by za bardzo nie odbiegać od tematu, mieliśmy takiego faceta, co się Stańczyk nazywał. I ja go bardzo lubię, a nawet – wstyd przyznać – nieco na niego snobuję. Jak zresztą reszta znanych mi krakowian, ot choćby taki Pan Tarantula (on mnie zaraz zabije!). I on (ten Stańczyk) miał pewnie taką dewizę: patrzeć i myśleć.
Czego sobie i wielu innym życzę.
Ukłony należne zasyłam
PS. Ówże Stańczyk niekoniecznie musiał mieć coś wspólnego ze stronnictwem jego imienia. Acz jeśli idzie o ich tzw. trzeźwe spojrzenie na sytuację to nie mam nic naprzeciw.
My w Krakowie, Panie Yayco,
by za bardzo nie odbiegać od tematu, mieliśmy takiego faceta, co się Stańczyk nazywał. I ja go bardzo lubię, a nawet – wstyd przyznać – nieco na niego snobuję. Jak zresztą reszta znanych mi krakowian, ot choćby taki Pan Tarantula (on mnie zaraz zabije!). I on (ten Stańczyk) miał pewnie taką dewizę: patrzeć i myśleć.
Czego sobie i wielu innym życzę.
Ukłony należne zasyłam
PS. Ówże Stańczyk niekoniecznie musiał mieć coś wspólnego ze stronnictwem jego imienia. Acz jeśli idzie o ich tzw. trzeźwe spojrzenie na sytuację to nie mam nic naprzeciw.
Lorenzo -- 25.11.2008 - 13:15