A czy to nie lepiej po prostu żyć przyzwoicie, żeby nie wstydzić się przed śmiercią, że się żyło powiedzmy nieuczciwie, czy byle jak, czy że się nic nie osiągnęło…
zamiast starać się podobać bytowi trenscendentnemu, którego może wcale nie być?
Moralność powinna siedzieć w nas a nie gdzieś na zewnątrz.
Nie potrzebuję kościoła czy Boga do tego, żeby nie grzeszyć. Przyzwoitość to przyzowitość.
Ale ja jestem niewierzący i nie chrzszczony więc nie bardzo powinienem w tej dyskusji uczestniczyć.
Słowo “chrzszczony” ma chyba największą liczbę spółgłosek jedna po drugiej.
Ja niewierzacy
A czy to nie lepiej po prostu żyć przyzwoicie, żeby nie wstydzić się przed śmiercią, że się żyło powiedzmy nieuczciwie, czy byle jak, czy że się nic nie osiągnęło…
zamiast starać się podobać bytowi trenscendentnemu, którego może wcale nie być?
Moralność powinna siedzieć w nas a nie gdzieś na zewnątrz.
Nie potrzebuję kościoła czy Boga do tego, żeby nie grzeszyć. Przyzwoitość to przyzowitość.
Ale ja jestem niewierzący i nie chrzszczony więc nie bardzo powinienem w tej dyskusji uczestniczyć.
Lagriffe -- 03.03.2010 - 13:40Słowo “chrzszczony” ma chyba największą liczbę spółgłosek jedna po drugiej.