No bo widzi Pani, w polityce zło może mieć wiele twarzy. Proszę mi powiedzieć, po której stronie Pani zdaniem jest dobro a po której zło w wojnie Izraelsko-Palestyńskiej? Bo ja naprawdę nie wiem. Czasami jest łatwo pokazać winnego, ale czasami ten sam akt haniebny nabiera innego znaczenia po latach i bestialskie okrucieństwo fizycznej eliminacji jednej ze stron okazuje się być źródłem wieloletniej pomyślności i powodzenia drugiej lub aktem, który zapobiegł jeszcze większej tragedii.
Jak jednym słowem “dobro” lub “zło” nazwać pacyfikację powstań, które miałyby obalić władzę. Kto ma rację w wojnach domowych, gdzie albo się daną wieś spali a mieszkańców zabije, albo przyłączą się do powstania i będą strzelać z lasu?
Proszę sobie nie myśleć, że poszczególne akty terroru mnie nie oburzają, że nie robią na mnie wrażenia szczegóły rzezi wołyńskiej itd. Ale logika procesu politycznego pokazuje, że na rzezi wołyńskiej Ukraińcy skorzystali. Rozległe terytoria zachodniej Ukrainy na zawsze straciły status “terytoriów spornych”. Polaków tam już nie ma. To jest już na trwałe ziemia Ukraińców. Czy osiągnięcie tego celu byłoby możliwe bez okropieństw rzezi wołyńskiej?
Więc ja nie zadaję sobie już tego typu pytań. Ja oceniam historię już wyłącznie jako proces polityczny i uważam, że próba oceny która ze stron jest dobra a która zła nie ma na ogół sensu. Powinniśmy opowiadać się po tej stronie, której sukces jest korzystny dla nas (z wielu punktów widzenia).
Oczywiście dla bardzo wielu krajów obecne status-quo jest zadowalające i w tej sytuacji każdy konflikt widzą one jako zagrażający tzw. ładowi światowemu. Będę one utyskiwały, że wojny są w ogóle złe, że konflikty powinno się rozwiązywac innymi metodami, itd.
Ale kraje i narody niezadowolone z obecnego ładu nie mają wcale ochoty pozostawać w obecnej sytuacji. Kto ma rację – Kurdowie, którzy chcą własnego państwa czy Turcy, którzy chcą zachować integralność terytorialną? Ma pani łatwą odpowiedź? Moja odpowiedź jest taka, że każda ze stron ma swoją rację i Kurdowie mają prawo wysadzać bomby w Stambule a Turcy mają prawo polewać kurdyjskie wioski napalmem. Bo takie jest prawo wojny – wygrywa silniejszy i z tym jest historia. Utrzymywanie sztucznego ładu na siłę bez uwolnienia sił kłębiących się pod powierzchnią zamienia całe prowincje w ziemię spaloną na dekady, podczas gdy jedna krótka wojna mogłaby przynieść jednoznaczne rozstrzygnięcie.
Takie jest moje zdanie.
I dam Pani jeszcze jedno do myślenia. Zna pani dylemat autorów filmów przyrodniczych? Czy powinni pomagać swoim bohaterom? Czy powinni ratować tonącą antylopę, która wpadła do rzeki? Czy powinni odganiać lwy od samotnego słoniątka, które oddaliło się od matki? Rozumie pani, że jeśli zaczęliby iść tą drogą, to wcale niebyło by to takie dobre? Ale wielu nie wytrzymuje tego ciśnienia i odstępuje od pracy, bo nie jest w stanie patrzeć na ślepe okrucieństwo natury.
Niestety – wydaje mi się, że pojedynczy człowiek wobec wojny jest tak samo bezradny w swych ocenach moralnych jak ów filmowiec wobec natury…
@Gretchen
No bo widzi Pani, w polityce zło może mieć wiele twarzy. Proszę mi powiedzieć, po której stronie Pani zdaniem jest dobro a po której zło w wojnie Izraelsko-Palestyńskiej? Bo ja naprawdę nie wiem. Czasami jest łatwo pokazać winnego, ale czasami ten sam akt haniebny nabiera innego znaczenia po latach i bestialskie okrucieństwo fizycznej eliminacji jednej ze stron okazuje się być źródłem wieloletniej pomyślności i powodzenia drugiej lub aktem, który zapobiegł jeszcze większej tragedii.
Jak jednym słowem “dobro” lub “zło” nazwać pacyfikację powstań, które miałyby obalić władzę. Kto ma rację w wojnach domowych, gdzie albo się daną wieś spali a mieszkańców zabije, albo przyłączą się do powstania i będą strzelać z lasu?
Proszę sobie nie myśleć, że poszczególne akty terroru mnie nie oburzają, że nie robią na mnie wrażenia szczegóły rzezi wołyńskiej itd. Ale logika procesu politycznego pokazuje, że na rzezi wołyńskiej Ukraińcy skorzystali. Rozległe terytoria zachodniej Ukrainy na zawsze straciły status “terytoriów spornych”. Polaków tam już nie ma. To jest już na trwałe ziemia Ukraińców. Czy osiągnięcie tego celu byłoby możliwe bez okropieństw rzezi wołyńskiej?
Więc ja nie zadaję sobie już tego typu pytań. Ja oceniam historię już wyłącznie jako proces polityczny i uważam, że próba oceny która ze stron jest dobra a która zła nie ma na ogół sensu. Powinniśmy opowiadać się po tej stronie, której sukces jest korzystny dla nas (z wielu punktów widzenia).
Oczywiście dla bardzo wielu krajów obecne status-quo jest zadowalające i w tej sytuacji każdy konflikt widzą one jako zagrażający tzw. ładowi światowemu. Będę one utyskiwały, że wojny są w ogóle złe, że konflikty powinno się rozwiązywac innymi metodami, itd.
Ale kraje i narody niezadowolone z obecnego ładu nie mają wcale ochoty pozostawać w obecnej sytuacji. Kto ma rację – Kurdowie, którzy chcą własnego państwa czy Turcy, którzy chcą zachować integralność terytorialną? Ma pani łatwą odpowiedź? Moja odpowiedź jest taka, że każda ze stron ma swoją rację i Kurdowie mają prawo wysadzać bomby w Stambule a Turcy mają prawo polewać kurdyjskie wioski napalmem. Bo takie jest prawo wojny – wygrywa silniejszy i z tym jest historia. Utrzymywanie sztucznego ładu na siłę bez uwolnienia sił kłębiących się pod powierzchnią zamienia całe prowincje w ziemię spaloną na dekady, podczas gdy jedna krótka wojna mogłaby przynieść jednoznaczne rozstrzygnięcie.
Takie jest moje zdanie.
I dam Pani jeszcze jedno do myślenia. Zna pani dylemat autorów filmów przyrodniczych? Czy powinni pomagać swoim bohaterom? Czy powinni ratować tonącą antylopę, która wpadła do rzeki? Czy powinni odganiać lwy od samotnego słoniątka, które oddaliło się od matki? Rozumie pani, że jeśli zaczęliby iść tą drogą, to wcale niebyło by to takie dobre? Ale wielu nie wytrzymuje tego ciśnienia i odstępuje od pracy, bo nie jest w stanie patrzeć na ślepe okrucieństwo natury.
Niestety – wydaje mi się, że pojedynczy człowiek wobec wojny jest tak samo bezradny w swych ocenach moralnych jak ów filmowiec wobec natury…
Zbigniew P. Szczęsny -- 10.08.2008 - 14:47