Mam wrażenie — używając kiczowatej alegorii — że łodzie chrześcijaństwa i szeroko pojętej kultury nam się rozpływają w różne strony. I lada moment trzeba będzie wybrać jeden albo drugi pokład — albo wpaść do wody.
Mam spory problem, by moim dzieciom po chrześcijańsku wprowadzić figurę świętego Mikołaja. Bo cóż po powtarzaniu, że biskup, święty (turecki poniekąd), mieszka w niebie, skoro zewsząd szturmują tłumy przerośniętych krasnali, pokrzykujących HO-HO-HO z zaprzęgu reniferów importowanych z Laponii.
Nie mówiąc już o trudności pogodzenia świąt Bożego Narodzenia ze świętami prezentów, żarcia i telewizora:
Merlocie, Referencie
No i ja, szczerze mówiąc, miewam wątpliwości.
Mam wrażenie — używając kiczowatej alegorii — że łodzie chrześcijaństwa i szeroko pojętej kultury nam się rozpływają w różne strony. I lada moment trzeba będzie wybrać jeden albo drugi pokład — albo wpaść do wody.
Mam spory problem, by moim dzieciom po chrześcijańsku wprowadzić figurę świętego Mikołaja. Bo cóż po powtarzaniu, że biskup, święty (turecki poniekąd), mieszka w niebie, skoro zewsząd szturmują tłumy przerośniętych krasnali, pokrzykujących HO-HO-HO z zaprzęgu reniferów importowanych z Laponii.
Nie mówiąc już o trudności pogodzenia świąt Bożego Narodzenia ze świętami prezentów, żarcia i telewizora:
odys -- 26.12.2008 - 17:13