Z tymi życzeniami dobrego samopoczucia to jakos mi się również po urlopie (krótkim bo krótkim, ale zawszeć) pojawiło. I wewnętrznie czuję, że są to dobre życzenia.
Co do ludzi nauki to jak zwykle w gorączce życia powszedniego zabrakło precyzji. U mnie.
By doprecyzować: miałem na myśli pracowników naukowych wyższych uczelni państwowych (i to ponoć wiodących, wedle rankingów; co ciekawe, żadna z nich nie była techniczna), z którymi miałem do czynienia w trakcie realizowania pewnego dość dużego projektu wydawniczego.
Przyznam, że gdy się wgryzłem w ten system zależności (by nie nazwać go inaczej) to byłem i jestem nadal dość zdruzgotany, jeśli idzie o perspektywy rozwoju nauki w Polsce. Oczywiście, jeśli uznamy tę dość sporą grupę ( kilkaset osób) za reprezentatywną. Mam nadzieję, że jest Pan usatysfakcjonowany tym uściśleniem. Bo rzeczywiście, nawet kilkuset nie stanowi całości. Zaś co do reprezentatywności grupy badanej to Pan wie, a ja rozumiem. To w kwestii statystyki uznawanej za jedną z form kłamstwa.
Zaś co do wspomnianego przez Pana lęku, że można wyjść na głupka, bo się czegoś nie dopełniło lub o czymś zapomniało. Podejrzewam, że to kwestia stosunku ludzi do siebie. Jeśli polega on jedynie na dezawuowaniu osiągnięć czy dokonań innych i permanentnej agresji związanej z formą tej dezawuacji, to trudno się dziwić.
Ale takie dalsze siedzenie w głupocie wspólnej i lęk przed otwarciem ust wygląda mi na wylewaniu dziecka z kąpielą. Czy nie lepiej prowadzić dyskusję, stosując zasady krytyki pozytywnej? Ale pewnie to marzenia z gatunku, że lepiej być mądrym, zdrowym i bogatym niż ... etc. Choć dobre doświadczenia ze skali mikro zawsze moźna zastosować w skali makro. Bo o to przecież w badaniach chodzi, nieprawdaż?
I co to ja jeszcze chciałem? Aha, cynik zawsze znajdzie jakąś pożywkę, by się utwierdzać w swym stanowisku.
Życzę dalszego dobrego samopoczucia. By starczyło go do następnego urlopu.
Szanowny Panie Yayco
Z tymi życzeniami dobrego samopoczucia to jakos mi się również po urlopie (krótkim bo krótkim, ale zawszeć) pojawiło. I wewnętrznie czuję, że są to dobre życzenia.
Co do ludzi nauki to jak zwykle w gorączce życia powszedniego zabrakło precyzji. U mnie.
By doprecyzować: miałem na myśli pracowników naukowych wyższych uczelni państwowych (i to ponoć wiodących, wedle rankingów; co ciekawe, żadna z nich nie była techniczna), z którymi miałem do czynienia w trakcie realizowania pewnego dość dużego projektu wydawniczego.
Przyznam, że gdy się wgryzłem w ten system zależności (by nie nazwać go inaczej) to byłem i jestem nadal dość zdruzgotany, jeśli idzie o perspektywy rozwoju nauki w Polsce. Oczywiście, jeśli uznamy tę dość sporą grupę ( kilkaset osób) za reprezentatywną. Mam nadzieję, że jest Pan usatysfakcjonowany tym uściśleniem. Bo rzeczywiście, nawet kilkuset nie stanowi całości. Zaś co do reprezentatywności grupy badanej to Pan wie, a ja rozumiem. To w kwestii statystyki uznawanej za jedną z form kłamstwa.
Zaś co do wspomnianego przez Pana lęku, że można wyjść na głupka, bo się czegoś nie dopełniło lub o czymś zapomniało. Podejrzewam, że to kwestia stosunku ludzi do siebie. Jeśli polega on jedynie na dezawuowaniu osiągnięć czy dokonań innych i permanentnej agresji związanej z formą tej dezawuacji, to trudno się dziwić.
Ale takie dalsze siedzenie w głupocie wspólnej i lęk przed otwarciem ust wygląda mi na wylewaniu dziecka z kąpielą. Czy nie lepiej prowadzić dyskusję, stosując zasady krytyki pozytywnej? Ale pewnie to marzenia z gatunku, że lepiej być mądrym, zdrowym i bogatym niż ... etc. Choć dobre doświadczenia ze skali mikro zawsze moźna zastosować w skali makro. Bo o to przecież w badaniach chodzi, nieprawdaż?
I co to ja jeszcze chciałem? Aha, cynik zawsze znajdzie jakąś pożywkę, by się utwierdzać w swym stanowisku.
Życzę dalszego dobrego samopoczucia. By starczyło go do następnego urlopu.
Lorenzo -- 27.08.2008 - 14:09