nikomu swojego poglądu nie narzucam. Ani też nie mam obsesji na punkcie życia nienapoczętego, bo skoro dopuszczam aborcję w niektórych wypadkach, to bez przesady z tą niekonsekwencją... W ten sposób zmierzamy do paranoi rodem z Monty Pythona: “każda sperma święta, każdej broń jak lew, każda sperma ścięta, budzi boski gniew”.
Zresztą
“Gretchen”
Jesli kiedykolwiek powiem drugiemu człowiekowi, co powinien ze swoim życiem zrobić, to wszyscy mnie uśpijcie.
drugie Amen
Natomiast metodę uważam za makabryczną, a nie za naturalną, ludzi od tego postępu technicznego pojebało chyba. Kiedyś tego nie było, no i co? Życie było bardziej bolesne i gorzkie? Moim zdaniem było normalniejsze, no ale ja jestem czarnosecinna reakcja… A kojarzysz taki przypadek, że zamożne małżeństwo se wynajęło ródkę, a potem powstał problem, bo baba urodziła i nie chciała oddać dziecka, bo poczuła z nim więź emocjonalną? Chociaż kod genetyczny cudzy, to ona, a nie właścicielka kodu, nosiła je w brzuchu przez dziewięć miesięcy. Paranoja.
Pojęcia nie mam, może ja też nie mogę? “Zawsze moggę” to tylko Jacek Kleyff ;) Wiem, że nawet jeśli, to w życiu się na coś takiego nie piszę. Ja jako Pino (Sobol lubi sobie zakrzyknąć “ja jako matka!”).
Wiem, że to nie to samo, ale jako pośrednio związana z problematyką ochrony życia wypoczętego, zakrzyknę demagogicznie: ludzie, tyle biednych dzieciaczków czeka na adopcję!
Bzdura,
nikomu swojego poglądu nie narzucam. Ani też nie mam obsesji na punkcie życia nienapoczętego, bo skoro dopuszczam aborcję w niektórych wypadkach, to bez przesady z tą niekonsekwencją... W ten sposób zmierzamy do paranoi rodem z Monty Pythona: “każda sperma święta, każdej broń jak lew, każda sperma ścięta, budzi boski gniew”.
Zresztą
Jesli kiedykolwiek powiem drugiemu człowiekowi, co powinien ze swoim życiem zrobić, to wszyscy mnie uśpijcie.
drugie Amen
Natomiast metodę uważam za makabryczną, a nie za naturalną, ludzi od tego postępu technicznego pojebało chyba. Kiedyś tego nie było, no i co? Życie było bardziej bolesne i gorzkie? Moim zdaniem było normalniejsze, no ale ja jestem czarnosecinna reakcja… A kojarzysz taki przypadek, że zamożne małżeństwo se wynajęło ródkę, a potem powstał problem, bo baba urodziła i nie chciała oddać dziecka, bo poczuła z nim więź emocjonalną? Chociaż kod genetyczny cudzy, to ona, a nie właścicielka kodu, nosiła je w brzuchu przez dziewięć miesięcy. Paranoja.
Pojęcia nie mam, może ja też nie mogę? “Zawsze moggę” to tylko Jacek Kleyff ;) Wiem, że nawet jeśli, to w życiu się na coś takiego nie piszę. Ja jako Pino (Sobol lubi sobie zakrzyknąć “ja jako matka!”).
Wiem, że to nie to samo, ale jako pośrednio związana z problematyką ochrony życia wypoczętego, zakrzyknę demagogicznie: ludzie, tyle biednych dzieciaczków czeka na adopcję!
:)