Muszę przyznać, że dla mnie nie ma większego znaczenia gdzie ktoś pisze, natomiast już to co pisze, to znaczenie ma.
Powiewanie sztandarem może pełnić różne funkcje. Od credo , po wachlowanie . A o tym jak jest można się przekonać z czasem. Oczywiste.
Nie wiem, który z Panów jest człowiekiem z krwi i kości. Zakładam, że obaj Panowie, ale może tylko jeden, a może żaden z nich. Nie sprawdzę więc muszę przyjąć jakieś założenia.
I ja przyjęłam takie, że komentuje to, co jest napisane. Nie to, czego się domyślam.
Może je Pan uznać za idiotyczne, ale nie dysponując niczym poza słowem, nie przypisuję sobie możliwości, których nie mam.
Co do drugiej części Pana wpisu, to opierając się już na tym co wiem, podzielę się z Panem refleksją, że rozmnażanie homo sapiens w odniesieniu do dwóch zdrowych przedstawicieli odmiennych płci, nie bywa aż tak oczywiste jak się Panu wydaje.
Poznałam kiedyś taką parę. Oboje zdrowi i teoretycznie nic nie stało na przeszkodzie, by mieli dziecko spłodzone metodą tradycyjną .
A tu widzi Pan, niespodzianka. Okazuje się, że istnieje takie zaburzenie objawiające się tym, że organizm kobiety nie lubi plemników mężczyzny (konkretnego).
I teraz jak Pan sądzi: powinna powiedzieć mężowi good bye i poszukać sobie takiego, którego plemniki jej organizm będzie lubił, czy też raczej pozostać z mężczyzną, którego poślubiła?
A jeśli pozostać, to odmówić sobie i mężowi rodzicielstwa?
Nadal Pan uważa, że w takich sytuacjach metoda in vitro jest czystą fanaberią?
Panie Yasso moje doświadczenie uczy, żeby być ostrożnym w wydawaniu sądów, zwłaszcza tych kategorycznych.
Yassa
Muszę przyznać, że dla mnie nie ma większego znaczenia gdzie ktoś pisze, natomiast już to co pisze, to znaczenie ma.
Powiewanie sztandarem może pełnić różne funkcje. Od credo , po wachlowanie . A o tym jak jest można się przekonać z czasem. Oczywiste.
Nie wiem, który z Panów jest człowiekiem z krwi i kości. Zakładam, że obaj Panowie, ale może tylko jeden, a może żaden z nich. Nie sprawdzę więc muszę przyjąć jakieś założenia.
I ja przyjęłam takie, że komentuje to, co jest napisane. Nie to, czego się domyślam.
Może je Pan uznać za idiotyczne, ale nie dysponując niczym poza słowem, nie przypisuję sobie możliwości, których nie mam.
Co do drugiej części Pana wpisu, to opierając się już na tym co wiem, podzielę się z Panem refleksją, że rozmnażanie homo sapiens w odniesieniu do dwóch zdrowych przedstawicieli odmiennych płci, nie bywa aż tak oczywiste jak się Panu wydaje.
Poznałam kiedyś taką parę. Oboje zdrowi i teoretycznie nic nie stało na przeszkodzie, by mieli dziecko spłodzone metodą tradycyjną .
A tu widzi Pan, niespodzianka. Okazuje się, że istnieje takie zaburzenie objawiające się tym, że organizm kobiety nie lubi plemników mężczyzny (konkretnego).
I teraz jak Pan sądzi: powinna powiedzieć mężowi good bye i poszukać sobie takiego, którego plemniki jej organizm będzie lubił, czy też raczej pozostać z mężczyzną, którego poślubiła?
A jeśli pozostać, to odmówić sobie i mężowi rodzicielstwa?
Nadal Pan uważa, że w takich sytuacjach metoda in vitro jest czystą fanaberią?
Panie Yasso moje doświadczenie uczy, żeby być ostrożnym w wydawaniu sądów, zwłaszcza tych kategorycznych.
Pozdrawiam Pana.
Gretchen -- 26.03.2009 - 12:19