Mój nienormalny kraj

Szkolna pogadanka z policjantem. Przychodzi sympatyczny na oko facet i zaczyna rozprawiać o naszej kochanej policji i przepisach prawnych, których przestrzegania ta niezwykle popularna i lubiana instytucja strzeże. Pożyteczna w sumie sprawa. Sporo zrozumiałem.
Zawsze miałem pozytywny stosunek do państwa, szczególnie do formacji wykonawczych. Do ludzi z bronią w kaburach, dbających o nasze bezpieczeństwo. Było dla mnie normalne, że należy być dla nich życzliwym, wspierać ich, szanować, że już o należytym opłacaniu i zaopatrywaniu nie wspomnę. I myślę, że taka postawa jest zdrowa. Znaczy rozsądna, dobra i generująca pożyteczne efekty. Ale nie w Polsce. Bo Polska to taki dziwny kraj, gdzie sprawdzone recepty nie działają. Bo po prostu nie można zbudować dobrego domu na złych fundamentach.
A fundamenty mamy z MO. Taka prawda. Niech wystarczy to zdanie: „nie wierzcie filmom – ja nie potrzebuję nakazu, na odznakę wchodzę wszędzie”. Nie wiem, czy to prawda. Jeśli tak, to jesteśmy krajem niewolników, jeśli nie, to funkcjonariusz X wciąż tak myśli i pewnie nie jest odosobniony. Funkcjonariusz X uważa się za pana, nie za sługę. I drugi passus: „Jeśli ktoś wam sprzeda coś kradzionego, musicie to zwrócić właścicielowi. Pieniądze przepadną, bo w sądzie raczej nic od oszusta nie uzyskacie”. I to powiedziane z uśmiechem. Bynajmniej nie wstydliwym.
Gdyby ochroniarz w klubie wybebeszał wam kieszenie ot tak po prostu, ponieważ podejrzewa, że macie narkotyki, co byście powiedzieli? Albo gdyby klub nie zwracał za piwo wylane w bójce, której rzeczony ochroniarz nie potrafił zapobiec? Chodzilibyście do takiego klubu? Pewnie, że nie: ale tak się składa, że z klubu zwanego państwem jest dużo trudniej wyjść. I że jako współwłaściciele budynku, wyposażenia i marki mamy trochę więcej praw, niż zwykły klient.
Dlatego zawsze irytuje mnie buta władzy. Buta moich własnych ochroniarzy. Buta, do której akurat w Polsce, kraju ogromnych podatków, ogromnego niedostatku i horrendalnej nieudolności wszystkich instytucji państwowych władza ta nie ma po prostu prawa.
Ładnie brzmiące odezwy o zwiększeniu uprawnień i budżetu jakiejkolwiek gałęzi Rzeczpospolitej Polskiej nie trafiają już do mnie. Póki nie zreformujemy prawa, aby nie godziło w obywateli, nie oczyścimy kadr z ludzi, którzy nie rozumieją, komu i jak mają służyć, i nie zwiększymy siły instytucji, zmniejszając je i nakierowując ich działania na naprawdę ważne rejony, nie ma co pompować w nie więcej kasy ani dodawać im siły. Bo jeśli chce się zrobić przejście przez bagno, lepiej je osuszyć, niż zarzucić walizkami z pieniędzmi, które i tak zatoną i za kilka dni trzeba będzie nowych.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Drogi Zetorze

Ależ nasz kraj jest calkowicie normalny wedle unktu widzenia co najmniej 80% jego obywateli! Bo taka jest ich mentalnośc wyksztalcona w ciagu ostatnich stu kilkudziesięciu lat. Tej mentalności nie da sie zmienić od tak od razu, w ciagu kilkunastu lat. To że przychodzą mlodzi urzędnicy, politycy, policjanci to malo, bo oni przychodzą w dużym jeszcze stopniu genetycznie skażeni pewnymi stereotypami funkcjonowania państwa wywodzącymi się jeszcze z czasów rozbiorowych, które później twórczo rozbudowal ten kaleki system zwany popularnie komuną. Zajrzyj na blog Starego, gdzie częściowo zaczęla sie skromna dyskusja na ten temat. Twój tekst jest doskonalym glosem w tej kwestii.
Pozdrawiam serdecznie


Zetorze

Celnie wymierzony pocisk.
To: “Nie wierzcie filmom, ja mogę...” Właśnie, może, ponieważ taka jest praktyka.
W tym rzecz, że zgadzamy sie na istnienie tej idiotycznej szlachty, mało tego, chodujemy ich z naszych pieniędzy. Nie chodzi o nich, tylko o te ich narowy.
Jeszcze trochę a uznają za stosowne, batem nas poganiać.

Jacek Jarecki


Psychopolicjanci

Byl rok 2004. Siedzielismy sobie z kumplem wieczorowa pora na laweczce na srodku placu Narutowicza i popijalismy piwo. Prowadzilysmy przyjemna rozmowe. Czas biegl coraz szybciej i nastala pora powrotu do domu. Mialem do drzwi jakies dwiescie metrow, gdy droge zastawil nam policyjny radiowoz. Wysiadlo z niego dwoch. Jeden blondyn drugi czarniawy. Poprosili nas o dokumenty. Zaczeli kombinowac z komputerkiem sprawdzajac nasze notowania. Troche to wszystko zaczelo trwac za dlugo i kumpel nie wytrzymal. Zwrocil im uwage. Grzeczna. Po takiej uwadze policjant w normalnym kraju powinienen przeprosic cie za utrudnienia i puscic do domu. Dokumenty sprawdzone. Nie jestesmy poszukiwani. Wiec o co chodzi? Blondyn spojrzal na niego z nienawiscia i zapragnal pokazac kto tu dzisiaj ma wladze.
Pojedziecie z nami!
Nigdzie nie jedziemy!
Blondyn rzucil sie na mnie. Ja rzucilem blondynem. Krzyknelem do kumpla, zeby uciekal bo sprawy nabieraly tempa.Czarniawy widzac blondyna w parterze przyszedl mu z pomoca. Gazem po oczach i bylo dwoch na jednego. Wiec mnie skuli i wrzucili do auta. Glowa na podlodze. Nogi na siedzeniu. Jedziemy. Po drodze przez radio zaprosili jakiegos Waldka z kolegami pracujacymi w strazy miejskiej. Jechalismy przez miasto. Udalo mi sie wyswobodzic z tej niewygodnej pozycji. Kajdanki zaciagniete na maksa dawaly mi sie mocno we znaki. Spojrzalem przez okno. Stalismy na swiatlach. Obok radiowozu bylo auto z kobieta za kierownica. Spojrzala w strone policji i zauwazyla moja twarz. Zrobila wielkie oczy, gdy bezglosnie mowilem do Niej.
Porwali mnie!!! Porwali! Prosze mi pomoc!!!
Jej oczy przypominaly wielkie spodki. Klakson i zmiana swiatla na zielone wyrwala Ja ze zdziwienia i ruszyla z piskiem opon. Tyle ja widzialem.
Przejechalismy Wisle i po kwadransie znalazlem sie w jakims lasku. Za nami jechal polonez strazy miejskiej. Zatrzymalismy sie na polance, gdzie wytaszczyli mnie z samochodu. Bylem skuty z tylu. Dostalem poteznego kopniaka w kosc ogonowa. Upadlem na kolana. W swiatlach reflektorow rozpoczal sie seans nienawisci. Podchodzili do mnie po kolei. Zostawiali mi na ciele pamiatki swojej sadystycznej natury. Pytalem ich o motywy. Dlaczego stawiaja sie w jednym rzedzie z bandytami ? Jak to mozliwe, zeby ludzie wyznaczeni do ochrony obywatela, sami go oprawiali?
Odpowiedzieli, ze dla nich to ja smiec jestem. I zebym zapamietal kto rzadzi w miescie.
Oprawiali mnie godzine. Miedzy innymi packa do krykieta. Nastepnie wysypali wszystko z plecaka i znalezli zdzblo trawy. Jak sie ucieszyli! Mieli mnie. Nie dosc, ze dostal wciry to jeszcze zrobimy mu sprawe za narkotyki. Ale bic przestali. Zdzblo trawy uratowalo mi zdrowie i jednoczesnie skierowalo na przestepcza sciezke.
Wywiezli mnie na Kolska. Po trzech piwach wypitych przed bitwa! Bylem trzezwy. Oni jednak takie mieli sciezki na Kolskiej, ze mnie lekarz nawet nie zobaczyl. Tym co mnie przyjmowali mowilem, ze jestem pobity. Patrzyli na mnie z politowaniem, ze taki naiwny jestem. Przetransportowali mnie do sali, gdzie spedzilem kilkanascie godzin nie mogac ani lezec ani siedziec od tej packi krykietowej. W poludnie po mnie przyjechali. Inni. Juz z rozkazem zeby borsuka dostarczyc. Minelo dwanascie godzin od odjazdu z placu Narutowicza. Pojechalismy na komende. Tam przykuli mnie do kasy pancernej jakbym byl jakims Hanibalem Lecterem.
Mowie im. Pobili mnie. Kto? Pana koledzy. Moi? Niemozliwe. Nie moge siedziec. Dlaczego jestem przykuty do kasy pancernej?
Taka procedura. Krotko i na temat.
Czlowieku rozkuj mnie. Powiem i podpisze co tam wymyslisz, ale mnie rozkuj bo ta szafa pancerna mnie stresuje. Czuje sie jakbym mial ja wyniesc. Rozbawilem go co nieco. I mnie rozkul.
Spojrzal na papiery. Rozesmial. Spojrzal na mnie. I po co to Panu bylo?-zapytal nad wyraz kulturalnie Za takie za przeproszeniem gowno masz Pan zabazgrane papiery.
Pokiwalem glowa. Niedobrze mi sie robilo od tego wspolczucia i gadki policjanta. Wszystko mnie bolalo.Chcialem jak najszybciej polozyc sie we wlasnym lozku. I zapomniec, co mi sie w moim kraju przytrafilo.


w normalnym kraju to gdzie??

We Francji dostałem z baniaka od bydlaka co machnął jakimś karteluszkiem i chciał sprawdzić co mam w plecaku (bo za długo stałem w trójkącie dilerów). Jak się postawiłem, bo wyglądał bardziej na ćpuna niż policmajstra to z dyńki i do bramy.

W U.S.A kumpel mnie wciągnął do auta, bo za długo rozmawiałem z 15 letnia dziewczynką. ona pracowała w tym samym hotelu co ja i tłumaczyła gdzie mogę znaleźć druga robotę, ale z nieletnimi w małych miasteczkach się nie rozmawia dłużej niż trzy minuty, bo cię skasują za pedofilię.

a ty borsuku jak w trzeciej minucie nokautujesz psa to prosisz się zebrać po dupie. Może pały was testowały, czy czasem jak za długo taksówkarz nie bedzie wam wydawał reszty to nie zbierze od narwanego borsuka, który sobie ubzdrzy, że chce go naciagnąć.
Wywieźli do lasku?? Toż to sąd 24godzinny w najczystszej formie.


Sayonara

Prosilem o dom. O powrot do niego.
Nie o zebranie w dupe. I go nie znokautowalem.
I daleki jestem od narwania.
Ze mnie to niespotykanie spokojny borsuk.


Sayonara

I to nie byl Sad. To bylo naduzycie wladzy.


Nad Wisla

Normalny kraj ma byc nad Wisla, czerpiac wzorce zachowan chocby z policji skandynawskiej.


Subskrybuj zawartość