Stare, pacyfistyczne mrzonki

Warto wrócić do starych, pacyfistycznych mrzonek o rozbrojeniu zamiast nabijać kabzę koncernom zbrojeniowym.

Z fanfarami podpisano – dla naszego bezpieczeństwa ponoć – wstępne porozumienie w sprawie tarczy antyrakietowej. Oszukani przez USA w sprawie obecności wyrzutni w Iraku, politycy brną ku zimnej wojnie i starej doktrynie odstraszania. Chociaż… to już było.

Planeta-terra przypomina dziś Józefa Rotblata – współtwórcę bomby atomowej i pacyfistę. Tutaj tylko cytat:

- W 1955 r. 11 naukowców, włączając Einsteina, podpisało Manifest, wzywający do zaprzestania wyścigu atomowego?

- Tak. Pozostałem jedynym żyjącym sygnatariuszem tego manifestu. A był wśród nas jeszcze jeden fizyk polski – Leopold Infeld. “Pamiętajmy, że wszyscy stanowimy część ludzkości i wszyscy za tę ludzkość ponosimy odpowiedzialność” – napisaliśmy. Wkrótce potem, w małej kanadyjskiej mieścince Pugwash, odbyła się pierwsza konferencja naukowców poświęcona rozbrojeniu. Do prawdziwej odwilży było jeszcze daleko, ale sam fakt spotykania się naukowców z różnych krajów, poza oficjalnymi strukturami rządowymi, był ewenementem.
Zaczęliśmy rozminowywać bombę atomową.

- Za to w 1995 otrzymał Pan Pokojową Nagrodę Nobla?

- Tak, ja i cały ruch pokojowy Pugwash.

Cały tekst tutaj:

http://planeta-terra.blogspot.com/2008/08/jak-zbudowaem-bomb-atomow-opow...

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Nie uważam tego za pacyficzne mrzonki,choć rozwiązywanie sporów

przez negocjacje a nie wojnę to jak pokazuje życie wciąż pieśń przyszłości, niestety, ale nie tracę nadziei. Dzięki za linka do wywiadu.

pozdrawiam


ja przecież tez,

a napisałam o mrzonkach prowokacyjnie, bo wciaz słyszę jakie to naiwne i głupie myslenie.

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Anno,

dzięki za wywiad, fascynująca rzecz, no i zupełnie mi nieznana osoba i fakty.

I pozdrowienia od wspólpacyfisty:)


Grzesiu,

jak się zastanawiałam czy robić tę nową notkę i władaćt en link, to nad lenistwem przewazyła własnie mysl, że pewnie chetnie przeczytasz jako współ.

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


He, he,

czyli znowu coś przeze mnie?
Kurde, zbyt wszechobecny się na tym TXT robię, na szczęscie dwa dni czyli jutro i w niedzielę mnie nie będzie przy necie.

pzdr


kiedyś to sie mówiło

spiritus movens.

No a teraz można mówić, że grześ.
Tyz piknie.

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Ann

pacyfistyczny ideał jest dobrym narzędziem retorycznym, strukturą idealną, która istnieje po to by zrozumieć jej wartość, ale od której powinny zachodzić wyjątki

poza tym przydało by sie nieco integralności takiemu widzeniu sprawy, bo ostatnio idea nie broni sie zupełnie, a powinna. Kilku panów zaniedbało…


krogulcu suchy,

to ciekawe co piszesz.
Których panów masz na mysli?

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


aaa

To o to chodziło Sergiuszowi…

No pięknie, drogie panie i drogi panie. Marzenie o pokoju, rozbrojeniu, eliminacji głodu i chorób i w ogóle powszechnej szczęśliwości jest dużo starsze niż ruch pokojowy Pugwash.

Istnieją poważne obawy, że Kraina Wiecznych Łowów (znana i pod innymi nazwami) pozostanie jedynym miejscem gdzie szlachetne idee te są spełnione.

Śpiewał niejaki John Lennon: you may say that I’m a dreamer…
Miał rację. Mogę tak powiedzieć.


odysie, dreamerzy

zawsze byli, zawsze bedą – mam nadzieje

Nasz swiat nie bierze się znikąd. My go stwarzamy. Wszyscy mistycy mówią, że stwarzamy go naszymi myślami.

Dlatego
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...

a nie czegos odwrotnego.


właśnie

współtwórca bomby atomowej i pacyfista.

Poznanie i jednego i drugiego daje możliwość świadomego wyboru.

Tyle, że bez względu na to z jakiego miejsca zaczniemy, to kiedy na końcu okażemy się pacyfistami, zawsze już narażać się będziemy na obśmianie.

Bo to takie niedzisiejsze. Odrealnione.

Polityka. Interesy. Ścieranie się jednego z drugim.

Cenne jest, by umieć analizować sytuację. To świadczy o obyciu i wiedzy, o faktycznym byciu w prawdziwej rzeczywistości.

Zostawmy pacyfistyczne mrzonki naiwniakom, co nic o świecie nie wiedzą. O geo nie wiedzą, o polityce nie wiedzą.

Niedojrzali z Amnesty International, piszący jakieś listy w czyjejś sprawie.

Dzieciaki z Greenpeace tłukące się z dorosłymi o jednego głupiego wieloryba, albo jakąs dolinę.

Na co komu jedno ludzkie życie, jeden wieloryb, jedna dolina?

Gra przecież toczy się o coś innego.

O prawdziwy świat ona się toczy. Ta gra.

Marzenia o szacunku, marzenia o pokorze wobec istnienia człowieka, weloryba, czy doliny to są idiotyzmy.

Możliwe do zrealizowania w krainie wiecznych łowów, w raju, czy jak to chcecie nazwać.

I nawet wypowiedzi ludzi, którzy współuczestniczyli w tworzeniu broni masowego mordowania, nie przekonują wielu.

Bo ten świat rządzi się innymi prawami.

A gdyby?

Gdyby ktoś tak zaczął?

Gdyby poważnie potraktować marzycieli?

Gdyby zrozumieć co mówią?

Gdyby spróbować jak oni?

Gdyby każdy spróbował?


To jest najwazniejsze:

gdyby kazdy próbował.

Gdybym ja próbowała.

Wobec tych od geo i polityki zawsze będe rozsądna inaczej.

No to będę.

Swiat sie od tego nie zawali.

Słońce dalej bedzie wschodzić.

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Drogie panie

Zanim podpisał manifest w 1955, Einstein podpisał list do Roosvelta, bodaj w 42 (nie pamiętam roku). List ten informował prezydenta USA, że istnieje możliwość stworzenia wunderwaffe — bomby atomowej, potężniejszej niż wszystko. Uruchomiono Projekt Manhattan.
Jednak ci panowie wiedzieli, że nie oni są pionierami w tej dziedzinie. Wiedzili, że prace nad bombą atomową są zaawansowane w Niemczech. Wiedzieli, bo wielu z nich brało udział w tych pracach, nim musieli się salwować emigracją — byli Żydami.
Hitler nie zdążył z bombą “A”. Na szczęście.
Stalin, który przejął wiele laboraratoriów i naukowców Hitlera, też nie zdążył przed Amerykanami. Na szczęście.
A terez proszę sobie wyobrazić świat, w którym w USA wygrywa pacyfizm i izolacjonizm, nie dochodzi do zniszczenia Pearl Harbour (prowokacja ich własnych służb specjalnych), Stany nie przyłączają się do wojny.
I bombę atomową zdąża zrobić Hitler, lub Stalin. Jeśli Hitler — to może dzieli się z Japończykami (tymi od milionowych rzezi i gwałtów w Chinach i Korei).
Obawiam się, że Amerykanie już by wówczas nie mieli szans zdążyć.

Fajna wizja?

Zwolennikom rozbrojenia przypomnę, że USA w 1939 roku miała mniejszą armię lądową i lotnictwo niż Polska. Francja za linią Maginote’a też była pełna pokojowych zamiarów. Rozmowy zapobiegające wojnie w Europie trwały od dawna, liderował im niezwykle popularny pacyfistyczny minister Królewsiej Mości, sir Chamberlain. Największy tryumf odniósł w Monachium. Mówił, że zapewnił pokój na wiele lat.

Tak czasem wzdycham, jak wyglądałby świat, gdyby Francuzi, Anglicy i Amerykanie byli mniej pacyfistyczni w latach 30.
Np. nigdy nie byłoby Auschwitz.
Np. mój dziadek nie byłby w Majdanku.

Rozmowy rozbrojeniowe przez pół wieku pozwalały dwom imperiom jedynie łatwiej wymieniać stare typy uzbrojenia na nowe. Bardziej pomagało to sowietom, którzy w wyścigu zbrojeń dostawali zadyszki.
W latach 90 można było w moskiewskich archiwach znaleźć dowody, że większość ruchów pacyfistycznych na Zachodzie była opłacana i manipulowana z Moskwy.


odysie, jeśli

przyznam, że masz rację,
będę tez musiała uznac, ze nie warto nic robic w tej sprawie, bo kazdy mój krok i tak obróci sie na korzyść polityków, którzy uznaja zbrojenia za najlepszy interes swiata.

Chyba, ze zachowam sie jak dreamer.

Dreamerzy bowiem wyciagaja dziwne wnioski z sytuacji oczywistych.

Uznałabym wiec, że trzeba robic to, co mozliwe, żeby politykom tak długo mieszac w głowach, aż zaczną myslec podobniej do mnie i swoich kolegów tez do tego namówią. Jesli oni sami zauważą, ze warto z jakiegos podwodu konflikty rozwiazywac pokojowo (ja nie mówie, ze zauwaza swój interes) –
bedzie dobrze.

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Pani Anno

manna

politykom tak długo mieszac w głowach, aż zaczną myslec podobniej do mnie

Których polityków?
Tych naszych, czy tych wymachujących rakietami i celujących samolotami w wieżowce?

i swoich kolegów tez do tego namówią

Aha.

Był taki Amerykaniec, który w 1939 rzucił coś w tym stylu — Gdyby dano mi tylko szansę porozmawiać z Hitlerem, ta wojna by nie wybuchła. Niezłe, co?

Pol Pot na pewno uległby namowom kolegów polityków, myślących podobnie do Pani. Tylko zabrakło marzycieli, nie? Dlatego wymordował pół swojego narodu.

Proszę podać jeden przykład tyrana – militarysty (powyżej szczebla taktycznego), który zszedł na drogę pokoju, przestał gnębić poddanych i grozić sąsiadom wskutek rozmów pokojowych. Wystarczy mi jeden udokumentowany przypadek w całej historii.


kropla drąży skałę,

dlatego, w tym nadzieja marzycieli, czy jak kto woli naiwnych, nieodpowiedzialnych itp, itd, my współcześni nie odpowiadamy za przeszłość ale przyszłość w jakimś ułamku ułamku ułamka ułamka

pozdrawiam futurystycznie


odysie,

ja się wychowałam na pierwszej Solidarnosci, która była pokojowym, samoograniczajacym sie ruchem.

I ten ruch w końcu wygrał.

To, ze teraz nie potrafimy dobrze tej wygranej wykorzystac – to inna sprawa.

Ale te miesiace po pierwszych strajkach, a tez te po Okragłym Stole są moje – nie do wymazania z pamieci.

I nawet przy tym totalnym bałaganie, którego doswiadczam co dzień, nie ma jednak w Komitecie Centralnym Pierwszego Sekretarza, nie ma Urzedu Cenzury na Mysiej, nie ma politycznych na Rakowieckiej.

Bez jednego strzału.

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Pani Anno

manna

I ten ruch w końcu wygrał.

Pani Anno.
Obawiam się, że wygrało co innego.
Solidarność miała ważki udział, być może bez niej pokojowo by się sowietyzm nie skończył...

Ale bez Reaganowskich sankcji, bez wyścigu zbrojeń – ponad siły sowieckiej gospodarki – bez szantażu gwiezdnymi wojnami, bez przejmowania sowieckich kolonii przez Zachód w całym trzecim świecie – pieniądzem, ale i przewrotami wojskowymi…
Mogło by być piętnaście Solidarności. Wszystkie skończyły by w łagrach.

Czesi byli pierwsi. Też pokojowi i samoograniczający się. Nawet nie myśleli o obalaniu socjalizmu.
Tylko mieli geopolitycznego pecha. A raczej falstart. Nie w tym momencie.

Chińczycy w 89 też pokazali jak się załatwia sprawę z marzycielami.

W Birmie generałowie radzą sobie do dziś.

Doprawdy — to, że sowieci u nas nie zrobili w 80 praskiej wiosny ani Tiananmen, nie wynikało z pokojowych zamiarów ani z samoograniczenia “S”. Tylko z szeregu zewnętrznych uwarunkowań. ZSRS już wtedy miał zadyszkę i polskich towarzyszy na lodzie. A polscy towarzysze, po opanowaniu sytuacji poszli po rozum do głowy i postanowili się zabezpieczyć przed upadkiem swych mocodawców, wyprzedzając fakty.

I choć uważam Okragły Stół za być może najlepsze z możliwych rozwiązań (bez jednego wystrzału!), zdecydowanie nie wierzę, że polegał on na mitycznym rozwiązaniu konfliktu przez dialog i kompromis.


Odysie,

ale są pokojowe rozwiązania, sa konflikty rozwiązane droga pokojową.
Choćby Brytyjczycy oddali pokojowo Indie,także inne kolonie przez różne państwa bywąły przejmowane pokojowo.
Dalej, to co w USA, martin Luter King, prawa czarnych, to też przecież nie zostało osiągnięte przemocą.
Konflikt w Irlandii Północnej.

i pewnie by znalazł i przykłady dyktatorów (fakt, że pomniejszych i pewnie słabych politycznie), którzy dobrowolnie władze oddali.

I pomimoże to nie zasługa Solidarności tylko, ale pewnie i koniunktury międzynarodowej, USA, Gorbaczowa, kogoś tam jeszcze, to trzeba być dumnym z polskiej drogi i z Solidarności.

pzdr


Grzesiu

a) Murzyni w USA (o pardą, niepoprawnie).
Sporo krwi się przelało. Było strzelanie do tłumów, były i Czarne Pantery. Zresztą trudno orzec, że sprawa jest załatwiona. A to demokracja, bądź nie bądź.

b) Irlandia Północna. Znów. Mówisz, że bez IRA Angole w ogóle by kiedykowlek uznali, że jest jakiś problem? Oni tam nie rozmawiają z pacyfistami, tylko z bojownikami (Sinn Fein). A zresztą mówimy przecież nie o dyktaturze, a o demokracji. Nawet jeśli ta demokracja trzyma sobie do ozdoby atrapę królowej.

c) Indie. Ja osobiście sądzę, ża Anglicy wycofali się nie tyle ustępując przed Gandhim, ale wiedząc, że nie dadzą rady z tym, co wybuchło chwilę później.
Jak skończył Gandhi?
Słyszałeś o wymordowaniu pasażerów całych pociągów przewożących hinduskich wyznawców Allaha do przyszłego Pakistanu?
Czy to nie ta nienawiść i przemoc, która każe tym biednym narodom utrzymywać najliczniejsze armie świata, budować broń atomową, topić w krwi od pół wieku Kaszmir — czy to nie ta nienawiść i agresja wygoniły Anglików? Anglików, przypomnijmy, demokratów. Wyczerpanych po przegranej (wbrew mitom) wojnie.

Ja nie kwestionuję samych rozmów pokojowych i dyplomacji w ogóle. Ale to ma sens jedynie w kontekście wszystkich innych czynników służących do zdobywania przewagi w konflikcie.

PS. A z Solidarności, faktycznie trzeba być dumnym. Z Okrągłego Stołu może mniej, bo cyrograf powodem do dumy nie jest raczej, ale trzeba powtarzać, że obyło się bez ofiar, co u nas niezwykłe.

PS2. Pierwotnie omyłkowo zaadresowałem wypowiedź do Anny Mieszczanek, co po interwencji Grzesia poprawiam niniejszym, przepraszając oboje uniżenie.


Odysie,

panią Anną to jeszcze nie byłem:)
Sorry, ze wciąłem sie w dyskusję, ale widze, że aż tak dobrze, że nie zauważyłeś nicka, znaczy kto pisze:)


Sorry Grzesiu

Rzeczywiście
Zwłaszcza, że mnie pani Anna M. monitowała na moim blogu.


oj, odysie, zaraz tam monitowala,

donosiłam tylko uprzejmie.

A co do argumentów, które tu fruwają:

Na świecie jest mnóstwo róznych okolicznosci, które mają wpływ na efekty naszych działań.

Mozna widzieć duzo róznych okolicznosci.

Ale poza okolicznościami, a wlasciwie pod nimi jest cos jeszcze.

Jakaś struktura najwazniejsza. Jakaś dominanta.

Jak sie na tym skupić, wyraźniej czasem widać.

Ja mam tak, ze wole sie skupiac na tych dominantach, a nie na okolicznosciach. Z pewnego punktu widzenia to wielki minus. Ale z innego znów – plus.

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Pani Anno

manna

Mozna widzieć duzo róznych okolicznosci.
Ale poza okolicznościami, a wlasciwie pod nimi jest cos jeszcze.
Jakaś struktura najwazniejsza. Jakaś dominanta.
Jak sie na tym skupić, wyraźniej czasem widać.

Pełna zgoda.
Ja też jestem przekonany, że za doraźnymi okolicznościami kryją się grubsze trendy, za nimi — reguły rządzące światem, a wreszcie — ludzka natura. I o tej naturze mam niewygórowane zdanie. To nas różni.

Pozdrawiam, odwzajemniając życzenia.


odysie,

tu sie róznimy,rzeczywiscie. Jak masz o naturze naszej niewygórowane zdanie, to w naturalny sposób dostrzegasz w swiecie te elementy, które taką opinię potwierdzają.

Sa tez inne elementy – no ale te to juz dostrzegam ja, skoro mysle o naturze naszej raczej dobrze.

Czy z tego wynika, ze wespół mamy całosciowy obraz rzeczywistosci? Moze tak?

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Panie Odysie!

Pomimo że o naturze człowieka myślę dobrze zgadzam się z Pana poglądami dotyczącymi niedojrzałości pacyfistów.

Tutaj uzupełnienie sprawy wycofania się Brytyjczyków z Indii. Indie były obciążeniem dla korony w tym czasie, więc nawet gdyby były jednorodne etnicznie i kulturowo, to i tak Brytyjczycy by się z nich wycofali. Gdyby nie było Gandiego, to by sobie stworzyli innego bojownika, być może mniej pokojowego. Poza tym Gandi popierał wojnę przeciwko Niemcom, więc takim pacyfistą totalnym to on nie był…

Pozdrawiam


przyczyny

bywają bezpośrednie, bywaja tez pośrednie. I nigdy tak do końca nie wiadomo co stanie się przyczyną czego. To, ewentualnie, wie Ten, co Tam, na Górze.

Czy z tego wynika, ze nie warto sie starac o to, co wydaje nam sie dobre i sensowne?

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Panie Jerzy

Bardzo trafna uwaga.
Ja skupiłem się w postawie Brytyjczyków na kalkulacji ryzyka wobec narastającej przemocy, odłożyłem na bok cyniczne interesy, a to one mają pierwszeństwo.
To pewnie klucz do właściwej oceny okrągłego stołu etc. w Polsce.

Co do natury człowieka, to pozwoliłem sobie na pewne uproszczenie. Może kiedyś zdarzy się okazja napisać tekst na ten temat, ale to trudne, zwałaszcza że filozofem nie jestem.

Pozdrawiam.


Pani Anno

Jestem przekonany, że prawda jest symfoniczna.
Tzn. każdy z nas widzi część, i dopiero wiele punktów widzenia pozwala zbliżyć się do poznania całości. Tak, że zgadzam się z Panią, że ze wespół mamy [bardziej] całosciowy obraz rzeczywistosci.

Z tym, że pozwolę sobie zastrzec, nie każdy punkt widzenia jest równoważny.

Co do przyczyn, to rzecz jasna bardzo wygodnie zasłonić się z poglądem, że nigdy tak do końca nie wiadomo co stanie się przyczyną czego.
Na przykład: Można przyjąć że najskuteczniejszą metodą przyczynienia się do pokoju na świecie jest modlitwa kontemplacyjna. I ja nie wykluczam tego, że wszyscy żyjemy tylko dlatego, że ileś tysięcy zakonnic modli się non stop.

Tyle, że to jest teza niesprawdzalna. Nie do zweryfikowania na tym świecie.

W dyskusji pozostaje jedynie odwołanie się do marnej, poznawalnej rzeczywistości. Do faktów, interesów, zysków, celów politycznych i ekonomicznych etc.

Można odrzucić logiczną analizę i poświęcić się wierze w zbawcze rozwiązania. Dla mnie to postawa budząca respekt i szacunek (póki nie łączy się ze szkodnictwem). Ale trzeba odważnie przyznać, że to jest czysta wiara, a nie tłumaczyć się potencjalnym efektem motyla.

Pani Anno.
Myślę, że w kwestii pacyfizmu nie zgodzimy się. Ja pozostanę na stanowisku, że to pięknoduchostwo, Pani — że ratunek dla świata. Argumenty, zdaje się, wyczerpaliśmy. Proponuję podpisać protokół rozbieżności.

Pozdrawiam.


Panie Odysie,

dobry pomysł.

Pisz Pan!
Moze wyjść ciekawie.

Ja podrzucę punkt pierwszy protokołu:

Zgadzamy sie, ze prawda jest symfoniczna(piekne to okreslenie)

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Panie Odysie!

Bardzo podoba mi się stwierdzenie, że prawda jest symfoniczna. Aczkolwiek przekonanie, że wszystkie punkty widzenia są równe jest mi obce.

Jak to jest powiedziane w dezyderacie „Każdy ma swą opowieść i każdego należy wysłuchać”, niemniej po to mamy rozum, aby ziarna od plew odrzucać.

Pozdrawiam


Aniu

Masz rację. Ruch Pugwash zainicjował wiele akcji. Także zainteresowanie środowiskiem, zasobami naturalnymi. Co mnie najbardziej interesuje.

Ale wojnę nuklearną powstrzymał strach.

Kant odrzucił wszystkie wywody potwierdzające istnienie Boga. Zastąpił go swoim. Zachwytem nad oczyszczającą zbrodnią. Nad absurdem, jaki niedoskonały, ludzki duch potrafi wdrożyć. On rozpoczyna nową drogę. Po wiekach “lotu w płomień”.

Może takim czymś była Hiroshima?

Ale jak tak, to się musiała rozegrać. Takie katharsis.

Czemu życzysz mamony? Ja Ci życzę niezmiennej siły.


Stary,

potrzebuje mamony, zeby zatrudnic foundrisera w fundacji. Oraz zobaczyc Lizbonę.

I tak mysle, ze jak ja potrzebuje, to moze i inni tez. To życzę.

Na rozważania pacyfowe nie mam juz dzis głowy, przepraszam.

A zyczenia siły tez chetnie biore i bardzo dziekuje.

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Subskrybuj zawartość