To, że czegoś nie widzisz i nie czujesz, nie znaczy, że tego nie ma. Robisz całkiem podobny błąd jak merlot. Niby się dystansujesz, ale czyjeś (moje) uwagi w tej sprawie nie są dla Ciebie przejawem niczego poza “demonizowaniem”.
Merlotowi też się wydaje, że fragmenty cudzej prywatności ujawnione w rozmowach upoważniają do lekceważenia zastrzeżeń ze strony właścicieli tych ujawnianych prywatności.
Przeczytaj co napisał Pan Y. To nie jest pierwsza uwaga na tym forum o tej sprawie, czyli o tym jak daleko można komuś zaglądać przez ramię. Pan Y. sygnalizował to wcześniej delikatniej, ale widać zostało to uznane za niewiążące przynudzanie. Dopiero gdy walnął z grubszej rury, merlot był skłony uznać, że to już raczej nie są żarty.
I tak to się kręci. Zamiast reagować na to co sygnalizują inni, zaczyna się bezsensowne opiniowanie kto demonizuje a kto nie, itd. Skoro ktoś zgłasza zastrzeżenie a nawet pretensję, to znaczy, że się w czymś przeholowało i już. Czy to tak trudno dopuścić do świadomości?
grześ
To, że czegoś nie widzisz i nie czujesz, nie znaczy, że tego nie ma. Robisz całkiem podobny błąd jak merlot. Niby się dystansujesz, ale czyjeś (moje) uwagi w tej sprawie nie są dla Ciebie przejawem niczego poza “demonizowaniem”.
Merlotowi też się wydaje, że fragmenty cudzej prywatności ujawnione w rozmowach upoważniają do lekceważenia zastrzeżeń ze strony właścicieli tych ujawnianych prywatności.
Przeczytaj co napisał Pan Y. To nie jest pierwsza uwaga na tym forum o tej sprawie, czyli o tym jak daleko można komuś zaglądać przez ramię. Pan Y. sygnalizował to wcześniej delikatniej, ale widać zostało to uznane za niewiążące przynudzanie. Dopiero gdy walnął z grubszej rury, merlot był skłony uznać, że to już raczej nie są żarty.
I tak to się kręci. Zamiast reagować na to co sygnalizują inni, zaczyna się bezsensowne opiniowanie kto demonizuje a kto nie, itd. Skoro ktoś zgłasza zastrzeżenie a nawet pretensję, to znaczy, że się w czymś przeholowało i już. Czy to tak trudno dopuścić do świadomości?
Sliders -- 19.04.2008 - 00:05