Jedźmy zatem po kolei, żeby nie było, że coś opuściłem, albo przemilczałem, dla wygody.
Gretchen
U mnie niekiedy się nie rozumieją, ale jakoś inaczej. Chociaż może chcę w to wierzyć. To bardzo prawdopodobne…
Ja nie zamierzam się z Panią porównywać. Ani swojego bloga z Pani blogiem. Mam wrażenie, że nieco inny zestaw osób (choć tylko nieco) rozmawia, na dodatek o innych rzeczach. Często innym językiem. Przyznam, że mnie bardziej odpowiada ten tutaj. Ale to oczywiście kwestia gustu. Każdy chwali swoje.
Ale zgadzam się, że Pani jest nierozumiana inaczej.
Gretchen
Do bronienia swoich racji każdy ma prawo, jakby to pięknie było gdyby ten broniący racji swoich nie ośmieszał myślących inaczej, gdyby nie drwił ze stawiających pytania. Bronić swoich racji można i trzeba, często koniecznie trzeba, lecz drwina jest dla mnie zawsze antyargumentem.
O! Znowu się zgadzam, że każdy ma prawo. Ja ogólnie jestem za wolnością wypowiedzi. Cieszę się też, że doświadczenie własne, do którego mam wrażenie dochodziła Pani dość długo, skutkuje tym, że dostrzega Pani, że to nie jest ładnie jak ktoś ośmiesza inaczej myślących. Zresztą, w tym akurat przypadku, to ja bym jednak napisał: nieudolnie usiłuje ośmieszyć.
Z tą drwiną, to nie zrozumiałem. Odniosłem wrażenie, zapewne niesłuszne, że jest Pani skłonna aprobować, albo co najmniej – ignorować drwiny niektórych blogerów, nawet jeśli godzą w innych ludzi. Na przykład moje, choć nie tylko. Ale rozumiem, że bycie bezpośrednią ofiarą drwin jest czymś innym. Naprawdę rozumiem. Między innymi dlatego, na moim blogu pewne zachowania spotykają się z moją reakcją, nawet wtedy, gdy nie dotyczą mnie bezpośrednio.
Gretchen
To o kosmicie… Kiedyś słyszałam (na tamtych studiach, o ile się nie mylę) o takiej perspektywie spojrzenia na rzeczywistość, w konkretnych sprawach: co zrobiłbyś gdybyś był kosmitą? Kosmitą, czyli osobą w żaden sposób nie uwikłaną w konteksty. To jest dobre (dla mnie) ćwiczenie niekiedy.
No tak. To nawet zabawne, bo wczoraj się znów posłużyłem tym przykładem, próbując wyjaśnić problem granic uogólnienia, przy budowaniu kręgów kulturowych. Złapała mnie Pani.
Gretchen
Zrozumiałam Panie Yayco, że nie miał Pan zamiaru opisywania wszechświata, a jedynie własny mikrokosmos w odniesieniu . Zdaje się, że jeszcze kilka osób zrozumiało… Mój kontekst opisywania własnego mikrokosmosu jest złożony (zdecydowanie bardziej niż lewica/prawica). On się bierze, z filozofii buddyjskiej, z domieszką taoizmu.
Z tego cieszę się bardzo, choć przyznam, że nie myślę o sobie jako o mikrokosmosie. Liczba pojedyncza bardziej mi pasuje. Ale to już drobiazg semantyczny. Ja rzeczywiście trochę się znam na pewnych niewielkich wycinkach wszechświata i nie mam pretensji do opisywania całości. A już o cudzych mikrokosmosach, to nawet wolę się nie wypowiadać.
Gretchen
I niech mi Pan powie czy to jest lewicowe, czy prawicowe. Bo ja nie wiem jakie, gdyż to nie są moje kryteria patrzenia na świat.
Merlot mówi, jesteś lewaczka i się śmieje radośnie.A jak sobie poczytam jakie kryteria aksjologiczne wyznacza Bulzacki Referent dla prawicowości, to mi wychodzi, że jestem prawaczka. Zabawne, prawda?
Nie powiem Pani. Mnie kryterium to czasem zajmuje, a czasem nie. Ale zawsze służy mi do odnajdywania siebie wśród innych. Sama powinna Pani sobie odpowiedzieć. Obawiam się, że ani pan Merlot nie ma racji (bo dysponuje zbyt fragmentarycznymi danymi) , ani nie spełnia Pani kryteriów pana Bulzackiego. Ale to są intuicje. Ja się stanowczo wypowiadał nie będę, bo też mam zbyt fragmentaryczne dane. A jeżeli to Panią bawi, to dobrze. Śmiech to zdrowie. Podobno.
Gretchen
Zwłaszcza, że spełniam też to kryterium prawicowości dawnej wyznaczone przez Pana, mianowicie się wyróżniam. Jeśli chodzi o wykształcenie, język, przeczytane książki i te tam różne.
Muszę przyznać, że jak to przeczytałem, to krótki włos dęba mi stanął. Już dawno nie przeczytałem czegoś, co by było równie dalekie od moich przekonań i tego co mówię. A ja ostatnio dużo czytałem o tym, ile zła czynię.
Czy Pani naprawdę wyobraża sobie, że ja uważam, że wykształcenie, język i przeczytane książki są kryterium prawicowości? Przecież to nonsens. Ogromna ilość ludzi o innych zapatrywaniach ma znakomite wykształcenie, czyta i pisze książki. Włada językami. To przecież oczywiste. Ja jedynie ubolewałem, że to co dawniej cechowało ludzi prawicy (ale nie jako cecha istotna, tylko przy okazji, bo wynikało z ich pozycji społecznej i ułatwionego dostępu do dóbr kulturowych) dzisiaj jest rzadsze.
Proszę wybaczyć. Znany jest między ludźmi mój szacunek dla pani wykształcenia etc. Ale nie jest to cecha prawicowa. Żadną miarą.
Rację ma pan Bulzacki, pisząc, że to kwestia wartości. To, że ja widzę te wartości inaczej: definiuję je inaczej, inaczej postrzegam ich dynamikę i na dodatek wiem, że nie są równorzędne, ale układają się w dynamiczne porządki hierarchiczne, to nie znaczy, że odrzucam wartości. Przeciwnie, ja uważam się za prawicowca właśnie ze względu na wartości. Często te same, które podnosił onże dyskutant w swoich, jakże stanowczo formułowanych, oświadczeniach.
Ten tekst jest o wartościach. Ja w nim napisałem, że nienawiść nie jest zgodna z wartościami prawicowymi. Na przykład.
Gdybym napisał, że nienawiść jest niezgodna z erudycją, to bym napisał bzdurę nad bzdurami.
Bo nigdy bym nie napisał, że oczytany i wykształcony nihilista jest prawicowcem. To bzdura. Zupełnie nie rozumiem, jak Pani mogła dojść do takich wniosków.
Gretchen
Cyrk na kółkach jak dla mnie.
Dla mnie też.
Gretchen
I przypomina mi się ta piosenka Kasi Nosowskiej Cudzoziemka w raju kobiet .
To nie jest raj, tylko kraj. Nie tylko kobiet, co zdrowo i dobrze.
A ja nadal cudzoziemka?
Tego fragmentu znów nie zrozumiałem. Może dlatego, że nie jestem kobietą.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Uprzejmie proszę, aby rozważyła Pani możliwość nie rozkręcania, na moim blogu, tego co ja wczoraj skręcałem. Jak chce pani porozmawiać z panem Bulzackim, to może warto szukać go w innych miejscach. Oczywiście nie jest to krytyka tego, że Pani odpowiedziała. To oczywiste Pani prawo. Ale proszę rozważyć moją prośbę. Na przyszłość.
Pani Gretchen,
zmartwiła mnie Pani tym wpisem. Poważnie.
Jedźmy zatem po kolei, żeby nie było, że coś opuściłem, albo przemilczałem, dla wygody.
U mnie niekiedy się nie rozumieją, ale jakoś inaczej. Chociaż może chcę w to wierzyć. To bardzo prawdopodobne…
Ja nie zamierzam się z Panią porównywać. Ani swojego bloga z Pani blogiem. Mam wrażenie, że nieco inny zestaw osób (choć tylko nieco) rozmawia, na dodatek o innych rzeczach. Często innym językiem. Przyznam, że mnie bardziej odpowiada ten tutaj. Ale to oczywiście kwestia gustu. Każdy chwali swoje.
Ale zgadzam się, że Pani jest nierozumiana inaczej.
Do bronienia swoich racji każdy ma prawo, jakby to pięknie było gdyby ten broniący racji swoich nie ośmieszał myślących inaczej, gdyby nie drwił ze stawiających pytania. Bronić swoich racji można i trzeba, często koniecznie trzeba, lecz drwina jest dla mnie zawsze antyargumentem.
O! Znowu się zgadzam, że każdy ma prawo. Ja ogólnie jestem za wolnością wypowiedzi. Cieszę się też, że doświadczenie własne, do którego mam wrażenie dochodziła Pani dość długo, skutkuje tym, że dostrzega Pani, że to nie jest ładnie jak ktoś ośmiesza inaczej myślących. Zresztą, w tym akurat przypadku, to ja bym jednak napisał: nieudolnie usiłuje ośmieszyć.
Z tą drwiną, to nie zrozumiałem. Odniosłem wrażenie, zapewne niesłuszne, że jest Pani skłonna aprobować, albo co najmniej – ignorować drwiny niektórych blogerów, nawet jeśli godzą w innych ludzi. Na przykład moje, choć nie tylko. Ale rozumiem, że bycie bezpośrednią ofiarą drwin jest czymś innym. Naprawdę rozumiem. Między innymi dlatego, na moim blogu pewne zachowania spotykają się z moją reakcją, nawet wtedy, gdy nie dotyczą mnie bezpośrednio.
To o kosmicie… Kiedyś słyszałam (na tamtych studiach, o ile się nie mylę) o takiej perspektywie spojrzenia na rzeczywistość, w konkretnych sprawach: co zrobiłbyś gdybyś był kosmitą? Kosmitą, czyli osobą w żaden sposób nie uwikłaną w konteksty. To jest dobre (dla mnie) ćwiczenie niekiedy.
No tak. To nawet zabawne, bo wczoraj się znów posłużyłem tym przykładem, próbując wyjaśnić problem granic uogólnienia, przy budowaniu kręgów kulturowych. Złapała mnie Pani.
Zrozumiałam Panie Yayco, że nie miał Pan zamiaru opisywania wszechświata, a jedynie własny mikrokosmos w odniesieniu . Zdaje się, że jeszcze kilka osób zrozumiało… Mój kontekst opisywania własnego mikrokosmosu jest złożony (zdecydowanie bardziej niż lewica/prawica). On się bierze, z filozofii buddyjskiej, z domieszką taoizmu.
Z tego cieszę się bardzo, choć przyznam, że nie myślę o sobie jako o mikrokosmosie. Liczba pojedyncza bardziej mi pasuje. Ale to już drobiazg semantyczny. Ja rzeczywiście trochę się znam na pewnych niewielkich wycinkach wszechświata i nie mam pretensji do opisywania całości. A już o cudzych mikrokosmosach, to nawet wolę się nie wypowiadać.
I niech mi Pan powie czy to jest lewicowe, czy prawicowe. Bo ja nie wiem jakie, gdyż to nie są moje kryteria patrzenia na świat.
Merlot mówi, jesteś lewaczka i się śmieje radośnie.A jak sobie poczytam jakie kryteria aksjologiczne wyznacza Bulzacki Referent dla prawicowości, to mi wychodzi, że jestem prawaczka. Zabawne, prawda?
Nie powiem Pani. Mnie kryterium to czasem zajmuje, a czasem nie. Ale zawsze służy mi do odnajdywania siebie wśród innych. Sama powinna Pani sobie odpowiedzieć. Obawiam się, że ani pan Merlot nie ma racji (bo dysponuje zbyt fragmentarycznymi danymi) , ani nie spełnia Pani kryteriów pana Bulzackiego. Ale to są intuicje. Ja się stanowczo wypowiadał nie będę, bo też mam zbyt fragmentaryczne dane. A jeżeli to Panią bawi, to dobrze. Śmiech to zdrowie. Podobno.
Zwłaszcza, że spełniam też to kryterium prawicowości dawnej wyznaczone przez Pana, mianowicie się wyróżniam. Jeśli chodzi o wykształcenie, język, przeczytane książki i te tam różne.
Muszę przyznać, że jak to przeczytałem, to krótki włos dęba mi stanął. Już dawno nie przeczytałem czegoś, co by było równie dalekie od moich przekonań i tego co mówię. A ja ostatnio dużo czytałem o tym, ile zła czynię.
Czy Pani naprawdę wyobraża sobie, że ja uważam, że wykształcenie, język i przeczytane książki są kryterium prawicowości? Przecież to nonsens. Ogromna ilość ludzi o innych zapatrywaniach ma znakomite wykształcenie, czyta i pisze książki. Włada językami. To przecież oczywiste. Ja jedynie ubolewałem, że to co dawniej cechowało ludzi prawicy (ale nie jako cecha istotna, tylko przy okazji, bo wynikało z ich pozycji społecznej i ułatwionego dostępu do dóbr kulturowych) dzisiaj jest rzadsze.
Proszę wybaczyć. Znany jest między ludźmi mój szacunek dla pani wykształcenia etc. Ale nie jest to cecha prawicowa. Żadną miarą.
Rację ma pan Bulzacki, pisząc, że to kwestia wartości. To, że ja widzę te wartości inaczej: definiuję je inaczej, inaczej postrzegam ich dynamikę i na dodatek wiem, że nie są równorzędne, ale układają się w dynamiczne porządki hierarchiczne, to nie znaczy, że odrzucam wartości. Przeciwnie, ja uważam się za prawicowca właśnie ze względu na wartości. Często te same, które podnosił onże dyskutant w swoich, jakże stanowczo formułowanych, oświadczeniach.
Ten tekst jest o wartościach. Ja w nim napisałem, że nienawiść nie jest zgodna z wartościami prawicowymi. Na przykład.
Gdybym napisał, że nienawiść jest niezgodna z erudycją, to bym napisał bzdurę nad bzdurami.
Bo nigdy bym nie napisał, że oczytany i wykształcony nihilista jest prawicowcem. To bzdura. Zupełnie nie rozumiem, jak Pani mogła dojść do takich wniosków.
Cyrk na kółkach jak dla mnie.
Dla mnie też.
I przypomina mi się ta piosenka Kasi Nosowskiej Cudzoziemka w raju kobiet .
To nie jest raj, tylko kraj. Nie tylko kobiet, co zdrowo i dobrze.
A ja nadal cudzoziemka?
Tego fragmentu znów nie zrozumiałem. Może dlatego, że nie jestem kobietą.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Uprzejmie proszę, aby rozważyła Pani możliwość nie rozkręcania, na moim blogu, tego co ja wczoraj skręcałem. Jak chce pani porozmawiać z panem Bulzackim, to może warto szukać go w innych miejscach. Oczywiście nie jest to krytyka tego, że Pani odpowiedziała. To oczywiste Pani prawo. Ale proszę rozważyć moją prośbę. Na przyszłość.
yayco -- 26.11.2008 - 10:16