Nie powinniśmy szukać uzasadnienia dla wojny.
Dla wojny czyli pogardy dla historii pojedyńcych ludzi, rodzin, społeczności poświęcanych w imię jakichś idiotycznych, przyszłych i abstrakcyjnych celów.
Panie Zbigniewie
“Proszę mi powiedzieć, po której stronie Pani zdaniem jest dobro a po której zło w wojnie Izraelsko-Palestyńskiej?”
“Jak jednym słowem “dobro” lub “zło” nazwać pacyfikację powstań, które miałyby obalić władzę.”
Nie o to mi chodzi Panie Zbigniewie, nie chodzi mi o wybór strony – o pokazanie kto ma rację a kto nie ma.
Dla mnie wojna zła jest zawsze, dla każdej strony.
Bo ja uważam, że nie ma wartości wyższej niż życie człowieka i nie znajduję żadnego usprawiedliwienia dla wojny jako zjawiska ze swojej istoty zbrodniczego.
Pan uznaje, że pojedyńczy człowiek nie ma wpływu i to prawda. W pewnym sensie, bo świat w gruncie rzeczy składa się z pojedyńczych ludzi.
Uznając jednak swój brak wpływu zajmuje Pan pozycję komentatora procesów politycznych. A dla mnie procesy polityczne same w sobie to jakieś abstrakcyjne byty. Niestety ich konsekwencje są już mniej abstrakcyjne.
Widząc, że te procesy nie mają wiele wspólnego z aspektem etyczno-moralnym odrzuca go Pan uznając za nieużyteczny dla analizy.
No właśnie, a ja myślę, że choćby nie wiem jak to wydawało się naiwne, nie powinniśmy się zgadzać na zagubienie perspektywy moralnej.
Nie powinniśmy się zgadzać na tę formę rozwiązywania konfliktów.
Nie powinniśmy szukać uzasadnienia dla wojny.
Dla wojny czyli pogardy dla historii pojedyńcych ludzi, rodzin, społeczności poświęcanych w imię jakichś idiotycznych, przyszłych i abstrakcyjnych celów.
Gretchen -- 10.08.2008 - 15:28