Biblioteki

Polskie biblioteki mają być unowocześnione za pieniądze rządowe, samorządowe i fundacji Billa Gates’a. Według wzorca przez tę fundację opracowanego. Unowocześnione biblioteki mają być ośrodkami kulturalnego życia w małych miejscowościach, od czasu zaprzestania komunistycznej indoktrynacji w ogóle prawie pozbawione bibliotek. Stąd erudycja Polaków kończąca się na Sienkiewiczu i pojęciach przezeń jeszcze przed stu laty z górą wprowadzonych. Także normach moralnych, patriotycznych i społecznych. Stąd całkowite w niektórych kręgach zrozumienie dla wstrętu oficjalnych edukatorów wobec zupełnie nieznanego Gombrowicza. Pomawianego o dezercję, brak patriotyzmu, szarganie świętości.

Pamiętam dotąd zapach biblioteki miejskiej, do której uczęszczałem w dzieciństwie stamtąd wypożyczając właśnie kolejne tomiki Trylogii, wydane jeszcze w 1913 roku z rosyjskim nadrukiem, że są dopuszczone przez cenzurę. Na całe dzieło składało się ich całe mnóstwo a wypożyczano tylko po dwa. Po przeczytaniu wszystkich powstały głód czytania nie dawał się już inaczej zaspokoić jak kolejnymi książkami. Czytywanymi z wielką szkodą dla zadań domowych, ćwiczeń muzycznych i tego wszystkiego, co miało wspierać zamiłowanie do czytelnictwa, obudzone przez moich rodziców w nazbyt przedsiębiorczym potomstwie. Bo piłka, narty i karkołomne wspinaczki na zbocza pobliskiej twierdzy nie mogły być przecież odkładane.

Biblioteka była skromna. Nie dysponowała na początku nawet czytelnią. Księgozbiór miała za to imponujący. I bardzo ładne panie bibliotekarki, chętnie pomagające uczniakom w grzebaniu w katalogach. Te dziewczyny też były przepełnione miłością do książek. Wiedza o sposobach inwentaryzowania książek tam zdobyta zaowocowała potem w Jagiellonce, gdzie bez trudu i zupełnie już świadomie docierałem do tych pozycji, które chciałem przeczytać. Znowu z wielką szkodą dla oficjalnych zajęć.

I jeżeli teraz będzie dzieciom dana taka szansa, jaką ja kiedyś miałem, to wespół z tym, co oferują gminne stadiony posiądą potężny impuls rozwojowy. Jeżeli się jeszcze z książkami i sportem dotrze do najbardziej zacofanych rejonów i do najbardziej sobie pozostawianych jeszcze dzieci, to o przyszłe pokolenie Polaków trzeba się będzie znacznie mniej martwić.

Zaś polityczna przyszłość wszelkich partii, które na kołtuństwie i obskurantyzmie budują swoje poparcie, teraz jeszcze mroczniej wyglądać zaczyna.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ja przepraszam Panie Stary,

I jeszcze raz przepraszam: odpowiedź na pytanie, jakie Panu zadałem, przeczytałem już w odpowiednim artykule. To nie było lenistwo, ale po prostu chwilowy brak czasu:-)

Pozdrawiam serdecznie


Lorenzo

Ogromnie przepraszam, jeżeli gdzieś przeoczyłem Twoje pytanie. Staram sie tego nie robić nawet wtedy, kiedy mnie pytają ludzie wyraźnie nieżyczliwi. Tutaj zaś taka niezręczność. Bardzo mi przykro.

Ogromnie się wstydzę i proszę o wybaczenie. To naprawdę nie było zamierzone.

Dołożę wszelkich starań aby gafy nie powtórzyć.


Moim zdaniem biblioteki

to przeżytek.
Nawet internetowe.
A organizowane za pieniądze rządu to socjalizm.

Tak to w rządzie PO, łże-liberalnym skupia się wredna postendecka myśl aby zagrabić duszyczki małomiasteczkowych prostaczków i wiejskich przygłupków i zagonić ich do czytania tego co jest jedynie słuszne, za nasze podatkowe pieniądze.
Głosić chwałę socjalistycznego postępu i wieszać n ścianie portrety socjalistycznych bonzów.
Rządowych.

Następnym etapem będzie pocałowanie w rękę.
Przez internet.

A Tusk zerka i ma złe oczy.


>Igła

u mnie na wsi ludzie korzystają z biblioteki, bo wielu nie stać na książki i raczej z dotacji nie są kupowane przemówienia Tuska i Schetyny, tylko to co ludziom się przydaje. więc wybacz, ale nie użyję eufemizmu – pieprzysz farmazony…


>Stary

sory dubel …


Igła

Coś się dzieje z serwerem. Wcięło mi poprzednią odpowiedź. Gdzie napisałem, że się masz w nos ugryźć. Było to dowcipnie sformułowane ale powtarzany dowcip nie jest śmieszny.

Przecież nigdy nie pisałem, że trzeba wiejskim dzieciom odmawiać pomocy w edukacji. To tam właśnie trzeba kierować budżetowe pieniądze i na użytek tych dzieci, szkół a i wiejskich nauczycieli je wydawać. I ci własnie prowincjonalni nauczyciele powinni być najlepiej opłacani.

Tam także należy rozszerzać infrastrukturę.

Zamiast tracić środki na durne becikowe, emerytury pomostowe i inne socjalistyczne oszustwa.


Docencie

Jaki dubel. Dziękuję za wsparcie.

A z serwerem znowu jakieś cuda.


>Stary

podwójny komentarz :)


Docencie

Skasuję niepotrzebnego dubla. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.


Stary

Biblioteka publiczna wywarła ogromny wpływ na moje życie. Początkowo szkolna, bo ta jak na podstawówkę miała imponujący zasób tytułów tak niecodziennych w takim miejscu jak: powieści Erazma Majewskiego, książki popularnonaukowe Andrzeja Trepki i “Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji” Bronisława Malinowskiego! Potrzebna była interwencja wychowawczyni, żebym ją dostał w łapy, a wszyscy łącznie z dyrekcją dociekali, skąd się toto w zasobach wzięło!
A w publicznej poznałem wielkie dzieła literatury światowej. Dlatego jestem za!
Komentarz o indoktrynacji prosi się o fraszikę. Służę wyborem:
http://tekstowisko.com/analityk/57451.html

Pozdrawiam, wracając do lektury!

tarantula


Tarantula

Byłem, widziałem. I dotąd się śmieję. Tuwimowskiej antyendeckiej fraszki nie znałem. Ale zapamiętam.

A książki…. Można godzinami o nich.

Pozdrawiam serdecznie.


Stary

“I ci własnie prowincjonalni nauczyciele powinni być najlepiej opłacani.”
Niby dlaczego?? Zresztą juz dzisiaj nauczyciel wiejski dostaje 10% dodatek choć to troche taka ściema, bo na innych dodatkach jedzie na minimum w przeciwieństwie do szkół miejskich.

Jeśli chodzi o biblioteki to w pobliskim powiecie kolbuszowski maja taki patent, że po wiejskich bibliotekach jeździ bus z “ruchomym księgozbiorem” kupują nowości i obwożą to po okolicy, co miesiąc w innej wiosce. Czytałem, że dzięki temu ludzie mają dostęp do nowszych wydawnictw. Nie napisali ilu jest czytelników, ale to chyba jest nieważne. Ważne, że się zgarnęło kasę z EFS i można sie pochwalić pomysłem.
Czy to źle? Absolutnie. Jak najwięcej takich inicjatyw tylko sceptycznie podchodzę co do efektów.


Igło!

Zapraszam do niewielkiej gminy miejskiej zwanej Wrocławiem. Tam w zupełnym centrum gminy stoi Mediateka, która jest biblioteką, czytelnią i wypożycza media elektroniczne. Do trzech stanowisk skomputeryzowanego oddawania/brania niemal zawsze jest kolejka. Na szczęście szybko załatwiana.

A w Rynku jest miejska i wojewódzka biblioteka publiczna – też ruch jak w młynie.

I ja w obu bywam, choć mam kasę na comiesięczne zakupy i raczej się nie ograniczam…


Sajonara

Nie wiedziałem o tym dodatku. Jestem jednak głęboko przekonany, że doprowadzenie do tego aby na wsiach pracowali mozliwie najlepsi fachowcy, właśnie wabieni tam nie powołaniem – bo mało ich – ale zarobkami, umozliwiłoby wiejskim dzieciom łatwiejszy start w nowoczesność.

Rozumiem ponadto, że nowe biblioteki będą instalowane na wsiach na stałe a docierać tam będą z nimi współcześni społecznicy, naukowcy. Wzorem organiczników, którzy szli z oświatą w lud. Z niezłym skutkiem.


Przecież Igła sparodiował

styl Starego i treśc jego antypsiowsko-socjalistycznych, a przynajmniej się starał, ale chyba mu nie wyszło, bo polemizujecie na poważnie.
Eh, za mało niektórzy czytają:), widać, że tak szpilę wsadzę, albo zneutralizować chca ironię poprzez udawanie, że nie rozumieją.

A co do bibliotek, eh, dużo by tu można napisać, może tekst nawet kiedyś, w każdym razie gdyby nie ta instytucja, byłbym kims zupełnie innym.
A i u mnie w sumie 50-tysięcznym mieście biblioteki były i są dobrze zaopatrzone, oczywiście jak wszędzie problem z nowościami jest, ale kilka bibiotek z których korzystałem/korzystam, zapewniło mi edukację literacką na bardzo zróżnicowanym i wysokim poziomie.

pzdr


Grześ

Igła sobie sam na głowę burzę sprowadził, to i ma.

A gdyby nie biblioteki ta każdy z korzystajcych z nich by na pewno zupełnie inaczej na świat patrzył. I raczej na pewno znacznie by go gorzej pojmował.

Tak, że im wszyscy wiele zawdzięczamy. I dlatego sie daje w dyskusji nutka sentymentu wyczuwać.


Stary

Popełniasz kluczowy bład. Sądzisz, że jak wsadzisz Kubice do starego autosana to on nagle zacznie jeździć jak w GP Monaco?
Nauczyciele są. Nieźli nawet. Bazy nie ma i materiał nie ten. Miastowi lepiej czuja rynek pracy więc i wymagają. Ciagną za uszy dzieciaki. Wiejskie dziecie więdną w domu gdzie nie ma parcia na wykształcenie. Jeśli rodzina nie wzmocni działań szkoły to niestety moge stawać na głowie, ale nielicznych przekonam, że warto. Reszta ma naturalny minimalizm


Sajonara

Twoje twierdzenie jest trudno zbić. Ale gdzieś trzeba ten krąg niemożliwości próbowac poruszyć. Zmienić mentalności rodziców się nie da. Chociaż, na studiach odsetek wiejskiej młodzieży rośnie lawinowo. Tak, że zupełnie źle i w tym względzie nie jest. Jeżeliby jeszcze wytworzyć możliwości przyciągania absolwentów na wieś, stworzyć bodziec dla mieszania się mentalności, wtedy by się pojawiły i kulturowe i techniczne zmiany.

Często dosyć miałem do czynienia z wiejskimi i miejskimi dziećmi podczas ich wycieczek szkolnych a to do obiektów geotermalnych, to wiertniczych. Miałem więc możność porównywania. Prawdę mówiąc dzieci wiejskie, jeżeli się już różniły, to tym chyba, że były bardziej zainteresowane. Nie było jakoś u nich widać złych wpływów środowiska.

Nauczyciele zaś wiejscy wydawali sie bardziej nieśmiali, cofnięci. W porównaniu z miejskimi robili wrażenie zażenowanych. Myślę, że trzeba by jakoś ich pewność siebie wzmóc, dać im świadomość, że ich elitarny na wsi status nie tylko ma intelektualne ale i materialne podłoże.

I przede wszyskim rodzicom uzmysłowić opłacalność edukowania potomstwa na przykładzie zasobnych nauczycieli.


krąg niemożliwości

się porusza. Społeczeństwo staje się coraz bardziej mobilne. Tereny wiejskie naturalnie albo sie wyludniają, albo tworzą sypialnie dla wielkomiejskich ośrodków. Częśc tych ludzi co na wsi zostaja to tkwią w swoim starym zaścianku. Inni jednak podróżują. Otwarte granice zmieniają mentalność. Ludzie widzą jak inni żyją, przejmują pewne wzorce. Dostrzegają że wykształcenie to ważny czynnik, ale..

No i tu pojawia sie słynne ale. Jak nasza oswiata przystaje do nadchodzących zmian? Ano nijak. Koalicja myśłi czy do staremu autosanowi zmienić zagłowki na siedzeniach, a opozycja zastanawia się czy ten autobus nie powinien być czerwony, bo w Londynie są czerwone. I tak nawzajem się klepią, a tymczasem autosan jak autosan czy będzie zółty, zielony czy czerwony to nadal stary autosan.


Sajonara

No i dochodzimy do emerytur pomostowych. Nauczycielskie środowisko sie skoncentrowało na ich obronie zamiast wojować o lepsze warunki kształcenia dzieci czyli lepsze warunki pracy.

Wydaje się, że środowisko nauczycielskie powinno być apolityczne a nie dawać się rzodzierać na skłócone grupy wciągane dodatkowo w polityczne wojny o budżet. Miałoby wówczas odpowiednią siłę i pozbyłoby się podejrzeń o podatność na manipulowanie nim przez zasiedziałych graczy związkowych.


Subskrybuj zawartość