No to już wiemy czyje imie czterdzieści i cztery ...


 

Jest 0407. Michigan jest niebieskie. John McCain przegrał. Ameryka obudzi się jutro wiedząc, ze Jej czterdziestym czwartym prezydentem zostanie Barack Obama – dla jednych Wybraniec, dla drugich Darth Vader.
Ameryka nie bardzo przypomina dziś bliskie ideału państwo, jakim była u swojego zarania. CIT, podatek nie do pomyślenia dla wolnych i przedsiębiorczych kolonistów, którzy z powodu o wiele mniej ważnych regulacji gotowi byli prowadzić wieloletnią, krwawą wojnę, wynosi 35%, firmy, uciekające przed nim za granicę grają w medialnym teatrzyku rolę czarnych charakterów, zaś taksujący je i następnie zwalniający za perswazją lobbystów politycy – za obrońców ludu. Wydatki rządu wynoszą 37% PKB, rosną mosty do nikąd, a dopłaty dla plantatorów truskawek ukrywa się w ustawach o wydatkach wojennych. Choć poziom szkolnictwa nie rośnie a wręcz spada, wydatki na nie szybują w górę. Bandyckie związki zawodowe paraliżują nie tylko sektor prywatny, ale także reformę wspomnianej oświaty czy koncerny o strategicznym znaczeniu, jak ostatnio Boeinga. W tych stanach, w których kara śmierci utrzymała się, wykonuje się jeden na sto wyroków – zawsze przy akompaniamencie głośnych protestów. Aborcje nie budzą natomiast niczyjego zdziwienia. Potomkowie ludzi, którzy nie lękali się przebyć oceanu, pragną by państwo zaprowadziło ich do lekarza za rączkę i pieniądze bogatych. Posiadaczy broni w wielu miejscach traktuje się jak przyszłych morderców. Wojsko otrzymuje kilkakrotnie mniej pieniędzy niż departamenty zajmujące się socjalem. Ogromnie ważne programy militarne upadają albo przeciągają się w nieskończoność, dając słabe wyniki i przekraczając kosztorysy w sposób haniebny. Siły zbrojne realizują za gigantyczne pieniądze interesy coraz bardziej niechętnych Stanom władz Iraku i Afganistanu, co więcej, dostosowują cały system szkoleń, struktur itd. Do potrzeb tych wojen, zamiast do realizacji interesów własnego kraju. Których, ze względu na zbytnie zaangażowanie na Bliskim Wschodzie, w razie czego nie byłyby w stanie. W tym samym czasie zachodnia półkula tańczy pod dyktando lewackich porypów. Elity polityczne interwencjonizmem państwowym i wdrażaniem ideologicznych obłędów doprowadzają do kryzysu finansowego, po czym kradną – zwyczajnie kradną – w majestacie prawa równowartość sumy wydanej na chora wojnę, by przegrani menedżerowie mogli otrzymać sute premie, podczas gdy zwykli, odważni przedsiębiorcy po prostu bankrutują. Pod pozorem walki z terroryzmem toruje się drogą totalitaryzmowi, wpisując w prawo w osiem lat tyle nowych przestępstw federalnych, ile uchwalono od czasów Wojny o Niepodległość. Człowiek, który przykleił na paczce oznaczenie do góry nogami, wędruje do ciężkiego więzienia na kilka lat. Podobnie mają się sprawy z rybakami, nie przestrzegającymi ustawodawstwa łowiskowego … Gwatemali.
Lewicowy antyraj – takim wydawałby się ich kraj Ojcom Założycielom. Dla nas to jednak ciągle ostoja pewnych wartości – no ale my żyjemy w XXI wieku.
W tym państwie, które wolnemu człowiekowi wydaje się obrzydliwe i przeciwko któremu każdy osiemnasto- i dziewiętnastowieczny Amerykanin podniósłby zbrojny bunt, ale które nęci i kusi ludzi naszych czasów – władzę obejmie Obama. Dla jednych lewak porządny, dla innych – skończony.
Ameryka traci swoją pozycję hegemona politycznego – niepotrzebną zresztą do szczęścia jej mieszkańcom. Jednakże pogorszenie gospodarcze czy obniżenie wolnościowych standardów prawa i polityki uderza we wszystkich jej mieszkańców, uderza w cały świat. Bo trzysta milionów wolnych ludzi nigdy nie pracuje tylko dla siebie – zawsze wzbogacać będzie całą ludzkość. Bo jeśli czytasz te słowa – to tylko przez Internet, wymysł amerykańskich wojskowych.
Barack Obama nie będzie tym, który upadek Ameryki zacznie, ani tym, który Ją dobije. Kraju z takim potencjałem tradycji i nuke’ów dobić się zresztą nie da. Odsunąwszy od władzy neoconów, ludzi dążących do uczynienia z Ameryki totalitarnego wasala Iraku, Izraela i rozmaitych lobbies, wyświadczy ojczyźnie niewątpliwą przysługę. Jednakże poczynania tego pana w dziedzinie ochrony zdrowia, obronności czy polityki fiskalnej niewątpliwie doprowadzą do znaczącego pogorszenia się sytuacji zarówno państwa, jak i obywateli. Jednakże to wszystko pikuś w porównaniu z boostem, jaki wybór Obamy da tamtejszemu lewactwu. Ogromna większość w Kongresie i perspektywa dwóch – trzech nominacji do Sądu Najwyższego – zapewni całkowita dominację lewicy nad prawem i umysłem kraju.
Co więc zmienia wybór Obamy? Wiele? Wszystko? Time for Loose-Change?

Otóż wybór Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych nie zmienia nic. Absolutnie nic. O ile oczywiście ktoś nie jest lewakiem.

Kontrowersyjna teza? Wieczorem udowodnię, że słuszna, zresztą sami udowodnicie to sobie bez mojej pomocy, jeśli tylko zechcecie zająć tym wasze głowy.
Tymczasem – zawiedziony, bo Amerykę kocham – ale bynajmniej nie nieszczęśliwy, wyruszę pisać sprawdziany z fizyki i hiszpana. I szybciej Kalifornia poprze Mccain, niż ja dostanę mniej niż pięć.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

>Zetorze

widzę, że zawzięta z Ciebie bestia:) Tak trzymaj!

Życzę Ci co najmniej 5+


Młodzi się emocjonują

Starzy nie za bardzo bo już wszystko widzieli.

Nie widzę ani powodów do radości ani do smutku.


Jezusie brodaty, ależ pompatyczne

powinieneś, traktorku, złozyć portfolio do kancelarii (p)rezydenta L. A. Kaczyńskiego i pisać mu przemówienia. dobry w tym jesteś. masy byłyby zachchwyone.


Panie Zetorze

Co by tutaj napisać, hm… To może tak.

Widzi Pan, mnie ideologiczne gadanie mało interesuje. Więc przyczepię się do tego:
“Wojsko otrzymuje kilkakrotnie mniej pieniędzy niż departamenty zajmujące się socjalem.”

Lubię cyferki, bo one więcej mówią niż ideologia.
A te cyferki mówią, że w roku fiskalnym 2008, który był się zakończył 30 września 2008, do budżetu USA wpłynęło circa 2 bln dolarów. To był niezły rok.
Rok 2009 będzie dużo gorszy pod względem wpływów budżetowych, chyba że nowy prezydent zdecyduje się na znaczne podwyższenie podatków. Przecież to “lewak” według Pana, prawda?
A teraz jak się mają do tych 2 bln $ wydatki na “obronę”? Ano mają się tak, że 24 września Izba Reprezentantów (w której Demokraci mają większość, jakby Pan nie zauważył) klepnęła budżet Departamentu Obrony w wysokości 612 mld dolarów.

Mam nadzieję, że Pan liczyć umie. To sobie proszę policzyć i poszukać mi Departamentu, który otrzymał taki budżet, jak “Obrona”. Jak Pan taki znajdzie, to się pod stół schowam i odszczekam.

Póki co, proszę pamiętać że budżet wojskowy na 2009 jest największym od czasów II Wojny Światowej (po uwzględnieniu inflacji) a także to, że kwota 612 mld USD nie obejmuje wydatków związanych z obronnością, które są też pozapisywane w budżetach Departamentu Energii, Stanu, Skarbu, d/s Weteranów i innych.

Obydwaj kandydaci podtrzymywali w kampanii swoje zdanie o utrzymaniu wydatków na zbrojenia i twierdzili, że “ciąć nie będą”.
Wstępne wyniki wyborów uzupełniających do Senatu wskazują, że Republikanie stracą tylko 5 miejsc.
Szanse na obcięcie tego budżetu są bardzo małe.

To tyle. Jak już wspominałem zamiast płomiennych manifestów wolę cyfry.


Zetorze,

z fizyki 5?
No to nie dziwię się twoim tekstom:), ja powyżej 3 to rzadko kiedy osiągałem.

A co do tekstu?
merytorycznie to już cię trochę kazik rozłożył.
Ja się tylko czepnę zdania jednego:

“ Posiadaczy broni w wielu miejscach traktuje się jak przyszłych morderców.”

No bo wiesz, tak się składa, że najczęsciej mordują ci, co mają broń i bronią.
O zabójstwach gołymi rękami rzadko kiedy się słyszy:)
trudniej się też obronić przed kims uzbrojonym, nawet mając broń, jeżeli to jest kilku bandytów niż choćby przed kimś z nożem.

A i z tymi wolnymi ludźmi, to czemu niby Amerykanie mają byc wolni bardziej niż np. Europejczycy?
I co zmienia wybór Obamy tu?

A i ja bym sie obawiał, gdyby wyroki śmierci nie budziły wątpliwości i protestów.
Jakos czuję się bezpieczniej w kraju w którym się nie skazuje bezmyślnie ludzi na śmierć i w którym (jesli się skazuje) społeczeństwo się temmu przygląda.

Ci, co się tak upajają karą śmierci, zawsze mają drogę wolną, takie Chiny, tam za wiele rzeczy można być skazanym na śmierć.
Fajnie im?
A jacy męscy i nielewaccy są?
Raj dla kowbojów jak Arturo N czy ty:)

Docent, trollujesz.
A moze coś na temat?


Kaziku

Oczywiście że wydatki departamentu obrony są największe pośród wydatków wszystkich departamentów.

Tylko że w obecnych czasach “redystrybucją dóbr” zajmuje sie departamentów kilka, jeśli nie kilkanaście. Dokładnie rzecz biorąc, każdy departament z wyjątkiem szesciu – Obrony, Stanu, Ochrony środowiska (choc tu ilośc oszołomskich wydatków też pewnie wielka), Sprawiedliwości, Spraw wewnętrznych i Finansów. Powiedz mi – czym de facto zajmuje sie takie ministerstwo rolnictwa? Dopłacaniem za rzeczy, których rynek nie chce? To po prostu ukryte zapomogi socjalne.

Wiem, że budżet Sił Zbrojnych jest spory. Jakieś zdaje się 20% ogółu. Tylko widzisz, obronnośc to jest najbardziej podstawowa funkcja państwa. I ono sie nia zajmuje w jednej piątej. Przyjmijmy, że panowac nad Ameryką jest równie trudno jak nad światem – i wydzielmy drugie tyle na policję i jej podobne (ale takiego budżetu oczywiście nigdy nie będą miały). Wychodzi na to że 60% wydatków idzie albo na sądy i administrację, albo na rzeczy, które z działalnością państwa z czasów Ojców Założycieli nie mają nic wspólnego – a wręcz jej szkodzą.

Co do tego, że budżet jest spory – taki byc musi. Toczą się wojny. Wojny, które w zatrważającym stopniu zużywają np sprzęt pancerny albo flotę śmigłowców. Można by też naprawdę sporo powiedziec o sytuacji sprzętowo-technologicznej. ALe nie czas i miejsce po temu. Żeby zobrazowac sytuację, wystarczy prosta parabola.

Proszę wziąśc kartkę i narysowac punkt. Będzie on wspólnym środkiem kolejnych okręgów o coraz większych promieniach. Z łatwością zauważy Pan, że zwiększenie promienia o x za pierwszym razem spowoduje przyrost pola daleko mniejszy niż ta sama operacja za trzecim. Ten promień – to poziom Sił Zbrojnych. To pole – to poziom koniecznych wydatków.

“Mam nadzieję, ze Pan liczyc umie” – nie wiem czy liczyc umiem, ale jestem konserwatystą. I jako taki jestem przywiązany do starego standardu naszej cywilizacji – standardu kultury. Jeśli chce Pan odkryc przed światem więcej podobnych nadzei, to proszę nie tutaj.

Grzesiu – jednak kapę dostałem. Nieprzespana noc i słaby kontakt. Np w jednym zadaniu obliczyłem wszystkie wymagane wartości – i nie potrafiłem ich porównac :) Ale poprawie, spoko, tylko sie wyśpie

Mam sobie kałacha ASG – i moi kumple mają. I jakoś tak jest że zachowują sie sto razy bardziej odpowiedzialnie od gości, którym się taką broń powiedzmy na dzionek pożycza. Podobnie podczas pierwszych elekcji nie padł żaden trup – a nie sami arianie głosowali, tylko wąsata a szablata szlachta. Przemyśl te fakty, Grzesiu, zamiast byc sobie rycerzem status quo. Bo parszywy ten status.

Europejczycy to banda pedziów których myśl o jeździe na motorze bez kasku przyprawia o bladośc. Nie ze względu na siebie, ale na pana policjanta. Owszem, nastąpi europeizacja Stanów, “ale jeszcze nie”, jak mawia pewien dyrektor.

Kara śmierci za zabicie pandy to prawicowy postulat jest? Znałem ekolog, co była za.

A Docent … No porównaj go sobie z takim Elemem z Salonu. Nie tylko czytac, ale nawet trollowac nie umie.

Pozdro all


Hm, kilka spraw.

1. Broń.
Nie bronbię status quo, po prostu wolę życ w kraju, w którym spotkany dresiarz przeze mnie nie będzie miał broni (albo mu będzie ją trudniej dostać).
Pobbicie teoretycznie łatwiej przeżyć, a ja pomimo swojej depresji i nihilizmu nie zamierzam ginąć.
W USA w porównaniu do Europy jest dużo większy wskaźnik i przestępczości i zabójstw i seryjnych morderców. I ani broń nie pomaga ani kara smierci.
Wolę żyć w pedalskiej Europie.

2.Fizyka. No to dobrze, że nie 5, bo normalnie bym cię znielubił, he, he:)

3. Europa vs. USA.

Wiesz, ja jestem kulturowo/cywilizacyjnie i mentalnie bliższy Europie, ta kultura mnie kręci, ten klimat, te filmy, te książki.
Popatzr w kulturze masowej, co daje USA światu (poza Coca Colą, Stephenem Kingiem, Freddie Krugerem, rockiem, desperate housewives) niewiele:)
Dla mnie Europa to świetna mieszanka religii, kultur, tradycji, pradów filozoficznych, to świat bogaty strasznie, różnorodny.

USA (oczywiście upraszczam) to nie mój świat, nie moje klimaty.
(No poza westernami i Indianami)
Jakbym miał wybierać, to kebab nie hambrger:)
Komedie angielskie nie badziewne w większości amerykańskie.
Literatura (poza Poe i kilkoma południowcami, znaczy z południa USA) też nie.
No wskaż kogoś w USA porównywalnego z Dostojewskim, Tołstojem, Mannem, Boellem, Stendhalem.
Europa ma historię, kulturę, tradycje.

USA?
Dla mnie taki młodszy brat.
No i poza tym, niemieckie piwo, rosyjska czy polska wódka:), wino mołdawskie.

Wow, ale troche nie na temat sie rozpisałem.

4. Docent.
Docent ma świetną zdolność, ująć celnie, dowcipnie i sensownie acz prowokująco coś w 1,2 zdaniach.
U ciebie ejdnak swe zdolności traci, bo go niechęć do ciebie zaślepia:)

5. Kto to jest Elem? (hm, pewnie sie okażę ignorantem, ale nie kojarzę zupełnie)


Zetor,

to ciekawe, co mówisz, o tych trupach i szablach. Trochę inne wrażenie wyniosłam z zajęć pt. Ustrój polityczny Rzeczpospolitej.

Mnie też, jako pedzia, ta myśl przyprawia o bladość. Gdybyś motocykl zastąpił rowerem, mogłabym przybrać inne kolorki, owszem.

Czy zakon parszywych rycerzy status quo jest otwarty dla kobiet? I czy przewidziane są cekiny?

pozdrawiam

P.S. Docent jest wporzo.


Zetorze

jeszczr kilka spraw, bo zmywałem se w spokoju naczynia ale ta europejskość i amerykańskość mi spokoju nie dawała:)

Więc tak, upraszczasz sprawę, gadając, że Stany się europeizują i to takie złe i dopiero teraz za Obamy to to będzie problem.

Ależ USA się europeizują od chwili powstania a nawet wcześniej, przecież USA to dzielo anglosaskich protestantów, wspomagane z czasem świeżą krwią z Niemiec, Włoch, Irlandii i innych europejskich krajów.
Fakt, że trochę w kontrze i izolacji do Europy, ale jednak przepływ prądów, ludzi, idei zawsze istniał i Europa oddziaływała na USA i odwrotnie.
Chocby w literaturze, Poe, niby taki amerykański, ale bez niemieckiego romantyzmu i Hoffmanna byłby totalnie inny.

Dalej, można się zachwycać potegą USA w 20 wieku, okej, fakt.
Tyle że kto ją w dużej mierze tworzył?
Ci spedaleni Europeczycy.
Gdyby nie niemieccy Żydzi i nie tylko, USA nie mieliby broni atomowej, a Hitler gdyby był bardziej elastyczny, miałby ją.

Kto tworzył głównie Hollywood?
Przecież filmowcy z Niemiec.
O, masz kolejny, przykład, kino.
Niby że amerykańskie głęboko i Ameryka podbija świat filmem?

Tyle że np. taki Hitchkock (a nie tylko on, właściwie całe kino) zawdzięcza mnóstwo rzeczy niemieckiemu filmowi niememu, który się rozwijał gdzies tak w latach 1918 -1933. (a własciwie 1928, bo później już dźwiękowe filmy istniały)

Dalej , popatrz na laureatów amerykańskich nagrody Nobla, ilu z nich pochodzi z Polski, Litwy, Białorusi, Niemiec?
Gdyby nie idotyczne pomysły pewnego Austriaka, możliwe, że wielu z tych naukowców zasiliłoby Europę.

Dalej, mówisz spedalenie?
No to popatrz choćby na plagę otyłości, komu ona od lat zagraża?
Europejczykom czy Amerykanom?
Niesamowicie musi być męskie i kobiece te 40proc Amerykanów, obżerających się hamburgeram, frytkami,i coca colą i ważący o jakie 20 kilo za dużo:)

No, sorry, ale jak dla mnie to rzucasz ładnie brzmiące slogany, w których treści to za dużo nie ma.
Choć wartałoby napisać jakis poważniejszy tekst na te tematy, na które sobie gadamy.
Co tam Obama:)


Grzesiu,

a swoją niepodległość Stany zawdzięczają w dużym stopniu tej bezbożnej Francji.

Co do otyłości, przecież to klasyczna kultura głodu. Dla nich krowa przerobiona na wołowinkę i stek zwisający z brzegów talerza to synonim dobrobytu i szczęścia.


No własnie, jedzenie,

czy jest coś takiego jak amerykańska kuchnia?
Bo hiszpańska, włoska, francuska, chińska , indyjska czy choćby z sąsiadów USA meksykańska jest.


Panie Zetorze

Dziękuję serdecznie za odniesienie się do mojego komentarza.

Z przyjemnością przeczytałem pierwsze zdanie. To co? Nie upiera się Pan już przy swoim pierwotnym twierdzeniu, że “wojsko otrzymuje kilkakrotnie mniej pieniędzy niż departamenty zajmujące się socjalem”? Zabawne.

Zabawne dlatego, że im dalej w las tym bardziej Pan płynie “ideologicznym strumieniem świadomości”. Strumieniem, który nie ma nic wspólnego z faktami.

Ot, proszę sobie sprawdzić, dla przykładu, czy wydatki na policję leżą w gestii rządu federalnego czy administracji stanowej. Co ma ścisły związek z budżetem, prawda?

Zadziwiłem się też, że wydatki na sądy, czy też szerzej na wymiar sprawiedliwości kwalifikuje Pan do działu “redystrybucja socjalu”, bo o socjal Panu chodziło w tym zdaniu, które cytowałem, prawda?

Pisze Pan, że kocha Amerykę. Jeśli mógłbym coś Panu poradzić, to proszę oprócz kochania przyglądać się faktom. Bo kocha Pan ten kraj (w to akurat nie wątpię) prawie nic o nim nie wiedząc.

Wie Pan, zastanowiłem się przez chwilę czy faktycznie nie narysować punktu i zataczać wokół niego coraz szersze kręgi. Na czole, proszę Pana.
Ale stwierdziłem, że to zbędny wydatek energii by był i bezsensowny raczej, z powodu następującej Pańskiej konstatacji: “nie wiem czy liczyc umiem, ale jestem konserwatystą”.

To szczere – jak mniemam – wyznanie wywołało u mnie współczucie.

Pozdrawiam zatem Pana wychodząc, bo sugestia bym opuścił ten blog była aż nadto czytelna. W porównaniu do Pańskich wywodów.


>Traktorku

“A Docent … No porównaj go sobie z takim Elemem z Salonu. Nie tylko czytac, ale nawet trollowac nie umie.”

żeby jeszcze było co czytać. a Elem to kolejny Maleszka na salonach? chyba muszę wdepnąć...


Panie Kaziku,

W 1916 roku car Mikołaj zdymisjonował ministra wojny Poliwanowa, zastępując go Dmitrijem Szuwajewem.

Ten szczery patriota był wyśmiewany, że jako zaopatrzeniowiec, przy każdej dyskusji o sytuacji na froncie wraca do spraw obuwniczych.

Kiedy na fali wzbierających emocji zaczęto zarzucać kierownictwu zdradę, Szuwajew zakrzyknął z oburzeniem: Ja byt’ możet durak, no ja nie izmiennik!

Postawa ta jest w dalszym ciągu popularna w coraz to szerszych kręgach.

Pozdrawiam machając przez okno


Droga Pino

Zakon Rycerzy Parszywego Status Quo to jednak coś innego niż Zakon Parszywych Rycerzy Status Quo. Potem będzie, ze obrażam.

Czy te zajecia obejmowały podział na okresy? Bo zapewniam, że ustrój Rzeplitej nie był taki sam w wieku XV jak w XVI, który różnił sie diametralnie od wieku XVII.

Cała zabawa polega na tym że Ciebie nikt nie zmusza żebyś jeździła bez kasku – a w drugą stronę taki przymus działa.

@ Grzesiu – na Boga, ja mam sie do tego wszystkiego odnieść? Włosy dęba stają. Nam potrzebny jest bar, skype albo najmniej gg. Żeby na bieżąco rozpraszać wątpliwości. Numer mój 7211588. Zagadaj bo tak przez komenty to nie bardzo to widzę. Zresztą atmosfera tutaj niezbyt miła.

@ Kazik – jeśli Pan nie rozumie że pytanie “Czy umie Pan liczyć?” albo wyrywanie zdań z kontekstu, tak jak z “nie wiem czy umiem liczyć ale jestem konserwatystą” jest niekulturalne, to fakt, sugeruję czytelnie. Zresztą nie bardzo pociąga mnie rozmowa z Panem.


Zetorze,

nic w Tobie nie widzę obraźliwego. A idea mnie zachwyciła.

To my, Krzyżacy
W boju niepokonani
Po każdej walce nasze stroje
Zdobimy cekinami

Dziękuję za pouczenie a propos okresów. Chwała Bogu, nowożytka już za mną.

Z kaskami sprawa jest złożona. Widzisz, ja też się wściekam, kiedy ktoś czyni zakusy na moją swobodę narażania życia i zdrowia, bo lubię osłaniać głowę czapeczką od słońca, a nie odparzać ją sobie w styropianowej skorupie.
Podobnie, kiedy jakiś durny policaj każe kłaść ręce na kiero itd.

Tyle, że ja jeżdżę rowerem. A motocykle… wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść, jak mawia bodajże odys. Znajdą się tacy, co zlekceważą przymus. I potem rodzina znajdzie ich na stole w prosektorium.

Uwagi powyższe proszę traktować metaforycznie


Pani Pino

Aluzju poniał I nawet się bardzo uśmiechnąłem.

Dziękuję Pani pięknie za znakomitą anegdotę, której nie znałem.

Pozdrawiam serdecznie.

p.s. Panie Zetorze, proszę wybaczyć. Już znikam.


Hm,

“Grzesiu – na Boga, ja mam sie do tego wszystkiego odnieść? “

No woidzisz jak na człeka zmywanie naczyń działa?
10 minut zmywania, a ile przemyśleń.
Może więc zaprzestane następnym razem tej czynnośi.

“Nam potrzebny jest bar, skype albo najmniej gg.”

Hm, najchętniej wybrałbym bar:), tyle, że trochę za daleko mamy do siebie, więc odpada opcja napicia się i gadki ciekawej.
Co do skype’a, to kiedyś może zakupię mikrofon, acz znając moje zdolności do mobilizacji się, to nieprędko to będzie.
Od pól roku kupuję kabelek by TV mieć i jeszcze nie kupiłem.

“Zresztą atmosfera tutaj niezbyt miła.”

E tam, atmosfera raz jest miła, raz nie.
Sympatyczna PIno cię nawiedza, ja:), Delilah, Docentowi się widać nudzi, więc ignora polecam:)
A początek gadki z kazikiem nieciekawy, ale czasem z takich początków się fajne rozmowy biorą.

P.S. Odezwę się kiedy na gg, ale pewnie też za prędko to nie nastąpi:)

pzdr


Pino

Anegdota super. Tylko trochę nie pasuje.

Widzisz, w sumie można by nawet pogadac na temat relacji między pork barrel a budżetem DoD, klasyfikacji FBI i kilkunastu innych agencji rządowych do policji bądź nie czy ewolucji doktryn amerykańskiej piechoty w ostatnich latach. Okazałoby sie, byc może, czyw iedza Pana Kazika dorównuje jego pewności siebie.

Tyle że Pan Kazik nie chciał ze mnie zrobic izmiennika, tylko duraka. Czasem sie zastanawiam czy podobne zagrania byłyby uskuteczniane w realu. PPięśc jest jednak jedynym gwarantem kultury szerokich mas.


Zetor,

a Twoja pewność siebie? “Skromność, cichość, pokora”, mówi Ci to coś? :P

Jeśli zapatrzyłeś się w Nicponia i dla wrogów wolności masz wzniesioną pięść, to szerokiej drogi życzę.

Choć popadasz w tym momencie w sprzeczność na podstawowym poziomie.


>Pino

“dla wrogów wolności masz wzniesioną pięść”

czysty bolszewizm, czyż nie? :)


Docent,

no właśnie do tego nawiązywałam :D


>Pino

ale to środowisko tzw. “wolnościowców” pod wezwaniem Nicponia tak ma. jeszcze żeby autor tego bloga czegoś w życiu doświadczył ...
nie sądzę żeby sam się utrzymywał, a tymczasem pisze o socjalach i redystrybucjach jakby w podatkach oddał państwu górę polskich nowych złotych … więc teoretyzuje


Docencie,

widzę, że wy się żrecie – konflikt osobowości i poglądów taki, że trudno żeby nie – ale jak dla mnie Zetor jest ok. Gada ciekawie (i ponabijać się można trochę, ale to na marginesie…), nie przekracza pewnych granic i w ogóle dodaje kolorytu.

Argument o doświadczeniu nie jest dla mnie rozstrzygający. Taki Nicpoń to zdaje się, bardzo dużo przeżył i osiągnął, sam się utrzymuje, piramidę zdobył.

A jest dla mnie zupełnie nie do przyjęcia, chętnie bym mu sprzedała liścia za całokształt poglądów na kwestię kobiecą.

Choć musiałabym podskakiwać. I nie przyniosło by to żadnych efektów w zakresie kultury szerokich mas.


>Pino

“...chętnie bym mu sprzedała liścia za całokształt poglądów na kwestię kobiecą...”

:D lubię Cię :) ... no i za Earth też ... i Norwegię :) żeby nie było, że tylko za liścia.

“piramidę zdobył”

Hej Hopsa ;-) ... raczej wydarł tę górę grosza


Docencie,

jest to wzajemne :)


>Pino

napisz coś o muzyce, bo ostatnio coś słabo z tym wątkiem tutaj :) ... to se pogadamy przy okazji…


O cholera,

nie miałam tego w planach.

No ale dobra. Będzie.


to super

może coś fajnego wpadnie… ja szykuję tekst o God Is An Astronaut :)


Tak apropo sugestii pojedynkowych...

Pewien ciągnik z Pardubic lub z Pragi
liczne w sporach dowody odwagi
dawał, na argumentum
cios pięścią albo i piętą
mając za dowód umysłu przewagi

PS. W razie, gdybyś chciał chłopcze dowieść swojej wyższości intelektualnej lub moralnej, służę swoja osobą. Starszawy jestem, nieco wolny już i grubawy, łatwo ci pójdzie.


>Czajnik

“Starszawy jestem, nieco wolny już i grubawy”

zamiast ciężarem argumentów możesz go przygnieść argumentem ciężaru :)

a i do naszego traktorka lepiej by pasowało “z Ochoty lub Pragi”. za bardzo lubię Czechów, a Warszawie już nic nie pomoże… kto czyta Ras FuFu ten wie o co mi chodzi :)


Postscriptum dodatkowe

Wpadłem przypadkiem na tę dyskusję, przeczytałem tekst mojej córki (Pino) i jakoś poczułem się wywołany do odpowiedzi. Stwierdzam – z niejakim żalem – że Pani Gretchen ma rację. Życzę Panu, by Mu się, mimo prognoz dość pesymistycznych, udało zostać mężczyzną. Wyzywanie ludzi (nawet en masse, np. jako narodów czy mieszkańców kontynentów) od pedziów – to co najwyżej dowód, że się samemu ma jakiś drobny problem z tożsamością, n’est-ce pas?


Docencie, ja wiem

Wszędzie nas chcą bić, a Legia ma zgody jedynie w Sosnowcu i w Szczecinie bodaj. Nikt nas nie lubi, buuuuu….


>Czczajnik

nie martw się. Jagiellonia ma gorzej. gdzie nie jadą – zawsze przez Warszawę :)

a Legiunia da radę ...


Subskrybuj zawartość