Nie matura lecz...

“Dziennik” donosi, że kurs oficerski trwał w IV RP siedemnaście dni. Po jego pomyślnym ukończeniu było się oficerem kontrwywiadu. Dobrze jak się było przedtem policjantem albo funkcjonariuszem UOP. Jeżeli jednak nie, to legitymacja harcerza lub dziennikarza też obleciała. Na podoficera nawet siedemnastu dni nie było potrzeba. Jeżeli się zaliczyło strzelanie i test sprawnościowy, miało się stopień w kieszeni. Nawet jak się ich nie zaliczyło i nie chodziło na żaden tam kurs, to się otrzymywało bardzo dobry i zupacką szarżę. Rozmowa kwalifikacyjna się liczyła a nie tam jakieś bzdety.

Konfucjusz już odkrył, że urzędnik powinien znać zasady. W starożytnych Chinach więc urzędnicy byli przed kolejnym awansem przepytywani ze znajomości zasad konfucjanizmu. Im wyżej w hierarchii, tym bardziej je kandydat do awansu musiał zgłębiać. Wtedy rzecz nie była pozbawiona sensu, filozofia bowiem żywo się zajmowała opisem władzy i środowiska w jakim się obracała. Przejęcie tego obyczaju przez sowieckich marksistów – już Mickiewicz zauważył chińską proweniencję carskiej konstrukcji państwa – zaowocowało w Polsce wieczorowymi uniwersytetami marksizmu i leninizmu. Absolwenci tych “uniwersytetów” zostawali potem “menedżerami” przemysłu dziesiątej potęgi światowej, jaką się peerel głupio mienił.

Brak oficerów też trapił władzę ludową. Polska była krajem o znakomitych tradycjach wojskowych ale te powojennych władców kraju nie interesowały. Nowa armia była przecież ludowa. To i ludowi mieli być jej oficerowie. Nie matura więc lecz chęć szczera była kwalifikacją. I rozmowa kwalifikacyjna. Szczęśliwie jakość tych “oficerów” nie została w wojnie zweryfikowana. Oglądaliśmy ich jako studenci uczestniczący w studium wojskowym. Każdy taki starał się z jednej strony z ruska zaciągać, z drugiej używać mądrych wyrazów, o zachodniej niestety proweniencji. Jeden taki, z angielska się o dziwo noszący, opanowawszy trzy takie słowa, potrafił je w jednym zdaniu umieszczać. I z lubością powtarzał to zdanie na każdym kursie. W ciągu tygodnia więc kolejne wydziały zaśmiewały się “oficerskim” tworem w rodzaju: “nu studienci, jak an face widzicje emitacje czołga, to nie myslijcie, że to chata Morgana” – czytać fonetycznie bez zmiękczania. Cedził z rusko angielską modą – Anglik z Kołomyi taki.

Rzecz się w czwartej Erpe odnowiła. Tylko w jednej z jej licznych służb ale za to najwrażliwszej. Na razie odkryto, że tylko w jednej. Powierzanie bowiem rządów ludziom o marnej reputacji – z winy PO oczywiście – doprowadziło do takiej właśnie skuteczności władzy, po której się teraz coraz dziwniejsze rzeczy odkrywa. Ministrami mogą być przecież także dozorcy czy w ogóle łobuzy. Bo jak trzeba, to ich skuteczna władza spod ziemi wykopie. Potem część z nich trzeba do kryminału pakować. Bo albo kradną, albo dziwki po szacownych miejscach za sobą włóczą czy wreszcie urzędniczki psują. Bystrzejsi z nich nie zostali przez swoich mocodawców nakryci. Teraz ich następcy a to jakieś zniszczone dokumenty a to skręcony milionik wygrzebują.

A kontrwywiad najlepszy mamy na świecie. Szpiega nawet w babskim ba, dziecięcym przebraniu odkryją, wskażą a potem znikną. Jak sen jaki… złoty? A my zostajemy. Ze stosownym pasztetem.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Requiem dla "łowców talentów{"

Możliwe ,że przebrano w korcu i wyłoniono prawdziwe perły. Ale jak donoszą rzecz miała charakter masowy, więc nie ma sie co łudzić. Moje doświadczenia ze służbą wojskowa były zdaje się mało owocne jeżeli chodzi o wyrobienie sobie prawdziwego obrazu oficyjera.
Po studiach, na którch odbyłem (wogóle nic nie warte, nawiasem mówiąc)szkolenie wojskowe, jeszcze rok zgłębiałem tajemnice wojskowego fachu, ale przez zawodowych wojskowych nigdy nie byłem uznawany za pełnoprawnego wojaka. Trzy miesiące, to może być rozsądny czas dla utalentowanego, byłego, zawodowego żołnierza. Ale nawet dla takiego, 17 dni(Jak mgnienia wiosny) to ciut mało. Co dopiero dla przeszkalanych pospiesznie śpiewaków operetkowych i muzealników… cóż, sa utalentowami ludzie wśród nas, ale sama iskra boża to nie wszystko.
Trzeba tej małpie jak najszybciej zabrać brzytwę. Sama się nie pokaleczy, ale my wszyscy znależlismy sie w jej zasięgu. To jest niezwykle groźne!
Fachowcy mówią,że ze stanu kompletnego chaosu służby pomacierewiczowe mogą wyjść dopiero po 6-7 latach, pod warunkiem natychmiastowego ukrócenia obecnych praktyk i wdrożenia programu naprawczego.
Na razie mamy operetkę “Żołnierz Króla Lecha”

tarantula


Szanowny Panie Stary

Właśnie słyszę, że zagłuszanie telefonów komórkowych w czasie okupacji URM przez pielegniarki miało cos wspólnego z zagrożeniem państwa, ale nie ze strony pielegniarek. To dużo wyjaśnia – nie rozumiem tylko, dlaczego to zagłuszanie włączono dopiero, gdy do akcji weszły pielegniarki. Powinno sie to zrobić zaraz po zwycięstwie wyborczym PiS.

A może jeszcze wcześniej.

Pozdrawiam serdecznie


WSO Lorenzo

Czy słyszał pan o żywych torpedach?
Może to były one, te cztery, użyte przez SLD jeszcze z zapasów mobilizacyjnych IIRP.
To, że komuna miała/ma tajną broń wiem na pewno.

Kiedyś nawet Yayco przyznał się, że wartował przy tajnych magazynach, w Kazuniu czy w Cytadeli?
Tego już nie napisał, gdzie.
Dlaczego nie napisał, pytam się?
Igła


Stary

Skomentowałem na Salonie, ale pozwolę sobie i jeszcze tutaj.
kadry jakie są każdy widzi. Nie dotyczy to tylko i wyłącznie służb specjalnych, ale całego politycznego zaplecza partii. Począwszy od samej góry niestety skończywszy na dołach. Dziwne to, że w drugiej partii co do siły politycznej nie ma, choć to może zła teza, bo raczej nie mogą, przebić się osoby po raz zdroworozsądkowe, po dwa reprezentujące coś swoimi wypowiedziami, a po trzy co mnie znacznie irytuje obdarzone choć minimalną dozą kultury wypowiedzi.
Widać jaka strategia partii, takie budowanie państwa – w 17 dni :)

Pozdrawiam


Tarantula

Gdyby dobierano artystów, to może by mniej mitomanów do takich służb trafiało. Oni się w końcu na scenie mogą wyżyć. Ale zdaje się, że nie tylko.


Lorenzo

Dobry pomysł. Wart rozwagi.
Pozdrawiam.


Igła

Przy zagłuszonych telefonach żywe teorpedy byłyby niesterowalne.


Mireks

Moim zdaniem w tym szaleństwie jest metoda. Właśnie chodzi o wyzbycie się ludzi kompetentnych i awansowanie bezkrytycznych potakiwaczy. Przecież wśród ślepych, jednooki jest królem.


...

...


Kochani

Obowiązki wzywają mnie do działania na innym polu. Wieczorem dopiero przeczytam Wasze komentarze.


Magia

No właśnie, wielce niedemokratycznie to załatwiono.
A teraz zdaje się koniec takich okazji.


Magia

Jezusie!
Co to jest Legionistka Ochrony Przyrody?!
Rózne już rzeczy słyszałem, ale to…

tarantula


...

...


A ja

Nie tylko Legionistą Ochrony Przyrody byłem ale jako Legionista całego Kraju broniłem i mam też stosowną odznakę MOSO, tej p. Magia na pewno nie zaposiadła więc tylko pewnie dziewczyną Legionisty była albo agentką specjalną.
Igła


Igła

już wiem dlaczego Ci rwała się relacja z bitwy o Warszawę, pamiętasz?
Prezes , Traktor, Redaktor


...

...


A nie mówiłem!!

Dziewczyna Legionisty.

Młodzieżowa Odznaka Sprawności Obronnej. Złota, srebrna, brązowa.
Igła


Magia!

To był wyraz bezbrzeżnego zachwytu! A nie utożsamienie z Nauczycielem z Nazaretu.
Co jest LOP, to wiedziałem, bo pośrednio do bractwa należałem uzyskawszy AD 1969 Kartę Wędkarską.
Ale świadomość istnienia Legionu była mi obcą!
Kartę mi odebrali w ’75, i w związku z tym nie zostałem ciupasem zaliczony w poczet członków organizacji Dobraczyńskiego. Jana.

“Ligawka” może być. Sympatycznie się kojarzy.

tarantula


Ligawka...

To chyba jakiś instrument jak pamiętam, a po poznańsku nic innego jak gołoledź :)
Ale może być, a co tam :)

Pozdrawiam


...

...


Ligawka.... czyli gołoledź

A w jakim znaczeniu? Tradycyjnym, czy jako przeciwieństwo zwrotu “Ubrana stój!”?

tarantula


...

...


Pani Magio

Czy pani ti-we* nie ogląda?
Wszystkie tajne agentki pracują tym co maja po płaszczykiem.
A ponieważ kinomatografia oparta jest na faktach oraz szczegółowej wiedzy oraz znajomości świata ( przynajmniej tego zamkniętego w kwartale 4 ulic Hollywood ) w to ja zawsze chciałem zapoznać przynajmniej jedną.

  • Kiedyś panienki telewizyjne mówiły ti-vi, teraz wprowadzam prawidłową wymowę, stosowaną już przez sprawozdawców sportowych, v już nie jest fau, jest we.

Igła


...

...


Stary

Przeleciałem teraz po różnych łamach, i widzę, że się zrobiła nielicha zawierucha. Może coś się z tego wykluje słusznego, a na razie, to stan naszych służb bardzo udatnie zilustrował Pan Andrzej Czeczot. Mianowicie wymalował w swoim niezapomnianym stylu gablotę z bardzo wymyślnym uniformem z poprzyczepianymi medalami, a całość zatytułował “Mundur galowy tajnego agenta”.

tarantula


Pani Magio

Ja całe życie się mylę, tyle że potem i tak wychodzi na moje ( jak mnie już przy tym czymś nie ma ).
Co mi szkodzi pomylić się jeszcze raz?
Niestety nie potrafię, w związku z powyższym, zacytować stosownej sentencji jakiegoś zacnego filozofa a nawet mnicha.
Igła


tarantula

esencja:)
Prezes , Traktor, Redaktor


Tarantula

Jak się sprawa potwierdzi, to będzie niezły pasztet. Jak ze służby przepędzić uzurpatora, który ma wieloletni kontrakt? Może Czeczot im da do myślenia i sami zrezygnują?


re: Nie matura lecz...

w reakcji na email tekstowiska o mojej wstrzemięźliwości w pisaniu na tym forum postanowiłem się przełamać i skrobnąć co nieco dla obopólnej satysfakcji.
czytam tekstowisko i od dłuższego czasu zastanawiam się nad wypowiedziami szanownego autora Pana Starego.
Zastanawia mnie jak to właściwie jest z komentarzami bieżących spraw. Na dziesiątkach blogów uważających sie za ludzi rozumnych pisarczyków już dawno oceniło jakość tzw. faktu prasowego / wprowadzonego tow. Geremkiem Bronisławem / by wciąż tenże fakt prasowy dla wielu pozostawał podstawą do analiz i tego typu piśmiennictwa. Z przykrością odkrywam to skrzywienie i na tym forum. To, że “opiniotwórczy” Dziennik coś tam napisał w krzywym zwierciadle wcale nie musi wiele oznaczać. Panie Stary proszę sobie wyobrazić siebie jako profesjonalistę w dowolnej dziedzinie. Po czym odpowiedzieć ile czasu trzeba aby poprzez specjalistyczne szkolenie ukierunkować Pana spojrzenie na jakiś specyficzny aspekt w doskonale znanej materii. Tygodni, miesięcy, lat. A później nic nie rozumiejący ale zawistny kolega po fachu stwierdzi, że po dwu tygodniach Pan pewnie dzięki znajomościom awansował. Następnie wysnuje wniosek o powszechności takich praktyk czyli dokona generalizacji, a potem znajdzie plotkarza / prasa,kadry itp. / i ocena wyruszy w świat. Plotkarzy najczęściej nie rozumiejących jak zwykle zbyt wiele. O taką dyskusję chodzi na tym forum ? Czy też o powielanie medialnych bonmotów aż staną się namiastką prawdy ?
pozdrawiam wszystkich


Salman Pers

Zaprzeczać temu co niewygodne, nazywać to bon motem a profesora, światowej sławy mediewistę, organizatora antykomunistycznej opozycji traktować jak komunistę to zaiste szczyt kompetencji, zdrowego rozsądku i swoiście pojętej elegancji.
Gratulacje.


Szanowny Pan Stary

Uwielbiam rzeczy “niewygodne” bowiem jedynie one czegoś uczą w odróżnieniu od tych wciąż wygodnych.
Pan profesor, światowej sławy mediewista od lat głównie zajmuje sie szerzeniem lewactwa pod płaszczekiem demosu- wystarczy trochę poczytać, niekoniecznie wysokonakładowej publicystyki. Organizatorem owszem był wielu inicjatyw. Nawet działaczem wielu z nich / PZPR, “doradcy Solidarności”, UD,UW/był jako żywo. Teraz pomny wpadek z przeszłości pozostaje papierowym “autorytetem” kwestionującym nawet zapisy ustawowe- kwestia lustracji. No bo godność mu nie pozwala. Wiadomo przecież, że od Wiesława “siłommm i godnościommmm osobistommm….” kształtuje się wyobrażenia tłumu. Duraków do kopania po pupach.
Elegancję należy zachować w dobrym towarzystwie. Zdrowy rozsądek podpowiada o jakich kompetencjach mówimy.

Pozdrawiam serdecznie


Salman Pers

Mamy zupełnie odmienne pojęcie o tym, o czym mówimy. Wydaje mi się, że moje jest bardziej tradycyjne. Szczęśliwie ostatnio bardzo przeważa.


Stary

No a ile trwa “kurs” na “dziennikarza”?


Ollo

Nie wiem. Nigdy nim nie byłem.


Subskrybuj zawartość