Zatem czekam na ten wpis o liturgiach, o którym żeś pisał, że warto go popełnić ;-) Ja nie mam niestety odpowiedniej wiedzy na ten temat, ale chętnie poczytam.
Miałem natomiast zawsze takiego pecha, że do którego kościoła w Białymstoku bym nie trafił, to każdy chciał chciał udowodnić jaki to on jest “cool”, “trendy” i “jazzy”, czy jak to inaczej nazwać. Ja nie oczekuję od księdza, że będzie szołmenem, ale odprawienia prawdziwej mszy. Nie chcę słuchać jego wywodów na temat polityki – w czasie mszy, poza mszami uważam, że księża jeśli chcą na temat polityki się wypowiadać, to mają do tego prawa, choć wszystko wskazuje, że to tak naprawdę kościołowi tylko szkodzi, ale to już inna sprawa – oczekuję powagi i poczucia sacrum, jakby patetycznie to nie brzmiało. W takich mszach – tak wynika przynajmniej z mojego doświadczenia, celują chyba zakonnicy. Pamiętam, jak dwa czy trzy lata temu trafiłem do kościoła franciszkanów przy bodajże FerencTer niedaleko Rakoczy Utca w Budapeszcie. Mszę odprawiał zakonnik, oczywiście w języku węgierskim, nie zrozumiałem ani słowa, a mimo to siedziałem z szeroko otwartymi oczami, jak zahipnotyzowany, i miałem poczucie uczestniczenia w prawdziwej liturgii. To wszystko kwestia formy, o której decyduje prowadzący msze duchowny.
@ poldek34
Zatem czekam na ten wpis o liturgiach, o którym żeś pisał, że warto go popełnić ;-) Ja nie mam niestety odpowiedniej wiedzy na ten temat, ale chętnie poczytam.
Miałem natomiast zawsze takiego pecha, że do którego kościoła w Białymstoku bym nie trafił, to każdy chciał chciał udowodnić jaki to on jest “cool”, “trendy” i “jazzy”, czy jak to inaczej nazwać. Ja nie oczekuję od księdza, że będzie szołmenem, ale odprawienia prawdziwej mszy. Nie chcę słuchać jego wywodów na temat polityki – w czasie mszy, poza mszami uważam, że księża jeśli chcą na temat polityki się wypowiadać, to mają do tego prawa, choć wszystko wskazuje, że to tak naprawdę kościołowi tylko szkodzi, ale to już inna sprawa – oczekuję powagi i poczucia sacrum, jakby patetycznie to nie brzmiało. W takich mszach – tak wynika przynajmniej z mojego doświadczenia, celują chyba zakonnicy. Pamiętam, jak dwa czy trzy lata temu trafiłem do kościoła franciszkanów przy bodajże FerencTer niedaleko Rakoczy Utca w Budapeszcie. Mszę odprawiał zakonnik, oczywiście w języku węgierskim, nie zrozumiałem ani słowa, a mimo to siedziałem z szeroko otwartymi oczami, jak zahipnotyzowany, i miałem poczucie uczestniczenia w prawdziwej liturgii. To wszystko kwestia formy, o której decyduje prowadzący msze duchowny.
Pozdrawiam!
wenhrin -- 27.12.2007 - 14:07