A czy to nie lepiej po prostu żyć przyzwoicie, żeby nie wstydzić się przed śmiercią, że się żyło powiedzmy nieuczciwie, czy byle jak, czy że się nic nie osiągnęło…
W 100% lepiej przyzwoicie niż nieprzyzwoicie. To bardziej ludzkie.
zamiast starać się podobać bytowi trenscendentnemu, którego może wcale nie być?
Przyzwoite podoba się Transcendetnemu. :-)))
Moralność powinna siedzieć w nas a nie gdzieś na zewnątrz.
Nie potrzebuję kościoła czy Boga do tego, żeby nie grzeszyć. Przyzwoitość to przyzowitość.
W nas siedzi cichutko – nie moralność, ale umiłowanie jej. I to dlatego to umiłowanie jakby determinuje człowieka ku niej… , ku dobru.
Jednak dobro już musimy sami poznać, normy moralne musimy sami odkryć, poznać i przyjąć. Na takim gruncie- wg mnie – rodzi się przyzwoite życie. Przyjmuję za swoje przyzwoite normy postępowania i żyję przyzwoicie.
Gdyby człowiek mógł sam tworzyć normy moralne, każda norma byłaby dobra. Natomiast normy moralne są poza człowiekiem. Człowiek je może przyjąć albo nie. Tak jak przyjąć normy przyzwoitego życia.
Jednak jeszcze tu się nie poruszamy w świecie religii. Kościół nie jest po to aby nie grzeszyć. Kościół jest po to aby móc żyć już tu na ziemi w Komunii z Bogiem. W jedności – tak tajemniczej jedności, jak jedność sakramentalna mężczyzny i kobiety.
Chrzest nie daje również lekarstwa niegrzeszenie.. .
Ale ja jestem niewierzący i nie chrzszczony więc nie bardzo powinienem w tej dyskusji uczestniczyć.
To nie jest blog dla ochrzczonych. Zapraszam do dyskusji.
Pozdrawiam.
************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Lagriffe
A czy to nie lepiej po prostu żyć przyzwoicie, żeby nie wstydzić się przed śmiercią, że się żyło powiedzmy nieuczciwie, czy byle jak, czy że się nic nie osiągnęło…
W 100% lepiej przyzwoicie niż nieprzyzwoicie. To bardziej ludzkie.
zamiast starać się podobać bytowi trenscendentnemu, którego może wcale nie być?
Przyzwoite podoba się Transcendetnemu. :-)))
Moralność powinna siedzieć w nas a nie gdzieś na zewnątrz.
Nie potrzebuję kościoła czy Boga do tego, żeby nie grzeszyć. Przyzwoitość to przyzowitość.
W nas siedzi cichutko – nie moralność, ale umiłowanie jej. I to dlatego to umiłowanie jakby determinuje człowieka ku niej… , ku dobru.
Jednak dobro już musimy sami poznać, normy moralne musimy sami odkryć, poznać i przyjąć. Na takim gruncie- wg mnie – rodzi się przyzwoite życie. Przyjmuję za swoje przyzwoite normy postępowania i żyję przyzwoicie.
Gdyby człowiek mógł sam tworzyć normy moralne, każda norma byłaby dobra. Natomiast normy moralne są poza człowiekiem. Człowiek je może przyjąć albo nie. Tak jak przyjąć normy przyzwoitego życia.
Jednak jeszcze tu się nie poruszamy w świecie religii. Kościół nie jest po to aby nie grzeszyć. Kościół jest po to aby móc żyć już tu na ziemi w Komunii z Bogiem. W jedności – tak tajemniczej jedności, jak jedność sakramentalna mężczyzny i kobiety.
Chrzest nie daje również lekarstwa niegrzeszenie.. .
Ale ja jestem niewierzący i nie chrzszczony więc nie bardzo powinienem w tej dyskusji uczestniczyć.
To nie jest blog dla ochrzczonych. Zapraszam do dyskusji.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 03.03.2010 - 14:30W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .