Luter to był symptom, trudno go rozpatrywać w oderwaniu od całej ówczesnej sytuacji polityczno-religijnej.
Jarecki kiedyś fajny wiersz o tym napisał. “Johann Tetzel sprzedał dziś o jeden odpust za dużo…”
Marcinek miał specyficzną osobowość. Z jednej strony, był uczonym teologiem, ale zarazem stanowił zaprzeczenie tzw. umysłowości renesansowej. Wszyscy wtedy się fascynowali antykiem, a dla niego to było nic nie warte. Za jedyne godne uwagi źródło mądrości uważał Biblię, rozczytywał się w listach Pawła szczególnie i tak doszedł do doktryny sola fide.
A potem to już poszło lawiną, jak w 1517 ogłosił tezy wittenberskie, to w całych Niemczech się zakotłowało. Kiedy Johann Eck mu zarzucił, że głosi to samo, co Hus, to Luter odparł, że nauka Husa nie była sprzeczna z duchem chrześcijaństwa. No wszystko fajnie, tylko że Hus został spalony sto lat wcześniej i to nie decyzją papieża, a soboru, więc Luter podpadł już na całym froncie, bo prymat papieski też był uprzejmy zakwestionować wcześniej.
W sumie – z jednej strony tragicznie zepsuty Kościół początku XVI wieku, z drugiej rzeczywiście uparty, ambitny i w pewien sposób do bólu konsekwentny człowiek, czyli nasz mnich augustianin. To nie mogło się skończyć inaczej, jak tylko rozłamem, szczególnie, że idee Lutra były cholernie na rękę rozmaitym niemieckim władcom (prymat władzy świeckiej).
Ale czy nie przez takie herezje właśnie Kościół pozostaje żywy? ;)
Powiem tak,
Luter to był symptom, trudno go rozpatrywać w oderwaniu od całej ówczesnej sytuacji polityczno-religijnej.
Jarecki kiedyś fajny wiersz o tym napisał. “Johann Tetzel sprzedał dziś o jeden odpust za dużo…”
Marcinek miał specyficzną osobowość. Z jednej strony, był uczonym teologiem, ale zarazem stanowił zaprzeczenie tzw. umysłowości renesansowej. Wszyscy wtedy się fascynowali antykiem, a dla niego to było nic nie warte. Za jedyne godne uwagi źródło mądrości uważał Biblię, rozczytywał się w listach Pawła szczególnie i tak doszedł do doktryny sola fide.
A potem to już poszło lawiną, jak w 1517 ogłosił tezy wittenberskie, to w całych Niemczech się zakotłowało. Kiedy Johann Eck mu zarzucił, że głosi to samo, co Hus, to Luter odparł, że nauka Husa nie była sprzeczna z duchem chrześcijaństwa. No wszystko fajnie, tylko że Hus został spalony sto lat wcześniej i to nie decyzją papieża, a soboru, więc Luter podpadł już na całym froncie, bo prymat papieski też był uprzejmy zakwestionować wcześniej.
W sumie – z jednej strony tragicznie zepsuty Kościół początku XVI wieku, z drugiej rzeczywiście uparty, ambitny i w pewien sposób do bólu konsekwentny człowiek, czyli nasz mnich augustianin. To nie mogło się skończyć inaczej, jak tylko rozłamem, szczególnie, że idee Lutra były cholernie na rękę rozmaitym niemieckim władcom (prymat władzy świeckiej).
Ale czy nie przez takie herezje właśnie Kościół pozostaje żywy? ;)