Strategia dla Polski - część pierwsza - co mamy?

Cały Net pisze i nawet Galopujący Major – więc i na Tekstowisku niech się zacznie. Zdaje sobie sprawę, że każdy, łącznie z kotem admina, ma na Tekstowisku większe prawa, by poruszać ten temat, i że ja takowego prawa moralnie nie mam. Jeśli zaś porywam się na to w pełnej chamstwa i bezczelności desperacji, to tylko po to, by lepsi, którzy przyjdą po mnie i którym ja nie jestem godzien czegokolwiek i w jaki bądź sposób, poruszyli go – tym razem fachowo i godnie.

Generalnie rzecz ujmując – mamy wszystko. Trzydzieści osiem milionów ludzi, z których każdy w odpowiednich warunkach może nie tylko dorównać, ale bez specjalnego wysiłku przegonić statystycznych Niemców czy Amerykanów w absolutnie każdej dziedzinie poza wcinaniem hamburgerów na czas. Ale to w odpowiednich warunkach. A jakie mamy warunki?
Ano takie, że z tych trzydziestu ośmiu milionów ludzi Ojczyzna ma pożytku mało albo wcale. Nie z ich winy. Z winy uwarunkowań systemowych, które Polaków deprawują, zwodzą i ograniczają, tak jak deprawowałyby, zwodziły i ograniczały każdy naród pod słońcem.
Mamy opresyjny i niewydajny system gospodarczy, zniechęcający ludzi do zachowań twórczych i kreatywnych, generujący miliony żyjących na cudzy koszt bezrobotnych, fałszywych rencistów czy pracowników nierentownych branż, których płace są de facto zamaskowanymi zasiłkami. Mamy sektor państwowy, będący z założenia żerowiskiem dla aktualnie rządzącej ekipy. Mamy horrendalnie wysokie podatki i państwo, traktujące Polskę jak swój folwark, a nas jak swoich pańszczyźnianych – czego dowodem jest przypadający w lecie dzień wolności podatkowej. Mamy uznaniowość urzędników – główną przyczynę korupcji i powód wielu ludzkich tragedii. Mamy całe klasy ludzi objętych niczym nie uzasadnionymi przywilejami. Każdemu przedsiębiorstwu grozi sparaliżowanie działalności przez jedną z kilkudziesięciu powołanych do śledzenia go instytucji, których inspekcje nie podlegają żadnym rozsądnym ograniczeniom czasowym. Ekonomię nierzadko traktuje się jako narzędzie inżynierii społecznej. W Rankingu Wolności Gospodarczej Heritage Foundation zajmujemy osiemdziesiąte trzecie miejsce na sto pięćdziesiąt siedem krajów, plasując się za Kenią, Namibią czy Belize. Nic dziwnego, skoro nie jesteśmy w stanie spełnić czterdziestu procent ze stawianych przez ten uznany think tank, niezbyt wyśrubowanych wymagań.
Mamy armię – od przyszłego roku armie zawodową, liczącą sto dwadzieścia tysięcy żołnierzy, łącznie z lotnictwem i marynarką wojenną, plus trzydzieści tysięcy rezerwy. Zakładając, że ci wszyscy ludzie, postawieni zostaną na czas w gotowości, że każdy z nich służyć będzie w piechocie, że nie pozostawimy sobie rezerw i poślemy na front każdego łącznie z szefem sztabu – armia taka obsadzić może sto osiemdziesiąt kilometrów granicy. Granica z Rosją ma dwieście dziesięć kilometrów. Granica z Białorusią jest sporo dłuższa, a założenie, ze Hitler nie będzie atakował przez Belgię okazało się błędem, więc długość naszych granic z Litwą, Ukrainą i naszego wybrzeża też wypadałoby uwzględnić. Nasza armia nie posiada też broni masowego rażenia – w związku z tym nie jesteśmy w stanie w żaden sposób odstraszać potencjalnych agresorów i musimy tutaj polegać na USA i Wielkiej Brytanii (???) – bo przecież nie na Drugim Mocarstwie Atomowym. Marynarka Wojenna RP wkracza właśnie w najbardziej ekscytującą, końcową fazę operacji „Gwiezdna Flota”, co polega na maksymalnym zbliżaniu się jej składu do składu marsjańskich rdzawych pustyń. Polskie F-16, samoloty nienajnowocześniejsze i nie projektowane z myślą o wywalczeniu przewagi powietrznej, stoją uziemione z powodu braku części zamiennych (wcześniej – wykwalifikowanej obsługi, która po wykształceniu się za państwowe pieniądze przeszła w dużej części do płacącego trzy razy lepiej sektora cywilnego). Problem z flotą śmigłowcową staje się aż nadto widoczny. Na wysokim poziomie stoją jedynie siły specjalne, odpowiednio wyekwipowane są jedynie siły pancerne – pierwsza ofiara w warunkach air inferiority. O espirit de corps naszej kadry oficerskiej chodzą słuchy wprost przerażające. Naszych wywiadowców albo szkolono w Moskwie, albo dopiero się szkoli.
Prawa jest w Polsce tak wiele, ze po prostu musi być ono fikcją. Paragraf znajdzie się u nas na każdego, ale prawdziwi bandyci cieszą się wolnością. Wizje prawa zrozumiałego dla każdego obywatela, tudzież rojenia o tym, ze sprawiedliwy człowiek prawa studiować nie będzie zmuszony, bo wystarczy mu sumienie, wywołują śmiech przez łzy. Za oderwanie rąk od kierownicy roweru policjant może nam odebrać średnia tygodniówkę, zabójstwo z broni palnej jest czymś gatunkowo innym od zabójstwa nożem. Człowiek, który zabija bandytę, idzie u nas do więzienia. Człowiek, który ośmieli się posiadać broń bez zezwolenia uznaniowo orzekającego urzędnika – idzie do więzienia. Człowiek, który kazał strzelać do ludzi – jeździ na wakacje do Egiptu. Adwokatem może zostać tylko ktoś, kogo inni adwokaci znają i lubią. Sędzią może pozostać przestępca, że o zwykłej szuji nie wspomnę.
Do parlamentu Polski może wejść ktoś, kto dostał tysiąc głosów – wystarczy, by startował z odpowiedniej listy. Partie będące u władzy przyznają sobie samym dotacje kosztem konkurencji i podatnika. Parlament może uchwalić wszystko, także Ustawy Norymberskie, o ile tylko poparłoby je trzy czwarte posłów. Parlament ma dwie Izby, z których jedna spełnia dwie funkcje – opóźnia proces legislacyjny, niczego do niego nie wnosząc, i szczyci się rzymską nazwą. Kilkutysięczne miasteczka mają w Polsce tylu radnych, co w USA kilkadziesiąt razy większe metropolie – i w przeciwieństwie do amerykańskich, radni ci nie pracują za darmo.
Polska dyplomacja to albo absolwenci uczelni moskiewskich, albo ludzie pokroju Bronisława Geremka, albo ludzie pokroju Anny Fotygi.
Polski system ubezpieczeń społecznych razem z obsługą naszego długu zagranicznego to połowa naszego budżetu. Jeśli nie więcej.
Polska szkoła – cóż. Rozszerzona matura z języka ojczystego polega na udowodnieniu, ze uczeń nie jest idiotą. Przesąd o zaletach wykształcenia ogólnego doprowadza do sytuacji zaiste paranoicznych, odciąga młodych ludzi od nauki rzeczy przydatnych w ich przyszłym życiu zawodowym i napycha im głowy żałosną ćwierćwiedzą, jeśli nie całkiem ich dezinformuje. Na szczególną uwagę zasługuje fakt zupełnego zaniedbania przedmiotów humanistycznych i całkowicie błędnej strategii ich nauczania. Obrazu dopełni rzut oka na pozycje polskich uczelni w światowych rankingach i krótka rozmowa z uczniem zawodówki, a choćby i liceum. W celu zaoszczędzenia czasu zalecam przeprowadzić ją w lingua franca.
Infrastruktura jaka jest, każdy widzi. I czy warto utrzymywać PKP z pieniędzy podatnika. Kto czytał Jareckiego, wie także, jak wygląda nasza scena polityczna.
W polityce międzynarodowej mamy gwałtowne osłabienie wojsk USA i Wielkiej Brytanii – oraz ziejący rozdźwięk w NATO. Mamy militarną i energetyczną ofensywę Rosji, wzrost na razie neutralnych względem nas, ale wywodzących się z poza grona naszych tradycyjnych sojuszników Chin, i współpracujących z nami militarnie Indii, wahających się, przynajmniej wojskowo, między Rosją a USA (i w konsekwencji osią jego sojuszników, w tym Polską i Izraelem). Mamy pewność, że Bliski Wschód i Horn of Africa będą niestabilne przez kolejną dekadę – i że angażować będą siły USA. Na końcu mamy UE, która już w tej chwili tworzy 80% wprowadzanych w Polsce praw, rozważa horrendalny pakiet interwencjonistyczny w wysokości dwóch tysięcy miliardów euro i zasadniczo sypie się gospodarczo, dążąc jednocześnie do likwidacji demokracji i niepodległości państw członków. Dodajmy do tego promowanie ideologicznych szaleństw w rodzaju ekologizmu, feminizmu, paternalizmu państwowego i postawy multi-kulti. Państwa naszego regionu mniej lub bardziej (raczej bardziej) ku podporządkowaniu się takiej UE dryfują. Ukraina stoi w biedzie, rozdarta wewnętrznie. Mówimy Białoruś, myślimy o ZBiR-ze. To jest ocean, na którego burzących się powoli wodach dziurawy ORP „RP” wciąż się unosi.
Tyle o naszym państwie. Ale pracować będziemy też z ludźmi. Co do których jestem pewien, ze dałoby się ich „w aniołów przerobić”. Ale na razie, po zaborach, Piłsudczyźnie, Niemcu i jego czystce, Komunie i jej czystce, dziewiętnastu latach rzeczywistości okrągłostołowej – czyli po ponad dwustu latach warunków niesprzyjających rozwojowi ludzi przez duże „L”, nasi rodacy są jacy są.
W moim pięćdziesięciotysięcznym, średniozamożnym, jak cholera statystycznym mieście, żyją sobie wkraczający w dorosłość ludzie – i tak się składa, ze wielu z nich dobrze znam. Są to ludzie raczej z górnej i najwyższej półki – ale spojrzymy i w jądro ciemności.
W moim mieście działa sobie klub brazylijskiego ju-jitsu „Łamator”- jeden z lepszych w Polsce, zaproszenie mistrza świata na seminarium nie jest dla nas problemem. Na treningi może przyjść każdy – przychodzi górą pięćdziesiąt osób. Pomimo tego, że roczne szkolenie, choć niewymagające, zasadniczo ustawia w zakresie samoobrony o kilka klas wyżej od zwykłego śmiertelnika.
W moim mieście działa też klub air soft gun – sportu będącego całkiem realistyczną imitacją wojny, skoro strzelają się z nami komandosi i antyterroryści. Konieczny ekwipunek kosztuje czterysta złotych, amunicja wystarczająca na kilkanaście godzin zabawy – dychę. Ostatnio grało nas pięciu.
Ludzie – choć oceniający rzeczywistość bardzo źle – niesamowicie przywiązani są do status quo. Hasła „Polska to nie Ameryka” i „tak pisze w podręczniku” są popularne w stopniu wprost przerażającym.
90 % ludzi w wieku osiemnastu lat nie posługuje się angielskim wystarczająco dobrze, by przeczytać w nim coś w gazecie. Nie wspominając o książce. Nie wspominając o drugim języku obcym – wyjąwszy związanych z Reichem.
Pięciu na sześciu ludzi, mając w perspektywie potencjalnie koszący sprawdzian z fizyki, idzie na dwugodzinne seminarium antyalkoholowe, merytorycznie i pod każdym względem żałosne. Dotyczy to także największych garusów i tych, którzy sprawdzian oblali. Klasa ma profil mat-fiz.
Znaczna część, jeśli nie większość moich znajomych – mówimy tu o ludziach znacząco wybijających się ponad średnią – na pytanie o kierunek studiów odpowiada „jakieś techniczne”. Żyć z własnego interesu nie chce nikt, kto firmy nie odziedziczy, a i tu nie zawsze. Myśl o tym, że można zwyczajnie nie pójść na studia i pozostać pełnowartościowym człowiekiem nie mieści się prawie w niczyjej głowie. Magister marketingu i zarządzania, choć pogardzany, jest magistrem.
Marihuana staje się normą społeczną, powszechnie tolerowana a akceptowaną szczególnie przez doły i elity.
O bijatykę względnie łatwo, o ustawkę czy solówkę – trudniej. Najłatwiej dostać od siedmiu naraz. Pojęcie honoru w prostym ludzie zdaje się zanikać – co mnie osobiście dziwi.
Wielu ludzi popełnia błędy, posługując się własnym językiem – prawie każdy ma problem ze zwięzłym i przejrzystym wyrażaniem swoich myśli na piśmie. Chrześcijanie są silni ale jest ich może dziesięć procent (w lepszych kręgach większość w niedzielę w kościele jest, ale często tylko tę godzinę jest w Kościele). Postawę reszty można opisać jako tradycjonalizm albo zanieczyszczony zabobonem, agnostycyzm. Ludzie w ogromnej większości nie mają spójnych światopoglądów, ba, poglądów w ogóle. Nie dałbym głowy za to, ze co czwarta osoba w moim wieku czyta co miesiąc książkę-nielekturę.
Mam ponure wrażenie, że ostatnimi czasy pogorszył się smak Warki.
To jest krajobraz, w którym przyjdzie działać reformatorom, jeśli tacy się znajdą.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

-->Zetor

To jest takie dno, że już można się od niego odbić.

Solidna robota. Dodałbym, że – niestety – poza małymi obszarami wokół Zielonej Góry dalej nie rosną u nas szlachetne odmiany winogron. O poziomie przemysłu winiarskiego nie wspomnę. A poważnie, powtórzę – solidne opracowanie, z którego tezami się zgadzam. Też niestety.

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Hm, czyta się dobrze,

acz chaotycznie, za długo i co z tego wynika?
Znaczy rozumiem, że to tylko opis i część pierwsza, ale jednak coś za mało jak dla mnie.
A i wiesz, trochę strasznie w jedną stronę, pesymistycznie, kasandrycznie i bez dystansu:)

Ale jak dla mnie w jednym trafiłeś:, o w tym dokładnie

“Ludzie – choć oceniający rzeczywistość bardzo źle – niesamowicie przywiązani są do status quo.”

No ale co z tego?
Dziwi cię to?
I czy to źle zapytam.
Zawsze większość nie będzie buntownikami, rewolucjonistami czy nonkonformistami.
No nie i już.
Normalka.

P.S. Wstęp o TXT jak dla mnie zbyteczny i nie rozumiem za bardzo po co.

pzdr


A odbic sie trzeba jak najprędzej

Pozostawanie na dnie grozi uduszeniem.

W winiarstwie nigdy nie byliśmy potęgą. Ale lager? Żeby ludzie w polskim barze sięgali po Pilznera?

Grzesiu, dystansu do chorej matki nie każ mi nabierac. I nie każ mi patrzec z optymizmem w przyszlośc, jeśli nikt nie ma nawet zamiaru zabrac się na wcielanie w życie prostych recept i ulepszeń, już nie mówiąc o podejmowaniu przebudowy.

Problem jest taki, że większośc w demokracji (i nie tylko) rządzi. A władcy nie może zwisac los domeny.

Wstęp nastąpił, ponieważ z niektórym komentatorami chciałem zgodzic się in advance i w ten sposób złożyc im należny hołd.


co do kota

to Admin zaprzecza stanowczo.
Znaczy nie posiada.
Posiada natomiast piesy, przed którymi wszystkie koty zwiewają na drzewa.
No, to tytułem sprostowania pogłosek.

Chyba, że chodziło o znane powszechnie kocie postacie, czyli Grubka lub Szarika Pancernego, to co innego. Legenda to legenda.

Co do meritum, to Admin się zna tylko na adminowaniu, więc nie będzie się wymądrzał. Są tu na TXT takie tęgie umysły w tych sprawach, że można pewnie liczyć na ciekawą debatę.

Dzięki Zetorze.


Ty Zetor nie ogłaszaj za wcześnie,

że ktoś po tobie tu przyjdzie.
Co..
Bo masz dopiero czternaście lat a nie czterdzieści.
Czternaście z małym okładem, jak umiecie Zetor liczyć w małym przybliżeniu.
Dopiero jak ten słuszny wiek osiągniecie ( Zetor ), to pogadamy.
Bo jak ci już pewnie twój mentor Nicpoń objaśnił na boku, to jest dobry wiek do przerobienia na mączkę w Bacutilu.

Oczywiście, mówię o 40-stu latach blogowania.
Noo..


Zetor,

ja ci nie każę nabierac dystansu ni patrzeć z optymizmem na przyszłość, tylko to po prostu ułatwia zycie.
Co do wcielania prostych recept, no wiesz, proste recepty wbrew pozorom nie są łatwe do wcielania.
A w ogóle to tak jest, kiedyś wyczytałem takie cuś: kiedyś myślałem, że mogę zmienić świat, później myślałem, że mogę zmienić najbliższych ludzi, teraz wiem, że mogę zmienic tylko siebie.
A ja dodam, że i to łatwe nie jest.

Ale mam nadzieję, ż epogadamy konkretnie na któryś wycinek tekstu czy na coś z nowego tekstu, ale na razie nie bardzo mam wenę.
Może ktoś się do jakiegoś fragmentu przyczepi i będzie drążył, to się podłączę.

pzdr


Zetor

Gratuluje. Mimo mlodego wieku taka swiadomosc polskiego bytu. Jeszcze raz gratuluje.

Twoje pokolenie da sobie rade. I zmieni Polske po swojemu.


Subskrybuj zawartość